Panowała całkowita ciemność, pustka. Layla rozejrzała się dookoła.
— Jest tu kto? — spytała. Zastanawiała się, co tu robi. Nigdy nie widziała tego miejsca. Nagle usłyszała znany jej głos.
— Laylo, ja żyję!
— Nabu, to ty?
— Tak — oznajmił.
— Gdzie jesteś? Nie widzę cię — powiedziała smutno Layla.
— To teraz nie ważne. Pamiętaj, że żyję!
— Będę o tym pamiętać, będę...
Layla obudziła się. Na zegarku widniała szósta rano. Czarodziejka pobiegła szybko do Stelli.
— Stello, obudź się! — krzyknęła.
— Ach! Co się stało? — zapytała obudzona Stella z pretensją w głosie.
— Nabu mi się śnił! Mówił, że żyje! — oznajmiła Layla.
— Naprawdę? — spytała zdziwiona Stella.
— Tak, musimy lecieć na Ziemię! — stwierdziła głośno Layla.
— Co? Śnił ci się Nabu? — zapytała Flora, którą obudziła ich głośna rozmowa.
— Tak! – powiedziała głośno Layla. Niedługo potem wszystkie Winx, w tym Roxy, już nie spały. Layla opowiedziała im ze szczegółami swój sen.
— Niesamowite! — powiedziała Bloom.
— Co teraz robimy? — spytała Musa.
— Jak to, co? Powinnyśmy przenieść się na Ziemię! — nalegała Layla.
— Może porozmawiamy z moją mamą? Przecież musi mieć kontakt z ziemskimi czarodziejkami, a one na pewno coś wiedzą! — zaproponowała czarodziejka zwierząt.
— Ja się zgadzam z Roxy. Chodźmy najpierw do Morgany — mówiła Tecna.
— Dobra, najpierw pogadamy o tym z Morganą. Już dzwonię po specjalistów. — Rudowłosa wzięła telefon i wybrała numer do Sky’a.
W Czerwonej Fontanie, w pokoju Sky’a, zadzwonił jego telefon.
— Kto dzwoni tak wcześnie? — zapytał siebie Sky i odebrał.
— Słucham?
— Cześć Sky, tu Bloom. Przepraszam, że tak wcześnie dzwonię, ale to ważne. Zabierz ze sobą specjalistów i spotkajmy się przed budynkiem Alfei, dobrze?
— Ok, ale powiedz mi, co się stało?
— Powiem, jak już będziecie. Pośpieszcie się!
— Jasne! Już lecimy – oznajmił. Sky obudził wszystkich specjalistów, którzy nie za bardzo mieli ochotę wstawać. O wpół do siódmej, wszyscy spotkali się przed Alfeą. Chłopcy byli niewyspani, jednak nie narzekali na to. Winx wyjaśniły im całą sprawę, a potem teleportowały wszystkich do Gardenii.
Pojawili się przed domem Mike’a i Vanessy. Bloom zapukała do drzwi. Po chwili, jej matka otworzyła i wpuściła ją oraz resztę grupy do środka.
— Cześć, mamo!
— Witaj, córeczko! Co u ciebie?
— Ach, długo by o tym opowiadać!
— Dziewczyny i specjaliści, hej! Co tutaj robicie? — spytał ojciec rudowłosej.
— Witam pana! Jesteśmy tu tymczasowo, mamy pewną misję... — odpowiedział Sky.
— Nabu. Chcemy go przywrócić do życia — dodała Layla.
— Ale w jaki sposób? Ponoć nie żyje... — mówiła Vanessa.
— Layla miała sen, w którym Nabu powiedział jej, że żyje — wytłumaczyła Flora.
— To dosyć niezwykłe, ale co, jeżeli to był tylko sen? — wątpił ojciec Bloom.
— Nie sądzę. W każdym razie, warto to sprawdzić — stwierdziła Musa.
— Więc, co chcecie teraz zrobić? — pytała Vanessa.
— Planujemy skontaktować się z ziemskimi czarodziejkami. Myślimy, że mogą coś wiedzieć — odpowiedziała jej córka.
— Najpierw pójdziemy do Morgany, bo jest, a właściwie była, królową — wtrąciła Roxy.
— Widać, że macie plan. Dobra robota! — pogratulował im Mike.
— Mamo, a jak ma się sklep ze zwierzakami? — spytała z troską Bloom.
— Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Nie martw się o sklep! — zapewniła ją matka.
— Przykro mi, że odeszłyśmy i zostawiłyśmy go na waszych barkach, ale nie mogłyśmy go tak po prostu zamknąć — miała wyrzuty sumienia córka.
— Och, Bloom! Naprawdę dajemy sobie radę, no i żyjemy prawie jak bogacze — powiedział Mike wesołym głosem.
— Cieszę się, dziękuję wam! — odpowiedziała dziewczyna.
— No, to idźcie już do tej Morgany. Pomóżcie Nabu — mówiła jej matka.
— Zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Dziękujemy za gościnność, do widzenia! — obiecała Layla.
— Do zobaczenia! — pożegnała swoich rodziców Bloom.
— Na razie! Odwiedźcie nas jeszcze kiedyś! — powiedziała Vanessa. Wszyscy wyszli z domu i skierowali się do miejsca zamieszkania Morgany i Klausa.
Za kwadrans byli już na miejscu. Przed domem Roxy zobaczyli Morganę.
— Roxy, córeczko! Jak dobrze cię widzieć! — przywitała ją matka.
— Cześć, mamo. Ciebie również! — odpowiedziała.
— Jak ci się podoba w Alfei?
— Jest naprawdę fajnie. Lepiej nie mogłam trafić.
— To wspaniale. Witam też resztę Winx i specjalistów! Chodźcie do środka. Mam dobrą nowinę!
Po chwili wszyscy weszli do budynku.
— Chciałam pani powiedzieć coś bardzo ważnego — wyznała Layla.
— Słucham cię.
— Miałam dzisiaj sen. Był w nim Nabu. Twierdził, że żyje.
— To bardzo dobry znak, Laylo.
— Dlaczego? — spytała Bloom.
— Nabu żyje, chociaż nie w pełni... — mówiła tajemniczo Morgana.
— Wstał już na nogi? — spytała czarodziejka morfixu.
— Nie, jeszcze nie. Ma za mało siły życiowej. Ziemskie czarodziejki kilka dni temu zauważyły, że Nabu daje bardzo słabe znaki życia. Uznały, że będą dawać mu codziennie energię życiową, by mógł w końcu się obudzić.
— Aha. Czyli sprawują nad nim taką opiekę — zrozumiała Flora.
— Tak, a sen Layli oznacza, że ma już na tyle siły, by skontaktować się z nią we śnie. Takie sny mogą się powtarzać. Z czasem będzie w nich więcej szczegółów — zapewniła matka Roxy.
— Kiedy Nabu będzie mógł się obudzić? — pytała dalej Layla.
— Z takim tempem szacuję na około dwa tygodnie. Może odrobinę wcześniej.
— To doskonale! — przyznała Stella.
— Przerwa w podtrzymywaniu energii życiowej osłabi go. Trzeba o tym pamiętać. Jeśli brak opieki potrwa zbyt długo to zginie na zawsze.
— Czyli nikt nie może zaatakować ziemskich czarodziejek i porwać Nabu? — ujął to inaczej Sky.
— Dokładnie. Ziemskie czarodziejki mają swoje straże, więc nie przypuszczam, by coś mogło pójść nie tak.
— Chcę iść i pilnować, by nikt nie przeszkodził im w czasie wybudzania Nabu! — zdecydowała czarodziejka fal.
— Jesteś tego pewna? — Rudowłosa chciała się upewnić.
— Tak, jestem — potwierdziła.
— Pamiętaj, że mamy jeszcze wziąć udział w koncercie za dwa tygodnie w piątek — przypomniała Tecna.
— Zapomniałam. A gdybym wróciła na ten jeden dzień? — spytała.
— W sumie to niezły pomysł — przyznała czarodziejka słońca i księżyca.
— Mogę cię zabrać do świątyni, w której przebywa Nabu. Tylko powiedz, czy jesteś tego całkowicie pewna? — upewniała się Morgana.
— Tak. Nabu jest dla mnie najważniejszy — mówiła zdecydowanie.
— W takim razie, zostań dzisiaj ze mną, a teleportuję cię do świątyni.
— Dobrze.
— Idę do Klausa, który jest w barze. Chcecie iść ze mną?
— Oczywiście, chętnie go zobaczę — powiedziała Roxy.
Wszyscy wyruszyli do baru. Po drodze kupili sobie lody. Jakieś dwadzieścia minut później, znaleźli się na miejscu.
— Tato! — przywitała go córka.
— Cześć! I kogo ja widzę? To są moi poprzedni pracownicy — oznajmił Klaus.
— Cześć, Klaus! — powiedział Sky.
— Witam! Gdzie teraz pracujecie?
— Jak by to powiedzieć... Jesteśmy na nowej drodze życia!
— Szkoda mi, że już nie mam takich pomocników.
— Nam też się tutaj fajnie pracowało, ale to już przeszłość — mówił Brandon.
— Nie zmuszam do niczego. To był wasz wybór i go szanuję.
Każdy kupił sobie coś do picia, a Roxy jeszcze porozmawiała sobie z tatą. Winx zaś uznały, że trochę potrenują do przyszłego koncertu. Specjaliści stali przed sceną i podziwiali swoje gwiazdy rocka. W barze jeszcze nikt nie przebywał poza nimi, gdyż była godzina siódma. Za około godzinę, wszyscy zgodzili się co do tego, że już czas wracać do Alfei. Pożegnali się z Morganą i Klausem, a potem przenieśli się na planetę Magix. Pojawili się na placu Afei. Specjaliści wyruszyli do Czerwonej Fontanny na swoich skuterach, a Winx poszły do Faragondy, której w niedługim czasie opowiedziały dwie godziny na Ziemi. Potem rozdzieliły się i każda poszła na lekcję, na której miała uczyć.
Dziesięć minut później specjaliści dotarli już do Czerwonej Fontanny. Zastali swojego trenera, który na ich widok zrobił się wściekły.
— Gdzie wy byliście?! Trening zaczął się o siódmej! — mówił krzycząc.
— Ej, no... Wrzuć na luz! Tak to jest, gdy faceci się spotykają z dziewczynami! — powiedział luźnym i wesołym głosem. Specjaliści zaczęli się śmiać, a ich trener wyglądał, jakby chciał rozszarpać Sky’a. Na szczęście przyszedł Saladin, który trochę go uspokoił.
— Dobrze, starczy już. Wyjaśnicie mi wasze zniknięcie dzisiaj wieczorem, u mnie w gabinecie. Teraz macie podwójny trening! Już, ruszać się! — powiedział stanowczo dyrektor.
— Wiedziałem, że to się tak skończy, wiedziałem — marudził Timmy.
— Weź już tak nie narzekaj. Przyda ci się trening! — powiedział Brandon. Specjaliści czuli, jaki męczący zapowiada się dzień.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz