sobota, 24 września 2011

Rozdział 16 - Początek wielkiej przygody


Było już bardzo późne popołudnie i padał deszcz. Wszyscy przenieśli się z biblioteki do stołówki. Flora przygotowała herbatę dla każdego. Gryffin czuła się załamana tym co stało się niedawno z jej szkołą. Czuła wstyd, ale nie chciała się poddawać.

— Może opowie nam pani o tym do czego doszło w Chmurnej Wieży? Wiem, że to musi być bardzo trudne, ale zrobimy co w naszej mocy by pomóc — mówiła Flora, która właśnie przyniosła i podała kubek z napojem dyrektorce Chmurnej Wieży.

— Powinnam to zrobić. Czas na retrospekcję.


Gryffin siedziała spokojnie w swoim gabinecie i przeglądała różne, ciekawe lub mniej, dokumenty. Nagle drzwi do pomieszczenia wypadły z zawiasów, a po chwili leżał na nich facet w czarnym płaszczu i z dredami opiętymi w kitkę, Anagan.

— Nieźle rozwaliłeś te drzwi, ale następnym razem po prostu zapukaj, bo kiedyś zrobisz sobie krzywdę — skomentował jeden z członków bandy, która wtargnęła do gabinetu.

— Wynocha mi stąd, wandale! Wynoście się zanim przestanę panować nad sobą! — krzyczała do mężczyzn, których nie zainteresował jej przekaz złości.

— To nie my wyjdziemy tylko ty! — odezwał się mężczyzna z czerwonymi włosami. Dyrektorka zastanawiała się kim oni są, bo nigdy ich wcześniej nie widziała. Uznała po chwili, że trzeba użyć siły, by wykurzyć najeźdźców. Zaczęła używać czarów ofensywnych, a w razie potrzeby defensywnych. Mężczyźni rozdzielili się, aby zwiększyć przewagę. Gdy Gryffin celowała do jednego lub kilku naraz, wtedy pozostali mogli atakować ją od tyłu. Mieli przewagę liczebną. Dyrektorka wezwała telepatycznie do pomocy dwie silne czarownice. Przybyły najszybciej jak tylko się dało. Wspierały ją, lecz po kilku minutach poległy. Griffin została sama. Mężczyźni wygrywali i przez to poczuli się bardzo pewni siebie. Jeden z nich bawił się unikając magicznych pocisków i w nieszczęśliwym wypadku złamał nogę. Wtedy pozostali bardzo się zdenerwowali i zaatakowali wszyscy razem. Dyrektorka Chmurnej Wieży leżała na podłodze, ale podniosła się lekko i zaczęła uciekać podpierając się przy tym rękoma, gdyż miała problemy z utrzymaniem równowagi. Zraniona i wyczerpana cudem uciekła z Chmurnej Wieży prosto do lasu. Tam zwolniła tempo i zaczęła iść do Czerwonej Fontanny. Podczas podróży czuła ogromny wstyd i złość. Nie wierzyła, że to co wydarzyło się jeszcze kilka chwili temu mogło mieć miejsce naprawdę. Ciągle padał deszcz. Gryffin, która była już bardzo osłabiona, zaczęła mieć wrażenie, że nie dotrze do celu i zostanie w lesie. Szybko rozmyślała nad sposobem wyjścia z tej sytuacji. Poinformowała telepatią Faragondę o tym co zaszło kilka minut temu. Ta zwróciła się do dyrektora Czerwonej Fontanny by wysłał po nią specjalistów.


Kobieta czuła się upokorzona. Chciała zemścić się, ale wiedziała, że sama nie pokona szóstki mężczyzn. Potrzebowała kogoś kto stanie po jej stronie i liczyła, że znajdzie pomoc wśród Faragondy i Winx.

— Straciłam swoją szkołę i muszę ją odzyskać, lecz w pojedynkę tego nie zrobię, bo jak się okazało jestem zbyt słaba — tłumaczyła.

— Mężczyźni, którzy panią zaatakowali to najprawdopodobniej łowcy czarodziejek. My też jesteśmy niewystarczająco silne by ich pokonać — przyznała Bloom.

— Nie jesteś sama, Gryffin. Szukamy sposobów na zwiększenie mocy Winx. Gdy tylko już na się to uda, pokonamy łowców — mówiła dyrektorka Alfei.

— Świetnie. Życzę wam powodzenia — powiedziała wiedźma.

— Chodź za mną. Zaprowadzę cię do twojego pokoju.

— W porządku.

Faragonda zaprowadziła Griffin do jej tymczasowego pokoju. Kobieta usiadła na łóżku. Wyglądała jakby się załamała, choć próbowała to ukryć. Zawsze w obliczu trudnej sytuacji starała się kryć obawy, smutek i strach. Teraz nie było inaczej.

— Co się stało? — spytała mimo tego Faragonda.

— Nie nadaję się na dyrektorkę Chmurnej Wieży — odparła Griffin.

— Dlaczego uważasz, że się nie nadajesz?

— Ponieważ po raz kolejny odebrano mi panowanie nad moją własną szkołą.

— Atakujący mieli przewagę liczebną! Nikt by się nie oparł w pojedynkę takiemu atakowi. Nie możesz się poddawać i tracić nadziei. Uwierz w to, że odzyskamy twoją szkołę!

— Faragondo, ty zawsze bronisz Alfei i nikt nigdy jej nie przejął.

— Ponieważ mam wsparcie. W razie problemów zawsze mogę liczyć na magików, a nawet na ciebie. Niczym się nie przejmuj.

— Dobrze. Pójdę spać, bo jestem już zmęczona.

— Dobranoc. — Faragonda opuściła pokój.


Winx po zjedzeniu kolacji dalej szperały w księgach. Wszystkie czarodziejki pracowały wytrwale, ale Stella miała wątpliwości czy uda im się coś znaleźć. Przez kilka dni szukały prawie całymi dniami, ale nic nie znalazły. Dla niej to zajęcie stało syzyfową pracą. Mimo tego nadal szukała. Roxy weszła sobie razem z koleżankami na szczyt jednej z wież Alfei. Podziwiała rozległe i piękne tereny Magix, które zdawały się nie mieć końca. Najbardziej urokliwie wyglądało miasto.

— Roxy, to co ty potrafisz jest niezwykłe — zaczęła Vera.

— Co masz na myśli? — spytała zaskoczona.

— To, że widzisz co stanie się w przyszłości.

— Tak, zgodzę się. To jest niezwykłe.

— Jak to robisz? — spytała Iza.

— Nie wiem. Ja po prostu to widzę. I jestem pewna tego, co mówię.

— Też bym tak chciała — przyznała Vera.

— Naprawdę? A co by się stało, gdybym przewidziała śmierć kogoś z moich bliskich? Myślisz, że to byłoby fajne?

— Nie, ale dobrze jest wiedzieć co stanie się niedługo. Na przykład jakbym miała zapowiedzianą kartkówkę następnego dnia, a bym nie chciałabym się uczyć. Poczułabym, że dostanę złą ocenę mimo tego, że znam dobrze materiał. Wtedy zaczęłabym kuć i zmieniłabym przyszłość. Dostałabym dobrą ocenę, prawda? — mówiła Vera.

— Takie wizje chyba nie na tym polegają. Tu chodzi o coś co nie jest codziennością. Szkoła to codzienność, no nie? — spytała Iza.

— Prawda, ale to, że dostanę jedynkę, a nigdy nie dostaję, to już nie jest takie codzienne, tak?

— Ech... Te moje przepowiednie nigdy nie oznaczają nic dobrego. Nie rozumiecie? Moja pierwsza wizja i ktoś nas śledzi. Druga i coś złego stanie się w Chmurnej Wieży. Obydwie są złe, nie? — wytłumaczyła Roxy.

— Dobra, ale wracając do tej jedynki — kontynuowała Vera.

— Tu nie chodzi o twoje oceny! Zrozum to! — powiedziała głośno Iza.

— Właśnie. Ona ma rację — poparła ją czarodziejka zwierząt.

— To kiedy następna przepowiednia, Roxy? — spytała Vera.

— Może teraz?

— Serio? — spytała Iza.

— Oczywiście, a brzmi "Rozwiązanie trudnego problemu zostanie odnalezione już niedługo" — powiedziała dziewczyna.

— Świetnie! Ciekawe o co chodziło — zastanawiała się Vera.

Dziewczyny rozmawiały dalej spekulując na temat tego, o czym mogła być przepowiednia.


Jeszcze trzy godziny brakowały do północy. Gryffin spała od dłuższego czasu. Faragonda siedziała razem z Winx w bibliotece i pomagała im w poszukiwaniach. Wszystko wskazywało na to, że kolejny dzień okaże się stracony. Jednak Stella znalazła w pewnej księdze tytuł rozdziału zapisany magicznym pismem. Po przetłumaczeniu oznaczał on "Enchantix — magiczna siła zwiększona odwagą i trudnym testem".

— Dziewczyny, już mam! — krzyknęła.

— Naprawdę? Pokaż! — powiedziała ucieszona Bloom.

Wszystkie czarodziejki z klubu Winx oraz dyrektorka, przybiegły do Stelli.

— Doskonale, Stello! Tytuł wskazuje na to, że znalazłaś właściwy rozdział! — pochwaliła ją Faragonda.

— Ciężki dni pracy nareszcie przyniosły rezultaty! — podsumowała Bloom.

— Wspaniale! Teraz musimy przestudiować ten rozdział i zwiększymy naszą moc! — stwierdziła Musa.

— Niekoniecznie. Na końcu jest napisane “odwagą i trudnym testem”. Ciekawe co to za test — oznajmiła Tecna.


Czarodziejki przeczytały cały rozdział w pół godziny. Napisano w nim o trzech świątyniach na trzech różnych planetach. Ponoć należało udać się do dwóch z nich i przynieść specjalne kryształy do Alfei. Trzecia świątynia miała być ostatecznym testem na to czy czarodziejki, które do niego przystąpiły są godne posiadania dużo większej mocy. Lektura zaciekawiła wszystkie zgromadzone w bibliotece osoby. Szybko jednak nadeszła późna pora i czarodziejki poszły spać. Bloom tylko pobiegła do Roxy, by opowiedzieć jej o znalezieniu odpowiedniego sposobu na pokonanie łowców. Weszła szybko na szczyt wieży i od razu zaczęła mówić.

— Roxy, mamy już sposób na pokonanie łowców!

— Doskonale! — powiedziała pewnie.

— Miałaś rację! Przepowiednia. Ona spełniła się! — odezwała się Vera.

— O jakiej przepowiedni mówisz? — spytała rudowłosa.

— Roxy powiedziała nam takie zdanie "Rozwiązanie trudnego problemu zostanie odnalezione już niedługo". Miała rację!

— To bardzo ciekawe. Ostatnio często spełniają się jej przepowiednie. Mów nam zawsze, gdy będziesz mieć kolejną.

— Dobrze — zgodziła się Roxy.

— Na czym polega ten sposób pokonania łowców? — spytała Iza.

— Wiemy już jak powiększyć siłę naszej magicznej mocy — odpowiedziała Bloom.

— Czyli nie pokonamy ich od razu? — rozczarowała się Vera.

— Nie, ale zrobimy to po tym jak odwiedzimy trzy świątynie.

— Co macie robić w tych świątyniach? — pytała czarodziejka zwierząt.

