wtorek, 21 czerwca 2011

Rozdział 4 - Poranna wycieczka


Panowała całkowita ciemność, pustka. Layla rozejrzała się dookoła.

— Jest tu kto? — spytała. Zastanawiała się, co tu robi. Nigdy nie widziała tego miejsca. Nagle usłyszała znany jej głos.

— Laylo, ja żyję!

— Nabu, to ty?

— Tak — oznajmił.

— Gdzie jesteś? Nie widzę cię — powiedziała smutno Layla.

— To teraz nie ważne. Pamiętaj, że żyję!

— Będę o tym pamiętać, będę...


Layla obudziła się. Na zegarku widniała szósta rano. Czarodziejka pobiegła szybko do Stelli.

— Stello, obudź się! — krzyknęła.

— Ach! Co się stało? — zapytała obudzona Stella z pretensją w głosie.

— Nabu mi się śnił! Mówił, że żyje! — oznajmiła Layla.

— Naprawdę? — spytała zdziwiona Stella.

— Tak, musimy lecieć na Ziemię! — stwierdziła głośno Layla.

— Co? Śnił ci się Nabu? — zapytała Flora, którą obudziła ich głośna rozmowa.

— Tak! – powiedziała głośno Layla. Niedługo potem wszystkie Winx, w tym Roxy, już nie spały. Layla opowiedziała im ze szczegółami swój sen.

— Niesamowite! — powiedziała Bloom.

— Co teraz robimy? — spytała Musa.

— Jak to, co? Powinnyśmy przenieść się na Ziemię! — nalegała Layla.

— Może porozmawiamy z moją mamą? Przecież musi mieć kontakt z ziemskimi czarodziejkami, a one na pewno coś wiedzą! — zaproponowała czarodziejka zwierząt.

— Ja się zgadzam z Roxy. Chodźmy najpierw do Morgany — mówiła Tecna.

— Dobra, najpierw pogadamy o tym z Morganą. Już dzwonię po specjalistów. — Rudowłosa wzięła telefon i wybrała numer do Sky’a.


W Czerwonej Fontanie, w pokoju Sky’a, zadzwonił jego telefon.

— Kto dzwoni tak wcześnie? — zapytał siebie Sky i odebrał.

— Słucham?

— Cześć Sky, tu Bloom. Przepraszam, że tak wcześnie dzwonię, ale to ważne. Zabierz ze sobą specjalistów i spotkajmy się przed budynkiem Alfei, dobrze?

— Ok, ale powiedz mi, co się stało?

— Powiem, jak już będziecie. Pośpieszcie się!

— Jasne! Już lecimy – oznajmił. Sky obudził wszystkich specjalistów, którzy nie za bardzo mieli ochotę wstawać. O wpół do siódmej, wszyscy spotkali się przed Alfeą. Chłopcy byli niewyspani, jednak nie narzekali na to. Winx wyjaśniły im całą sprawę, a potem teleportowały wszystkich do Gardenii.


Pojawili się przed domem Mike’a i Vanessy. Bloom zapukała do drzwi. Po chwili, jej matka otworzyła i wpuściła ją oraz resztę grupy do środka.

— Cześć, mamo!

— Witaj, córeczko! Co u ciebie?

— Ach, długo by o tym opowiadać!

— Dziewczyny i specjaliści, hej! Co tutaj robicie? — spytał ojciec rudowłosej.

— Witam pana! Jesteśmy tu tymczasowo, mamy pewną misję... — odpowiedział Sky.

— Nabu. Chcemy go przywrócić do życia — dodała Layla.

— Ale w jaki sposób? Ponoć nie żyje... — mówiła Vanessa.

— Layla miała sen, w którym Nabu powiedział jej, że żyje — wytłumaczyła Flora.

— To dosyć niezwykłe, ale co, jeżeli to był tylko sen? — wątpił ojciec Bloom.

— Nie sądzę. W każdym razie, warto to sprawdzić — stwierdziła Musa.

— Więc, co chcecie teraz zrobić? — pytała Vanessa.

— Planujemy skontaktować się z ziemskimi czarodziejkami. Myślimy, że mogą coś wiedzieć — odpowiedziała jej córka.

— Najpierw pójdziemy do Morgany, bo jest, a właściwie była, królową — wtrąciła Roxy.

— Widać, że macie plan. Dobra robota! — pogratulował im Mike.

— Mamo, a jak ma się sklep ze zwierzakami? — spytała z troską Bloom.

— Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie martw się o sklep! — zapewniła ją matka.

— Przykro mi, że odeszłyśmy i zostawiłyśmy go na waszych barkach, ale nie mogłyśmy go tak po prostu zamknąć — miała wyrzuty sumienia córka.

— Och, Bloom! Naprawdę dajemy sobie radę, no i żyjemy prawie jak bogacze — powiedział Mike wesołym głosem.

— Cieszę się, dziękuję wam! — odpowiedziała dziewczyna.

— No, to idźcie już do tej Morgany. Pomóżcie Nabu — mówiła jej matka.

— Zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Dziękujemy za gościnność, do widzenia! — obiecała Layla.

— Do zobaczenia! — pożegnała swoich rodziców Bloom.

— Na razie! Odwiedźcie nas jeszcze kiedyś! — powiedziała Vanessa. Wszyscy wyszli z domu i skierowali się do miejsca zamieszkania Morgany i Klausa.


Za kwadrans byli już na miejscu. Przed domem Roxy zobaczyli Morganę.

— Roxy, córeczko! Jak dobrze cię widzieć! — przywitała ją matka.

— Cześć, mamo. Ciebie również! — odpowiedziała.

— Jak ci się podoba w Alfei?

— Jest naprawdę fajnie. Lepiej nie mogłam trafić.

— To wspaniale. Witam też resztę Winx i specjalistów! Chodźcie do środka. Mam dobrą nowinę!

Po chwili wszyscy weszli do budynku.

— Chciałam pani powiedzieć coś bardzo ważnego — wyznała Layla.

— Słucham cię.

— Miałam dzisiaj sen. Był w nim Nabu. Twierdził, że żyje.

— To bardzo dobry znak, Laylo.

— Dlaczego? — spytała Bloom.

— Nabu żyje, chociaż nie w pełni... — mówiła tajemniczo Morgana.

— Wstał już na nogi? — spytała czarodziejka morfixu.

— Nie, jeszcze nie. Ma za mało siły życiowej. Ziemskie czarodziejki kilka dni temu zauważyły, że Nabu daje bardzo słabe znaki życia. Uznały, że będą dawać mu codziennie energię życiową, by mógł w końcu się obudzić.

— Aha. Czyli sprawują nad nim taką opiekę — zrozumiała Flora.

— Tak, a sen Layli oznacza, że ma już na tyle siły, by skontaktować się z nią we śnie. Takie sny mogą się powtarzać. Z czasem będzie w nich więcej szczegółów — zapewniła matka Roxy.

— Kiedy Nabu będzie mógł się obudzić? — pytała dalej Layla.

— Z takim tempem szacuję na około dwa tygodnie. Może odrobinę wcześniej.

— To doskonale! — przyznała Stella.

— Przerwa w podtrzymywaniu energii życiowej osłabi go. Trzeba o tym pamiętać. Jeśli brak opieki potrwa zbyt długo to zginie na zawsze.

— Czyli nikt nie może zaatakować ziemskich czarodziejek i porwać Nabu? — ujął to inaczej Sky.

— Dokładnie. Ziemskie czarodziejki mają swoje straże, więc nie przypuszczam, by coś mogło pójść nie tak.

— Chcę iść i pilnować, by nikt nie przeszkodził im w czasie wybudzania Nabu! — zdecydowała czarodziejka fal.

— Jesteś tego pewna? — Rudowłosa chciała się upewnić.

— Tak, jestem — potwierdziła.

— Pamiętaj, że mamy jeszcze wziąć udział w koncercie za dwa tygodnie w piątek — przypomniała Tecna.

— Zapomniałam. A gdybym wróciła na ten jeden dzień? — spytała.

— W sumie to niezły pomysł — przyznała czarodziejka słońca i księżyca.

— Mogę cię zabrać do świątyni, w której przebywa Nabu. Tylko powiedz, czy jesteś tego całkowicie pewna? — upewniała się Morgana.

— Tak. Nabu jest dla mnie najważniejszy — mówiła zdecydowanie.

— W takim razie, zostań dzisiaj ze mną, a teleportuję cię do świątyni.

— Dobrze.

— Idę do Klausa, który jest w barze. Chcecie iść ze mną?

— Oczywiście, chętnie go zobaczę — powiedziała Roxy.


Wszyscy wyruszyli do baru. Po drodze kupili sobie lody. Jakieś dwadzieścia minut później, znaleźli się na miejscu.

— Tato! — przywitała go córka.

— Cześć! I kogo ja widzę? To są moi poprzedni pracownicy — oznajmił Klaus.

— Cześć, Klaus! — powiedział Sky.

— Witam! Gdzie teraz pracujecie?

— Jak by to powiedzieć... Jesteśmy na nowej drodze życia!

— Szkoda mi, że już nie mam takich pomocników.

— Nam też się tutaj fajnie pracowało, ale to już przeszłość — mówił Brandon.

— Nie zmuszam do niczego. To był wasz wybór i go szanuję.

Każdy kupił sobie coś do picia, a Roxy jeszcze porozmawiała sobie z tatą. Winx zaś uznały, że trochę potrenują do przyszłego koncertu. Specjaliści stali przed sceną i podziwiali swoje gwiazdy rocka. W barze jeszcze nikt nie przebywał poza nimi, gdyż była godzina siódma. Za około godzinę, wszyscy zgodzili się co do tego, że już czas wracać do Alfei. Pożegnali się z Morganą i Klausem, a potem przenieśli się na planetę Magix. Pojawili się na placu Afei. Specjaliści wyruszyli do Czerwonej Fontanny na swoich skuterach, a Winx poszły do Faragondy, której w niedługim czasie opowiedziały dwie godziny na Ziemi. Potem rozdzieliły się i każda poszła na lekcję, na której miała uczyć.


Dziesięć minut później specjaliści dotarli już do Czerwonej Fontanny. Zastali swojego trenera, który na ich widok zrobił się wściekły.

— Gdzie wy byliście?! Trening zaczął się o siódmej! — mówił krzycząc.

— Ej, no... Wrzuć na luz! Tak to jest, gdy faceci się spotykają z dziewczynami! — powiedział luźnym i wesołym głosem. Specjaliści zaczęli się śmiać, a ich trener wyglądał, jakby chciał rozszarpać Sky’a. Na szczęście przyszedł Saladin, który trochę go uspokoił.

— Dobrze, starczy już. Wyjaśnicie mi wasze zniknięcie dzisiaj wieczorem, u mnie w gabinecie. Teraz macie podwójny trening! Już, ruszać się! — powiedział stanowczo dyrektor.

— Wiedziałem, że to się tak skończy, wiedziałem — marudził Timmy.

— Weź już tak nie narzekaj. Przyda ci się trening! — powiedział Brandon. Specjaliści czuli, jaki męczący zapowiada się dzień.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz