środa, 15 czerwca 2011

Rozdział 2 - Nie ma to jak Magix


Nadeszła godzina siódma. Na dworze padał deszcz, a niebo wypełniały ciemne chmury. Jako pierwsza obudziła się Flora. Uznała, że nie będzie budzić innych dziewczyn, bo na pewno chcą jeszcze pospać. Nie robiąc żadnego hałasu i zamieszczania ubrała się, a potem poszła po książkę o magicznych roślinach i zaczęła ją studiować. W końcu miała uczyć młode pokolenia czarodziejek. Około godziny dziewiątej wszystkie Winx, za wyjątkiem Roxy, już nie spały. Znalazły sobie różne zajęcia i poczekały aż Roxy przyjdzie. Jednak to się nie stało. Była już jedenasta. Bloom postanowiła, że pójdzie zobaczyć, co z czarodziejką zwierząt. Wyszła z pokoju, podeszła do drzwi obok i zapukała. Nie usłyszała żadnej odpowiedzi, więc po prostu weszła do pokoju.

— Roxy! Wstawaj już! — krzyknęła Bloom do dalej śpiącej dziewczyny.

— Jeszcze pięć minut, proszę! — odpowiedziała. Przebywała jeszcze częściowo w swoim śnie.

— Dobrze, wrócę tu za pół godziny i masz być gotowa do wyjścia — głos rudowłosej był stanowczy.

— Dzięki... — powiedziała sennie Roxy.

Bloom wróciła do swojego pokoju. Czarodziejka zwierząt otworzyła niechętnie oczy, przeczyściła je rękoma i ziewnęła sobie. Powolnymi ruchami poszła do łazienki. Załatwiła wszystkie poranne czynności, ubrała się i wyszła z pokoju. Zastała wychodzące przyjaciółki i poszła z nimi, aby coś zjeść.


Na stołówce dziewczyny wybrały sobie stolik przy oknie, a następnie zaczęły jeść posiłek.

— Rany, ale dzisiaj okropna pogoda! — narzekała zła Stella.

— Wolę taką pogodę niż jakieś upały — stwierdziła Tecna.

— Co kto woli... — powiedziała Musa mieszając herbatę.

— To co będziemy dzisiaj robić? Idziemy gdzieś? — spytała Layla.

— Może przejdziemy się do miasta Magix z Roxy? — zaproponowała Bloom.

— W sumie, to nie mam nic przeciwko — uznała Roxy.

— Czyli postanowione. Idziemy zaraz po śniadaniu — oznajmiła Flora.

— A musimy? Nie mam ochoty nigdzie iść... — stwierdziła znudzona Stella.

— Nie chcesz iść do żadnego sklepu? Stello, ja cię nie poznaję! — powiedziała głośno Bloom. Dziewczyny zachichotały.

— Hmm... Macie rację. Kto wie, jakie nowe ciuchy mają w tych sklepach. Muszę kupić coś, w czym pokażę się na zajęciach w poniedziałek! — rozchmurzyła się Stella.

— Nareszcie widzę dawną Stellę! — powiedziała radośnie Bloom.

— Zabiorę ze sobą Artu! — poinformowała Roxy.

— Dobrze, jednak musisz go pilnować, żeby się nie zgubił. — oznajmiła rudowłosa.

— O to nie musisz się już martwić, Bloom. — odpowiedziała.

— Witam wszystkich! — Faragonda przywitała czarodziejki, a potem dosiadła się do stolika. Dziewczyny również powitały dyrektorkę.

— I co tam u Was? Roxy, jak podoba ci się twój pokój? — dodała po chwili.

— Jest naprawdę idealny! Dziękuję pani! — mówiła uprzejmie czarodziejka zwierząt.

— Bardzo miło mi to słyszeć. Cieszę się. Idziecie gdzieś dzisiaj? — spytała Faragonda.

— Już zdecydowałyśmy, że pójdziemy z Roxy przejść się po mieście, a przy okazji Stella będzie mogła kupić sobie nowe ubranie — podzieliła się ich planami Bloom.

— Tylko ubierzcie się w miarę ciepło. Dziś jest chłodno. Deszcz padał rano — oznajmiła dyrektorka.

— Tak, wiemy. Pójdziemy od razu po śniadaniu — oznajmiła czarodziejka natury.

— Życzę wam miłej wycieczki. — Faragonda wstała i odeszła do swojego gabinetu.

— Dziękujemy — powiedziała rudowłosa.

Faragonda odeszła od stołu i poszła do swojego gabinetu.

— No, zbieramy się – powiedziała za moment Bloom.

Dziewczyny udały się do swoich pokoi, żeby się przebrać. Za kwadrans opuściły budynek. Jeszcze tylko musiały poczekać ze trzy minuty na wehikuł, który zabierze je do miasta.

— To całe Magix jest duże? — spytała całą grupę Roxy.

— Dość spore, jednak nie zgubimy się, ponieważ mam porządne mapy w telefonie — odpowiedziała Tecna.

— Co ty byś zrobiła bez tej elektroniki w takim mieście? — odezwała się Stella.

— Też bym sobie poradziła, ale z mapami jest szybciej i wygodniej — odparła zwyczajnie.

— Pytanie przechodniów też pomaga znaleźć drogę, mówię wam! — zapewniała rudowłosa.

— Wierzymy ci, Bloom. Sama też tak robię, gdy nie mogę znaleźć jakiegoś miejsca — mówiła Layla.

— Będę trzymała się blisko was, więc nie powinnam się zgubić — oznajmiła czarodziejka zwierząt.


Po chwili ciszy przyjechał magiczny pojazd. Dziewczyny zaczęły wsiadać. Roxy wybrała sobie miejsce przy oknie, a Bloom usiadła obok niej. Reszta siedziała za nimi na dwuosobowych siedzeniach. Czarodziejka zwierząt przez całą podróż oglądała widoki za oknem. Gdy minęło około dziesięć minut, Winx dotarły na miejsce. Miasto zrobiło na Roxy nie małe wrażenie. Nie widziała jeszcze takiego w całym swoim życiu.

— I jak tam wrażenia, Roxy? — spytała po chwili Bloom.

— To miasto jest zupełnie inne niż Gardenia. Są tu unoszące się nad ziemią samochody i inni ludzie. Czuję się trochę zagubiona — tłumaczyła dziewczyna.

— Na początku to normalne, ale przyzwyczaisz się — stwierdziła Flora.

— Jak byłam tutaj pierwszy raz, też miałam takie uczucie — przyznała Bloom.

— Gardenię znam jak własną kieszeń, jednak macie rację. Dostosuję się do nowego miejsca — mówiła Roxy.

Dziewczyny kierowały się do sklepu z ubraniami. Stella nie mogła się doczekać.

— Gdybyś miała wybierać to, co by było lepsze? Magix czy Gardenia? — zapytała w pewnej chwili Layla.

— Trudno powiedzieć, bo jeszcze nie znam tego miejsca tak dobrze jak Gardenię — odparła.

Czarodziejki były już coraz bliżej sklepu. Artu trzymał się blisko Roxy. Pewnie też nie mógł się odnaleźć.

— Hej, Bloom! — krzyknął Sky, który stał po drugiej stronie ulicy razem z kolegami. Specjaliści przybiegli do Winx.

— Och, Sky! Jak dobrze cię widzieć! — powitała go.

— Cieszę się, że znów mogę cię zobaczyć.

— Cześć, Stello! — powiedział Brandon.

— Co słychać?

— Dostaliśmy jak zwykle niezły wycisk na treningu — uśmiechnął się.

— Cześć, Muso! — przywitał się Riven.

— Hej! Dobrze, że jesteś!

— Tecno, witaj! — powiedział Timmy.

— Hej! Jak tam treningi?

— Czasem czuję, że na nic więcej mnie nie stać, ale wiem, że będzie dobrze.

Jeszcze tylko Flora przywitała się z Helią ciepłym pocałunkiem. Layli zrobiło się smutno. Natychmiast przypomniała sobie o odejściu Nabu. Mało brakowało, a zaczęłaby płakać. Roxy tylko przyglądała się i cieszyła, że Winx spotkały swoich chłopców. Współczuła także Layli, która jest teraz sama.

— Dokąd idziecie? — spytał książę Heraklionu.

— Najpierw wpadniemy do sklepu po ubranie dla Stelli, a później przejdziemy się jeszcze po mieście. Roxy jest tu pierwszy raz — oznajmiła rudowłosa.

— I jak się czujesz, Roxy, w nowym świecie? — spytał Brandon.

— Przyznam, że bardzo mi się podoba ten świat.

— To wspaniale. Jak tam twój ojciec? Sam prowadzi bar?

— Razem z moją mamą. Zwykle odwiedzają go jeszcze rodzice Bloom po pracy.

— Dobrze, że nie jest sam. Będziesz go czasem odwiedzać?

— Oczywiście!


Wszyscy weszli do sklepu. Przed wyjściem z przebieralni stała duża sofa. Każdy, za wyjątkiem Stelli, która zaczęła szukać ciuchów do przymierzania, rozsiadł się na wygodnym meblu. Trzy minuty potem, czarodziejka słońca i księżyca, zaczęła robić pokaz, a oglądający ją zachowywali się niczym jury. Zabawa trwała w najlepsze, a dziewczyna sprawdziła wiele ciuchów. Minęły całe dwie godziny i odnalazła najlepszy strój z pomocą swoich przyjaciół. Był on szykowny i bardzo ładny, a przy okazji nie kosztował fortuny. Stella zapłaciła kartą. Następnie specjaliści i czarodziejki niechętnie wstali z najwygodniejszej sofy, na jakiej przyszło im kiedykolwiek usiąść. Wszyscy zgłodnieli, więc uznali, że pójdą na hamburgera. Znaleźli najbliższą restaurację i kupili sobie tę przekąskę. Po pysznym posiłku poszli dalej oglądać miasto. Roxy przyglądała się wszystkiemu bardzo uważnie. Ta architektura i ludzie wywarli na niej spore wrażenie. Specjaliści i Winx, w jednej grupie, wyjątkowo łatwo zwracali na siebie uwagę na ulicy. Niemal każdy się na nich patrzył, a oni gadali w najlepsze i nie zauważali tego. Po południu, wszyscy poszli na plac w centrum miasta. Ku ich zdziwieniu, był on pełen robotników, budujących konstrukcję o naprawdę dużych rozmiarach. Straż miejska śledziła poczynania naszych bohaterów.

— Zauważyliście, że obserwuje na straż? — zaczęła Roxy.

— Hmm... W sumie to się im nie dziwię. Taka grupa jak my mogłaby to wszystko zniszczyć — stwierdził Sky.

— Ciekawi mnie bardzo to, co tutaj budują — powiedziała Bloom.

— To dlaczego się nie dowiemy? — zaproponowała czarodziejka zwierząt.

— Ok. Ja pójdę do tego faceta, który nadzoruje pracowników. — Czarodziejka morfixu jak powiedziała, tak też uczyniła.

— Witam pana. Interesuje mnie, co tutaj takiego budujecie — oznajmiła Layla.

— Dzień dobry! Budujemy salę koncertową. Za dwa tygodnie odbędzie się koncert. Będzie on jednym z największych wydarzeń całego Magixu! To dla mnie prawdziwa przyjemność, że mogę tu teraz przebywać. Muzyka będzie słyszalna jeszcze nawet kilka kilometrów od miasta, ponieważ głośniki znajdą się nie tylko przed sceną, ale także przed miastem — opowiadał podekscytowany kierownik prac.

— To brzmi wspaniale! — powiedziała Layla.

— Wiem! Liczę, że i wy przyjdziecie na ten koncert. Wstęp jest zupełnie za darmo! — dodał kierownik i dał Layli zaproszenia dla niej i każdego z jej przyjaciół.

— Dziękuję. Kto zagra na tym koncercie?

— Gwiazdy Magix i każdy znany zespół, który zgłosił się już do Rady Miasta.

— Można się jeszcze zgłosić?

— Tak, ale termin kończy się dziś wieczorem, więc trzeba się pośpieszyć. Chcesz wziąć udział ze swoimi przyjaciółkami?

— Tak! My jesteśmy Winx. Grałyśmy już kilka koncertów na Ziemi.

— Domyślam się, że macie doświadczenie. Chętnie was usłyszę. Idźcie, zanim się ściemni!

— Dobrze, dziękuję za każdą informację!

— Proszę bardzo!

Layla wróciła do przyjaciółek i przekazała im wszystko o czym się dowiedziała.

— Wyśmienicie! Czyli muzyka powinna być słyszalna jeszcze w Alfei! — skomentowała Musa.

— Musimy się koniecznie zapisać! — mówiła z entuzjazmem rudowłosa.

— Właśnie! Będę sławna! — cieszyła się Stella.

— Chodźmy szybko do Rady Miasta! — nalegała Flora.


Wszyscy błyskawicznie pobiegli zapisać się na koncert. W ciemnym zakamarku miasta, pomiędzy dwoma budynkami, stała dwójka mężczyzn.

— Gdyby nie Winx, Roxy byłaby nikim.

— Właśnie. Trzeba ją w końcu porwać i zażądać okupu od Morgany.

— Teraz nic nie zrobimy... Są z nią ci specjaliści i jej koleżanki. Będą jej bronić.

— Tak, zaczekamy, aż zostanie sama. Niech oswoi się z tym światem i poczuje się bezpiecznie.

— Ta... Poczuje się bezpiecznie, a tu nagle niespodzianka!

— Jednak, to dopiero z jakieś dwa tygodnie. Musimy być cierpliwi i czujni.

— Chodźmy za nimi. Zobaczymy co kombinują.

Nowe postacie były okryte mroczną tajemnicą. Nie pokazywali się publicznie w mieście. Przebywali w mroku. Mieli czarne szaty z kapturami i zamaskowane twarze. Bardzo szybko wspięli się na dach. Musieli być mistrzami akrobatyki. Niezauważeni, przeskakiwali z dachu na dach. Śledzili Winx. Po kilku minutach zauważyli, że wchodzą do budynku Rady Miejskiej.

— Chyba już wiem, co wymyśliły — powiedział pierwszy mężczyzna.

— Co masz na myśli? — spytał go drugi.

— Pamiętasz, jak rozmawiały na placu?

— Owszem, pamiętam.

— Były takie podekscytowane, cieszyły się. Słyszałem, że trzeba zgłosić się do Rady Miasta, żeby występować na scenie w dniu koncertu...

— Czyli sugerujesz, że idą się zapisać? Tylko czy one mają talent muzyczny?

— Mają. Anagan mi to powiedział. Mówił, że grały koncerty na Ziemi i były sławne.

— Doskonale! Winx zagrają na scenie, a my schwytamy wtedy Roxy.

— A potem pozostanie już tylko zabrać ją do naszej kryjówki i zażądać uwolnienia łowców czarodziejek.

— Chodźmy stąd. Mamy już zarys planu. Później dopracujemy szczegóły.

— Jasne, idziemy.

Anonimowi zniknęli w ciemnych alejach miasta. Nikt ich nie widział, ale opuścili miasto. Tymczasem, Winx zdążyły się zapisać.

— Już nie mogę się doczekać! — powiedziała Bloom.

— Dobrze, ale kto zostanie z Roxy? — zastanawiał się Sky.

— Nie ma powodów do zmartwień. Przypilnujemy Roxy — stwierdził Helia.

— Hej! Ja nie mam pięciu lat, więc nie trzeba mnie traktować jak małej dziewczynki! — zaprotestowała Roxy.

— Spokojnie, Roxy. On tylko chciał powiedzieć, że zadbamy, abyś była bezpieczna — uspokoił ją Brandon.

— Niech będzie. Tylko nie chodźcie za mną cały czas — mówiła lekko obrażona.

— Ale będziesz uważać? — pytała Flora.

— Tak — odparła.

Wszyscy uznali, że już starczy wycieczki, więc czarodziejki zaczęły wracać powoli do Alfei, a specjaliści do Czerwonej Fontanny. Roxy bardzo podobał się ten dzień, pomimo tego, że było pochmurno i trochę zimno.


3 komentarze :

  1. No muszę przyznać że zaczyna być ciekawie zwłaszcza dwaj wysportowani w cieniu chcący porwać Roxy dla okupu w zamian za uwolnienie Czarnoksiężników z czarnego kręgu hmm czyżby szajka w twoim opowiadaniu miała się powiększyć no no

    OdpowiedzUsuń