— Z pierwszych dwóch trzeba przynieść pewne magiczne kryształy, ale sądzę, że to nie będzie aż takie proste jak nam się wydaje. W trzeciej dojdzie do ostatecznego testu. Test pokaże czy jesteśmy godne posiadania większych mocy.

— To wszystko? — spytała Iza.

— W dużym skrócie, tak. Później wydarzy się coś w Alfei po powrocie z ostatniej świątyni. Nie zostało opisane co się stanie.

— Gdzie są te świątynie? Daleko? — spytała Roxy.

— Każda na innej planecie, czyli tak.

— Jak zamierzacie się znaleźć na innych planetach? — interesowała się Vera.

— Porozmawiamy z magikami. Mają duży statek, który może latać w kosmosie.

— Kiedy wyruszacie? — spytała Roxy.

— Myślę, że jutro. Musimy się przygotować i spakować różne rzeczy. Przeczytamy jeszcze raz, dokładnie cały ten rozdział. Spiszemy sobie informacje na kartce, by dało się z nich skorzystać na miejscu.

— Przykro mi, że musicie wybierać się w taką podróż. To jest moja wina.

— Nie mogę tego ukrywać, Roxy. Masz rację, to twoja wina. Jednak chcemy ci wybaczyć i dać drugą szansę. Nie popełnisz już tego samego błędu, prawda?

— Obiecuję! Nie chcę wam już sprawiać kłopotów.

— Bardzo cieszę się, że to powiedziałaś. Ufam ci. Pamiętaj o tym. Gdyby coś cię niepokoiło mów nam o tym. Gdy nas nie będzie, przekazuj swoje przepowiednie Faragondzie, ok?

— Tak. Nie zawiodę was.

— Kto będzie chronił szkołę, gdy was nie będzie? — spytała trochę zmartwiona Iza.

— Faragonda obiecała, że znajdzie na to sposób — odpowiedziała rudowłosa.


Faragonda skontaktowała się z dyrektorem Czerwonej Fontanny za pomocą swojej magicznej kuli w gabinecie, aby omówić sprawę ochrony Alfei.

— Witaj, Saladinie!

— Witaj, Faragondo! W jakie sprawie nawiązujesz ze mną kontakt?

— Udało nam się znaleźć sposób zwiększenia siły Winx. Jesteśmy już trochę bliżej zwycięstwa.

— To świetnie!

— Tak, ale nasze czarodziejki muszą udać się w podróż. Alfea pozostanie bez ochrony.

— Rozumiem. Mogę wysłać naszych najlepszych uczniów, czyli Sky’a, Brandona, Helię, Riven’a, Timmy’ego i jeszcze Nabu.

— Jest jeszcze jedna rzecz. Winx muszą dostać się na inne planety i potrzebują statku.

— Czyli wymienieni magicy muszą lecieć z nimi? Wszyscy?

— Ktoś musi kierować statkiem. Tego jestem pewna. Żadna z dziewczyn nie ma w tym doświadczenia.

— Tecna też? To może zrobimy to w ten sposób. Timmy, Brandon i Riven polecą z Winx. Reszta zostanie w Alfei, dobrze?

— Myślę, że to rozsądny pomysł. Jeżeli chodzi o Tecnę to uważam, że dałaby sobie radę, jednak na wszelki wypadek chciałabym, żeby kilku magików poleciało z nimi. Powiadomię jeszcze niektórych nauczycieli z mojej szkoły, aby wrócili na czas, gdy nie będzie czarodziejek.

— Ok. U mnie jest Kodatorta. Trenuje magików na dodatkowych zajęciach, więc jest tu praktycznie cały rok. Może poproszę kilkunastu uczniów by też wrócili?

— Może będzie taka potrzeba. Czyli ustalone, tak?

— Tak. Specjaliści będą u was jutro o drugiej po południu. Nie spodziewam się, żebym miał problemy z zachęceniem ich do pomocy. Bardzo lubią pomagać twoim czarodziejkom.

— Świetnie! Są też u mnie Gryffin i Mirta. Na szczęście dotarły bezpiecznie. Niestety, Gryffin jest załamana utratą Chmurnej Wieży.

— Nie dziwię się jej. Musisz wspierać ją i Mirtę w tej trudnej sytuacji.

— Wiem o tym.

— To masz do mnie jeszcze jakąś sprawę?

— Nie, to wszystko. Dziękuję bardzo za pomoc.

— Proszę bardzo. Do zobaczenia!


W tym samym czasie w Chmurnej Wieży i byłym gabinecie Gryffin.

— No i jak, Gantlosie? Nadal cię boli ta noga? — spytał Duman.

— Tak, zemszczę się na tej wiedźmie! Nie odpuszczę jej tego!

— Nadejdzie czas na twoją zemstę, spokojnie. Przysłuży ci prawo zadania jej ostatecznego ciosu — oznajmił Ogron.

— Tak!

— Teraz przemyślimy kolejny atak.

— Zaatakujemy Czerwoną Fontannę? — spytał z nadzieją Anagan.

— Po co? — zdziwił się Han.

— Naszym celem jest zniszczyć lub przejąć wszystkie szkoły w tym wymiarze, prawda?

— Myślę, że masz rację. Na dodatek są teraz wakacje, więc w szkołach nie ma tylu uczniów. Pójdzie nam łatwiej — poparł go czerwonowłosy.

— To kiedy uderzymy w Czerwoną Fontannę? — spytał Gantlos.

— Bez przygotowania nigdy.

— A co tu przygotowywać? Atakujemy i tyle.

— Ogron ma rację. Nie znamy liczebności ich armii. Trzeba będzie ich szpiegować — powiedział Zack.

— My we dwójkę możemy iść. Mamy doświadczenie i dużo cierpliwości — oznajmił Han.

— Doskonale! Kiedy wyruszacie? — pytał Ogron.

— Może jutro o szóstej rano. Co o tym myślisz, Han? — zaproponował Zack.

— Pasuje mi. Im wcześniej tym więcej możemy się dowiedzieć. Chodźmy przygotować sprzęt na jutro.

— Ok.

— Życzę powodzenia! My zajmiemy się Gantlosem i przeszukamy całą Chmurną Wieżę. Być może znajdziemy coś co zwiększy naszą przewagę — oznajmił czerwonowłosy.

— Dobra, ale to jutro. Wiecie gdzie tu jest lodówka? Głodny jestem — wtrącił Anagan.

— Nie wiem. Może nawet jej nie ma — powiedział Duman.

— To czym by się żywiła ta Gryffin?

— Może kurzem? — spytał Gantlos.

— Czemu akurat nim? — zdziwił się Duman.

— Kurz jest zły, taki mroczny. Ona też jest mroczna. Na dodatek ma tutaj nieskończony zapas tego posiłku, więc czemu nie?

— Dobry pomysł, ale nie sądzę, by kurz mi smakował — śmiał się Anagan.

— Skończyliście już?! — rozzłościł się Ogron.

— Dlaczego?

— Przecież oczywiste jest to, że jedzonko jest w czymś w rodzaju stołówki!

— Gdzie ta "stołówka"?

— Poszukaj, a znajdziesz — odparł poirytowany przywódca.


Około godziny szóstej rano Bloom wstała z łóżka i udała się do biblioteki. Podjęła się zadania spisania całego rozdziału "Enchantix — magiczna siła zwiększona odwagą i trudnym testem". Rozdział ten był całkiem długi, a ona chciała go starannie przepisać, by łatwo dało się z niego korzystać w podróży. W tym samym czasie reszta dziewczyn nadal spała. Gryffin obudziła się niedługo po Bloom. Czuła się wypoczęta. Nadal pamiętała to co działo się w Chmurnej Wieży, ale poczuła się lepiej. Uznała, że pójdzie do gabinetu Faragondy.

— Proszę! — powiedziała głośno dyrektorka, która usłyszała pukanie do drzwi.

— Witaj, Faragondo! — powitała ją Gryffin.

— Jak tam noc? Wyspałaś się?

— Tak, naprawdę dobrze mi się spało.

— To świetnie. Mam wspaniałe wieści. Winx już znalazły sposób, którym może udać się pokonać łowców czarodziejek.

— Doskonale. Bardzo się cieszę, że nareszcie będzie można dać im nauczkę. Więc kiedy ich zaatakujemy?

— Nie tak szybko. Winx znalazły sposób na zwiększenie ich mocy. Jednak najpierw muszą udać się do trzech świątyń, a każda z nich znajduje się na innej planecie.

— Czyli to trochę potrwa, tak?

— Tak. Stawiam, że to zajmie krócej niż jeden tydzień.

— Tyle, że ci "łowcy" nie będą siedzieć bezczynnie przez ten cały czas. Przecież mogą zaatakować resztę szkół, prawda?

— Zgadza się. Na czas ich nieobecności zorganizujemy większą obronę tych dwóch obiektów. Kilku magików poleci z Winx. Reszta zostanie u nas. Rozmawiałam już o tym z dyrektorem Czerwonej Fontanny. Ja spróbuję sprowadzić trochę najsilniejszych czarodziejek z wakacji.

— Dobrze. Jeżeli chcesz to ja też sprowadzę swoje uczennice by broniły Alfei.

— Bardzo dobry pomysł.


Han i Zack przebywali już od dłuższego czasu w Czerwonej Fontannie. Wyminięcie ochrony okazało się jednak całkiem trudne. Nie chcieli obezwładniać ochroniarzy. Chodziło o to, żeby nie został wywołany żaden alarm. Dwójka mężczyzn przechadzała się wewnątrz budynku uważając, by nikt nie zauważył ich obecności. Po kilku minutach dotarli do miejsca, w którym zauważyli wejście do gabinetu dyrektora. Wpadało tu mało światła słonecznego. Minęła chwila, a mężczyźni usłyszeli kroki. Schowali się szybko za jedną ze ścian i czekali. Do wnętrza gabinetu weszli specjaliści.

— I co teraz? — zapytał cicho Han.

— Podsłuchujemy — odpowiedział. Potem wyszedł z ukrycia i zbliżył się do wrót gabinetu. Jego kolega zrobił to samo.

— Cieszę się, że widzę was tak wcześnie — oznajmił dyrektor.

— Przyszliśmy najszybciej jak tylko się dało. O co chodzi? — spytał Brandon.

— Macie nowe zadanie. Winx potrzebują waszej pomocy.

— Żaden problem. Możemy wyruszyć natychmiast! — mówił Sky.

— Spokojnie. Dowiedzmy się najpierw w czym potrzebują pomocy — powiedział Nabu.

— Czarodziejki wybierają się w podróż. Musicie przygotować się do wyprawy na inną planetę. Niezbędny jest wam statek co jest oczywiste. Zabierzcie cały potrzebny ekwipunek. Potem wyruszajcie do Alfei. Czarodziejki zdradzą wam szczegóły.

— To już wszystko? — spytał Riven.

— Tak, możecie iść.


Mężczyźni stojący za drzwiami cały czas podsłuchiwali rozmowę. Słysząc pożegnanie magików z dyrektorem opuścili Czerwoną Fontannę. Wyruszyli z powrotem do Chmurnej Wieży, żeby podzielić się zdobytymi informacjami z łowcami czarodziejek. Natomiast magicy opuścili gabinet i wrócili do swoich pokoi. Tymczasem w Alfei, Roxy, Vera oraz Iza zdążyły już wstać i wyjść sobie na dwór. Nadeszła ósma rano, a na dworze dominował chłód. Trójce dziewczyn wcale to nie jednak przeszkadzało.

— Myślicie, że Winx uda się zwiększyć ich moc? — pytała Vera.

— Tak sądzę — odpowiedziała Iza.

— Na pewno. One mogą wszystko. Zawsze potrafiły dosięgnąć gwiazd. Teraz nie będzie inaczej. Jestem tego pewna — mówiła zdecydowanie Roxy.

— Piękne słowa — przyznała Vera.

— Możemy im jakoś pomóc? — spytała Iza.

— Hmm... Na przykład pomożemy im w pakowaniu się? — zaproponowała czarodziejka zwierząt.

— Ok. Potem tu zostaniemy i będziemy uważać, by nie wpaść w żadne tarapaty, tak? — spytała Vera.

— Tak.

— Przynajmniej tyle możemy zrobić. Lećmy do stołówki! Naszykujemy im najpierw jedzenie na podróż! — mówiła Roxy.

Dziewczyny wzięły się do pracy. Jak na swój wiek to umiały dobrze gotować. Wspomagały się przepisami z książek kuchennych i wiedzy opartej na własnym doświadczeniu.


Koło godziny dziewiątej Stella otworzyła powoli i niechętnie oczy. Wpatrywała się w sufit leżąc bezczynnie. Nie miała ochoty wstawać. Widziała, że czeka ją wiele pracy przed wyjazdem. Flora obudziła się zaraz po niej. Do sprawy wyjazdu podeszła inaczej. Uznała, że to będzie wspaniała przygoda. Musa, która wkrótce wstała stwierdziła, że nie na ma czasu do stracenia. Włączyła muzykę i zaczęła powoli się pakować, aby zostawić tego mniej później.

Tecna potraktowała ten dzień normalnie. Layla szybko się ubrała i opuściła szkołę. Postanowiła, że zrobi sobie małą rozgrzewkę na świeżym powietrzu przed śniadaniem. Wszystkie czarodziejki zdziwił jednak brak obecności Bloom. Miały już iść do gabinetu Faragondy by spytać czy wiadomo, gdzie ona poszła, ale pojawiła się po chwili w progu drzwi. Wyglądała na trochę niewyspaną. Przetarła oczy i zaczęła rozmowę.

— Cześć wam!

— Cześć, Bloom. O której dzisiaj wstałaś? Wyglądasz jakoś... średnio.

— O szóstej rano. Fakt, trochę się dzisiaj nie wyspałam.

— Dlaczego tak wcześnie? — dziwiła się Musa.

— Trzeba było spisać cały ten rozdział z księgi, prawda? — przypomniała rudowłosa.

— Mogłaś się wyspać, spokojnie. Zrobiłybyśmy to razem — stwierdziła Flora.

— Już skończyłam.

— To pośpij sobie jeszcze, a my zrobimy ci śniadanie.

W tym momencie do pokoju weszła Roxy wraz ze swoimi przyjaciółkami.

— Śniadanko dla czarodziejek! — powiedziała uśmiechnięta.

Komunikat zaskoczył bardzo wszystkie dziewczyny, ale skorzystały z okazji i z chęcią zjadły. Wszystkie były zgodne co do tego, że to był bardzo miły gest ze strony młodych czarodziejek. Podziękowały im za posiłek. Roxy, Vera i Iza dalej przygotowywały jedzenie, a Winx pakowały najbardziej potrzebne rzeczy. Tymczasem specjaliści nie siedzieli bezczynnie. Wzięli wycieczkę na poważnie i nie tracili niepotrzebnie czasu. Towarzyszył im bardzo dobry nastrój, ponieważ lubili spotykać się z czarodziejkami.


Czas leciał dalej. Dochodziło południe. Zza chmur wyszło słońce i zrobiło się cieplej. Zapowiadała się rzeczywiście ładna pogoda. Han i Zack dotarli do Chmurnej Wieży. Zdążyli już dostarczyć cenne informacje. Zack miał ochotę zaatakować Czerwoną Fontannę.

— Jeszcze dziś to zrobimy! — mówił pewnym głosem.

— Po co ten pośpiech? Zapomniałeś już, że Gantlos nie może normalnie chodzić? — pytał przywódca.

— Obawiam się, że on długo jeszcze nie będzie “normalnie chodził” — wtrącił się Duman.

— Sądzę, że zaatakowanie dzisiaj w nocy jest świetnym rozwiązaniem. Trzeba to zrobić możliwie szybko! Myślicie, że ten dyrektor Czerwonej Fontanny nie sprowadzi żadnej ochrony? To byłoby zbyt proste — stwierdził Anagan.

— Przykro mi, że opóźniam wasze plany. Macie rację. Lepiej to zrobić dzisiaj — mówił Gantlos.

— Ja sądzę, że możemy się wstrzymać jeden lub dwa dni. Może jego stan zdrowia się poprawi? — wyraził swoje zdanie Han.

— Gantlosie, drogi, czy coś jest lepiej od wczoraj? — spytał go Ogron z udawaną troskliwością.

— Nie oszukujmy się. Mam złamaną nogę. Dzień lub dwa nie zrobią tu żadnej różnicy. Radzę abyście przeprowadzili atak bez mojego udziału. Ja zostanę tutaj.

— Poradzisz sobie? — spytał Duman.

— Nie rozśmieszaj mnie. Oczywiście, że sobie poradzę.

— W takim razie atakujemy około północy — zadecydował Ogron.


Wielki, latający obiekt zmierzał w kierunku Alfei. Po kilkunastu sekundach wylądował i ze statku wyszło sześciu znanych doskonale przez Winx magików. Sky, podobnie jak reszta, doznał oszołomienia. Spodziewał się natychmiastowego przybycia czarodziejek i radości na ich widok. Magicy zdecydowali się wejść do budynku i na własną rękę je odszukać.

— Pewnie przygotowują się do podróży, dlatego nie przyszły — stwierdził prawidłowo Sky.

— Stella musiała pojechać do miasta by kupić sobie nowy ciuch — dodał Brandon.

— Muza ma słuchawki na uszach i nic nie słyszy — mówił Riven.

— Tecna gra od rana na komputerze — oznajmił Timmy.

— Layla trenuje w lesie by trzymać formę — powiedział Nabu.

— Flora biega po łące i podąża za motylami. Szuka najpiękniejszych kwiatów w całym wszechświecie. Jednak nie zapomina o mnie i uczuciu, które nas łączy — mówił Helia.

— Ten znowu bawi się w romantyka — narzekał Riven.

— Wypalił się. Gdy nie ma Flory, jego teksty są mniej romantyczne — stwierdził Brandon.

— Nieprawda. Zawsze gdy o niej mówię mam wenę do takich romantyzmów — przyznał Helia.

Bloom wraz z resztą dziewczyn była w jej pokoju. Nagle drzwi otworzyły się. Czarodziejki zobaczyły magików i po prostu przywitały się z nimi. Nie wyglądało to może zbyt romantycznie, ponieważ skończyło się na “cześć” i buziaku w policzek, ale lepsze to niż nic. Cała kolejna godzina została poświęcona na dalsze przygotowania do podróży. Około czwartej po południu Winx, Brandon, Riven i Timmy udali już na statek. Nadszedł właśnie początek wielkiej przygody.





Nareszcie udało mi się napisać tą część. Trochę to trwało, bo miałem lenia i trochę szkoła dawała popalić. :) Nie wiem, czy będą opowiadanka co tydzień. Możliwe, że będą trochę krótsze. Nie zanudziłem Was za bardzo tą częścią? :) Mile widziane komentarze.

1 komentarz :

  1. Zgadzam się z Brandonem kiedy powiedział że Helia się wypalił bo to było nie zbyt romantyczne

    OdpowiedzUsuń