niedziela, 4 marca 2012

Rozdział 20 - Joke

Dobry wieczór wszystkim Winxównom. Mam dla Was bardzo dobrą wiadomość! Udało mi się (nareszcie) skończyć kolejną część opowiadania. Polecam przeczytać dwie lub jedną poprzednią część, żeby sobie odświeżyć wydarzenia, które miały miejsce w tym opowiadaniu. Po takiej przerwie pewnie niewiele osób kojarzy, co działo się w poprzednich częściach. Dobra, ja już nie przedłużam. Życzę miłej lektury!




(c) Flamli





Dochodziło już południe. Magicy wraz z czarodziejkami z klubu Winx postanowili wyruszyć do świątyni. Bloom zabrała notatki wykonane w Alfei. Timmy miał prowadzić całą grupę, ponieważ był w posiadaniu mapy na swoim palmtopie. Flora i Helia uznali, że zabiorą trochę jedzenia. Na dwa kilometry drogi mogłoby się przydać. Stella trochę się uspokoiła po zaistniałej rano sytuacji, choć nadal uważała, że pomoc Levisa mogłaby się przydać w drodze do świątyni i na miejscu. Riven siedział sobie obok Musy i patrzył jak wszyscy się szykowali. Parze nudziło się odrobinę. Musa stwierdziła, że Riven to naprawdę dobry chłopak, ponieważ wiedziała, że nigdy by nie zrobił jej takiego numeru jak Brandon. Według niej stał się bardziej dojrzały niż kilka lat temu.

— Wiesz co, Riven? — spytała.

— Tak? — odpowiedział i odwrócił się po chwili w jej stronę

— Nawet jesteś w porządku. Czasami powiesz lub zrobisz coś głupiego, ale mimo wszystko jesteś w porządku.

— Dziękuję. Wiesz, nie spodziewałem się takiej pochwały. To bardzo miłe z twojej strony. Czy powiedziałaś mi to, ponieważ porównałaś mnie do Brandona?

— Tak, nie będę ukrywać. Źle zrobiłam?

— Nie, Muso. Wiesz, Brandon też jest ok. Nawet bardziej niż ja, ale on chciał sobie zaszaleć robiąc Stelli ten kawał.

— Hej, gołąbeczki! — powiedziała nagle Bloom.

— Zbierajcie się! Idziemy do świątyni! — dodała. Wszyscy zaczęli wychodzić ze statku.


Tymczasem w pokoju Roxy trwała burza mózgów. Trójka dziewczyn ciągle usiłowała znaleźć sposób, aby dostać się do Czerwonej Fontanny pomimo tego, że Saladin nie wpuści żadnej czarodziejki a Faragonda nie wypuści Roxy z Alfei. Minęło dziesięć minut i Vera na coś wpadła.

— Już wiem! — krzyknęła

— Szybko, mów! — prosiła Roxy.

— Saladin, a raczej strażnicy Czerwonej Fontanny nie wpuszczą czarodziejki do szkoły, prawda? — spytała, a reszta przytaknęła

— Jednak wpuszczą magika! — dodała.

— Mamy kogoś wysłać za Roxy? — dziwiła się Iza.

— Nie, nie. Roxy stanie się specjalistą — odpowiedziała

— Niestety, to jest raczej... niemożliwe. Nie mam ubrań specjalisty i budowy mężczyzny. No i coś mi mówi, że to zły pomysł — powiedziała czarodziejka zwierząt.

— Ubrania to nie jest żaden problem. Jeżeli chodzi o budowę to możemy włożyć ci poduszki pod ubrania. Potem znajdziemy ci jakieś imię i po problemie! — twierdziła Vera.

— Robi się coraz ciekawiej — skomentowała Iza.

— Skąd weźmiemy ciuchy specjalisty? — pytała Roxy.

— Mamy przecież kilku znajomych magików, prawda? — odpowiedziała Vera.

— Zadzwoń do Sky’a, Vero! — nalegała Iza.

— Zanim to zrobię, chcę wiedzieć czy Roxy się zgadza?

— Hmm... Chyba nie mam innego wyjścia, prawda? Nic mi nie przychodzi do głowy. Czyli wchodzę w to.

— No to dzwonimy — powiedziała, a następnie wyciągnęła telefon i zaczęła wpisywać numer do Sky’a, który odebrał po chwili.

— Halo? To ty, Vera?

— Tak. Cześć!

— Hej! W jakiej sprawie dzwonisz?

— Zaraz wszystko ci wyjaśnię. Jak tam idzie odbudowa Czerwonej Fontanny?

— Całkiem nieźle. Wkrótce skończymy. Jest wielu magików, więc szybko nam idzie. Poza tym to Saladin zabronił wpuszczania czarodziejek do Czerwonej Fontanny.

— I tu jest problem.

— Hmm... Chcesz wejść do Czerwonej Fontanny?

— Ja nie, ale Roxy, owszem.

— Z jakiego powodu?

— Ostatniej nocy gdy pomagała wam w walce z czarownikami z Czarnego Kręgu poznała pewnego specjalistę, który ocalił jej życie. Roxy zależy na tym, aby się z nim spotkać i porozmawiać.

— Ciekawe, ale nie jestem w stanie przekonać Saladina by ją tu wpuścił. Chyba rozumiesz, prawda?

— Tak, dlatego znalazłam pomysł, aby Roxy znalazła się w twojej szkole bez pytania nikogo o pozwolenie. I potrzebujemy twojej pomocy.

— To naprawdę nie może zaczekać? Mam świetny pomysł! Niech Roxy powie mi jak wyglądał ten specjalista, a ja go dam do telefonu i wszyscy będą szczęśliwi. Taa... Nie pomyślałaś o tym?

— Ech... Roxy musi go zobaczyć i porozmawiać z nim twarzą w twarz. Rozmowa przez komórkę to nie to samo.

— To chyba wybrała sobie zły moment. Na wolności są ci czarownicy i Roxy może sprowadzić niebezpieczeństwo na Czerwoną Fontannę.

— Wiem, ale posłuchaj. Pomyślałam sobie, że Roxy może stać się specjalistą na jeden dzień. Wtedy będzie mogła wejść do twojej szkoły i nawet czarownicy jej nie rozpoznają. Potrzebujemy tylko ubrań dla magika. Poduszki mamy, więc poradzimy sobie.

— Haha! Pierwszy raz o czymś takim słyszę. Myślisz, że to się może udać? Sam ubiór to nie wszystko. To doświadczenie może być bardzo stresujące dla niej. I jak coś nie wypali to jeszcze ja będę miał kłopoty, ponieważ pomagałem.

— To pomożesz, tak? Jesteś jedyną nadzieją Roxy!

— Nie.

— No weź...

— Tylko żartowałem. Pomogę wam. Naszykuję ubrania najlepiej pasujące na Roxy. Przyda się jakaś szata z kapturem, żeby schować jej włosy, a poduszki już macie. To ja się biorę do roboty. Tylko mam jedną prośbę.

— Tak?

— Chcę, żeby Roxy przemyślała jeszcze raz swoją decyzję. Jeżeli nie jest pewna co do tego, że chce iść to lepiej będzie, gdy zostanie. Zadzwonię do was za kilka minut. Wy możecie w tym czasie wyjść potajemnie z Alfei.

— Dobrze! Dzięki Sky! Tylko zadzwoń do Roxy a nie do mnie! My zostajemy w Alfei i będziemy pilnować, żeby dyrektorka nie zauważyła zniknięcia Roxy. *

— Nie ma sprawy! Tylko śpieszcie się!

— Ok — powiedziała Vera i rozłączyła się

— Roxy! Zanim pójdziesz do Czerwonej Fontanny musisz podjąć ostateczną decyzję. Czy na pewno chcesz właśnie dzisiaj zobaczyć tego magika? — spytała Vera

— Tak, chcę i jestem tego pewna. To możemy już wymknąć się z Alfei? — zapytała Roxy.

— Możemy — potwierdziła.


W tym samym czasie na planecie Ellmere szóstka czarodziejek (Bloom, Stella, Flora, Musa, Layla i Tecna) oraz trójka specjalistów (Brandon, Riven i Timmy) szła w kierunku świątyni w której znajdował się potrzebny kryształ. Podróż dopiero się zaczęła, a Stella zaczęła marudzić.

— Nie no, ja nie wytrzymam! Dopiero co zaczęłyśmy iść a ja mam już mnóstwo piachu w butach! — marudziła, zakłócając spokój Winx i magikom, a także zwierzętom w lesie.

— Przecież nie idziesz na pokaz mody tylko jesteś w terenie. Powinnaś była założyć pełne buty, a nie klapki — stwierdziła rozsądnie Musa, która czuła się bardzo rozczarowana brakiem myślenia jej przyjaciółki

— Wytrzymasz — powiedziała cicho Tecna, która miała dość Stelli.

Minęło pięć minut i piękny las zamienił się w nieprzyjazne środowisko. Zrobiło się ponuro i szaro. Śpiew ptaków ucichł a jego miejsce zajęły trudne do opisania dźwięki. Temperatura powietrza ochłodziła się. W oddali unosiła się mgła. Grupa nie stanęła w miejscu i szła dalej. Wszyscy się trochę zaniepokoili nagłą zmianą krajobrazu.

— Jak to się mogło stać? Przecież przed chwilą było tu tak przyjemnie — dziwił się Timmy.

— Hmm... W magicznym wymiarze wszystko jest możliwe — stwierdził Brandon.

— Wiecie, to nie jest wcale zabawne. Może grozić nam niebezpieczeństwo — oznajmiła Bloom

— Może wrócimy na statek? — zaproponowała Stella

— Teraz nie ma odwrotu. Pójdziemy do tej świątyni i zdobędziemy ten kryształ — powiedziała Flora.

— Masz rację, ale wykonajmy transformację na wszelki wypadek — nakazała Bloom

— Winx Enchantix! — krzyknęły razem wszystkie i wkrótce przeszły transformację.

— Nie sądzicie, że szybciej dotrzemy do celu jak polecimy? — zapytała Stella.

— Nie wiemy co jest powietrzu. Chyba lepiej zrobimy idąc pieszo — stwierdziła Tecna.

— Bredzisz — rzuciła Stella i wzbiła się w powietrze. Wyprzedziła wszystkich i leciała przed grupą.

— Stello, nie śpiesz się tak! Mamy dużo czasu! — krzyknęła Bloom.

— Aaa! — wrzasnęła głośno Stella, a jej głos obił się echem pomiędzy drzewami.

— Stella! — krzyknęli wszyscy z przerażenia. Nad całą grupą pojawił się znikąd wielki, szary smok. Unosił się przez cały czas w powietrzu. Stella natomiast leżała na ziemi. Musiało dojść do kolizji między nią a potworem.

— Musimy zniszczyć tego smoka! — odezwała się Musa.

— Co za bydle — skomentowała Tecna.

— Dobra, na co jeszcze czekamy? Atakujmy go! — krzyknęła Flora.

— Stop! — powiedziała Bloom, a jej towarzyszy ogarnęło zdziwienie.

— Brandon, zabierz Stellę. Tylko się nie wahaj, ruchy! — wydała rozkaz rudowłosa.

— Ale... Czy jesteś pewna? — spytał wątpiący Brandon.

— Tak, nie bój się. — odpowiedziała. Magik podszedł szybko do leżącej czarodziejki. Bał się smoka, ale postanowił zaufać Bloom. Chwilę później wziął Stellę na ręce i zabrał ją na bezpieczną odległość. W tym samym czasie smok ciągle unosił się w powietrzu i nawet nie zwrócił uwagi na przechodzącego specjalistę.

— Dziwne. Dlaczego nie zareagował? — spytał Riven.

— Bloom, skąd wiedziałaś, że nie zrobi mu krzywdy? — zapytała Flora.

— Smok jest niegroźny — oznajmiła, a następnie podniosła z ziemi kamień i rzuciła nim w kierunku potwora. Przeszedł przez niego jak przez ducha.

— To nie smok spowodował wypadek Stelli. To tylko iluzja. Jestem pewna, że ktoś śledzi nas od początku wyprawy. Mam nadzieję, że ta osoba nie ma złych zamiarów — mówiła rudowłosa.

— Powiem ci, Bloom, że jestem pod wrażeniem — powiedziała Stella, która się obudziła.

— Kto ciebie zestrzelił? Smok? — pytała.

— Nie widziałam go. Po prostu straciłam nagle całą moją siłę i zemdlałam. Przynajmniej tak mi się wydaje — stwierdziła.

— To bardzo dziwne — powiedziała Layla.

— Sądzę, że to nie był przypadek. Ktoś nie chce, abyśmy nie dotarły do tej świątyni. Musimy być bardzo ostrożne — uznała Tecna.

— Właśnie. Pilnujmy siebie nawzajem. Wtedy będziemy bezpieczni — zalecił Brandon.

Smok rozpłynął się w powietrzu. Winx i magicy nie czekali długo i poszli przed siebie. Wszyscy stali się bardzo czujni.


Roxy czekała już od pewnego czasu w lesie na Sky’a. Czasem miewała wątpliwości czy rzeczywiście chce zobaczyć tego specjalistę, który uratował jej życie. Mało tego, bała się niepowodzenia tej "misji”. Przecież ciężko jest udawać specjalistę będąc dziewczyną, prawda? Jednak najbardziej obawiała się tego, że straci język za zębami przy magiku.

— Może zwykłe “dzięki”? Nie... To tak jakby był moim kolegą a ja go wcale nie znam. Ech... Obym nie wyszła na idiotkę przy mojej pierwszej rozmowie z nim — mówiła ciągle do siebie aż przybył Sky.

— Cześć, Roxy! — krzyknął.

— Sky, zachowuj się ciszej! Przecież nie chcemy, aby ktoś dowiedział się, że wychodzę potajemnie z Alfei, prawda? — spytała szeptem.

— Tak, masz rację. Słuchaj, zabrałem ze sobą ubrania specjalisty. Są czyste, ponieważ wczoraj robili pranie. Pójdziesz ze mną do Czerwonej Fontanny. Jakby co to nazywasz się Joke, może być?

— Niech będzie, dzięki. To ja się spróbuję w to ubrać.

— Ok, odwracam się — oznajmił Sky i dotrzymał słowa. Dziewczyna przebrała się w dwie minuty. Strój pasował niemal idealnie. Czarodziejka spięła jeszcze tylko włosy w kucyk, założyła kaptur i stała się już praktycznie nieodróżnialna od specjalisty.

— Doskonale. Wszystko na ciebie pasuje — oznajmił.

— W takim razie w drogę!

— Wiadomo, Roxy! Tylko zachowuj się spokojnie w szkole. Nie patrz za dużo na specjalistów i trzymaj się blisko mnie i jakbyś musiała coś powiedzieć to staraj się przemówić męskim głosem, dobrze?

— Ok. Mogę teraz potrenować. Jest na to dużo czasu.

— Dobrze, trenuj. Ja ocenię!


O godzinie wpół do trzeciej grupa magików i czarodziejek dotarła do świątyni. W czasie drogi wszyscy widzieli zjawy różnych potworów, jednak nie zwracali na nie większej uwagi. W rzeczywistości były niegroźne. Bloom zaczęła przypuszczać, że dziwne zjawiska nie biorą się znikąd. Dalej zastanawiała się czy nie stoi za tym jakiś czarodziej, który mógłby śledzić całą grupę. Musa i Riven mieli to samo zdanie. Uważali, że jeśli ktoś używa czarów by spróbować ich nastraszyć to ten ktoś jest żałosny.


Wokół świątyni malował się gęsty las. Panował spory mrok, ponieważ wysokie drzewa skutecznie zatrzymywały promienie słońca. Sama świątynia z pozoru miała bardzo mały rozmiar. Był to kamienny sześcian o długości krawędzi wynoszącej około dwudziestu metrów, a na jednej z jego ścian znajdowały się drzwiczki. Tak to opisała dokładnie Tecna. Świątynię okrywały różne rośliny, na przykład wysokie trawy, drzewka, gęste krzaki. Riven postanowił otworzyć drzwi.

— Uważaj! — ostrzegła go Musa. Specjalista jeszcze nie wcielił w życie swojego zamiaru.

— Muso, przecież to tylko drzwi — odpowiedział, a potem otworzył drzwi. Z wnętrza świątyni wystrzelił duży kłąb sadzy.

— Matko święta! — krzyknął ze złości, a inni zaczęli się śmiać z niego, ponieważ stał się cały czarny

— Dziwne — stwierdził Brandon, gdy opanował śmiech.

— Mam tylko nadzieję, że to nie jest sprawka tego czarodzieja, który nas śledzi, bo jeżeli tak to skrócę go o głowę! — powiedział głośno rozzłoszczony Riven.


O czwartej po południu Roxy i Sky znajdowali się już przed Czerwoną Fontanną.

— Roxy, zaraz wchodzimy do środka. Powiem, że jesteś magikiem ze szkoły w innym wymiarze i przybyłaś tu po to, aby zwiedzić naszą szkołę. Jak już wejdziemy do środka to będziemy kierować się w stronę szpitala. Twój wybawiciel jest już prawie zdrowy i wie, że chciałabyś go zobaczyć. On też chce — mówił Sky

— Aha... — powiedziała Roxy, a w jej głosie dało się usłyszeć nutkę zawahania, ale i radości.

