niedziela, 3 kwietnia 2016

Rozdział 72 - Żegnaj


Noc spędzona w Alfei minęła naszym bohaterom długo, a nad ranem nikomu nie chciało się wstać. Panowała atmosfera niemocy i nikt nie miał ochoty kiwnąć palcem. Całe szczęście, że czarodziejki miały wrócić do roli nauczycielek dopiero za kilka dni, bo w ich obecnym stanie nie byłoby to możliwe.

Dopiero koło godziny jedenastej wszyscy stali na nogach. Winx kręciły się po Alfei, a specjaliści szykowali się na powrót do swojej szkoły. I pewnie dalej by tak było, gdyby nie to, że Layli, Florze i Bloom przyszedł do głowy pomysł na złożenie wizyty Musie. To była dobra myśl, ponieważ czarodziejki miały wolny czas, a termin powrotu Musy pozostawał nieznany. Reszta dziewczyn bardzo chętnie podchywyciła ideę, by zrobić niespodziankę ich przyjaciółce.

Specjaliści okazali się potrzebni głównie jako środek transportu, a konkretniej, ich maszyny. Oznaczało to, że czarodziejki nie leciały same. Co jednak z Riven'em? Czy on też powinien udać się do Musy? Czy ona chciałaby go widzieć?

W tym samym czasie, czarodziejka muzyki spędzała czas ze swoich ojcem, spacerując w okolicach ich domu. Ich dawne relacje powróciły, lecz temat magika dalej wywoływał nieporozumienia między nimi.

— Muso, mam do ciebie tylko jedną prośbę — odezwał się ojciec.

— Tak, tato? — Córka domyślała się, o co mu chodzi.

— Obiecaj mi, że już nie wrócisz do Riven'a — odpowiedział poważnym tonem.

— Nie wiem, czy mogę ci to obiecać. Naprawdę, nie wiem — mówiła zrezygnowana.

— Nie chcę, żeby znów zrobił ci krzywdę. Zasługujesz na kogoś lepszego niż on! — tłumaczył ojciec. Nie brał pod uwagę uczuć Musy.

— Tato, ja... — odezwała się, ale jej przerwano.

— Proszę, nie wracaj do niego. Nie oglądaj się za nim — kontynuował ojciec.

— Obiecać ci... — zastanowiła się. — Boję się to zrobić — przyznała. — Nie wiem, co się stanie w przyszłości i jak zmieni się Riven — wytłumaczyła szybko. Jej głos przestał być tak spokojny jak jeszcze chwilę temu.

— Niektórzy ludzie nigdy się nie zmieniają. Wierz mi — powiedział pewnie i dominująco.

— Ale ja wierzę, że on się zmieni i przestanie mnie ranić — mówiła z nutką nadziei.

— Chcę dla ciebie jak najlepiej, dlatego daję ci takie rady i chcę, żebyś skończyła z tym człowiekiem — powtórzył.

— Rady? Zmuszasz mnie... Wiem, że chcesz dobrze dla mnie, bo jesteś moim ojcem. Jednak, odbierając mi wolność wyboru, nie pomagasz mi. — Czarodziejka miała pewien opór przez powiedzeniem tego, ale w końcu to zrobiła. Ojciec zamilknął na parę chwil.

— Jesteś moim ojcem cały czas, ale ja nie jestem już małą dziewczynką. Jestem dorosła i za moje decyzje będę odpowiadać ja, a nie ty — dodała, przerywając tym samym ciszę.

— Niezupełnie — odezwał się ojciec.

— Co to znaczy? — spytała zdziwiona córka.

— Jeśli Riven pojawi się w naszej rodzinie, to będzie to też moja wina, ponieważ nie zrobiłem wszystkiego, żeby do tego nie dopuścić — wyjaśnił.

— Jeśli on nie będzie tego wart, w naszej rodzinie się nie pojawi. Zapewniam cię — przysięgła.

— Chyba zrobiłem już wszystko co w mojej mocy. Masz rację. Zrobisz, jak uważasz. Wierzę, że podejmiesz dobrą decyzję i nie pozwolisz mu tak łatwo wejść do naszej rodziny. Powinien się dobrze postarać po tym, co zrobił — mówił ojciec Musy.

— Oczywiście. Nie będzie mu ze mną tak lekko, jak dawniej. Stanę się dla niego dużo bardziej wymagająca, jeśli wrócę do niego — powiedziała tonem pełnym powagi.

Około południa, Winx i specjaliści znaleźli się już w Czerwonej Fontannie. Chcieli jak najszybciej znaleźć wolny statek i polecieć do Musy. Nasi bohaterowie ustalili dosyć niedawno, że miało to odbyć się w tajemnicy przed Riven'em, aby Musa nie musiała mieć z nim kontaktu. Tylko, czy rzeczywiście trzymanie tego w tajemnicy jest konieczne? Jeśli Riven'owi nie zależy już na tej czarodziejce, to raczej nie będzie miał ochoty lecieć na jej rodzinną planetę. Mimo to, wszyscy woleli ubezpieczyć się na wypadek mniej optymistycznej opcji.

Los najwidoczniej chciał inaczej, ponieważ na kilka minut przed odlotem, Riven przechadzał się akurat z puszką coli w pobliżu statku wybranego przez naszych bohaterów. Mężczyzna zauważył, że coś się dzieje i od razu zaczął zbliżać się do Timmy'ego. Ten głośno przełknął ślinę. Znalazł się w niewłaściwym miejscu i to na nim będzie spoczywać utrzymanie tajemnicy. Jego stres z każdą chwilą przybierał na sile.

— Hej, mózgowcu! — krzyknął i pomachał do niego z oddali. Kłopoty zbliżały się wielkimi krokami.

— Cz—cześć, Riven — powitał go magik. Wkrótce poczuł, jak wilgotne robią się jego dłonie.

— Co tam kombinujecie? — spytał z zaciekawieniem. Następnie napił się coli.

— Nic nie kombinujemy — odparł niewinnie, ale i mało przekonująco. Nie mógł znaleźć żadnej, wiarygodnej wymówki na szybko.

— Jak to? Przecież widzę, że ładujecie coś na statek — stwierdził.

— Nic wielkiego — zapewniał Timmy. — Mamy naszą wstępną misję... od... od Ellen i Alxira — mówił lekko drżącym głosem.

— Już? Tak szybko? — spytał lekko zaskoczony Riven.

— Czemu nie? Musimy być przygotowani na wypadek zagrożenia... — mówił ciut spokojniej.

— Ale skoro to misja od Ellen i Alxira, to mnie to nie dotyczy, prawda?

— Prawda, masz wolne. — Uśmiechnął się.

— Ta... — zastanowił się. — Nie dotyczy też Musy, no nie? Przecież ona również "nie zdała". Wiecie, co u niej?

— N—nie... — zawahał się.

— Co się stało? — spytał poważnym tonem i zmierzył go wzrokiem.

— Nie, nic — udawał.

— Przecież jesteś zakłopotany, mózgowcu. Zaczynasz się rumienić. Co jest? — ciągnął temat.

— Bo... Wiesz, mieliśmy do niej zadzwonić... Jak my mogliśmy o niej zapomnieć? No, jak? — grał rolę zawstydzonego.

— Nie wiem, mózgowcu. Niezbyt ładnie z waszej strony...

— To jest okropne!

— Ja tego nie zrobię. Raczej nie mam ochoty z nią rozmawiać, ona ze mną pewnie też nie...

— Obawiam się, że to bardzo prawdopodobne — powiedział dość szczerze.

— Dlaczego jesteś taki niemiły? Zwykle powiedziałbyś, że "wszystko będzie dobrze" albo "ułoży się wam". — Riven zauważył nietypowe zachowanie Timmy'ego.

— Po prostu wnioskuję tak po tym, jak skrzywdziłeś Musę. To wszystko.

— Tak, tak. Już to gdzieś słyszałem. Jestem odpowiedzialny za całe zło tego świata, ponieważ zerwałem z czarodziejką, do której nic nie czułem. Bla, bla, bla — szydził sobie i gestykulował przy tym rękoma.

— Chętnie bym jeszcze tak porozmawiał, ale musimy się sprężać z przygotowaniami do misji. Mamy już ustaloną godzinę na którą musimy się zjawić. — Timmy pragnął już tylko skończyć tę niepotrzebną rozmowę.

— A dokąd lecicie?

— Tajna informacja — odparł w sposób podobny do Ellen. Timmy uznał, że dobrze wybrnął z tego pytania. Tymczasem, Riven przypomniał sobie o elfce do której coś poczuł i zawadził mu jej brak. W wyniku tego, jakoś podświadomie stracił chęć do rozmowy.

Riven parsknął śmiechem — mającym zapewne zakamuflować skrywane uczucia — i wykonał ostatniego łyka coli, a potem odszedł. Po drodze zgniótł puszkę i wyrzucił ją niczym z automatu do kosza na śmieci, który akurat minął. Timmy wrócił od reszty grupy.

— Jak udało ci się go pozbyć? — spytał zdumiony Brandon.

— Wcisnąłem mu bajeczkę o tym, że lecimy na misję zleconą przez Ellen i Alxir'a. To wszystko — odparł magik.

— Jak na ciebie, to poradziłeś sobie świetnie — pochwalił go Sky.

— Tak, ale strasznie się spociłem podczas tej rozmowy... Skoczę do pokoju po jakąś koszulkę, albo i dwie. — Jego słowa rozbawiły towarzyszów.

Wyglądało więc na to, że Riven niczego nie podejrzewał po świetnie przeprowadzonej akcji dezinformacji i dalsze przygotowania do odlotu powinny pójść bez większysz komplikacji. Faktycznie, tak też było. Za kwadrans, bohaterowie ruszyli w kierunku Melodii.

Podróż trwała krótko i bez żadnych niespodzianek. Rodzinna planeta Musy zrobiła wrażenie na bohaterach swoimi oryginalnymi barwami i klimatem. Jednak to nie zwiedzanie było najważniejszym celem tej wyprawy, lecz odwiedzenie Musy, a nikt nie znał drogi do jej domu. Czarodziejki i specjaliści udali się do pierwszej, lepszej wioski i popytali przechodniów o miejsce zamieszkania ich przyjaciółki. Nie dowiedzieli się jednak niczego, co mogłoby im pomóc. Wobec tego, pozostawało zrezygnować z elementu zaskoczenia — czy też niespodzianki — i zadzwonić do Musy z prośbą o to, aby poinstruowała swoje przyjaciółki. Bloom to zrobiła. Rozmowa skończyła się dość szybko, nawet zbyt szybko.

— I jak? Wiemy już dokąd iść? — spytała Stella zaraz po tym, jak rudowłosa schowała komórkę do kieszeni.

— Tak... — odpowiedziała cicho, zbita z tropu, czarodziejka.

— Coś się stało? — odezwała się Layla.

— Nie jestem pewna. Coś mi tu nie gra. Musa nie brzmiała, jakby cieszyła się na wieść o tym, że jesteśmy na jej rodzinnej planecie — odpowiedziała lekko zaniepokojona.

— Myślę, że tak naprawdę to bardzo cieszy się z naszej obecności — stwierdził Nabu.

— Właśnie. Musa ma skłonności do ukrywania swoich emocji, więc pewnie tylko o to chodzi — łagodziła obawy Layla.

— A zamiast się martwić bez powodu, chodźmy do niej — zachęcał Sky.

— Za mną — powiedziała Bloom.

Bohaterowie bez kłopotu trafili do właściwej wioski. Szli w kierunku domu czarodziejki muzyki i zwracali na siebie uwagę innych ludzi. W powietrzu panowała jednak dziwna atmosfera. Helia pierwszy zwrócił na to uwagę i podzielił się tym.

— Floro, chyba coś jest nie tak — powiedział.

— Też to zauważyłeś? Mam złe przeczucia — wyznała czarodziejka natury.

— Co dokładnie czujesz? — spytał ją.

— Mam wrażenie, że... smutek — odparła po chwili namysłu. — Wiem, mało to może mówić, ale faktycznie takie mam odczucia — dodała.

Winx i specjaliści szli dalej przed siebie. W pewnej chwili usłyszeli muzykę. Melodia potwierdzała przeczucia Flory. Pieśń miała charakter żałobny i przybierała na sile co kilka kroków. Coś musiało się stać tego dnia. Nasi bohaterowie od razu przyśpieszyli krok.

Im bliżej źródła tej muzyki się znaleźli, tym gęstszy robił się tłum naokoło nich. Wkrótce, czarodziejki i magicy ujrzeli dom Musy, otoczony przez większą ilość ludzi. Niektórzy byli ubrani bardzo oficjalnie i w ciemnych barwach.

— Przesuńcie się! — krzyknął nagle jeden mężczyzna z tłumu. Przepychał się przez ludzi i wkrótce minął naszych bohaterów. Za wszelką cenę chciał wedrzeć się do domu czarodziejki.

— Powiedzcie mi, że mam zwidy! Czy to jest... Riven? — zapytał zszokowany Brandon.

— Szybko, chodźmy za nim! Jeszcze zrobi komuś krzywdę albo zostanie zatrzymany! — nalegał Sky. Jako pierwszy pobiegł za magikiem, a reszta ruszyła za nim. Riven przedarł się bez trudu do wnętrza domu. Najwidoczniej nikt nie pełnij roli straży, bo i pewnie nikt nie spodziewał się takiego wariata.

Mężczyzna narobił rzeczywiście sporo hałasu swoim działaniem. Musa pierwsza go zauważyła, nawet pomimo faktu, że przez swoje zapłakane oczy nie widziała zbyt wiele. Krople jej łez padały na klatkę piersiową dorosłego mężczyzny, który leżał nieruchomo na ziemi. To był jej ojciec. Czarodziejka klęczała przy nim i zatraciła się we własnym smutku. Riven zupełnie nie wiedział co powiedzieć i jak ustosunkować się do tej sytuacji. Z jednej strony czuł wstyd, że po tym wszystkim co zrobił, wtargnął do jej domu w takich okolicznościach. Jednakże, jego współczucie do Musy okazało się silniejsze i magik zaczał się do niej ostrożnie i powoli zbliżać. Przykucnął naprzeciw niej i nad jej ojcem. Twarz Riven'a wyrażała szczery smutek. Musa jednak nie zamierzała się do niego wtulić, żeby sobie ulżyć. Nie po tym, co zrobił. Nie, nad najważniejszą osobą w jej życiu, która go nienawidziła.

— Zejdź mi z oczu! — krzyknęła tonem wyrażającym smutek i złość w parze. Mężczyzna milczał.

Nagle, czarodziejki i magicy znaleźli się w domu Musy. To, co zobaczyli, bardzo ich poruszyło. Czarodziejki zaczęły płakać, a magicy postanowili natychmiast zainterweniować w sprawie Riven'a. Sky stanął za nim.

— Proszę, odejdź od niej — nalegał, pozbawionym emocji tonem.

— Nie będziesz wydawał mi poleceń — odparł mrocznie.

— Zrób to! Chociaż raz! Chociaż raz zrób to, o co ktoś cię prosi! — krzyczała zrozpaczona czarodziejka, pełna nienawiści do tego mężczyzny.

Riven, również wypełniony destruktywnymi emocjami, wstał gwałtownie z miejsca. Poczuł się upokorzony i odniósł wrażenie, że cała wrogość świata została skierowana przeciwko niemu. Zdenerwował się. Ruszył szybko w kierunku wyjścia. Patrzył w ziemię, bo bał się spojrzeć na kogokolwiek ze zgromadzonych. W pewnej chwili, na jego drodze znalazły się czarodziejki. Przedarł się między nimi, jakby nie były ludźmi, tylko lalkami. Prawie wszystkie jednak zareagowały i odsunęły się w porę. Czarodziejkę natury bardziej pochłonęły emocje towarzyszące temu wydarzeniu i czas jej reakcji był opóźniony. Riven wpadł na nią, a ta straciła równowagę. Czas zwolnił. Flora upadła na ziemię i jęknęła z bólu. Czarodziejki oraz pozostali świadkowie przestraszyli się mocno. Helia bardzo się zdenerwował i zareagował impulsywnie. Podbiegł do Riven'a, chwycił go mocno za ramię, a ten błyskawicznie się obrócił i spojrzał na niego groźnie.

— Draniu! — powiedział przez zaciśnięte zęby Helia.

— Uważaj na słowa. Kiedyś możesz ich żałować — usłyszał w odpowiedzi. W magiku gotowało się po tym, co zrobił jego ukochanej. Miał ochotę zrobić mu krzywdę. W porę zareagowali Brandon i Sky, którzy stanęli obok niego.

— Niech idzie, zostaw go — mówił Sky.

Riven ruszył z miejsca w kierunku drzwi. Flora widziała jego twarz, gdy leżała na ziemi. Mężczyzna spojrzał na nią przez ułamek sekundy. Wbrew temu, co mogli sądzić pozostali, czarodziejka natury zdążyła wychwycić żal po jego mimice, trwający bardzo krótko. Musiał naprawdę bardzo się starać, by ukrywać swoje emocje i zgrywać twardziela.

Na szczęście szybko wyszedł. Helia od razu pomógł wstać Florze i przytulił ją do siebie czule. Tak bardzo się o nią martwił. Ta nie doznała żadnych obrażeń, jak zapewniała, ale była bardzo roztrzęsiona po tym, co się stało. Helia wyraźnie czuł jak drży, podobnie jak on. Uspokajał ją i gładził jej włosy.

Czarodziejki przez jakiś czas nie zbliżały się do Musy. Uznały, że to nie jest właściwy moment na pocieszanie jej i zbiorowy uścisk. Dopiero kilka minut potem, Musa sama do nich podeszła. Wtedy czarodziejki w pełni połączyły się w bólu. Flora odeszła od Helii i dołączyła do nich. Specjaliści stali w milczeniu i nie wyrażali swoich emocji do tego stopnia co czarodziejki.

Przyjaciele Musy wzięli również udział w pogrzebie jej ojca, który dobiegł końca prawie dwie godziny później. Nie trzeba wspominać, że było to bardzo smutne i pełne żałoby wydarzenie. Specjaliści i czarodziejki, oraz osoby będące przyjaciółmi dla ojca Musy, stali przez większość czasu w zadumie.

Kilkanaście minut później, Musa wróciła do domu razem z magikami i wróżkami. Zaplanowała, że później wróci na cmentarz, ponieważ chciałaby powiedzieć jeszcze parę słów swojemu, zmarłemu ojcu.

— Byłaś bardzo dzielna, Muso — przyznała Layla.

— Nie, wcale nie. Czuję się dzisiaj okropnie. Mój ojciec odszedł, najważniejsza osoba w moim życiu — odpowiedziała czarodziejka.

— Jesteśmy twoimi przyjaciółkami i pomożemy ci pozbierać się po tej stracie — mówiła Bloom.

— Z nami wyjdziesz na prostą — dodała Stella.

— Dziękuję wam, macie rację. Teraz zwyczajnie potrzebuję czasu, żeby się oswoić z nową dla mnie sytuacją. Za kilka miesięcy, życie będzie biegło normalnym torem, a o moim ojcu będę mogła już tylko wspominać... — Musa posmutniała.

— Płacz, jeśli masz taką potrzebę. Przed przyjaciółkami nie musisz kryć łez — powiedziała czule Flora.

— Nie, nic mi nie jest... — Czarodziejka przetarła szybko oczy. — Chciałam was o coś jeszcze spytać.

— Słuchamy — powiedział rudowłosa.

— Chodzi o osobę, którą liczyłam nie prędko ujrzeć... — zaczęła.

— Nie mieliśmy go w planach. Staraliśmy się nie doprowadzić do tego, żeby dotarł tutaj — zapewniał Timmy.

— To prawda. Nie przyleciał naszym statkiem — potwierdził Sky.

— Widocznie nas śledził. Wyczuł, że coś kombinujemy i postanowił nas obserwować. Mógł trzymać się za naszym statkiem — mówił Brandon.

— To mi wystarczy, tylko o to pytałam. Chcieliście dla mnie dobrze, nie przejmujcie się nim — powiedziała Musa.

— Zachował się tak koszmarnie... — wtrąciła Stella.

— Po tym co zrobił, tak po prostu tu wszedł — dodała Bloom.

— Racja. I jeszcze omal nie zrobił krzywdy naszej Florze — powiedziała Musa.

— Straciłem panowanie nad sobą, gdy to zobaczyłem. Gdyby jeszcze chociaż ją przeprosił, podał... — zaczął Helia.

— Nie osądzajmy go już. Dla niego życie też musi być teraz trudne. Wcale nie zachowujemy się w porządku wobec niego — oznajmiła czarodziejka natury.

— Słucham? Nawet teraz go bronisz? Po tym, jak cię potraktował? — spytała z niedowierzaniem Stella. Pozostałe czarodziejki również były zaskoczone słowami kwiatowej wróżki.

— Wyczułam, że on bardzo tego żałuje. I to nie jest tak, że go bronię. Myślę, że powinniśmy czasem spojrzeć na świat z jego perspektywy, żeby lepiej go poznać i zrozumieć, choć trochę — mówiła Flora.

— Czasem cię podziwiam. Nawet w takiej sytuacji... — zaczęła mówić Bloom, ale jej przerwano.

— Dlaczego mnie nie słuchacie? — spytała zniechęcona Flora. Chciała pokazać przyjaciołom inny sposób patrzenia na ludzi, bez ich oceniania, ale objęły ją wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście ma to sens.

Musa chciała wrócić z przyjaciółkami do Alfei. Uznała, że dom na Melodii zbytnio przypominałby jej o ojcu. Przed odlotem do Magix, udała się jeszcze na cmentarz. Przy grobie jej ojca stało kilka osób, ale odeszły, gdy Musa znalazła się w pobliżu. Ludzie musieli wyczuć, że chciałaby zostać sama.

Mijały dni, tygodnie, miesiące i lata... Mieliśmy razem lepsze i gorsze dni. Bywały chwile, gdy miałam cię dość i takie, w których byłeś najwspanialszym tatusiem na świecie. Nie potrafię zliczyć, ile razy się pokłóciliśmy i jak wiele razy dochodziliśmy do porozumienia. W naszym życiu tyle się wydarzyło, lecz odnoszę wrażenie, jakby minęło to bardzo szybko, za szybko. Zauważyłam, że wszystko to, co jest dla nas ważne, przemija tak prędko. Nawet nie zauważamy, kiedy to się dzieje. Tato, doceniam każdą spędzoną razem chwilę, nawet te bardziej burzliwe, bo byłeś w nich ty. Gdybym mogła cofnąć czas, nie zmieniłabym już nic. Zaakceptowałem cię takim, jakim byłeś i nigdy o tobie nie zapomnę. Moje wspomnienia pozostaną wiecznie żywe. Wierzę, że dalej będziesz przy mnie, nawet, jeśli nie będzie dane mi tego zobaczyć. Ty i mama, pozostańcie ze mną na zawsze. Wy, najważniejsze osoby w moim życiu. Bądźcie przy mnie. Kocham was.





I to jest koniec trzeciej serii. Mam nowe pomysły i myślę, że wypełniły by więcej niż sześć rozdziałów, dlatego doszedłem do wniosku, że lepiej skończyć niestandardowo tę serię. Czwarta prawdopodobnie się pojawi, jeśli wszystko ładnie ułoży się w mojej głowie i znajdę czas na pisanie.

Chciałbym też Wam bardzo podziękować za zainteresowanie trzecią serią i blogiem.

Do zobaczenia w przyszłości!

7 komentarzy :

  1. Anagan nie wiem czy mam cię ochotę ochrzanić czy podziękować...:D Rozdział genialny poza tym że nie wyjawiłeś jak zmarł ojciec Musy i co w ogóle tam zaszło... ale może i dobrze kończysz serie bardzo nietypowo ale czekam na 4 serie bo skoro piszesz że masz dużo pomysłów to je wykonaj:) powodzenia aha i skoro skróciłeś tą serie o 6 rozdziałów to wydłuż kolejną o 6 żeby ładnie się to wyrównało. Aha byłbym zapomniał jesteś okrutny tak fajny rozdział dałes jako ostatni tutaj miałeś pole do popisu zabicie ojca musy mogloby być jakąś czarną magią i mam prośbę... Rozruszaj proszę Alxira i Ellen albo zakończ ich wątek w następnej serii bo są jacyś miałcy no ok Ellen była tajemnicza momentami ale potem była taką trochę nudną postacią. Chyba że nas zaskoczysz:)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz mnie ochrzanić, jeśli chcesz. ;)

      Nie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z tego, że kończę serię niezgodnie z tradycją, ale myślę, że to dobry pomysł. Nie chciałbym już lać wody za bardzo.

      Usuń
  2. O rany to było piękne i smutne jednocześnie. Płakać mi się chciało. Cieszę się, że dodałeś wątek z Florą i Helią dzięki temu lepiej mi się czytało uwielbiam, a raczej kocham tą parę :) Już nie mogę się doczekać czwartej serii z niecierpliwością będę na nią czekać.
    Mam nadzieję, że w nowej serii skupisz się trochę na parze Flory i Helii :) ( nie naciskam, ale bardzo na to liczę :D )

    Pozdrawiam i życzę weny ;) ( mam cichą nadzieję, że nie będziesz zwlekać z pierwszym rozdziałem )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałbym skupić się choć trochę na Florze i Helii.
      Poza tym, chciałbym nie śpieszyć się z pierwszym rozdziałem, żeby lepiej rozplanować tę serię.

      Dzięki!

      Usuń
    2. Naprawdę bardzo się cieszę, że będzie coś o nich. Jeśli nie chcesz się spieszyć z pisaniem to będę cierpliwie czekać i nie naciskać ;)
      Pozdrawiam i życzę weny :)

      Usuń
  3. Czytając o zbiorowisku przed domem Musy przez głowę przebiegła mi myśl, że coś stało się jej ojcu, jednak nie spodziewałam się czegoś aż tak drastycznego. Jak do tego doszło? Zżera mnie ciekawość i mam nadzieję, że poznam odpowiedź na to pytanie wkrótce.
    Bardzo spodobały mi się myśli czarodziejki muzyki skierowane do jej ojca. Myślę, że będę powracać do tego fragmentu, ma w sobie bowiem coś, co mnie przyciąga.
    Zakończyłeś nieszablonowo, niespodziewanie. Ten zwrot akcji przypadł mi w gustu.

    Weny!

    Lunaris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli pytasz, jak doszło do śmierci ojca Musy, to odpowiedź jest, raczej niestety, prosta. Stało się to śmiercią naturalną. Nie wymyśliłem tutaj żadnego spisku czy zabójstwa na zlecenie.

      Dziękuję!

      Usuń