piątek, 9 października 2015

Rozdział 67 - Naszą przeszłość zostawiam za sobą



Cały kolejny dzień zleciał bez większych fajerwerków. Każdy powoli zaczął oswajać się ze swoją komnatą, a czas spędzany poza nią okazywał się rzeczywiście cenny. Z samego rana, wszyscy spotkali się na hali, czyli tam, gdzie zawsze. Wzięli się za jedzenie śniadania i sporo rozmawiali przy tym między sobą. Nawet mniej wylewne osoby, takie jak Helia czy Timmy, udzielały się o wiele więcej niż zwykle. Widocznie pobyt w samotności dodawał im później ochoty na towarzystwo. Jedynie Riven się nie udzielał. Siedział dalej od wszystkich ze skrzyżowanymi rękoma i patrzył przed siebie skupiony na mało istotnym punkcie w oddali. Nie interesowało go, co dzieje się wokół niego. Wyglądał na bardzo zamyślonego. Musa podeszła do niego po chwili namysłu.

— Hej, coś się stało? Chciałbyś ze mną o tym porozmawiać? — spytała z nutką troski w głosie.

— Co? Nie, nie... — odparł, wyrwany ze swoich myśli. — Nie musisz tego słuchać.

— Czyli jednak coś jednak jest nie tak?

— Niezupełnie. Dowiesz się w swoim czasie — uciął rozmowę.

Musa była zdziwiona tym, co usłyszała. Riven stał się ostatnio bardzo tajemniczy. O czym on mógł myśleć? I czy ma to jakiś związek z nią? Czarodziejka nie rozumiała jeszcze, dlaczego on nie chce jej powiedzieć o wszystkim od razu. Z tego powodu zaczęła snuć trochę czarnych scenariuszy.

Na sali brakowało obecnie tylko jednej osoby. Ellen zwykle towarzyszyła wszystkim, ale tym razem nie zaszczyciła ich swoją obecnością. Florze przyszedł do głowy pomysł, żeby po nią iść. Tak też uczyniła i zobaczyła ją wkrótce na korytarzu. Drobna postać kierowała się spokojnym krokiem w jej stronę.

— Floro, czyżbyś już stęskniła się za swoją komnatą? — spytała żartobliwie elfka.

— Podoba mi się to... ćwiczenie. Jednak, pomimo swojej natury, nie mogłabym przez całe życie spędzać tyle czasu w samotności. Przez czas spędzony tutaj zrozumiałam, że nawet ja lubię od czasu do czasu być towarzyską osobą. I przyszłam tu właśnie po ciebie — odpowiedziała czarodziejka natury.

— To miło, że o mnie pomyślałaś. Mogę obiecać, że dzisiaj zrobimy coś ciekawszego niż do tej pory. Chodźmy po resztę.




Już wkrótce, każdy szedł podążał za Ellen korytarzem zamku. Nikt nie wiedział, dokąd dokładnie. Drobna postać jak zwykle nie zdradzała przedwcześnie żadnych szczegółów. Trzeba przyznać, że potrafiła trzymać w niepewności. Czy ona tylko trzymała się reguł misji, czy może z natury wiele ukrywa? Magicy i czarodziejki ujrzeli niedługo magiczną, białą i lekko przezroczystą ścianę blokującą dalsze przejście. Elfka utworzyła w niej otwór pozwalający przejść dalej. Zapraszała wszystkich do środka gestem dłoni. Każdy po kolei wszedł posłusznie, a ona dołączyła na samym końcu. Przejście oczywiście zamknęła. Drogi powrotnej bez jej zgody już nie było. Marny los czeka Winx i specjalistów...

— Co to ma znaczyć, Ellen? — zapytała z udawanym strachem Flora. Tak naprawdę to wiedziała, że nie ma się czego obawiać, ponieważ bardzo jej ufała.

— Ogłaszam, że spędzicie tu resztę waszego, nędznego życia — odparła wyniosłym tonem.

— Ellen, co to ma niby znaczyć? — spytała zaskoczona Stella.

— Mówisz poważnie? — odezwała się Musa.

— Nie... — odpowiedziała, przedłużając ostatnią literę, Ellen. — Ale i tak musicie stąd wyjść bez mojej pomocy — kontynuowała z uśmiechem na twarzy. — Powodzenia! Będę was obserwować — dodała i wróciła na drugą stronę. Wkrótce zniknęła za drzwiami swojej komnaty.

— Bardzo zabawne — rzuciła Stella.

— Nie przesadzaj. Przynajmniej mamy okazję pobyć razem — powiedziała pocieszająco Bloom.

— To duży plus. W grupie szybciej znajdziemy rozwiązanie — stwierdziła Layla.

— Prawda. Mamy teraz tylko jedno wyjście, czyli iść przed siebie — oznajmiła Musa i przeciągnęła się jakby dopiero wstała z łóżka.

— Nie możemy spróbować zniszczyć tej ściany? — spytał Brandon. Niektórzy ujrzeli błysk w jego oczach.

— Szczerze wątpię, czy jest to możliwe. Zresztą, to by było zbyt proste, nie uważasz? — spytał Sky. Rozumiał rozczarowanie, które widział na twarzy przyjaciela.

— Ellen jeszcze mówiła nam, że nie powinniśmy próbować nawet niszyć tych ścian. Raz, że to nie możliwe. Dwa, że może nas skrzywdzić, jak sama to ujęła — dodała Flora.

— Mój kwiatuszek mądrze mówi — powiedział Helia i uśmiechnął się do ukochanej.

— Skoro tak się sprawy mają, to faktycznie pozostaje nam tylko iść przed siebie — stwierdził Brandon.

Cała grupa udała się w głąb korytarza. Na dość długim odcinku zapanowała niemal całkowita ciemność. Magicy zrobili wtedy użytek ze swoich latarek. Riven przypomniał sobie tę scenę z małej jaskini na Cortag, kiedy używał swojej latarki do drażnienia Ellen. Wspomnienie wydawało mu się przynajmniej miłe. Uśmiechnął się pod nosem. W każdym razie, wszystko wskazywało na to, że nasi bohaterowie schodzą właśnie pod ziemię. W końcu dotarli do miejsca oświetlonego pochodniami w którym ujrzeli aż siedem przejść.

— Niechętnie to mówię, ale chyba nadszedł moment, w którym musimy się rozdzielić — stwierdził Sky.

— Nie możemy razem sprawdzić każdego korytarza? — spytała Bloom.

— Pewnie, że tak, ale zajmie to dużo więcej czasu.

— Nawet jeśli zrobimy tak, jak mówi Sky, to jak powiadomimy inne osoby, który korytarz prowadzi do wyjścia? — spytała zaciekawiona Layla.

— Teraz bardzo przydałyby się nasze telefony... — mruknęła Tecna.

— Ale są rozładowane. Jeśli ktoś z nas znajdzie wyjście, będzie musiał się wrócić, aby powiadomić resztę — stwierdził Brandon.

— Ten pomysł też mi się nie podoba — powiedział Timmy.

— Skąd wiecie, dokąd prowadzą te korytarze? Może struktura tej jaskini pozwoli nam się później spotkać? — spytała Musa.

— Masz rację. Będziemy zwyczajnie szli w ciemno — odparł Brandon.

— Jest siedem korytarzy do sprawdzenia. Jeśli dobralibyśmy się w pary, moglibyśmy sprawdzić sześć z nich — oznajmił Sky.

— Czyli dwie osoby powinny iść samotnie? — spytała Musa.

— Niestety, tak — odparł. — Ktoś chętny? — zapytał po chwili. Zapadła cisza na jakiś czas.

— Rany... — mruknął Riven. — Wielka mi rzecz! Ja mogę iść — zgłosił się.

— Co z tobą, Muso? — spytała Layla.

— Niezbyt mi to pasuje — przyznała czarodziejka.

— W takim razie idź sobie z Laylą, a ja pójdę sam — zaproponował Nabu.

— Nie jestem pewna — oznajmiła Layla.

— O nic się nie obawiaj, Laylo. Przypuszczam, że nic nam nie grozi. Ellen zapewne nie chodzi o to, żeby sprowadzić na nas niebezpieczeństwo, więc możemy iść osobno i nic nie powinno zagrażać naszym życiom — odparł uspokajająco.

— Dobrze więc. Pójdę z Musą, a ty idź sam. Zobaczymy się wszyscy później, prawda? — spytała Layla.

— Oczywiście! Jak mogłoby być inaczej? — odezwała się zdziwiona Bloom.

— Skoro mamy już wszystko ustalone, zajmijmy się tą jaskinią — powiedział Sky.

Nasi bohaterowie rozdzielili się i zniknęli w różnych korytarzach. Czas wlókł się niemiłosiernie. Poza tym, spacerowanie po korytarzach nie należało do zbyt odkrywczych i pasjonujących zajęć. Było to raczej monotonne. Ci, którzy szli mieli szczęście iść w parach, rozmawiali ze sobą.

— Czy pamiętasz, jak poszliśmy nad jezioro tamtej nocy po świętowaniu w Alfei? — spytała Flora. Właśnie przyszło jej na myśl to piękne wspomnienie.

— Jak mógłbym zapomnieć? To był chyba najpiękniejszy moment w moim życiu, wiesz? Dla takich chwil, naprawdę warto żyć — odpowiedział. Nastrój poprawił mu się od razu gdy zaczął o tym mówić.

— Mam jeszcze lepsze wspomnienie, możesz w to uwierzyć?

— Tak? A jakie? — spytał, udając zaskoczenie. Domyślał się w rzeczywistości, o czym ona mysli.

— Mój ukochany zostawił mi prezent w kopercie. Prezent, bez którego nigdzie się nie ruszam. Cały czas trzymam go na moim palcu. Jest naprawdę piękny i wartościowy dla mnie — mówiła. Wyglądała na bardzo szczęśliwą.

— Musisz być dla tej osoby niezwykle ważna, prawda? — spytał Helia.

— Rzeczywiście... — zastanowiła się. — On nawet chciał wyjść za mnie! — powiedziała głośniej, ucieszona. — Możesz to sobie wyobrazić?

— Wspaniale! Na kiedy zaplanowany jest ślub?

— Właśnie... — zaczęła powoli. — Nie wiem. Chciałabym, żeby mi powiedział. Ten brak pewności jest straszny, ale i... — zrobiła krótką pauzę, żeby znaleźć właściwe słowo — przyjemny. Żyję z nadzieją, jakby każdy dzień miałby być właśnie tym, na który czekam. Czy długo przyjdzie mi czekać? Ile jeszcze razy wstanę rano z łóżka ze złudną nadzieją, że to już ten dzień? I czy nadejdzie kiedyś ta noc, w której nie położę się do łóżka z myślą, że znów się pomyliłam? — pytała jakby zamyślona.

— Myślę, że i on bardzo pragnie, aby ten dzień nadszedł. Może on musi jeszcze poczekać? Czy nie ma żadnych spraw do załatwienia, zanim dotrze do momentu w życiu, w którym zacznie żyć tak, jak marzy?

— To takie prawdziwe... — zastanowiła się. — Wszystkich nas coś trzyma przy ziemi. Nie możemy odlecieć ze zbyt dużym bagażem. Coś trzeba zostawić. Z czegoś należy zrezygnować — mówiła swobodnie i płynnie.

— Jaki ciężar masz przy sobie? — spytał po chwili.

— Jestem jedną z nauczycielek w Alfei. To dla mnie faktycznie spora odpowiedzialność. Poza tym, powinnam dbać z przyjaciółkami, żeby świat był bezpieczny. Choćby dlatego tu jestem...

— Żeby móc dodać kolejny punkt do listy chronionych przez ciebie światów?

— Tak, choć sama do końca nie jestem pewna, dlaczego chcę to robić. Jestem dobrą czarodziejką, ale czy nie mogę żyć jak zwyczajny człowiek?

— Jak zwyczajny człowiek, mówisz... — zamyślił się na chwilę.

— Wiesz, gdybym tylko mogła oddać całą swoją moc, by móc żyć tak, jak choćby jeden człowiek na Ziemi, zrobiłabym to. Czyż to nie jest słodkie, żyć sobie bezpiecznie i nie brać odpowiedzialności za cały świat, prawda? Dbać głównie o siebie, zajmować się swoimi sprawami, mieć ukochaną osobę i tak sobie żyć, po prostu. Czy magia naprawdę jest mi do czegoś wtedy potrzebna? — pytała.

— Nie sądzę, żeby i moje umiejętności walki cokolwiek znaczyły, gdybym mógł żyć sobie tak, jak ty powiedziałaś. Ludzie na Ziemi to wielcy szczęściarze. Chcieliby posiadać magię, latać jak ptaki, mieć bardziej kolorowy świat. Codziennie egzystują sobie i nie widzą jak piękne jest to, co ich otacza... — dzielił się swoimi przemyśleniami.

— Szukają braków, a nie widzą tego, co mają. Choć przyznam, że latanie nad ich głowami jest całkiem przyjemne. Tego mogą nam zazdrościć — zaśmiała się.

— Gdyby każdy z nich posiadał skrzydła, szybko przestaliby je doceniać i stałyby się tak oczywiste jak nogi. Kolejny środek transportu, ot co.

— Całe życie i to, jakie jest, staje się oczywiste gdy się dorasta. Czyż nie jest tak, że zachwycamy się nim tylko jak jesteśmy bardzo młodzi?

— Dziecko będzie się dobrze bawić w kałuży, prawda? Dorosły człowiek potrzebuje do szczęścia pieniędzy, nie sądzisz?

— Tak. I to nie tylko po to ich potrzebuje, żeby przeżyć. Przecież wokół tego kręci się świat, prawda?

— Współczuję tym ludziom, którzy uzależniają swoje szczęście tak przyziemnych rzeczy.

— Tak, Helia, masz rację. Tylko powiedz mi, czy jeśli będziemy już żyć razem, to czy nie uzależnimy się od siebie? Czy może już nie jesteśmy?

— Jakoś nie wyobrażam sobie mojego życia, gdyby nie było w nim ciebie. Tak, jestem od ciebie uzależniony. Nawzajem jesteśmy. Nie wiem, czy to dobrze, czy to źle. Wydaje mi się, że w miłości to jest normalne — mówił. Ta odpowiedź okazała się dla niego trudniejsza do sformułowania niż pozostałe.

— Jeśli tobie lub mnie stanie się coś złego, albo jeśli ktoś odejdzie... To będzie niewyobrażalny ból. Czasem tak boję się tego, że wolę o tym nie myśleć. Jest mi wtedy łatwiej — wyznała.

— Myślę, że robisz prawidłowo. Jeśli dwie osoby się kochają, raczej żadna z nich nie zakłada ich rozstania. To dla mnie logiczne.

W tym samym czasie, również Bloom i Sky ucięli sobie pogawędkę. Doceniali to, że mają tyle czasu dla siebie. Ta misja zdecydowanie należała do tych bardziej przyjemnych.

— Zawsze myślałam, że moje przygody czarodziejki skończą się wraz z ukończeniem nauki w Alfei, wiesz? — zaczęła Bloom.

— Nie, nigdy tak o tym nie myślałem. Ale przyznaj, pomyliłaś się, prawda? — odpowiedział Sky.

— Tak. Poniekąd jestem wdzięczna Ellen za to, że nas wyciąga na takie wyprawy. Wcale nie musimy walczyć, a rozwiniemy się i nazbieramy miłych wspomnień.

— Mnie najbardziej interesuje ten podziemny świat. Już nie mogę się doczekać, by go zobaczyć — przyznał.

— Ah, byłabym zapomniała. Tylko, czy nie sądzisz, że może zmienić się nasze przeznaczenie?

— Przeznaczenie? Nie rozumiem? — spytał zdziwiony.

— Naszym obecnym przeznaczeniem jest chronić magiczny wymiar i oczywiście uczyć w Alfei, choć to raczej nasza rola drugorzędna. Skoro musimy przechodzić takie testy, to może Ellen chce, żebyś zamieszkały w tamtym świecie? — zapytała pełna wątpliwości Bloom.

— Nie, to raczej nie jest możliwe. Wydaje mi się, że nie mieszka tam nikt, kto się tam nie urodził.

— Skąd możesz to wiedzieć?

— Zwykłe przeczucie, Bloom — odparł. — Nie rozumiem tylko, czemu wierzysz w przeznaczenie?

— A ty nie wierzysz? — zdziwiła się.

— Kiedyś faktycznie mogłem to przyznać, ale już od dłuższego czasu myślę, że człowiek nie ma żadnego przeznaczenia i nikt nie jest mu przeznaczony. Może nam się wydawać, że żyjemy dla czegoś, ale nie da się raczej założyć, że to przeznaczenie. Po prostu taką obraliśmy ścieżkę w życiu lub... — zamilknął na chwilę — ktoś zrobił to za nas.

— Widzę, że nieustannie się zmieniasz. Dzieje się to tak szybko, że nawet tego nie dostrzegam — powiedziała i ucichła na moment. — Tylko, co z nami? Nie uważasz, że jesteśmy sobie przeznaczeni?

— Hmm... — zastanowił się. — Widzisz, to zależy jak na to spojrzeć. Ty możesz sądzić, że tak jest. Diaspro może uważać inaczej, prawda? To zależy od naszej perspektywy. Gdy mnie nie było, zapewne uważałabyś, że ktoś inny jest tobie przeznaczony. To wydaje mi się oczywiste.

— Eh, Diaspro — westchnęła czarodziejka.

— Co z nią? Widziałaś ją niedawno? — spytał zaciekawiony.

— Tak, owszem. Pojawiła się w moim śnie, jako sprawczyni wszelkiego mojego zła. Zabrała mi po prostu wszystko to, co dla mnie jest cenne. Rodzina, królestwo, ty... — mówiła.

— Przyjaciół także?

— Trudno powiedzieć, ale można tak założyć — stwierdziła.

— Co masz na myśli?

— Nie przypominam sobie, żeby oni gdzieś zniknęli. Pod koniec snu zostałam jednak uwięziona we własnym królestwie więc, pod pewnym względem, ich też utraciłam.

— Skąd u ciebie takie koszmary? Ja jeszcze żadnego nie miałem odkąd tu jesteśmy i wątpię, by to się zmieniło.

— Wiesz, to pierwszy taki drastyczny przypadek u mnie. Zwykle rzadko miewam koszmary, więc ja też jestem zaskoczona. Wygląda na to, że mam nieuświadomione obawy i właśnie wyszły na jaw. W sumie to dobrze, że tak się stało. Zaraz jak wrócimy z Inestion, chciałabym zobaczyć moich rodziców. Długo ich już nie widziałam, za długo.

— Wybiorę się z tobą. W końcu, twój sen był także o mnie.

— Pasuje mi to — uśmiechnęła się.




Minęła już prawie godzina odkąd grupa się rozdzieliła. Eksploracja każdego z korytarzy przebiegała na innym etapie. Niektórzy dalej szli przed siebie, dla innych droga się skończyła. Stało się tak dla Tecny i Timmy'ego, Stelli i Brandona oraz Bloom i Sky'a. Te trzy pary natrafiły na ścianę i z początku każdemu wydawało się, że są tylko dwie opcje. Pierwsza, zawrócić. Druga, zaczekać na osobę, która za jakiś czas znajdzie wyjście i przyjdzie powiadomić o tym pozostałych. Żadna z par nie podjęła jednak żadnej z tych decyzji. Stało się wręcz przeciwnie. Wszyscy zastanawiali się, co zrobić i czy oby na pewno nie istnieje trzecie wyjście z tej sytuacji.

Riven przemierzał swój korytarz truchtem i w ciszy. Doszedł do wniosku, że jeśli to akurat jemu przyjdzie znaleźć wyjście, pozostanie mu jeszcze wrócić, żeby przekazać to pozostałym. Z tego powodu wolał nie tracić czasu na spokojnym spacerku, czyli tak, jak reszta grupy. O swoją kondycję się nie martwił. Do treningów w Czerwonej Fontannie zawsze się przykładał. W pewnej chwili dotarł do miejsca przypominającego to z początku jaskini. Było świetnie oświetlone pochodniami i miało spore rozmiary. Na samym końcu znajdowały się wielkie, owalne wrota. Riven podszedł do nich bliżej, obejrzał je i dotknął dłonią. Szukał jakiegoś sposobu, żeby je otworzyć, ale nie znalazł żadnego przełącznika w pobliżu. Zamyślił się na parę chwil. Jaką powinien teraz podjąć decyzję?

Jeśli ktoś uważa, że Ellen siedziała w tym samym czasie u siebie, w przytulnej komnacie i oglądała seriale to jest w dużym błędzie. Elfka wkrótce po tym, jak zostawiła Winx i magików samych, dołączyła do nich. Co prawda trzymała się w ukryciu, lecz nie da zaprzeczyć temu, że i ona przebywała w jaskini. Obserwowała tak, jak obiecała. Nie mogła być oczywiście w każdym miejscu na raz, więc śledzenie wszystkich z grupy odpadało. Wolała dojść do wyjścia i zaczekać aż zjawi się tam cała grupa. Tak się złożyło, że podążała tym samym korytarzem co Riven. Ta droga należała do tych najkrótszych, prowadzących bezpośrednio do wyjścia. Elfce udało się dojść do celu bez zdradzania swojej obecności.

Ellen stała właśnie w cieniu i obserwowała z ukrycia zachowanie Riven'a. Minęło kilka minut. Kobieta zauważyła, że on niezbyt wie, jak sobie poradzić, dlatego postanowiła wprowadzić mu trochę atrakcji. Posłużyła się swoją magią, aby utworzyć istotę przypominającą ducha. Efekt jej czaru pojawił się kilka metrów za Riven'em i powoli zbliżył się do niego. Mężczyzna obrócił się szybko.

— Nieźle, prawie udało ci się mnie przestraszyć — przyznał. — Co tu robisz? — spytał i nie usłyszał odpowiedzi.

— Cichy typ, tak? — zapytał po chwili. Wyciągnął swój świetlny miecz. Nagle, wokół niego zaczęła tworzyć się od ziemi magiczna ściana, podobna z wyglądu do tej, którą widział już wcześniej. Riven zareagował błyskawicznie i zdążył wyskoczyć z pułapki, zanim byłoby na to za późno. Jednym ciosem sprawił, że duch rozpłynął się w powietrzu. Kolejna ściana zaczęła rosnąć wokół niego od ziemi. Mężczyzna wykonał kolejny skok. Cała sytuacja powtarzała się w kółko. Z początku było to dla niego trochę zabawne, że ktoś bawi się z nim w tak banalny sposób, jednak po około minucie, zaczęło się to robić raczej irytujące.

— Ellen! Wiem, że to ty za tym stoisz! — krzyknął. Na chwilę to pomogło, ale elfka nie zamierzała tak szybko się poddawać. Wolała jedna, na wszelki wypadek, schować się gdzieś indziej. Obecna kryjówka nie wydawała się jej już właściwa. Ledwo uczyniła jeden krok, a ktoś znalazł się za jej plecami i chwycił ją za barki. Drgnęła z zaskoczenia.

— Mam nadzieję, że dobrze się bawisz. Mi nie jest tak do śmiechu — powiedział żartobliwie Riven.

— Wybacz, mi też zdarza się czasem nudzić. Musiałam znaleźć sobie jakąś rozrywkę — odparła uśmiechnięta Ellen.

— Hmm... — zastanowił się. — Nie otworzę tych wrót sam, prawda?

— Zgadza się. Będziesz potrzebował czyjejś pomocy, ale nie mojej. Więcej wskazówek ci nie dam. Pójdę już. — Zawróciła i poszła przed siebie. Riven zastanowił się przez chwilę, czy to jest dobry moment na to, by coś jej powiedziecieć. Wahał się, co niezbyt do niego pasowało, ale nie chciał tego odkładać, więc zdecydował się zrobić to właśnie teraz.

— Zaczekaj! — krzyknął za nią. Ellen odwróciła się i spojrzała na niego pytająco. Riven lubił to jej spojrzenie wyrażające zaciekawienie.

— Możemy mówić ci o naszych snach, prawda? — spytał i podszedł do niej powoli.

— Nie musisz tego robić, jeśli sądzisz, że to zbyt osobiste — wytłumaczyła. — Wystarczy mi tylko potwierdzenie, dobrze?

— Nie mogę dać ci potwierdzenia, że miałem sen — odparł.

— W takim razie, o co tobie chodzi?

— Ponieważ większość naszego czasu spędzamy samotnie w komnatach, uważam że miałem kiedy pomyśleć nad pewnymi sprawami. Tak, jak nigdy dotąd... — zrobił krótką przerwę. — Żaden z moich snów nie był jednak wartościowy. Może to dlatego, że nie wierzę zbytnio w te duchy, o których mówiłaś.

— W porządku, ale czy mógłbyś przejść do rzeczy? — jej ton wyrażał prośbę. Widocznie nie planowała pogawędek, kiedy musi nadzorować przebieg misji.

— Zastanawiałem się nad nami — powiedział wprost i poważnym głosem.

— Nami? — Ellen otworzyła oczy szeroko ze zdumienia. Przełknęła ślinę głośniej niż zwykle.

— Zgadza się — potwierdził powoli. — Doszedłem do wniosku, że tylko ty akceptujesz mnie w pełni takim, jakim jestem. Czy to nie dziwne, że los nam sprzyja i pojawiły się takie zbiegi okoliczności, które nas zbliżyły do siebie? — spytał i zapadła cisza.

— Dlaczego nic nie mówisz? Jestem całkowicie poważny. Naprawdę chcę być z tobą — powiedział po chwili. Tak bardzo liczył, że ona będzie tego samego zdania.

— Nie, nie mogę się na to zgodzić. Zresztą, pomyślałeś o Musie? — spytała z wyrzutem.

— Jak mówiłem, miałem wystarczająco dużo czasu na przemyślenia. Musa... — zamilkł na krótką chwilę. — Ona wcale do mnie nie pasuje. Tyle lat minęło, a ja byłem taki ślepy. W ogóle tego nie zauważyłem, wiesz? To prawda, że mamy ze sobą trochę wspólnego, ale ona mnie nie akceptuje, dlatego ciągle się kłócimy. Chcę zakończyć nasz związek. Chcę być z tobą! Może i za wcześnie na te słowa, ale myślę, że cię kocham — mówił. Szczerość biła z jego oczu. Ellen nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Zupełnie się nie spodziewała, że on coś takiego kiedyś jej wyzna. Wiedziała, że ją lubi, ale żeby mógł pokochać? Ellen miała właśnie zebrać kilka słów składających się na jej odpowiedź, ale poczuła silny, magiczny pocisk. Upadła z Riven'em na ziemię.

— Trochę przesadziłaś, Muso! — zwróciła jej uwagę Layla. Od tej strony nie znała jeszcze swojej przyjaciółki.

— Jak mogłeś mi to zrobić?! Zdradzasz mnie? Z nią? — pytała zdenerwowana czarodziejka. Riven i Ellen wstali szybko z ziemi.

— Tak, ponieważ nasz związek nie ma sensu — odparł zdecydowanym tonem.

— Pamiętasz te wszystkie obietnice, które mi złożyłeś? Czy zapomniałeś już o tym, co razem przeszliśmy?

— Po co mi to wypominasz? Myślisz, że o tym zapomniałem? Przecież wziąłem to wszystko pod uwagę.

— I co? Jakieś wnioski?

— Tak, to jest przeszłość. Teraz nie jest mi z tobą dobrze, a w przyszłości wcale nie będzie lepiej. Różnimy się od siebie zbyt bardzo. Nie widzisz tego?

— To nie jest przecież istotne!

— Właśnie, że tak! Gdyby nie było, nie podjąłbym decyzji o naszym zerwaniu. Zresztą, sama zawiesiłaś nasz związek. Już nie pamiętasz?

— Wiesz, co? Gdybym wiedziała na samym początku naszej znajomości, że jesteś takim śmieciem, nigdy bym się do ciebie nawet słowem nie odezwała! Idź, baw się dobrze! Wcale nie jesteś mi do niczego potrzebny! Nie chcę cię więcej widzieć! — krzyknęła. Wyglądała na twardą. Na jej twarzy nie było widać łez, ale wewnątrz czuła się bardzo skrzywdzona.

— A co do ciebie... — Musa wskazała palcem na Ellen. — Nie wiem, co jeszcze przede mną ukrywasz. Jestem pewna, że wydarzyło się więcej między wami niż to, do czego się przyznajesz. Teraz znowu udajesz świętą, prawda? On wyznał, że mnie kocha, ale ja przecież wcale tego nie chciałam i w żaden sposób do tego się nie przyczyniłam, prawda? — pytała i mierzyła ją wzrokiem. — Na pewno coś musiałaś zrobić i już nawet nie chcę wiedzieć, co. Przez pewien czas myślałam, że można ci zaufać, ale to nie prawda. Dalej jesteś moim wrogiem. Nie chcę cię widywać. Najchętniej zrobiłabym ci krzywdę... Wypisuję się. Nie biorę udziału w tej misji — powiedziała stanowczo.

— Szanuję twoją decyzję i przepraszam — odpowiedziała po chwili. — Nie będę kłamać, bo myślę, że i ja dorzuciłam swoje cztery grosze, jeśli chodzi o Riven'a. To, że mogłam to zrobić nieświadomie, wcale mnie nie tłumaczy.

— Już tu jesteście? — spytała nagle Flora.

— I co to za krzyki? Coś się stało? — dołączył się Helia. Trzymał czarodziejkę natury za jej dłoń.

— Owszem, stało się. Musicie wiedzieć, że Riven i Ellen są razem — ogłosiła Musa.

— Chcesz powiedzieć, że zostałaś zdradzona przez Riven'a? — spytał Helia.

— Do tego właśnie zmierzam. To już oficjalne — odparła.

— Jak mogłeś jej to zrobić? — spytała z niedowierzaniem Flora winnego magika.

— Nie widzę powodów, abym musiał się komukolwiek tłumaczyć z moich decyzji. Musa usłyszała to, co chciałem jej przekazać. Nasz związek to już przeszłość. To wszystko, możecie się rozejść — mówił Riven.

— Tylko tyle? Tak po prostu możesz sobie to podsumować i skończyć? Zachowałeś się jak nieodpowiedzialny dzieciak! — powiedziała głośno Flora.

— Zajmij się swoim związkiem, maleńka. W mój nie musisz się mieszać — odparł. Czarodziejka już nic nie powiedział. Nie wiedziała, jak ma się ustosunkować do tego, co usłyszała. Nie chciała się dalej kłócić z Riven'em, więc pierwsza postanowiła odpuścić.

— W tej sytuacji powinniśmy wszyscy się uspokoić — przemówiła Layla. — Ellen, może pozwolisz Musie odpocząć, a my zajmiemy się misją, dobrze? — zaproponowała.

— Nie. Nie, Laylo. Tu nie chodzi o odpoczynek. Powiedziałam wcześniej, że się wypisuję. Natychmiast wracam do Alfei — oznajmiła stanowczo Musa.

— Czy to nie jest pochopna decyzja? Może dasz sobie jeszcze trochę czasu na zastanowienie? — spytała.

— Skądże. Doskonale wiem, co robię. Ktoś, kto podawał się za moją przyjaciółkę, w rzeczywistości niszczył mój związek za moimi plecami. Spróbuj postawić się w mojej sytuacji, a wszystko zrozumiesz — odparła.

— Nikt z nas nie może cię zatrzymać.

— W porządku. Pójdę przodem, a Musa za mną. Pozwolę jej opuścić zamek — wypowiedziała się Ellen.

— Pozwolisz... — powiedziała sarkastycznie czarodziejka muzyki. — Jak to dobrze, że jesteś tak łaskawą osobą — dodała.

— Rozumiem, że możesz być zła na mnie, ale proszę, nie obrażaj mnie. Nie życzę sobie tego. — Elfka zabrzmiała bardzo poważnie. Jej głos mógł też budzić delikatny strach.

— Nie masz prawa mnie ograniczać, a już szczególnie teraz. Mogę robić wszystko, co zechcę — odparła czarodziejka muzyki.

— Tak, ale nie wszystko warto. — Ellen poszła w kierunku korytarza z którego przyszła. Musa już nic nie mówiła, tylko podążała za nią w pewnej odległości. Ciągle miała ochotę cisnąć w nią choćby magicznym pociskiem, jak zrobiła to wcześniej. Pomimo emocji, jakie się w niej kłębiły, zdawała sobie jednak sprawę z konsekwencji, które mogłyby wyniknąć, gdyby zaatakowała ponownie Ellen. Zachowywała się ostrożnie. W przeciągu godziny, Musa zabrała swoje rzeczy i opuściła Inestion.

Samotnie szła w kierunku Alfei. Wiatr pełen drobnego pyłu wiał jej prostu w oczy. Czarodziejka czuła się dotkliwie zraniona. W trakcie drogi doszła do wniosku, że już nigdy nie zaufa do tego stopnia żadnemu mężczyźnie. Nie chciała po raz drugi tak się zawieść. Blisko godzinę później, leżała już na swoim łóżku w szkole czarodziejek. Zmarzła na dworze. Tego dnia niebo było zachmurzone i temperatura wynosiła niewiele więcej niż zero stopni. Musa leżała i wpatrywała się w sufit. Czuła smutek i pustkę. Nie wiedziała, co ma ze sobą zrobić. Poczułaby się wspaniale, gdyby nagle okazało się, że ostatnie wydarzenia to tylko sen. Nie, jednak nie tym razem. Czarodziejka odniosła wrażenie, że przez resztę życia będzie rzeczywiście samotna.


11 komentarzy :

  1. Jak zazwyczaj Rozdział rewelacja, tylko dziwi mnie Twój ruch jeżeli idzie o odłączenie Musy od Winx trochę to podejrzane...

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział cudowny.Dziękuję że poświęciłeś trochę tekstu Florze i Helii .Co do wyznania miłości przez Rivena do Ellen zamurowało mnie , myślałam że będą tylko przyjaciółmi , a tu proszę.
    Chyba już nie mogę czytać twoich opowiadać (ale będę xd) , ponieważ jak czytam lekturę to cały czas widzę imona bohaterów twoich opowiadań.
    Życzę weny :D
    ~Ta z konta animowego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest genialny. Poprostu brak mi słów. Ale mam maleńką prośbę czy mogłabyś napisać coś o Stelli i Brandonie? Nie chce się narzucać. Poprostu bardzo lubię te parę i chciałabym przeczytać coś o nich w Twoim wykonaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest chłopak ;)
      ~Ta z konta animowego

      Usuń
    2. Dziękuję "tej z konta animowego" za zwrócenie uwagi. Tak w ogóle, to nie powinno być "z anonimowego"? :D

      Usuń
  4. Jestem w szoku. Nie myślałam, że zrobisz coś takiego. Wydawało mi się, że postarasz by Riven i Ariel byli tylko przyjaciółmi. Nie dziwię się, że Musa zareagowała tak gwałtownie, chyba zrobiłabym to samo. Ale i tak jestem w głębokim szoku.
    Podobała mi się rozmowa Heli i Flory. Była taka... dająca do myślenia. Można było po niej trochę sobie podumać nad istotą miłości.
    Stylistycznie też jest bardzo dobrze. Znów rozdział na tym samym poziomie co ostatnie rozdziały drugiej serii.
    Nie wiem co jeszcze mogę napisać. Podobno najtrudniej komentuje się te naprawde dobre opowiadania.
    Czekam na następny rozdział i weny rzyczę.
    Pozdrawiam
    Luna

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyznam, że kiedy przeczytałam ten rozdział byłam naprawdę zaskoczona. Spodziewałam się, iż Riven lubi Ellen, ale że ją... kocha? Fajnie byłoby zobaczyć ich jako parę, mimo że trochę szkoda mi Musy. No ale w końcu wiedziała, że jej związek się rozpada. Poza tym jestem ciekawa czy zdoła im wybaczyć.
    W dalszym ciągu mam nadzieję, że przedstawisz sny pozostałych osób. :>
    I cieszę się, że trochę uwagi poświęciłeś Helii i Florze, miło było przeczytać coś tylko o nich.

    Pozdrawiam
    *ah, ta wena do napisania komentarza po czterech dniach*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, spóźniony trochę ten komentarz, ale dobrze, że jest. Każdy bardzo doceniam. :)

      Sny pozostałych osób... Miałem powoli z tym kończyć, ale zobaczymy jeszcze. Jak coś dobrego przyjdzie mi do głowy, to napiszę. ;)

      Też pozdrawiam

      Usuń
  6. Kocham twoje opowiadania sory ze tak pozno ale bylam tak oczarowana tym co napisales ze nie wiedzialam co napisac ;)
    Dziekuje ze poswieciles troche uwagi zwiazkowi flory i helii jestem ciekawa ich przyszloci mam nadzieje ze w najblizszym sie pobiora :) ( licze na to )
    Dziekuje i zycze weny :)
    ~ okuoki

    OdpowiedzUsuń
  7. Kiedy nowy rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planowałem w ten weekend, ale nie jestem jeszcze pewien czy kolejny rozdział jest wystarczająco dopracowany.

      Usuń