— Jak się z nim nie spotkasz to może poczuć się rozczarowany, ale ty tego chcesz, tak?

— Tak. Chyba nie ma już odwrotu, prawda?

— Zgadza się. Pamiętaj, że nazywasz się Joke.

— Ok.

Sky podszedł do dwóch strażników przed bramą a Roxy za nim.

— Czołem! — przywitał Sky strażników. — Przyprowadziłem tego specjalistę z innego wymiaru. Ma na imię Joke i bardzo chciałby zwiedzić Czerwoną Fontannę.

— Dobra, wejdź z nim. Mamy do ciebie zaufanie i wiemy, że nie wpuszczasz byle kogo do naszej twierdzy — powiedział pierwszy strażnik.

— Chodź, Joke. Trzymajcie się!

Sky i Joke weszli do twierdzy. Roxy ciągle obawiała się, że strażnicy rozpoznają jej prawdziwą płeć, ale tak się nie stało. Kilka chwil później mężczyźni przy bramie jeszcze chwilkę sobie porozmawiali.

— Widziałeś jak ten Joke się stresował gdy przechodził? — zapytał drugi strażnik pierwszego

— Może trochę.

— Myślałem, że specjaliści z innych wymiarów są bardziej pewni siebie.

— Taa... A może to była jakaś czarodziejka przebrana za magika?

— Mogliśmy kazać zdjąć kaptur naszemu gościowi. Co z nas za strażnicy skoro nie przeprowadzamy takich prostych zabiegów sprawdzających tożsamość?

— Wiesz, ufam Sky'owi. Mam nadzieję, że trzyma się reguł Saladina.

— Dowiedzmy się chociaż kim jest ten Joke. Wiesz, chodzi mi o wiek i pochodzenie.

— Racja. Upewnimy się czy jest zapisany do którejś ze szkół w innym wymiarze. Jeżeli przybył do Magix z innego wymiaru to powinniśmy znaleźć dokumentację lotu.

— Właśnie. Tylko poszukajmy kogoś kto przypilnuje bramy na czas naszej nieobecności.

— Racja, idziemy!

Strażnicy weszli do Czerwonej Fontanny.


* - Tak pomyślałem, że w tym momencie mogłaby wejść do pokoju Griselda i narobić kłopotów dziewczynom. ~ 11.08.15





Cóż, dawno już nie było opowiadania i niestety, nie wiem, kiedy opublikuję następne lub zwykłą notkę. Po prostu będzie mało czasu na pisanie tutaj i siedzenie na kompie. Jakby nie było - kończę już trzecią klasę gimnazjum i będę mieć egzaminy w kwietniu, ale i oceny muszę lepsze zdobyć, co oznacza, że muszę się więcej uczyć. :p


W związku z małą ilością czasu w marcu i kwietniu, Winxowy-Spam może mieć zwolnioną aktualizację. Czasem jeden, dwa, a czasami trzy dni. Jednak, będę próbował uzupełniać możliwie codziennie. Jak już pisałem kiedyś, informacje o nowych notkach w komentarzach na WS mają większe szanse na szybsze dodanie do spisu. Czemu? To niezwykle proste. Jak mam mało czasu, to po prostu zerknę na komentarze i odwiedzę blogi, na których są nowe notki. Szybciej zrobić coś takiego niż wchodzić na 40, bądź 56 blogów.


Nie mówię oczywiście, że będę siedział 30 minut dziennie przed kompem. To dla mnie za mało. Tylko będę więcej się uczył niż zwykle. To daje efekty - już sam zauważyłem po kilku ostatnich ocenach. :)


Jeżeli chodzi o mnie, to ostatnio jest naprawdę ok. Nie mam jakichś większych problemów, a szkoła, ku mojemu zdziwieniu, nie jest jakąś torturą. ;)


Flamli, zapomniałaś dodać mojego bloga do ankiety, jak coś, ale przeżyję. Wiem, korzystałaś z moich linków. :P Co ciekawe, nawet mnie, zdarza się zapomnieć o swoim blogu przy robieniu statystyk. I potem tak na biegu dodaję - serio. xD


Skoro już jesteśmy przy statystykach, to też nie mogę obiecać, czy pojawią się te za marzec... :/


Dobra, trzymajcie się. Uczcie się pilnie xD, piszcie notki ;), nie bijcie mnie, gdy Winxowy-Spam będzie rzadziej uzupełniany. :D




(c) Fearte

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz