niedziela, 20 listopada 2016

Rozdział 73 - Twój sekret znam


Letnie i słoneczne dni niosą ze sobą przyjemne i ciepłe powietrze. Domy świecą pustkami, a ludzie spędzają upojne chwile na świeżym powietrzu. Czas płynie powoli, nikt go nie pogania. To najlepsza pora by się zrelaksować po całym roku wytężonej pracy. Gardenia jest świetnym miejscem by to zrobić — jak uważa czarodziejka Smoczego Płomienia. Bloom zrozumiała, że nie potrzebuje jechać do odległych krajów na wakacje. Rodzinne miasto i bliskość przybranych rodziców w zupełności jej wystarczają.


Pod koniec sierpnia odwiedziła ją Flora. Czarodziejka natury pomyślała, że mogłaby zaopatrzyć Vanessę w trochę unikalnych i cennych kwiatów. Matka Bloom odrobinę niechętnie się na to zgodziła. Zapierała się, jakoby nie było potrzeby, ale w końcu przyjęła ten miły dar. Wobec tego, kwiaciarnia dostała trochę unikalnego towaru "nie z tej Ziemi".


Czarodziejki właśnie wracały ze sklepu Vanessy i pomyślały, że zjedzą obiad w restauracji, tak dla odmiany. Rozmawiały cały czas. Nie zwracały zbytnio uwagi na to, co dzieje się dookoła. W pewnej chwili, sylwetka widoczna z oddali, sprawiła że dziewczyny zamilkły. Bloom pierwsza poznała, że Mitzi się do nich zbliża. Zastanawiała się, jak to jest możliwe, że tak często ją spotyka na swojej drodze (pomijając oczywiście fakt, że nie mieszkają zbyt daleko od siebie).


Tym razem, niezbyt lubiana znajoma Bloom, zachowywała się o wiele inaczej niż kiedyś. Nie wołała do niej z daleka i nie wyglądała, jakby próbowała wywrzeć wrażenie fajnej i lepszej osoby niż w rzeczywistości jest. Jej ubiór stał się trochę bardziej stonowany. "Co z nią?" — pytała się w głowie Bloom. Mitzi pierwsza zaczęła rozmowę zwykłym i niezbyt słyszalnym "cześć". Coś faktycznie było na rzeczy. Rudowłosa obstawiała w pierwszej kolejności na kłopoty finansowe, ale ta myśl rozbiła się błyskawicznie na drobne kawałeczki po konfrontacji z rzeczywistością.

— Bloom, dziewczyny... Powiedzcie mi, proszę, czy wy jesteście czarodziejkami? — spytała tonem wyrażającym chęć poznania czegoś na wzór od lat skrywanej tajemnicy.

— Hej, hej, hej, powoli... Skąd takie pytanie? — Bloom otworzyła oczy szeroko ze zdumienia, lecz jeszcze nie do końca znała jego powód.

— Jestem zwyczajnie ciekawa... Czy to źle? — spytała spokojnie.

— Nie, ale to raczej dziwne. Wiesz, odkąd się znamy, zawsze wyśmiewałaś mnie za styl bycia i za to, że wierzyłam w te "bajki". Chyba miałaś mnie za najmniej normalną osobę na świecie — przypomniała. — Teraz jesteś jakaś... inna — stwierdziła.

— Tak, i to był mój błąd. Okropnie cię oceniałam. Teraz za to przepraszam. Jak patrzę w przeszłość, widzę pokłady mojej bezgranicznej ignorancji. Nie byłaś dziwna. Sądziłam tak dlatego, że cię nie rozumiałam i... nadal tak jest — wyjaśniła. W jej głosie dało się wyczuć sporą dawkę pokory.

— Myślę, że to takie wspaniałe, jak ludzie dostrzegają swoje błędy — dołączyła się do rozmowy Flora. — Ty właśnie tak zrobiłaś. Dobrze to o tobie świadczy. Moim zdaniem, Bloom jako "czarodziejka" to i tak zbyt niesamowite jak na nią, a uwierz mi, znam ją parę ładnych lat. Skąd więc ta myśl o "czarodziejce"? — Flora dołączyła się do rozmowy. Bloom posłała jej bycze spojrzenie, gdy tylko padły słowa "zbyt niesamowite jak na nią". Wtedy ta uspokoiła ją niewerbalnie miną mówiącą "przecież żartuję".

— Możecie uznać mnie nawet za wariatkę, ale zaryzykuję, ponieważ nie mam nic do stracenia. W mojej głowie jest dziwne wspomnienie, że Bloom... i chyba ktoś jeszcze... Jakby, weszłyście do jakiegoś portalu. Pamiętam, jak wtedy pobiegłam za wami i znalazłam się w innym świecie. To naprawdę niesamowite i trudne do opisania uczucie! Hej, ciebie chyba też widziałam! — Mitzi wskazała nagle na Florę palcem. Ta szybko cofnęła głowę do tyłu i otworzyła szerzej oczy.

— Mnie? Niby jakim cudem? — spytała z udawanym niedowierzaniem.

— Chyba miałaś bardzo ciekawy sen, nie sądzisz? — powiedziała Bloom raczej sceptycznym tonem.

— Tak... Może napisz jakąś opowieść o czarodziejkach, bo brzmi naprawdę interesująco — zachęcała Flora.

— Słuchajcie, to nie był tylko sen! Pamiętam to tak, jakby wydarzyło się naprawdę. To coś dużo bardziej realnego niż sen. Poważnie! — upierała się Mitzi.

— Skoro tak, to w jaki sposób wróciłaś do swojego domu z tamtego "świata"? — pytała Bloom.

— Nie wiem, jak to się stało. Mam jakąś lukę w pamięci. Nie potrafię wszystkiego wam wyjaśnić, lecz mam silne przeczucie, że to na pewno nie był tylko sen — trzymała dalej przy swojej wersji Mitzi.

— A może miałaś świadomy sen? Bloom przecież jest dobrą czarodziejką tylko w kuchni — odparła głosem, mającym ostudzić Mitzi, Flora. Rudowłosa puknęła się w myślach w czoło. Gorszego porównania jej przyjaciółka nie mogła już wybrać.

— Przecież Bloom nie potrafi nawet dobrze pokroić marchewki! — trafnie zauważyła Mitzi. Bloom zaintrygowało, skąd ona w ogóle o tym wie. Musiała jednak zostawić sobie refleksje na ten temat na późniejszą porę.

— To prawda, Mitzi. Jestem kiepska w kuchni, a prawdziwą czarodziejką czuję się tylko, gdy czytam te same książki co kiedyś. Dobrze czasem wrócić do rzeczy z przeszłości. Chociaż, z wiekiem i tak przechodzi mi trzymanie głowy w chmurach — naprostowała rozmowę Bloom.

— Naprawdę? Przecież sama mówiłaś mi jakiś czas temu, że jesteś czarodziejką, nie pamiętasz? — drążyła temat.

— Mitzi, ja tylko żartowałam! — zaśmiała się Bloom.

— Dobrze, w porządku. — Mitzi frustrowało już to, że dziewczyny nie chcą się przyznać. — Mam ostatnio masę wolnego czasu. Chciałabym poznać nowe osoby, miejsca. Nuda u mnie, same rozumiecie. Czy nie macie nic przeciwko, żebym spędziła z wami jakiś tydzień? Jeśli będziecie miały potrzebę, by wyjechać gdzieś poza miasto, zrobię to z wami. To jak? — spytała tonem sugerującym propozycję nie do odrzucenia. Faktycznie, nie chciała łatwo odpuścić. Bloom i Flora poczuły się przyparte do muru. Co jej powiedzieć i jak zareagować? Cisza trwała już odrobinę za długo.

— Hej, spytałam was o coś! — napominała się Mitzi.

— Tak, wiesz... Po prostu pierwszy raz ktoś daje nam taką propozycję... — zaczęła Bloom.

— To dla nas coś nowego — dodała słodkim głosem Flora.

— Czyżby? Drogie czarodziejki, nie będę wam bardzo przeszkadzać. Mogę się trzymać trochę na uboczu, jeśli tylko chcecie — odpowiedziała dość uległym tonem.

— Może dasz nam kilka godzin na podjęcie decyzji? — spytała szybko Bloom.

— Godzin?! — wykrzyknęła zdumiona Mitzi.

— Mamy... — zaczęła Bloom.

— ...wolne procesy myślowe! To wszystko — wtrąciła Flora.

— Bez urazy, ale jesteście bardzo dziwne — podsumowała.

Mitzi wkrótce ustąpiła i poszła w swoją stronę. Czarodziejki dostały oczywiście czas do namysłu nad spędzeniem całego tygodnia z niekoniecznie lubianą osobą.


Sytuacja, o której mówiła Mitzi, rzeczywiście miała miejsce i to nawet nie tak dawno temu. Dziewczyna znalazła się wtedy w Magix zaraz po tym, jak Bloom i Stella przeszły przez portal. Mitzi nie chciała wrócić na Ziemię i uciekła do lasu. Poszukiwania zajęły sporo czasu, ale zakończyły się sukcesem. Flora skorzystała z zaklęcia, aby wymazać jej wspomnienia z tamtego dnia. Teraz jednak widać, że coś nie poszło po jej myśli. Żadna z czarodziejek nawet by wtedy nie przypuszczała, że przyjdzie im dalej zmagać się z tym problemem. Zaklęcie, którego użyła wtedy Flora, powinno było na dobre zakończyć tamten rozdział. Tak się jednak nie stało.


Czarodziejki dotarły wkrótce do restauracji. Tam zajęły sobie stolik i usiadły naprzeciw siebie. Nie musiały właściwie nic mówić, ponieważ miały takie samo zdanie na temat propozycji Mitzi. Spędzenie z nią całego tygodnia w ogóle nie wchodziło w grę i należało znaleźć porządną wymówkę lub zniknąć z miasta. W pewnej chwili przyszedł kelner, zostawił posiłek na stole i poszedł do kolejnego stolika.

— Znikajmy z miasta i zostawmy Mitzi samą ze sobą — nalegała rudowłosa.

— Bloom... Przecież doskonale wiesz, że to nie rozwiąże problemu. Jeśli teraz uciekniemy, ona stanie się bardziej dociekliwa. Z pewnością będziesz chciała kiedyś jeszcze wrócić do Gardeni, do rodziny. Wtedy nie zaznasz spokoju, bo Mitzi cię znajdzie i zacznie zadawać serię niewygodnych pytań — mówiła mądrze Flora.

— Tak, tak, Floro... Masz rację, ale naprawdę nie możemy jej mieć przy sobie. Trzeba coś wymyślić. — Rudowłosa chwyciła kawałek pizzy. Wyglądał przepysznie, a jego zapach sprawiał, że aż ślinka ciekła.

— Hmm... Mam taki jeden pomysł, ale nie spodoba ci się — stwierdziła Flora. Po chwili napiła się napoju.

— Jestem otwarta na wszelkie propozycje — zaśmiała się Bloom.

— Możemy spędzić tydzień w Gardeni i zachowywać się jak zwykłe dziewczyny. To powinno ostudzić zapał Mitzi do czarodziejek.

— Niezupełnie. Zaraz po tym, jak minie ten tydzień, wrócimy przecież do Magix. Wtedy zauważy nasze kolejne zniknięcie i szybko zrozumie, że tylko udawałyśmy — mówiła pewnie.

— Poważnie? — jęczała Flora.

— Tak... Znam ją. Jest taka uparta... Jak się czegoś uczepi, staje się nieustępliwa. Jej wcale nie chodzi o tydzień z nami, tylko o to, by poznać naszą tajemnicę, a to już jest zajęcie na pełen etat.

— Wobec tego, może powinnyśmy posłużyć się... magią? — zaproponowała Flora. Podparła sobie głowę dłonią i uśmiechnęła się lekko.

— Chcesz znowu wyczyścić jej wspomnienia o nas, jako czarodziejkach? Przecież to już raz nie zadziałało — przypomniała Bloom. Jej głos wyrażał pesymizm.

— Myślałam, że to zaklęcie działa permanentnie, ale pomyliłam się. Zresztą, mogłam to przewidzieć... Nic nie jest w stanie trwale wymazać ludzkiej pamięci. Takie oczywiste... W obliczu silnych uczuć, emocji, albo specjalisty, na przykład psychologa, człowiek może odzyskać to, co przed nim ukryto.

— Silnych uczuć, powiadasz... Przypomniał mi się mag Kalipso i twoja historia o tym, jak Helia przywrócił cię do normalności. — Bloom sięgnęła do tamtych wspomnień i aż uśmiechnęła się, ponieważ tamta historia była nie tyle straszna, co niezwykle romantyczna.

— Nigdy tego nie zapomnę. Helia dał mi wielki dowód miłości i tym samym mnie uratował. Co innego, jeśli nie miłość, mogłoby mieć taką moc, by to zrobić? — spytała Flora rozmarzonym głosem. Zrobiła krótką pauzę, ponieważ właśnie uświadomiła sobie jeszcze mocniej, jak bardzo kocha Helię.

— A wracając do Mitzi... Nie wiem, co wywołało jej powrót wspomnień, ale to już się stało. Proponuję powtórzyć zaklęcie. Jeśli zapomni o jej propozycji i o tym, że przypomniała sobie, że widziała nasze drugie oblicze, wtedy jeszcze trudniej będzie jej zajrzeć pod ten dywan — kontynuowała główny wątek rozmowy Bloom.

— Koniec końców, innego wyjścia z tej sytuacji raczej nie mamy. Zróbmy dokładnie tak, jak mówisz — zgodziła się Bloom.


Dziewczyny spokojnie dokończyły posiłek, a następnie opuściły lokal. Na zewnątrz dawało się we znaki, że jest już około piątej po południu. Zrobiło się trochę wietrznie, choć wciąż odczuwało się ciepło. Co jakiś czas w powietrzu unosił się drobny piasek, który drażnił oczy. Bloom z Florą szły ulicą w kierunku miejsca zamieszkania Mitzi. Po drodze doszły do porozumienia, że użyją zaklęcia tylko w ostateczności, jeśli grzeczna odmowa nie zadziała.


Niespodziewanie, ze ślepego zaułka po ich prawej stronie, wyskoczyła szybko Mitzi! Podeszła do dziewczyn przyspieszonym krokiem i spoglądała im w oczy, lecz tylko na krótko. Wyglądała, jakby coś ją mocno przestraszyło. I, w rzeczy samej, to właśnie miało miejsce.

— Powiedzcie natychmiast, kim wy jesteście! — krzyknęła tonem nieznoszącym sprzeciwu.

— Mitzi, co ci się stało? — spytała zaskoczona Bloom. Czarodziejki zrobiły dwa kroki w tył, na wszelki wypadek.

— Zdejmijcie wasze maski! Ile jeszcze zamierzacie coś przede mną ukrywać?! — mówiła zdenerowana dziewczyna.

— Niczego nie ukrywamy. Porozmawiajmy... Skąd ta złość? — Flora pragnęła całym sercem nie doprowadzić do konfliktu, jednakże jej próby zdały się na nic. Mitzi musiała rzeczywiście coś odkryć.

— Skończ to gadanie! Wy... Zaklęcie... Wymazywanie pamięci! Jak wy mo... — wyjawiała wszystko czego się dowiedziała niedawno, lecz nagle jej przerwano.

— Śledziłaś nas! — powiedziała zimnym tonem Bloom. Faktycznie, zdenerwowało ją zachowanie Mitzi. Tymczasem, Flora zmartwiła się, ponieważ sprawy potoczyły się w złym kierunku i raczej będzie musiała postąpić w sposób niezgodny z jej naturą.

— My nie chcemy ci nic zrobić. Możesz żyć dalej w przekonaniu, że czarodziejki i inne wymiary istnieją, tylko proszę, nie mieszaj w to nas — odezwała się Flora.

— Pod jednym warunkiem! — mówiła drżącym głosem. — Zabierzecie mnie do tego waszego świata i zostawicie moją pamięć w spokoju! — upierała się Mitzi.

— Przykro mi, ale to wykluczone — odpowiedziała zdecydowanie Bloom. Czarodziejki zaczęły się zbliżać do dziewczyny.

— Nie! Jak wy możecie? Nie zrobicie mi tego! Odejdźcie natychmiast! — krzyczała Mitzi. Chwilę potem podjęła się próby ucieczki, lecz nie miała już żadnych szans.

Flora uniosła magią dziewczynę w powietrze i zabrała ją do ślepego zaułka. Bloom poszła za nią. Nagle, jakiś przechodzień, który usłyszał krzyk Mitzi, zainteresował się całym zdarzeniem i pobiegł w kierunku zaułka. Flora, jednym gestem dłoni, wytworzyła gęsty i wysoki żywopłot, który zablokował człowiekowi dostęp do kryjówki. Dało się usłyszeć jego wielkie zaskoczenie. Zaraz potem, czarodziejki przystąpiły do akcji. Flora uśpiła Mitzi sennym pyłkiem. Nie było to aż takie proste zadanie, gdy ktoś stawia silny opór. Następnie, obie połączyły swoje siły, by zwiększyć moc zaklęcia do ukrywania wspomnień. Zastosowały je na uśpionej Mitzi. Następnie, wykonały transformację i odleciały szybko z miejsca zdarzenia. Flora usunęła jeszcze tylko żywopłot. Wszystko to trwało zaledwie kilka chwil, lecz z punktu wiedzenia czarodziejek, całą wieczność. Obydwie zajęły miejsce na dachu wysokiego budynku. Powietrze poruszało dość mocno ich włosami. Czarodziejki widziały z góry, jak ten jeden przechodzień podbiegł do Mitzi i zaczął sprawdzać stan jej życia. Rudowłosa wiedziała, że zrobiły co musiały, lecz jej przyjaciółce doskwierały wyrzuty sumienia. Flora czuła, że to wydarzenie nie powinno było mieć miejsca. Nie wiedziała, jak mogłaby mu zapobiec, lecz po prostu czuła, że źle się stało, że do niego doszło.


Późnym wieczorem, obie czarodziejki przebywały w domu rodziców Mike'a i Vanessy. Wszyscy jedli razem ciepłe danie na kolację, a jedynymi towarzyszącymi źródłami dźwięku były sztućce i telewizor. Dziewczyny nie chwaliły się nikomu akcją, której dokonały, bo i same nie odczuwały dumy z jej powodu. Wspólnie doszły między sobą do wniosku, że zachowały się jak amatorki, a nie czarodziejki, które ukończyły szkołę w Alfei. Z drugiej strony, chciały tylko chronić tajemnicy za wszelką cenę. Bloom i Flora właśnie brały kolejny kęs posiłku do ust, lecz nagle coś wyrwało je z tej czynności.

— Szanowni państwo, dzisiaj w wiadomościach nadzwyczajne wieści z ostatniej chwili! Niejaki Tomasz twierdzi, że stało się coś dosłownie "nie z tej Ziemi"! Nasz reporter jest z nim na miejscu zdarzenia. — Z dużego telewizora dobiegał głos prezentera. Silnie ujął on uwagę Bloom i Flory.

— Czy może pan opisać, do czego tutaj doszło? — spytał reporter.

— Coś strasznego i niesamowitego zarazem! Wyobraźcie sobie, że szedłem zwyczajnie ulicą i nagle usłyszałem krzyk dziewczyny. Bałem się, że ktoś chce jej zrobić krzywdę! Przybiegłem tutaj. Nie mogłem jednak wejść w ten zaułek, bo przed moimi oczyma wyrósł ogromny żywopłot! Pytałem, co się dzieje? Nigdy w życiu nie widziałem czegoś podobnego! — ekscytował się człowiek. Jego żywa gestykulacja dodatkowo to podkreślała.

— Jak to, pana zdaniem, możliwe?

— Nie mam zielonego pojęcia. Wydaje mi się, że widziałem jakieś sylwetki dwóch innych dziewczyn i jakieś promienie, ale nie zdążyłem im się przyjrzeć. Próbowałem przebić się przez te rośliny, ale bez skutku. Później same z siebie zapadły się pod ziemię! Zobaczyłem wtedy tą dziewczynę, ale tylko ją! — Mężczyzna wskazał palcem na Mitzi.

— Żadnego śladu po tamtych dwóch pozostałych?

— Rozpłynęły się w powietrzu! Przeszukałem każdy kąt w tym zaułku i nigdzie ich nie znalazłem. Byłem też tutaj cały czas i nic! Nic nie rozumiem.

— Czy to pani krzyczała? — reporter zwrócił się do Mitzi. — Może pani opisać, co się działo po drugiej stronie?

— Nie wiem, kto krzyczał. Wiem tylko, że ten człowiek to jakiś wariat. Tak to jest, gdy ktoś naczyta się opowiadań o magii — mówiła niezbyt uprzejmie.

— Czyli sugeruje pani, że nie było żadnego niebezpieczeństwa ani niczego nadzwyczajnego?

— Nie! Ten człowiek to jakiś świr — twierdziła z przekonaniem w głosie.

— Dlaczego pani tutaj leżała?

— Nie pamiętam, naprawdę. Może zasłabłam? Nie wiem. Myślę, że wyjaśnienie jest bardziej trywialne niż nadludzkie siły — podsumowała.

— To mogli być też... kosmici! Podobno kasują pamięć, gdy zostawiają swoje ofiary! — wtrącił się mężczyzna.

— Jeszcze czego... Chłopcze, ty idź do lasu, pozbieraj grzyby i nawdychaj się tlenu, zamiast ciągle siedzieć przed telewizorem i oglądać te głupoty!

— No cóż, nie wiem co powiedzieć. Wobec tego, oddaję głos do studia — podsumował reporter.

— Jak więc państwo właśnie widzieli, mamy... dwie wersje wydarzeń. Która z nich jest prawdziwa? Czy to tylko zbieg okoliczności? Czy w Gardenii faktycznie doszło do czegoś nadprzyrodzonego? Czy kosmici odwiedzają naszą planetę i porywają ludzi? Nasi eksperci odpowiedzą na te pytania już przerwie! Zostańcie z nami! — mówił prezenter w studiu.


Flora i Bloom spojrzały na siebie z grymasem na twarzy mówiącym "ojoj". Obie miały wspólną nadzieję, że na relacji w telewizji wszystko się zakończy. Współczuły świadkowi wydarzeń, ponieważ wiedziały, jak zostanie potraktowany w kręgu jego znajomych, a co dopiero obcych ludzi.

— Żywopłot wyrastający w oka mgnieniu? — Mike posmyrał się po szyi.

— Brzmi zupełnie tak, jakby jakaś czarodziejka natury maczała w tym palce — zaśmiała się lekko Vanessa.

— Ten obiad jest przepyszny — powiedziała z uśmiechem na twarzy Flora. Rodzice Bloom zaczęli się jej przyglądać z zaciekawieniem.

— Miałam na myśli "kolacja" — poprawiła się po chwili. Czuła się trochę zawstydzona. Najwyraźniej Mike i Vanessa domyślali się, że owe wydarzenie to sprawka Bloom i Flory, ale nie zmuszali dziewczyn do rozmowy na ten temat.


Następnego dnia, z samego rana, czarodziejki mogły już wrócić do Alfei bez obaw o to, czy Mitzi spróbuje odkryć ich tajemnicę. Bloom, co prawda, planowała zostać tutaj na dłużej, lecz uznała, że lepiej będzie, jeśli przez jakiś czas nie trafi "przypadkiem" na Mitzi. Dziewczyny wciąż uważały, że nie rozwiązały tego problemu w najbardziej wyrafinowany sposób, ale przez noc zdystansowały się trochę do wydarzenia z minionego dnia. Wyrzuty sumienia, szczególnie w przypadku czarodziejki natury, nie dawały już o sobie tak mocno znać. Bloom otworzyła u siebie w pokoju portal do Magix. Jako pierwsza weszła do niego, a za nią Flora. Obydwie znalazły się na wzgórzu, tuż przed niewidzialną barierą. Przed ich oczami malował się piękny krajobraz. Czarodziejki ujrzały w oddali Alfeę. Rudowłosa mimowolnie odwróciła się za siebie, żeby mieć pewność, że Mitzi tutaj nie ma. I faktycznie, mogła być o to spokojna. Zamknęła portal, a potem poszła z przyjaciółką przed siebie.


Trochę później, czarodziejki przekroczyły bramę szkoły Alfei, a następnie weszły do wnętrza budynku. Powitała je Griselda i zaprosiła w trybie natychmiastowym do gabinetu dyrektorki Faragondy. Sprawa wydawała się pilna. Dziewczyny nie bardzo wiedziały, czego mogą się spodziewać, dlatego w ich głowach wyłoniła się myśl, że światu może zagrażać nowe niebezpieczeństwo. Z tego powodu, w pierwszej kolejności udały się właśnie do gabinetu dyrektorki.


Tam, Faragonda zrobiła jednak coś zupełnie nieoczekiwanego. Zaraz po tym, jak czarodziejki usiadły przed jej biurkiem, zaczęła odnosić się do wydarzeń z poprzedniego dnia w Gardenii. Jak najbardziej, chodziło właśnie o to, jak potraktowały Mitzi. Zupełnie nie wiedziały, skąd dyrektorka ma takie informacje. Być może oglądała wczorajsze wydanie wiadomości? Któż by się tego spodziewał? W każdym razie, Bloom i Flora zostały skarcone za nadużywanie magii przeciwko niewinnej osobie. Zdaniem dyrektorki, w tej sytuacji dało się znaleźć inne wyjście, czyli dyskrecję. Czarodziejki zrobiły wczoraj za dużo zamieszania w Gardeni. Jednak nie to było w tym wszystkim najgorsze. Używanie czarów wymazujących wspomnienia jest bardzo ryzykowne i należy to zostawić specjalistom w dziedzinie magicznej kontroli umysłu — jak mówiła dyrektorka. Flora się do nich nie zalicza. Owe zaklęcie wyczytała z magicznych ksiąg, lecz ona sama jest czarodziejką natury i to właśnie ta dziedzina magii jest jej specjalnością. Z pewnością nie miała złych intencji, ale jej działanie mogło spowodować problemy niewinnej osobie.


Faragonda nie zapomniała także o poprzednim wydarzeniu, które miało miejsce jakiś czas temu, lecz wtedy Mitzi dostała się do magicznego wymiaru. Można uzasadnić wymazywanie wspomnień w takich okolicznościach, lecz Flora dalej nie jest do tego właściwą osobą. Zdaniem dyrektorki, jej ignoracja możliwych konsekwencji stosowanych zaklęć może kiedyś komuś zaszkodzić.


Czarodziejki opuściły gabinet po prawie godzinie. Flora stała się przybita, nawet uroniła trochę łez. Bloom próbowała ją pocieszać, lecz jaki to mogło mieć skutek, skoro ona sama zdała sobie sprawę z własnych błędów i było jej żal? Koniec końców, dobrze się stało, że Faragonda zareagowała na zachowanie czarodziejek. W przyszłości nie popełnią podobnych błędów. Z drugiej strony, sytuacja wyglądała naprawdę dziwnie. Dwie dorosłe czarodziejki, które skończyły szkołę i teraz w niej uczą, trafiają na dywanik?


O wszystkim dowiedziały się wkrótce pozostałe czarodziejki Winx, od Bloom i Flory. Stella miała zdecydowanie najbardziej pozytywne nastawienie. Ciągle powtarzała, że nic się nie stało i nie powinny tak przejmować się słowami Faragondy. Tecna i Layla jednak zgadzały się z dyrektorką, ale nie karciły swoich przyjaciółek. Musa miała neutralne nastawienie. Ogółem, wszystkie Winx rozumiały, że każdy ma prawo do popełniania błędów. Mimo to, należałoby się dobrze zastanowić, czy w tym przypadku to był zwykły błąd, czy raczej działanie pod wpływem impulsu? Jeśli to drugie, to czy wypada to dojrzałym czarodziejkom?




Kolejnego dnia, Mitzi spacerowała samotnie ulicą w Gardenii. Patrzyła na niemal wszystko dookoła i czuła się jakoś inaczej. Trudno jej było się na czymkolwiek skoncentrować, ale sama nie wiedziała, dlaczego. Tym bardziej, że w jej głowie panowała dziwna pustka. Miała wrażenie, jakby straciła swój cel w życiu. Nie mogła się odnaleźć w tym świecie i sama nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Wkrótce znalazła się w parku i usiadła na ławce. Przymknęła na chwilę powieki i chciała sobie przypomnieć coś ze wczoraj i nie tylko, lecz nie mogła. Uświadomiła sobie, że zniknęła spora część wspomnień z ostatnich kilku tygodni. Nie potrafiła opisać, co to za wydarzenia, ale to czuła. Dlaczego tak było? Ponieważ wiedziała, że robiła coś, co bardzo ją zaintrygowało i odmieniło jej światopogląd, ale obecnie widziała tylko to rutynowe, codzienne życie. Próba odzyskania czegoś kończyła się niczym, co tylko wywoływało w niej irytację. Z tego powodu zwyczajnie odpuściła i wyszła z parku, ruszyła w dalszą drogę. Pomyślała, że spotka się później ze znajomymi. Uznała, że brak ludzi wokół niej jest przyczyną obecnego stanu.

Po około kwadransie spaceru, przywitała ją pewna kobieta, która stała przed drzwiami kwiaciarni. Dziewczyna spojrzała na nią.

— Witaj, Mitzi — powitała ją ponownie.

— Przepraszam, czy my się znamy? — spytała. Próbowała coś sobie przypomnieć. Twarz wyglądała nawet znajomo, lecz dalej nie wiedziała kim jest ta kobieta.

— Nie poznajesz mnie? Jestem Vanessa, matka Bloom — odpowiedziała.

— Bloom... Nie, nie kojarzę jej. To musi być jakaś pomyłka, ale życzę pani miłego dnia. — Mitzi poszła dalej przed siebie.


Vanessa zaczęła się zastanawiać, skąd to dziwne zachowanie dziewczyny. Przypomniała sobie od razu wczorajsze wydanie wiadomości, ale wcześniej jakoś przez myśl by jej nie przeszło, jakoby Bloom i Flora mogły zrobić coś na taką skalę. Mitzi wyglądała jej zdaniem na bardzo zabłąkaną. Kobieta zmartwiła się tym.


Mitzi udała się do miejsca, z którego się wczoraj się obudziła. Gdy już prawie dotarła na miejsce, poczuła nagłe, trudne do zniesienia zawroty głowy. Przez chwilę stała się bardzo zdezorientowana i musiała się zatrzymać. Chwyciła słup ulicznej latarnii na wszelki wypadek. Wkrótce wszystko wróciło prawie do normy. Miała już wyruszyć w dalszą drogę, lecz jej wzrok wylądował na wejściu do pewnej restauracji.


Zupełnie intuicyjnie zrozumiała, że musi tam wejść i się rozejrzeć. Tak właśnie uczyniła. Zaczęła przechadzać się ostrożnie pomiędzy stolikami, aż zatrzymała się przy tym jednym, w jakiś sposób ważnym dla jej intuicji. Wtedy powróciły jej zawroty głowy, a obraz zrobił się zamglony. To doznanie było o wiele bardziej intensywne i trudniejsze do wytrzymania od poprzedniego. Dziewczyna opadła na krzesło i zakryła głowę obiema rękoma. Miała wrażenie, że zaraz oszaleje, bo nagle usłyszała głośne, gwałtowne i urywane szepty: "o nas... czarodziejkach... trwale wymazać... Mitzi...". Nie mogła tego w żaden sposób powstrzymać. Czekała, aż ten koszmar się skończy. Z jej punktu widzenia trwał conajmniej kilka minut, ale w rzeczywistości nie minęło nawet kilka chwil. Dziewczyna czuła się okropnie i jak idiotka, gdy tylko doszła do siebie. Kilku ludzi przyglądało się jej jak wariatce, choć niektórzy wyglądali też na zmartwionych. Kelner szybko podszedł do niej i podał szklankę wody. Zapytał, czy może jakoś pomóc, ale dziewczyna nie miała ochoty ani chwili zostać w tym lokalu. Wywoływał w niej jakieś stany, których nie potrafiła opisać, a już tym bardziej zrozumieć. Podziękowała i szybko skierowała się do drzwi.


Następnie, idąc dalej ulicą, zobaczyła wreszcie miejsce, w którym wczoraj się ocknęła. Nim zdążyła mu się dobrze przyjrzeć i wejść do zaułka, dopadły ją następne szepty: "śledziłaś nas... nie chcemy ci nic zrobić...". Mieszały się one z uczuciem strachu i złości. Mitzi, przerażona tym, co ją spotyka, pobiegła do swojego domu. Miała już wyjątkowo dość tego dnia, choć ten dopiero się zaczął. Położyła się na łóżku i z bezradności nad swoim życiem zaczęła płakać. Trwało to naprawdę długo. Dziewczyna przez resztę dnia była bardzo przybita.


Dopiero kolejnego dnia mogła względnie normalnie funkcjonować. Zamiast wychodzić od razu z domu, rozejrzała się po pokoju. Był przytulny, dość słabo oświetlony i mieścił parę cennych rzeczy. Mitzi szukała czegoś, co mogłoby ją naprowadzić na to, co robiła przez ostatnie kilka dni. Nie pisała na pewno pamiętnika. Myślała, że to dobre dla małych dziewczynek, no i oczywiście w stylu Bloom. Nie miała także w zwyczaju pisać dzienników, ale za to na biurku leżał laptop. Włączyła go, szybko się zalogowała, otworzyła przeglądarkę internetową i zajrzała do archiwum komunikatorów z których korzystała. Znalazła rozmowy z pewną osobą, którą miała za godną zaufania. Ich przyjaźń jednak dobiegła końca pewnego wieczora. Mitzi z przejęciem wpatrywała się z bliska w piksele na ekranie.

— Chcę zdradzić ci pewien sekret, ale obiecaj, proszę, że zostanie między nami i nie będziesz mieć mnie za wariatkę.

— Jasne, jasne. Możesz mi ufać, mów!

— Jakby to ująć... Po prostu podejrzewam Bloom, że jest czarodziejką. Dziwnie się zachowuje, nie ma jej w Gardeni. Sama nawet powiedziała mi kiedyś, że nią jest.

— ...

— Co jest?

— Jasne... Ten życiowy nieudacznik jako czarodziejka... To niemożliwe.

— Słuchaj, coś naprawdę z nią jest nie tak. Ona jest kimś więcej niż człowiekiem. Może pochodzić z jakiegoś innego świata. Miałam naprawdę dziwny sen, ale był taki realny...

— Chyba już coś na ten temat mówiłaś. Magia, czary, dziwne sny? A teraz jeszcze na podstawie snu opowiadasz mi, że Bloom jest jakąś kosmitką? Mitzi, z tobą chyba serio jest coś nie tak. Mówiłam, żebyś dała sobie spokój z tymi głupotami...

— Przecież napisałam, że to nie był jakiś tam "zwykły sen". Poza tym, mam też zupełną pustkę w głowie. Nie przypominam sobie, żebym kładła się wtedy normalnie spać. Gdzieś umknął mi prawie cały dzień! To dziwne.

— A przypadkiem nie byłaś po jakiejś imprezie?

— Nie żartuj sobie tak. Ja naprawdę mam przekonanie, że coś jest nie tak.

— Mitzi, uspokój się. Zamiast dalej wierzyć w te głupoty, zajmij się sobą. Wiesz, nie masz żadnego ciekawego zajęcia i w twoim życiu wieje nudą. To dlatego masz takie urojone pomysły. Spójrz zresztą na Bloom. Nie wychodziła ze znajomymi, miała ciągle nos w książkach i też wygadywała takie głupoty. Obawiam się, że skończysz jak ona.

— Wiesz, jeśli jest czarodziejką, to... chciałabym tak samo skończyć!

— Haha! Bajeczek dla dzieci się za dużo naoglądałaś? To teraz będziesz próbować unosić przedmioty siłą woli i zamieniać piasek w popcorn?

— Ja wcale nie oszalałam.

— Owszem, tak właśnie się stało.

— Nie zamierzasz uszanować mojego zdania?

— Zamierzasz teraz pisać tylko o czarodziejkach?

— Tak, bo to mnie najbardziej obchodzi, a nie imprezy do białego rana i pracowanie na drogie rzeczy.

— To jak już odpuścisz z czarodziejkami, odezwij się. Pa.


Mitzi w końcu zorientowała się, chociaż odrobinę, w wydarzeniach mających miejsce przez ostatnie dni, jednak dalej nie potrafiła sobie przypomnieć, co konkretnie robiła. Wciąż nie mogła odtworzyć przebiegu wydarzeń, który musiał mieć miejsce zanim obudziła się w tamtym zaułku. Czytając archiwum komunikatora czuła się trochę, jakby widziała rozmowę obcych jej osób, ale przecież to był jej prywatny komputer. Nikt więcej nie mógł z niego korzystać, więc wszystkie wiadomości oznaczone jej imieniem, musiały należeć do niej. To tylko utrzymywało ją w przekonaniu, że faktycznie stało się coś nawet paranormalnego.


Ogólnie rzecz biorąc, Mitzi właśnie uświadomiła sobie, jak bardzo poszukiwanie informacji o czarodziejkach i magii zdominowało jej dotychczasowe życie. Z prostej dziewczyny, chcącej tylko pracować i szaleć na imprezach, stała się maniaczką tego, co nadzwyczajne i magiczne. Imię "Bloom" obijało się właśnie echem w jej głowie i nie dawało spokoju. Ona była kluczem do rozwiązania zagadki. Jeśli Mitzi chciała ruszyć z miejsca, musiała dowiedzieć się czegoś więcej na temat jej niezwykłej tajemnicy. Pierwszą obecnie osobą, która mogła jej pomóc, była jej matka, właścicielka kwiaciarni.


Dziewczyna, nie czekając ani chwili dłużej, przyszła do sklepu Vanessy jeszcze tego samego dnia. Chciała zdobyć jak najwięcej informacji na temat Bloom. Pytała o jej pochodzenie, relacje jej z nią, zainteresowania, szkołę, aktualne zajęcie i, w końcu, nadzwyczajne zdolności. Miała dziwne przeczucie, że już kiedyś to robiła. Na ostatni temat, Vanessa odparła, że Bloom rzeczywiście sporo czytała na ten temat, lecz nigdy nie widziała, aby korzystała z własnej mocy na jej oczach lub w ogóle ją miała. Skłamała, rzecz jasna. Jej przybrana matka doskonale zdawała sobie sprawdę z tego, że należy trzymać w tajemnicy prawdziwe pochodzenie jej córki oraz to, kim ona faktycznie jest. Na koniec, Mitzi podziękowała za poświęcony czas, lecz raczej zrobiła to z uprzejmości, ponieważ nie dowiedziała się niczego niezwykłego, a przecież po to tu przyszła. Zrozumiała, że niepotrzebnie nastawiła się na jakieś większe rezultaty. To by było za proste. Poprosiła także o numer telefonu Bloom i tutaj Vanessa jednak odmówiła. Wiedziała, że jej córka nie życzyłaby sobie rozdawania jej numeru na prośbę kogokolwiek. Tak też się wytłumaczyła. Mitzi opuściła niedługo kwiaciarnię. Dziwiło ją to, że skoro znała się z Bloom, to dlaczego nie miała do niej numeru? Czy rzeczywiście tak się nie lubiły?


Vanessa zadzwoniła do swojej córki po pracy i opowiedziała o wizycie Mitzi. Bloom była tym silnie zaskoczona. Wiedziała, że wymazywanie pamięci nie jest wieczne, ale nie spodziewała się, że wspomnienia zaczną wracać aż tak szybko. Sytuacja zrobiła się nieciekawa. Czarodziejka Smoczego Płomienia prosiła, aby w dalszym ciągu nie dawać kontaktu do niej i zbywać Mitzi przy każdej rozmowie. Miała tylko nadzieję, że Vanessa nie będzie nachodzona w pracy przez tą dziewczynę.


Blisko wieczora, Bloom i Flora usiadły razem na jednej ławce na placu Alfei. Rudowłosa wspomniała o tym, czego dowiedziała się od swojej przybranej matki.

— Myślę, że jeśli sytuacja zajdzie za daleko, będę musiała wrócić na Ziemię i jakoś ją przekonać, że te czarodziejki to urojenia, lecz tym razem bez pomocy magii — martwiła się Bloom.

— Nie wiem... Jednak, nawet jeśli odzyska te wspomnienia, to nikt jej nie uwierzy. Zacznie opowiadać o tym, czego doświadczyła, ale nikt nie weźmie jej na poważnie. Wobec tego, czy warto się przejmować? — spytała Flora.

— Też bym chciała, żeby tak to się skończyło — odpowiedziała i westchnęła Bloom.

— Hej, dziewczyny! — powitała je, swoim pełnym życia głosem, Stella. Za nią przyszły pozostałe czarodziejki Winx.

— Wyglądacie na... zmartwione? — odezwała się Layla.

— Dalej przejmujecie się tą całą "Mitzi"? — pytała zdziwiona Stella.

— Tak, tak. Obawiamy się o naszą tajemnicę — przyznała Bloom.

— Dziewczyny, to przecież nielogiczne! Mitzi jest zwykłą dziewczyną, która uwzięła się na poszukiwania czarodziejek. Na Ziemi jest to objaw szaleństwa. Nikt jej nie uwierzy. Nie ma mowy, żeby dostała się do innego wymiaru — tłumaczyła logicznie Tecna.

— Całkowicie się z nią zgadzam. Nie marnujcie tak czasu. Pora się rozluźnić! Chodźmy wszystkie razem do miasta! — nalegała Stella.


I stało się. Bloom z Florą zostały wyciągnięte przez resztę Winx do miasta. Nie minęło kilka minut, a czarodziejki już były w wehikule, a na miejscu po prostu poszły przed siebie w poszukiwaniu jakichś nowości. Po ulicach kręciło się sporo ludzi. Większość z nich zapewne skończyła niedawno pracę i szukała sobie rozrywki, tak jak Winx. Dobrze się złożyło, ponieważ Musa zauważyła na jednym z budynków wielki plakat, reklamujący nowy zespół, który miał dzisiaj zagrać koncert. Dziewczyny od razu udały się po bilety, które nie kosztowały wiele i już wkrótce znalazły się na miejscu przeznaczonym na widownię, otaczającym scenę. Przez najbliższe pół godziny nie działo się nic nadzwyczajnego. Dźwiękowcy tylko testowali sprzęt, a ludzie oczekiwali na rozpoczęcie. Intuicja jednak podpowiadała czarodziejkom, że warto wykazać się cierpliwością.


Koncert rozpoczął się potężnym kawałkiem z przeszywającą ciało gitarą elektryczną i dudniącym basem. Musa była wręcz wniebowzięta. Bloom ze Stellą szybko podchwyciły energię muzyki i zaczęły ruszać się do rytmu. Tecna z Flora wymieniły kilka spojrzeń, ponieważ krzyczenie do siebie nie miało najmniejszego sensu. Ich zdaniem panował za duży hałas, a utwór nie prezentował sobą nic ładnego. Dla nich był tylko silnym hałasem. Na szczęście, następne utwory miały już mniej inwazyjny charakter, co doprowadziło do tego, że obie zapomniały o otaczającym je świecie, jak miało to miejsce w przypadku pozostałych dziewczyn już wcześniej. Zdumiewająca okazała się różnorodność utworów. Część z nich była po prostu czysto rozrywkowa, inne niosły ze sobą głębszy przekaz w słowach, a jeszcze inne wyrażały swoją melodią najrozmaitsze emocje i uczucia.


Winx były całkowicie zgodne, że dawno nie miały tak wspaniałego wypadu na miasto. Koncert dobiegł końca dopiero późnym wieczorem. Wtedy ludzie zaczęli rozchodzić się w swoje strony, a ich głośne rozmowy powodowały znaczny hałas. Robiło się już coraz ciemniej za sprawą słońca, które zaszło już prawie całkowicie. Czarodziejkom udało się w końcu wydostać z tłumu. Miały już wracać do Alfei, ale Musa chciała kupić płytę tego zespołu, więc musiała nastać się w kolejkach.


Sprawiło to, że Winx znalazły się w murach zamku na godzinę przed północą. Po Alfei i na korytarzach nikt już nie spacerował poza nimi. Czarodziejki starały się nie rozmawiać zbyt głośno gdy szły do ich pokoju, żeby nie obudzić śpiących uczennic. Czuły się wspaniale. Co prawda, wszystkie padały z nóg, a duża dawka decybeli do tej pory dawała im o sobie znać szumem w uszach, lecz wrażenia, których miały okazję doświadczyć, przysłaniały wszelkie ich bóle i niedogodności.





Witajcie pod dłuższej przerwie! Kiedy następny rozdział? Nie wiem. Może za miesiąc, może za kilka miesięcy. Wiem, że to długo, ale chciałbym dodawać jak najlepiej dopracowane rozdziały. Pewnie nigdy nie będą idealne, bo to niemożliwe. Musiałbym je wielokrotnie (właściwie, w nieskończoność) czytać i poprawiać. Ja też się zmieniam i to, co moim zdaniem było "bardzo dobre" trzy miesiące temu lub dalej, dzisiaj jest raczej dobre. Może na starość będę bardziej przychylnie spoglądał w przeszłość i mówił o swojej twórczości w superlatywach "kiedyś to pisałem super opowiadania", ale na razie jest mi do niej daleko — na szczęście. Zmierzam jednak do tego, że zwlekając z opublikowaniem czegokolwiek, można wpaść w taką pętle ciągłego poprawiania. Ten rozdział prawie w nią wpadł, ale dzisiaj temu zapobiegłem. ;) Tylko, to nie znaczy, że należy też coś publikować bez sprawdzania! Niech sobie poleży tydzień, nawet parę w szufladzie, żeby się do tego zdystansować i przeczytać potem na chłodno (można zauważyć pewne nowe nieścisłości, błędy).


Pierwsza seria była kontynuacją czwartej serii kreskówki. Dlatego, może być rzeczywiście zastanawiające, że Mitzi pyta się, czy Winx są czarodziejkami. Tak, wiem, jednak naprawdę o wiele bardziej pasuje mi ta aura tajemnicy co do niezwykłych zjawisk i magii na Ziemi. To dlatego chciałbym wytłumaczyć, że ludzie (w tej serii na pewno) widzą magię na Ziemi tak, jak jest to w naszej rzeczywistości — - bajki, wróżki, głupoty. Oczywiście, biorę tutaj pod uwagę ogół ludzi, nie wszystkich. ;)


Pomijając już opowiadanie, które jest (skromnie mówiąc) znakomite oglądałem pierwszy odcinek World of Winx. I, nie wiem czy to kwestia wieku czy to Winx traci na fabule, ale raczej to drugie, jestem mało zadowolony — prawie wcale. Widać, że charaktery czarodziejek zostały jakoś zachowane i ich zachowanie nie jest jednakowe, jednak fabuła nie była dla mnie zbyt interesująca. Kończyło się to tym, że spoglądałem na pasek postępu odtwarzania, zamiast dać się wciągnąć. Całkiem dobrze są zrobione natomiast napisy końcowe. Mam tutaj na myśli ich styl. Nie jest to ten stary styl, ale jakoś wydawał mi się znajomy. Chodzi o to, że nie ma graficznych wodotrysków, tylko jest zachowana jakaś prostota i... styl. Oczywiście, sama technika animacji i jakość obrazu przebija stare serie, ale mi to nie wystarcza — - zapewne nie tylko mi. Jeśli jednak ktoś czerpie przyjemność z WOW, to bardzo się cieszę. Jakby nie patrzeć, dalej jest to Winx i w sumie możemy być zadowoleni, że wypuszczane są jego odcinki. Problemy wymienione przeze mnie z pewnością nie każdemu będą przeszkadzać i to w porządku. Winx rozwija się w jakimś kierunku. Może nie do końca w tym, którym bym wolał, ale jednak. To jest kreskówka dla sporo młodszych ode mnie. ;)


Chciałbym na koniec wspomnieć o małej rzeczy, którą zrobiłem tutaj, na blogu. Na nagłówku, w prawym dolnym rogu jest ikonka różdżki. Po kliknięciu w nią, pokażą się Wam ustawienia bloga. Są już od trochę dłuższego czasu, ale wcześniej musiałem przerobić rozdziały poprzednich serii, żeby w pełni współpracowały. Możecie zmienić motyw, czcionkę opowiadań i jej rozmiar. Ustawienia są zapisywane w ciasteczkach (czyli w przeglądarce, której używacie). Jeśli chcecie wpłynąć na ustawienia na telefonie, to polecam, wejdźcie na chwilkę na komputerową wersję bloga z telefonu: KLIK i po dopasowaniu ustawień możecie wrócić do mobilnej wersji. Wiem, troszkę zagmatwane.


Do zobaczenia!

9 komentarzy :

  1. Odpowiedzi
    1. W sumie, także się cieszę, ale rozdziały będą dodawane raczej w trochę dłuższych odstępach czasu, jak napisałem pod koniec. ;)

      Usuń
  2. OMG ! Wreszcie nowy rozdział :D A już myślałam, że się nie doczekam. Świetne opowiadanie :) Pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były chwile, gdy zastanawiałem się, czy w ogóle będzie ta seria (nawet, gdy miałem prawie skończony rozdział). ;)

      Dziękuję.

      Usuń
    2. Cieszę się, że jednak zdecydowałeś się kontynuować pisanie :) Ten rozdział jest naprawdę świetny i nawet w niektórych momentach doprowadzał mnie do śmiechu. Uwielbiam twojego bloga i z przyjemnością wracam do twoich starych opowiadań.

      Usuń
    3. Mi też się podoba ten rozdział. Myślę, że jest dopracowany i ciekawy. Faktycznie, było też trochę humoru. ;)
      Dziękuję. Fajnie, że stare rozdziały także cieszą się zainteresowaniem. :)

      Usuń
  3. Warto było czekać te kilka miesięcy ^^ Jak zwykle super i dziękuje że wróciłeś, jak będzie trzeba to poczekam nawet kilka lat na następny rozdział :D byleby wena ci towarzyszyła i do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, czy za kilka lat w ogóle będę jeszcze tutaj pisał...
      Dziękuję!

      Usuń
  4. Szczerze mówiąc myślałam że zakończyłeś z opowiadaniami, ale tu wchodze i wiedze miłą niespodzianke czyli nowy rozdział. Ciesze się, że znów piszesz tak znakomite opowiadania. Pamiętam jak czytałam poprzednie serie to mogłam kilka rozdziałów w ciągu dnia przeczytać. Twoje opowiadani są ciekawe, wciągające i fantastyczne. Co prawda czasem mnie denerwowało tym, że akcja kręci się tylko wokół Bloom i Flory, ale zaczynasz dopiero nową serie więc pewnie reszta czarodziejej nie zostanie pominięta. Życzę weny i powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń