piątek, 10 lipca 2015

Rozdział 56 - Lepsze życie



Od ostatniej wielkiej bitwy minęło już rzeczywiście sporo czasu. Nawet czarodziejki i magicy nie potrafili uwierzyć, że w magicznym wymiarze tak długo panuje spokój. Misje specjalistów sprowadzały się głównie do prywatnych zleceń, a nie pokonania jakiegoś tyrana, rządnego władzy nad wszechświatem. Najbardziej przeszkadzało to Nabu, dla którego codzienna rutyna w postaci błachych zadań i nudnych treningów, źle wpływała na radość z życia. Już od dosyć dawna chciał coś zmienić. Tego wieczoru, po treningu, odpoczywał na swoim łóżku i rozmyślał. Snuł najrozmaitsze teorie mówiące o bezużyteczności nauki w Czerwonej Fontannie. Jego zdaniem w tej szkole dało się zdobyć umiejętności wojownika, ale nie te liczące się w innych dziedzinach życia. Nabu brakowało poczucia spełnienia. Największą wartość w jego życiu stanowiły rodzina i Layla. Czuł zadowolenie, że zdaje sobie z tego sprawę i jednocześnie miał żal do siebie, ponieważ nie żył jak chciał. To uczucie minęło szybko i zamieniło się w gotowość do działania. Mężczyzna wziął się za tworzenie planu, który miałby mu pomóc. W pewnej chwili do pokoju zawitał Helia. Tak samo szybko jak wszedł, padł na łóżko. Wydawało mu się ono bardziej miękkie niż zazwyczaj.

— Kodatorta dał nam dzisiaj niezły wycisk. Nie wiem, skąd tamci mają jeszcze siłę, żeby wyjść na miasto — mówił zmęczony Helia. Wziął butelkę z wodą mineralną i zaspokoił pragnienie.

— Tak jak zawsze, czyli od lat. Zdążyłem się przyzwyczaić — oznajmił zwyczajnie Nabu i jednocześnie rysował ołówkiem po papierze.

— Nad czym pracujesz? Mogę zobaczyć? — zapytał zaciekawiony.

— Szczerze powiedziawszy, to sprawy osobiste. Planuję sobie nowe życie. Czuję się w tym miejscu jak w klatce i chciałbym się stąd wyrwać — przyznał.

— Nasze towarzystwo ci nie odpowiada? — mówił uśmiechnięty.

— Nie w tym rzecz. Mam tu przecież prawdziwych przyjaciół. Brakuje mi jednak rodziny i Layli. Przez Czerwoną Fontannę widuję się z nimi naprawdę rzadko. Myślę, że treningi tutaj nie są najważniejsze.

— Jeżeli o mnie chodzi, to mój związek z Florą jest naprawdę silny. Szczególnie po ostatnich wydarzeniach i kiedy jej się oświadczyłem. To wszystko dzieje się tak szybko, prawda?

— Racja. Zamierzasz z nią zamieszkać?

— Bardzo bym tego chciał. Mieszkanie razem byłoby czymś wspaniałym. Widziałbym ją każdego dnia... Tylko co z tobą? Opuszczasz nas? — pytał Helia.

— I to już jutro. Z samego rana powiem o swoich planach Saladinowi. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, przed popołudniem znajdę się na mojej rodzinnej planecie. Pomieszkam przez pewien czas z rodzicami — powiedział zdecydowanie Nabu.

— Co potem? Wrócisz tutaj?

— Mam inne plany i są one ciut bardziej ambitne — zaśmiał się Nabu pod nosem. Helia przez chwilę poczuł się jak nieudacznik życiowy.

— Twoja przyszłość w twoich rękach. Powodzenia — odpowiedział i na tym właściwie skończyła się ta rozmowa. Zaskoczyła go postawa Nabu. Zastanawiał się, co miał na myśli mówiąc "inne plany" i "bardziej ambitne". Czyżby chciał zamieszkać razem z Laylą? Nie, to mało prawdopodobne... Chociaż, kto wie? To w końcu Nabu. Pewnie nie rzucał słów na wiatr i szykuje coś wielkiego dla swojej ukochanej. Mam tylko nadzieję, że nie przecenił swoich możliwości i da sobie radę. Może Layla będzie znać więcej szczegółów? Zadzwonię później do Flory. Pewnie Layla już podzieliła się dobrą nowiną z Winx — myślał sobie Helia.


Pod koniec tego dnia, postanowienia Nabu zostały już starannie przemyślane. Dawało to mężczyźnie spokój i poczucie bezpieczeństwa. Wiedział jaką chce mieć przyszłość. Czuł wprawdzie odrobinę niepewności, bo zmiany które zamierzał wprowadzić, wiązały się z ryzykiem, jednak on kierował się szansą na sprawienie sobie lepszego życia. Wychodził z założenia, iż w gruncie rzeczy łatwiej jest czynić ambitne zmiany niż stać w miejscu i znosić to, czego się nie lubi. Jakiś czas temu opowiedział o swoich zamiarach przyjaciołom i wywołał w nich pewne zaskoczenie, ale i szacunek do jego osoby. Ci natomiast nie zgodzili się, aby odszedł bez żadnej imprezy pożegnalnej. Z tego powodu, Nabu odłożył wyjazd o cały jeden dzień. Jego ostatnie chwile pośród przyjaciół okazały się bezcenne. Świętowali jakby ich przyjaciel miał polecieć na drugi koniec wszechświata, o ile wiadomo gdzie to jest, bezpowrotnie. Taka wizja wyglądałaby rzeczywiście strasznie.




Nadszedł dzień wyjazdu. Nabu od samego przebudzenia czuł, jaki nadzwyczajny jest ten dzień. Właśnie wprowadzał w życie swój plan mający dać mu szczęście. Nie dopuszczał do siebie żadnego zwątpienia. Od samego rana towarzyszyła pozytywna energia. W przeciągu kwadransa zapakował dwie walizki. Następnie poszedł razem z przyjaciółmi do Saladina i oznajmił mu, że wyjeżdża.

— Czy jesteś tego absolutnie pewien? — spytał go dyrektor. Zdał sobie sprawę z tego, jakie bezsensowne pytanie zadał, widząc jego walizki. To jednak standardowa formułka. Wypada przecież zapytać o ostateczne potwierdzenie. Może chłopak się rozmyśli?

— Podjąłem już decyzję. Zapamiętam to miejsce i przyjaciół z którymi spędziłem tutaj tyle czasu — mówił Nabu.

— W takim razie nie zatrzymuję cię. Życzę samych sukcesów na twojej życiowej drodze. Pamiętaj, przyjmiemy cię z otwartymi ramionami, jeśli tylko zechcesz wrócić — powiedział oficjalnie Saladin.

— Dziękuję. Do widzenia. — Nabu opuścił pomieszczenie z przyjaciółmi. Za kilka minut wszyscy stali już przed budynkiem Czerwonej Fontanny. Timmy wyciągnął aparat i zrobił pamiątkowe zdjęcie całego zespołu. Na szczęście obyło się bez łez. Wkrótce przyleciał statek z planety Andros, który zabrał Nabu. Trwało to raptem parę chwil, jednak był to moment zamykający pewien dłuższy rozdział w tej grupie specjalistów.


Dom, a właściwie zamek, w którym mieszkał Nabu, nie zmienił się na przełomie kilku ostatnich lat. To miejsce zawsze budziło wewnętrzny spokój u mężczyzny. Pomimo faktu, iż jego rodzice stawiali przede wszystkich na etykietę i właściwe wychowanie, miał również sporo wolności. Za to właśnie doceniał matkę i ojca.


Wieści o wyprawie Nabu dotarły do Alfei za pośrednictwem Helii i Flory. Wzbudziło to niemałe pobudzenie w klubie Winx. Sprawa najbardziej dotyczyła Layli. Czarodziejka czuła się zniesmaczona faktem, iż nie dowiedziała się o tym pierwsza. Zadzwoniła do mężczyzny jak tylko została na osobności. Domagała się wyjaśnień. I w ten właśnie sposób została zaproszona na Andros. Dziewczyna nie zawahała się. Podjęła decyzję momentalnie.


Wkrótce Layla poleciała na swoją rodzinną planetę. Spędziła około godziny z własnymi rodzicami. Potem pragnęła tylko porozmawiać z Nabu. Ten zagościł niezapowiedzianie w jej domu i zaproponował rozmowę na osobności. Obydwoje udali się na duży balkon. Przed nimi malował się nieskończony ocean przy zachodzie słońca.

— Czy teraz jesteś w stanie wytłumaczyć mi co zaplanowałeś? — zaczęła rozmowę czarodziejka. Miała przy tym wrażenie, jakby mężczyzna odrobinę się zmienił od ostatniego spotkania.

— Laylo, jakby to ubrać w słowa... Otóż, pragnę innego życia. Czerwona Fontanna nie jest miejscem dla mnie. Dołączyłem tam całkiem przypadkowo. To nie było spójne ze mną — przyznał Nabu.

— Mogłabym to samo powiedzieć o Alfei. Jednak, jest mi tam dobrze. Czuję się prawie jak w domu i mam prawdziwe przyjaciółki.

— Nie mogę narzekać na towarzystwo w Czerwonej Fontannie. Nigdy nie zapomnę imprezy pożegnalnej i wspólnych misji. Tylko teraz... To już jest przeszłość. Teraz chcę zacząć nowe życie. Takie, w którym rodzina i ty będziecie na pierwszym miejscu.

— Na dobre opuściłeś swoją szkołę?

— Tak. Mam też do ciebie jedną prośbę.

— Pożegnać się z Alfeą i Winx, tak? Brzmi to dla mnie okropnie. Do czego zmierzasz?

— Zostanę na Andros do końca tygodnia. To miejsce ma na mnie zbawienny wpływ. Zawsze odnajduję tutaj siebie gdy zabłądzę w życiu. Już teraz mogę ci przyznać, że najbardziej pragnę zamieszkać z tobą i wieść szczęśliwe życie. Czy nie masz podobnych marzeń?

— Nabu... Tak, to prawda. Tylko... Czy nie za wcześnie na to?

— Dlaczego odkładać? Kiedy, jak nie teraz? Dopilnuję wszystkiego, obiecuję. Znajdziemy sobie piękny dom.

— Spodziewałam się takiej decyzji po tobie, lecz najwyżej dopiero za parę lat. Podobają mi się twoje plany. Kocham cię i chcę z tobą być. Daj mi jednak parę dni na zastanowienie się, proszę — mówiła czarodziejka i chwyciła dłonie magika w prośbie.

— Nie zamierzam cię do niczego zmuszać, kochanie. Cierpliwie poczekam na twój znak — oznajmił uśmiechnięty i pocałował ukochaną.




Layla wróciła do Alfei nazajutrz. Emanowała radością. Natychmiast wyczuły to jej przyjaciółki, gdy tylko zjawiła się w pokoju Winx. Rozpoczęło się istne bomabardowanie pytaniami. Najwięcej do powiedzenia miała, jak zazwyczaj, Stella. Nie minął kwadrans, a wszystkie czarodziejki wyobrażały sobie, co się szykuje. Florze popłynęły łzy ze wzruszenia. Bloom cieszyła się i gratulowała. Musa zazdrościła przyjaciółce i przyznała to. Narzekała przy tym, jakim Riven jest niedojrzałym i egoistycznym typem. Sama się zastanawiała, co ją przy nim trzyma, skoro on ma taki charakter. Stella nieustannie nalegała, by Layla zgodziła się na propozycję. Mówiła, że na jej miejscu zrobiłaby to bez wahania. Tecna podeszła do całej sprawy najbardziej logicznie. Wspomniała choćby o kosztach utrzymania domu i wiążącej się z tym pracy. Jej opinia w konfrontacji z Winx została zlekceważona. Czarodziejki trzymały się powiedzenia, że dla chcącego nic trudnego. Jedynie wróżka Morfixu wzięła ją na poważnie. Wszystko z troski do Nabu, by nie brał na siebie zbytniego ciężaru. Na tym zależało jej szczególnie.


Mimo odrobiny wątpliwości, wyraziła chęć zamieszkania z nim. Całkowicie zaufała mężczyźnie. Ten zareagował w oczywisty sposób. Niezmiernie ucieszył się z faktu, że wszystko idzie po jego myśli i jest na właściwej ścieżce do szczęścia. Pewnego popołudnia obydwoje spotkali się w Magix. Było tak ciepło, przyjemnie i beztrosko. Trafił im się idealny dzień na spacer po mieście w poszukiwaniu domu.

— To wszystko dzieje się naprawdę. Nie mogę uwierzyć — przyznała szczęśliwa Layla.

— Czy to zbyt piękne? — spytał Nabu.

— Właśnie zaczynają spełniać się moje marzenia. Naprawdę poradzisz sobie ze wszystkim?

— Nie martw się o nic, proszę. Znajdę dobrą pracę, dzięki której utrzymam dom. Doskonale wiem, co robię — zapewniał Nabu. Oby tylko nie był zbyt pewny swoich słów...


Wkrótce trafili to cichej dzielnicy. Niewielki ogródek dekorował każdą posiadłość. Przyjemnie oglądało im się zadbane budynki. Wyglądały dosyć klasycznie, a nie tak nowocześnie jak większość w Magix. Przez to bardzo im się podobały. Nabu dojrzał tabliczkę z ogłoszeniami. Podbiegł w jej kierunku, chwytając wcześniej Laylę za dłoń. Na widok pewnej ulotki od razu szeroko się uśmiechnął.

— Widzisz? Jest jedno wolne mieszkanie! Specjalnie dla nas! — mówił jak natchniony.

— Tylko spójrz na cenę, Nabu… — próbowała ostudzić entuzjazm ukochanego. Nie chciała, aby Nabu musiał męczyć się z utrzymaniem domu ciężko przy tym harując.

— To nie jest zbyt wielki wydatek dla mnie. Niczym się nie przejmuj. Poradzimy sobie, zobaczysz — łagodził obawy czarodziejki.

— Wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej, ale myśl też trochę o sobie — nalegała.

— Chodźmy zobaczyć ten dom. Musi mieć ładne wnętrze — zignorował ją. Uśmiechnął się tylko zerkając na nią i poszedł znaleźć właściciela posiadłości.


Ten z chęcią zgodził się oprowadzić parę. Bardzo chwalił wszystko co prezentował. Nie robił niczego nadzwyczajnego. Zależało mu na wynajęciu tego mieszkania. Budynek miał dwa piętra. Na parterze znajdował się z mały przedpokój, skromny pokój dzienny, całkiem przytulna łazienka i dobrze wyposażona kuchnia. Piętro zostało przeznaczone na sypialnię, schowek na graty i wyjście na mały balkon. Jedyny mankament stanowił dość spory bałagan oraz kilka starych mebli, które powinny zostać wymienionej na nowe. Pomarańcz i żółć dominowały na większości ścian. Właściciel wspomniał również o niewygórowanych kosztach jak na tego typu mieszkanie. Nie zapomniał pochwalić spokojnej i bezpiecznej okolicy. Odnośnie kosztów to odrobinę naciągał w każdym razie. Zapewniał, że właśnie to mieszkanie jest idealne dla takiej pary jak oni. Dał czas na podjęcie decyzji i dalsze zwiedzanie. Layli bardzo się tu spodobało. Uwierzyła w to, że jej mężczyzna poradzi sobie z utrzymaniem domu. Nabu wyglądał na zadowolonego. Dokładnie sprawdzał jeszcze mieszkanie. Chciał zapobiec ewentualnym przyszłym problemom spowodowanym niedopatrzeniem.

— Co sądzisz? — zwrócił się do dziewczyny.

— Przyjemnie, przytulnie i ładnie. Jak się posprząta, będzie jeszcze lepiej — mówiła uśmiechnięta.

— W takim razie, decyzja zapadła? — Właściciel podszedł do nich. Nabu spojrzał na Laylę. Ta kiwnęła głową na zgodę.

— Zapadła. Chcemy tu zamieszkać — potwierdził Nabu i podał dłoń właścicielowi domu.


Wprowadzanie się następnego dnia szło łatwo. Z pomocą w porządkach przybyły Winx ze specjalistami. Nabu w międzyczasie znalazł sobie pracę w Magix. Cóż, najpierw wynająć mieszkanie, a dopiero potem znaleźć odpowiednią pracę? Istne szaleństwo, ale mu się udało. Pozostaje liczyć na więcej głosu rozsądku w przyszłości.




Nabu powoli otworzył oczy. Blask promieni słońca padających z okna oślepiał go z lekka. Podniósł głowę i rozejrzał się po pokoju. Zachwycał się od tygodnia własnym domem. Nie zobaczył Layli, jednak ujrzał śniadanie. Bardzo miło z jej strony — pomyślał. Z chęcią zjadł kanapki i zszedł prędko na dół. Zobaczył ukochaną w kuchni i przytulił ją do siebie. Czuł się ogromnie szczęśliwy. Wszystko przypominało piękny sen, lecz działo się naprawdę. Obydwoje wyszli wkrótce na poranny spacer. Szli, trzymając się za ręce. Nabu zastanawiał się, czemu wcześniej go nie olśniło. Dlaczego pół roku temu nie podjął takiej decyzji? Jedynie obecna praca nie odzwierciedlała jego najskrytszych marzeń, choć zarabiał znaczne, niezbędne zresztą, pieniądze. Faktycznie męczyła go dość znacznie, jednak obecność ukochanej każdego dnia, wszystko mu wynagradzała.


Layla również nie mogła narzekać. Pod nieobecność Nabu zajmowała się domem, czytała czasopisma, spędzała czas na mieście, ćwiczyła na siłowni i wiele innych. Powrót ukochanego do domu zawsze był dla niej największym źródłem szczęścia. Mężczyzna wprawdzie niemal padał ze zmęczenia, ale wystarczyło mu kilka godzin odpoczynku i siły mu wracały.




— Przykro mi to mówić, jednak musimy obniżyć wypłatę o 20%. Od jakiegoś czasu, naszej firmie gorzej się powodzi, więc musi pan to zrozumieć — mówił szef Nabu.

— Dlaczego aż tyle? Ja potrzebuję całej wypłaty tej wypłaty, żeby utrzymać dom i kobietę! — Nabu zdenerwował się lekko. Nie dopuszczał do siebie niższych zarobków. Wiedział, że w grę wchodzi tylko cała suma.

— Bardzo proszę nie podnosić głosu. Jeśli rzeczywiście potrzebuje pan tyle pieniędzy, mogę zaproponować trzy rozwiązania. Pierwsze, pracować u mnie więcej godzin. Drugie, znaleźć po prostu lepiej płatną pracę, co będzie raczej trudne, uprzedzam. Trzecie, poprosić kogoś o wsparcie finansowe. Nic więcej nie przychodzi mi do głowy. Domyślam się, co pan może teraz czuć, ale na pewne rzeczy nie mam wpływu. Jaka decyzja? — zapytał pracodawca i czekał na odpowiedź. Nabu zamyślił się na moment. Z tych trzech opcji najbardziej pasowała mu ta pierwsza. Nie miał innej pracy do wyboru, a proszenie kogokolwiek o wsparcie finansowe przez myśl mu nie przeszło.

— Wybieram pierwszą opcję — oznajmił i zaczął uzgadniać resztę szczegółów. Ostatecznie przyszło mu zostawać trzy godziny dłużej w pracy. Kiepsko, lecz innego wyjścia nie widział i pogodził się z tym faktem.


Na tym jednak konsekwencje się nie skończyły. Więcej godzin ciężkiej roboty skutkowało wycieńczeniem u mężczyzny. Od razu jak wracał do domu, kładł się na łóżku. Jego czas odpoczynku także się wydłużył. Nie miał już tyle sił, aby nawet wyjść każdego dnia na spacer z ukochaną.


Layli nie podobało się jak bardzo Nabu poświęcał się, aby zarabiać pieniądze na dom i na nią. W czasie jednej z ich rozmów sama chciała iść do pracy, by go wesprzeć, lecz ten stanowczo nie zgodził się na to. W jego przekonaniach to mężczyzna powinien pracować na utrzymanie domu i kobiety. Nabu czułby się upokorzony, gdyby sam nie dawał sobie rady w tej kwestii.


Następny tydzień dłużył się dla niego niemiłosiernie. Sądził, że przyzwyczai się do wysiłku, lecz wcale tak się nie stało. W rzeczywistości miał się coraz gorzej. Pewnego pochmurnego popołudnia siedział w kuchni tuż po pracy i jadł obiad przygotowany przez Laylę. Bardzo mu zresztą smakował. Dziewczyna nie mogła patrzeć na ukochanego w takim stanie. Wiedziała, że jak on tylko skończy posiłek, wróci na górę i położy się, żeby poleżeć do późna, a ona znów zostanie sama.

— Nabu, od jutra idę poszukać sobie pracy. To co robisz przekracza ludzkie pojęcie — zaczęła stanowczo i jak do małego dziecka.

— Przecież rozmawialiśmy już na ten temat. Za pracę odpowiadam ja. Ty zajmujesz się domem i masz czas dla siebie, tak?

— Musiałabym być wiedźmą, by się zgodzić na takie warunki, więc nie.

— Robię to wszystko dla ciebie. Nie wchodź w moją rolę. Sam daję sobie radę.

— Nie dajesz! Przecież nie jestem ślepa! Czy wiesz, jak martwię się o ciebie?! — Layli popłynęło kilka łez.

— Ile razy prosiłem cię, żebyś tego nie robiła? Czy już straciłaś całe zaufanie i wiarę w moje możliwości? — Nabu wstał i stanął przed nią rozzłoszczony.

— Nie, czekaj... — kiwała przecząco głową.

— Właśnie widzę! Wątpisz we mnie. Nie podoba mi się to! Za kogo mnie masz? Za jakiegoś życiowego nieudacznika? — ton jego głosu przybierał na sile. Prawie mówił przez zęby i budził u niej strach.

— Przeceniasz własne możliwości, nie zauważyłeś? — mówiła lekko drżącym tonem.

— Niczego nie przeceniam! Nie znasz moich możliwości, więc skąd możesz wiedzieć?! — W pewnej chwili chwycił ją za barki i zaczął nią trząść, jakby chciał, aby się opamiętała.

— Puść mnie — krzyknęła piskliwym głosem, a ten się od niej momentalnie odsunął i zamilkł.

— Najlepiej wyjdź i zostaw mnie samą — powiedziała cicho, gdy tylko złapała oddech. Mężczyzna wyszedł trzaskając głośno drzwiami. Poszedł szybkim krokiem bez określonego celu, a dziewczyna została jeszcze przez parę chwil w kuchni, podpierając się dłońmi o blat. Próbowała się pozbierać po tym, co właśnie zaszło.




Źle, źle! Wszystko do niczego! Chciałbym, aby ten zły sen już się skończył. Ona ma mnie dość. Starałem się najlepiej jak tylko mogłem, aby nasze życie było idealne. Odpuściłem naukę w Czerwonej Fontannie, aby zamieszkać z nią w Magix. Zostawiłem wiernych przyjaciół gotowych oddać za mnie życie. Myślałem że doceni, jak bardzo się dla niej staram! Tak się jednak nie stało... To nieprawdopodobne! Przecież miałem znakomity plan! Wszystko szło po mojej myśli! Znalazłem wymarzony dom i wystarczającą do jego utrzymania pracę. Może nie spędzam z Laylą całych dni, ale to normalne, skoro pracuję. Dlaczego ona ma do mnie żal? Zawsze miałem z nią dobre relacje. Co się teraz zmieniło? To takie nielogiczne. Trudno mi w to uwierzyć. Zaraz, zaraz. Czemu zacząłem się nad sobą tak użalać? Skoro coś mi nie wyszło, powinienem znaleźć sposób, aby to naprawić. Tymczasem siedzę od godziny na tej ławce, a teraz jeszcze moknę. Cholera! Dopiero teraz zauważyłem jaki jestem przesiąknięty do suchej nitki! Wracam do domu. Chcę wyłożyć karty na stół i tym samym rozwiązać największy problem, jaki mnie trapi.


To jest inny człowiek. Praca i odpoczynek przesłoniły mu nasz związek. Przecież miało być inaczej... Mieliśmy spędzać ze sobą dużo czasu, a nasza miłość miała być najważniejsza. Czy on już o tym nie pamięta? Czuję się taka samotna. Zupełnie tak jak w mojej młodości. Przyjaciółki widują się codziennie, a ja spędzam prawie cały swój wolny czas samotnie. Przechadzam się po mieście, odwiedzam sklepy i kluby. Szukam towarzystwa, które zwróci na mnie uwagę. Tak bardzo nie chcę być sama. Nie możesz tego zrozumieć? Może powinniśmy zapomnieć o takim życiu i ponownie rozejść się do naszych szkół, by widywać się tylko od czasu do czasu? Przynajmniej nasze spotkania byłyby wtedy bardziej wyjątkowe.


Nabu wszedł nagle do mieszkania. Layla tylko na niego spojrzała i się zaraz się odwróciła. Mężczyzna zapalił światło i poszedł do sypialni przebrać się w coś suchego. Za oknami ulewa szalała w najlepsze. Pogoda oddawała nastrój pary. Layla odczuwała smutek, jednak Nabu poczuł chęć uporządkowania i oczyszczenia swojego życia. Przestał się rozczulać nad sobą. Chciał tylko szczerze porozmawiać z Laylą, dlatego w przeciągu paru chwil udał się do niej.

— Hej, Laylo! — Nabu usiadł po drugiej stronie stołu.

— Czego ode mnie chcesz? — Layla na niego spojrzała i podparła głowę ręką.

— Porozmawiać, szczerze. Tak naprawdę, nie podoba mi się to wszystko. Miało być pięknie, a wyszło beznadziejnie.

— Dlaczego "miało"? To też chciałeś zaplanować?

— Nie... Myślałem, że jak zamieszkamy razem, będziemy szczęśliwi i wszystko się ułoży.

— Źle myślałeś. Nie wziąłeś pod uwagę niczego poza tym swoim planem. Wszystkiego nie da się przewidzieć.

— Masz rację. To było głupie z mojej strony. Zbytnio zaszalałem. Ta praca mnie kompletnie wykończyła. Chyba pierwszy raz w życiu przeceniłem swoje możliwości. Poświęcałem ci też zbyt mało czasu. Nie o to mi chodziło — przyznał Nabu.

— Doceniam, jak się starasz, naprawdę. Bardzo mi zaimponowałeś swoją, powiedzmy, dojrzałością. Doceniam też, że dzięki tobie stać mnie na rzeczy, na które normalnie nie mogłabym sobie pozwolić. Jednocześnie nie mogę patrzeć na to, jak wypruwasz sobie żyły tylko po to, abyśmy mieli dom. Tęsknię za dawnym Nabu i przyjaciółkami, wiesz? — mówiła Layla, a z jej oczu biła prawdziwa szczerość.

— Rozumiem. Zróbmy wszystko jak dawniej. Co ty na to?

— Koniec ze wspólnym mieszkaniem?

— Tak. Wrócimy do swoich szkół i będziemy każdego dnia spędzać czas ze swoimi przyjaciółmi.

— Pewnie. Jeszcze całe życie przed nami. Pamiętasz jednak, co mówiłeś mi na Andros? Twierdziłeś, że życie w Czerwonej Fontannie jest dla ciebie rutyną. Na pewno chcesz wrócić?

— Ta praca jest bardziej monotonna niż szkoła, dlatego nie mam wątpliwości. Zresztą, treningi tam to pestka w porównaniu do tej roboty. Tylko zarobionych pieniędzy będzie mi trochę brakować, lecz dobra materialne to nie wszystko. Są znacznie ważniejsze rzeczy.

— Jak co? — uśmiechnęła się Layla.

— Nie zgadniesz. — Nabu podszedł do Layli i przytulił ją czule do siebie. Kamień spadł mu z serca i jej również.




Minęło kilka dni. Cały świat wydawał się być taki jak dawniej. Zupełnie, jakby ktoś użył machiny czasu i przeniósł Laylę z Nabu w przeszłość. Można też przyjąć, że cała ta pokręcona historia była tylko fabułą nadzwyczaj interesującego snu. Raczej mało kto mógłby uwierzyć, że coś takiego wydarzyło się naprawdę, ale ostateczny wybór pozostawiam osobie czytającej to opowiadanie.

— Myślę, że poniosłeś totalną klęskę, ale dobrze ci tak! — odezwał się przemądrzały Riven.

— To prawda. Tak! Masz rację. Wreszcie powiedziałeś coś z sensem. Gratulacje! Dostaniesz ode mnie złoty medal, naprawdę! Zastanów się jednak przez moment, a coś zauważysz. Ja przynajmniej nauczyłem się czegoś nowego i umocniłem mój związek z Laylą. Co takiego ty zrobiłeś przez ten czas, hm? — mówił Nabu niczym wielki mędrzec i uśmiechał się pod nosem. Riven nie znalazł odpowiedzi na jego pytanie.

— Przestań, Nabu! To już taki typ. On ma trenować, ćwiczyć i działać ludziom na nerwy. Myślenie i zastanawianie się nad życiem nie jest mu przeznaczone — mówił żartobliwie Brandon.

— Uważam, że nie tylko mnie. Kto, za wyjątkiem Nabu, odważyłby się podjąć takie zdecydowane kroki? — spytał wszystkich Riven.

— Następny będzie Helia — stwierdził Sky. Każdy spojrzał na magika piszącego coś na telefonie i niezbyt zainteresowanego rozmową.

— Nie mieszajcie mnie do tego — odparł niewinnie i udawał jednocześnie, że nic nie planuje.

— Coś mi mówi, że Czerwona Fontanna zostanie naszym domem po wsze czasy. Skończymy zupełnie jak Kodarta, mówię wam! — zażartował Brandon.

— Musa twierdzi, że Riven jest niedojrzały i egoistyczny! — ogłosił Helia. Czytał z ekranu telefonu.

— To się akurat zgadza! — skomentował Sky.


4 komentarze :

  1. Pierwsza. xd
    Od razu widać, że ten rozdział jest dłuższy niż pozostałe. Oczywiście jest to plusem, bo uwielbiam czytać długie rozdziały. :D
    Trochę zdziwił mnie powrót Nabu, jednak cieszę się z tego powodu, bo lubię go.
    W ciekawy sposób przedstawiłeś zdenerwowanie i przemęczenie chłopaka, nagle wydało mi się to takie realistyczne. Aż się przestraszyłam tej kłótni.
    No, i zaczęłam sobie wyrabiać pewną teorię na temat 3 serii, ale po tym rozdziale nie wiem, co o tym myśleć.

    Pozdrawiam i życzę weny. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy, Nabu był już wcześniej w moim opowiadaniu. Wrócił w pierwszej serii, jeśli o to chodzi. ;)

      Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam!

      Usuń
  2. Zaskoczył mnie trochę fakt, że Nabu musiał tak ciężko pracować, gdyż księżniczka Andros oraz mężczyzna z bogatej i wpływowej rodziny z pewnością nie narzekali na brak pieniędzy. Mam spóźniony zapłon, gdyż dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że są to postacie lubiące niezależność, para chciała wypróbować własne siły.
    Tak, jak poprzedniczka, ja też uważam, że całą sytuację pokazałeś całkiem realistycznie, też przestraszyłam się tej kłótni - zwłaszcza momentu, gdy Nabu zaczął trząść Laylą.

    Jak na razie każdy rozdział jest zamkniętą całością, nie mogę więc wywnioskować, przynajmniej na razie, jaka będzie główna fabuła. Odnoszę wrażenie, że seria ma za zadanie ukazanie wkraczania bohaterów w dorosłość, dojrzewania.

    Życzę potopu weny,
    Lunaris

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry ~

    Jej Wysokość Arizona zawitała w końcu na twojego bloga i postanowiła nadrobić zaległości. Jest to chyba mój pierwszy oficjalny komentarz jeśli chodzi o trzecią serię, więc postaram się napisać coś sensownego. Postaram się, ale nic nie obiecuję.

    "Za pracę odpowiadam ja. Ty zajmujesz się domem i masz czas dla siebie, tak?" - informuję z przyjemnością, że jako bierna feministka zalała mnie krew, kiedy zobaczyłam tę kwestię. Nie lubię kiedy kobieta przedstawiana jest jako dobra gospodyni domowa, która ślepo posłuszna jest swojemu mężowi. Natomiast mężczyzna jako głowa rodziny ma zarabiać na dom i opiekować się swoją Bóg wie jak niepełnosprawną kobietą, bo w końcu to słaba płeć. Dla mnie jest to zacofanie, bo przecież i kobieta może być samodzielna. Naprawdę w tym momencie straciłam całą swoja sympatię do Nabu. Nawet ten niespodziewany obrót spraw w ich relacji i wycofanie się ze swoich ‘ambitnych planów’ nie wzbudziło we mnie współczucia albo smutku. Wręcz przeciwnie. Chciałabym szczerze napisać jakie myśli przeszły mi przez głowę, ale byłoby to zbyt wulgarne.
    Alleluja, że Layla jest myślącą kobietą i się w końcu temu sprzeciwiła.

    Po za tym jestem jedyną osobą, która zauważa te wszystkie motywujące teksty? No wiecie „Twoja przyszłość w twoich rękach” albo „Jeszcze całe życie przed nami”. Mam wrażenie, że to w pewien sposób oddziałuje na psychikę czytelnika.

    To chyba wszystko co miałabym do powiedzenia. Oczekuję w przyszłych rozdziałach bardziej rozbudowanych i liczniejszych opisów, bo tego mi jedynie brakuje.

    OdpowiedzUsuń