piątek, 21 sierpnia 2015

Rozdział 61 - Do trzech razy sztuka



Na to jak wygląda nasze życie mamy wpływ nie tylko my sami. Inne osoby również biorą w tym udział. Zwykle nie zastanawiamy się dlaczego jesteśmy w tym miejscu a nie w innym. Uznajemy, że tak i jest i po prostu być musi. Jednak czasem obejmują nas wątpliwości nawet co do tego. Czy oby na pewno to jest to, co chcę robić? Tak chcę żyć? Czy to mój wybór czy robię to raczej dla kogoś innego?
W takiej sytuacji znajdował się właśnie Tellan. Któregoś ranka leżał sobie na łóżku i patrzył się w sufit. Nie miał ochoty wstawać i iść na trening. O wiele bardziej wolałby zostać w swoim pokoju. Miał jeszcze godzinę, żeby się przygotować. Wrócił myślami do prośby Miele. On mieszkający na Linphei? W tej chwili brzmiało to dla niego dość abstrakcyjnie, jednak jak spróbował sobie wyobrazić takie życie to doznawał całkiem miłych odczuć. Rzeczywistość wyglądała natomiast inaczej. Wprawdzie przytulnie czuł się w Czerwonej Fontannie i miał poczucie bezpieczeństwa, ale z biegiem czasu znalazł miejsce, które mogłoby bardziej mu pasować. Zaczął rozważać przeniesienie. Nie skończył jednak tego, ponieważ czekał poranny trening. Odłożył to więc na później.

Znalazł wolną chwilę popołudniu. W końcu stwierdził, że faktycznie chce przenieść się do Linphei. Pozostawała mu najtrudniejsza, jego zdaniem, rzecz do zrobienia. Wziął swój telefon i wybrał numer do ojca. Przypuszczał, że będzie miał trudności z przekonaniem go do tego co postanowił, dlatego trochę obawiał się tej rozmowy. Wkrótce usłyszał głos ze słuchawki.

— Hej, Tellan. Co u ciebie? — spytał. Trochę zaskoczył go telefon od syna, bo zazwyczaj to właśnie on dzwonił do niego.

— Wszystko w porządku. Dzwonię w ważnej sprawie — powiedział poważnym tonem.

— Tak? — zdziwił się, choć tylko z początku.

— Chciałbym przenieść się do szkoły wojowników na Linphei. Jestem pewien, że tam byłoby mi lepiej — wyrzucił z siebie.

— Tego się po tobie nie spodziewałem. Coś się stało? Mam porozmawiać z dyrektorem? — zapytał z wyczuwalną troską.

— Nie, nie. Czerwona Fontanna jest ok. Ja po prostu chcę zmienić szkołę. Tamtejsze okolice byłby dla mnie bardziej korzystne. To wszystko, tato — tłumaczył.

— Synu... Ja też chciałbym wiele rzeczy. Chciałbym nie pracować. Chciałbym z każdym umieć się dogadać. Chciałbym, żeby na świecie nie było złych ludzi. Chciałbym częściej widywać się z twoją matką i tobą. I jeszcze wiele innych. Czasem musisz zaakceptować swoją sytuację taką jaka jest — mówił ojciec. Tellan nie lubił tego słuchać.

— Kiedy ja mówię poważnie. Tam czułbym się lepiej. Tamta szkoła bardziej do mnie pasuje — upierał się.

— Czyżby? Powiedz mi, skąd ten pomysł się w ogóle wziął? — zainteresował się.

— Na Linphei mieszka moja koleżanka, Miele. Odwiedzam ją w wolnym czasie i pokazała mi raz stolicę. Wtedy miałem okazję zobaczyć szkołę wojowników — odparł.

— Ty i dziewczyna? Myślę, że bardziej chodzi o nią niż o szkołę, czyż nie? — mówił, jakby odkrył prawdziwy powód.

— Przecież mówiłem, że to tylko koleżanka. I wcale nie chcę tego tylko dla niej... — tłumaczył, ale mu przerwano.

— Posłuchaj mnie. Czy koleżanka czy ktoś więcej, możesz się z nią spotykać tak jak do tej pory. Nie widzę konieczności przeprowadzki tylko po to, żebyś mógł częściej ją widzieć. Pomyśl o tym jak już skończysz naukę w Czerwonej Fontannie — powiedział dość stanowczo.

— Czułem, że mnie nie zrozumiesz.

— Ja sądzę, że wszystko zrozumiałem. Za kilka lat zobaczysz, że miałem rację.

Kontakty Tellana z jego rodzicami nie należały do świetnych relacji opartych na wzajemnym zrozumieniu i zaufaniu. Magik rzadko z nimi rozmawiał i nie lubił opowiadać o swoim życiu, stąd jego matka i ojciec nie wiedzieli tak naprawdę co u niego słychać. Raczej próbowali się domyślać jak spędza swój czas, a to najczęściej się nie sprawdzało. Tellan czasem winił się za ten stan rzeczy. Żałował, że nie potrafił być wobec nich bardziej otwarty. Najczęściej pozostawał skryty w ich rozmowach. Chyba brakowało mu zaufania do nich. W każdym razie nie udało mu się przekonać ojca. Objęły go wątpliwości. Może on faktycznie tylko nakręcił się na Linpheę ze względu na Miele, która umiała go przekonać? Może w tamtej szkole nie będzie mu wcale lepiej niż w tej? Może tylko mu się tak wydaje? Może, w końcu, ojciec ma rację? Tellan sam już nie wiedział czego chce. Czuł wielki mętlik w głowie i wyszedł na świeże powietrze.

— Przed chwilą gadałem z tatą i nie przekonałem go — zaczął rozmowę przez telefon.

— Nie martw się. Pierwszy raz zawsze jest najtrudniejszy — mówiła pocieszająco Miele.

— Próbuj aż do skutku. Za którąś z rozmów musi się udać. Prawdziwa siła to wytrwałość — dodała po chwili ciszy.

— Może tak, ale nie sądzisz, że ten pomysł z przeprowadzką to lekka przesada? Faktycznie nie wiem jest w tej szkole wojowników. Ja tylko ją widziałem. Co jeśli się zawiodę? — wątpił.

— I co ja słyszę? Widać, że to ojciec raczej cię przekonał — zaśmiała się.

— Mnie to wcale nie bawi. Łatwo ci mówić, bo sama nie musisz nic robić. Twoim zadaniem jest tylko mnie przekonać, prawda? — zapytał lekko zdenerwowany.

— Uspokój się. Jak już mówiłam, to twoja decyzja. Czeka na ciebie lepszy świat. Ty wybierzesz czy do niego trafisz — mówiła pogodnie.

— Znów zaczynasz...

— Ok. Czyli masz wątpliwości, tak?

— Przecież o tym teraz mówimy, czyż nie?

— Jest rozwiązanie. Przyleć w wolnym czasie do Linphei. Przejdziemy się po stolicy, jeszcze raz. Obejrzysz sobie szkołę wojowników. Może nawet porozmawiasz z trenerem i uczniami. Potem zastanowisz się ponownie nad przeprowadzką, ok? — mówiła powoli.

— To chyba najlepsze wyjście. Jutro postaram się przylecieć — oznajmił trochę rozpogodzony.

— Właśnie. Wszystko na spokojnie i na luzie. To zadzwoń jak już będziesz w drodze — poprosiła.

— Tak zrobię. Dzięki, cześć!

— Pa.




I faktycznie, Tellan znalazł całkiem sporo wolnego czasu następnego dnia po południu. Zadzwonił do Miele i wyruszył do Linphei. Szybko dotarł na miejsce i spotkał się młodszą siostrą Flory. Obydwoje od razu poszli do miasta. W czasie drogi panowała niezręczna cisza, którą ośmielił się przerwać chłopak.

— Dlaczego tak mi pomagasz? — zapytał tonem wyrażającym wdzięczność.

— Czemu mnie o to pytasz? Jesteśmy przyjaciółmi, tak? — odpowiedziała delikatnie zakłopotana.

— Pewnie — odparł trochę rozczarowany.

— No właśnie. Dlatego pomagam ci bezinteresownie. Nie musisz mi dziękować.

— Myślę, że przyjemnie by mi się mieszkało na Linphei. Obawiam się tylko jak z tą szkołą wojowników i czy będzie dla mnie dobra — mówił.

— Nie mogę obiecać, że po dzisiejszym spotkaniu z trenerem dowiesz się o wszystkim, ale na pewno wiele rzeczy ci się rozjaśni i liczę, że twoje wątpliwości znikną.

— Mam nadzieję. Wiem, że mogę sprawiać wrażenie marudnego albo tchórza, ale ja po prostu nie jestem typem człowieka, który lubi wywracać swoje życie do góry nogami w krótkim czasie. Rozumiesz, prawda?

— Na szczęście też jestem typem takiej osoby. Doskonale wiem co musisz czuć. I właśnie z tego powodu nie chcę cię do niczego zmuszać. To będzie twój wybór. Miałeś rację gdy wczoraj rozmawialiśmy. Mi łatwo jest mówić...

— Wcale nie mam do ciebie żalu czy coś w tym stylu — tłumaczył.

— W porządku. Jeśli faktycznie się tutaj przeniesiesz to będę pod wielkim wrażeniem, bo to rzeczywiście spora decyzja.

— Czy oby trochę nie przesadzasz? Przecież ja tylko dążę do zmiany szkoły. Pomińmy fakt, że ta szkoła jest na innej planecie i rodzice nie są mi przychylni. Detale... — mówił żartobliwie.

— Dodajmy jeszcze, że nie jesteś pełnoletni i stoisz przed takim wyborem.

— Miele, dajmy spokój. Nie róbmy z tego takiej wielkiej sprawy. W przyszłości pewnie przyjdzie mi podjąć wiele trudniejszych decyzji.

— Pewnie tak, ale nie przepadam za myśleniem o przyszłości. Moja jest niepewna, bo nie wiem jeszcze co chcę robić jak skończę szkołę.

— Skąd ja to znam? Ile razy chciałem usiąść na krzesełku przy biurku i spisać na kartce papieru wszystkie możliwości? Oj, wiele razy.

— Masz czas, prawda? — zażartowała.

— Tak, jeszcze tak — odpowiedział.

Obydwoje szli przez parę dłuższych chwil i znaleźli się w stolicy. Natychmiast wybrali za cel szkołę wojowników. Weszli na przerośniętego listka i polecieli na nim do góry. Taka ładna i przyjemna, naturalna winda. Za chwilę zobaczyli plac treningowy i ćwiczących w skupieniu uczniów pod nadzorem trenera. To miejsce nie przypominało areny w Czerwonej Fontannie. Szczególnie różniło się pod względem rozmiarów. Brakowało też miejsca naokoło na trybuny. Odpadało więc robienie pokazów dla dużej publiczności. Tellan wkrótce trafił na okazję by porozmawiać z trenerem i wykorzystał ją. Dowiedział się interesujących rzeczy na temat tej szkoły. Otóż, areny nie robiły wrażenia swoich rozmiarem, jednak znajdowało się ich więcej, tuzin. Rozmieszczono je w odległościach wynoszących kilkadziesiąt metrów od siebie i na różnych wysokościach. Za transport służyły naturalne windy. Każdy z uczniów miał także jeden pokój dla siebie w budynku położonym trochę dalej od terenu szkoły. Nie zabrakło również darmowego wyżywienia między treningami. Godziny zajęć są ponoć trochę krótsze niż w Czerwonej Fontannie. Trener wspomniał również o najlepszych absolwentach tej szkoły, którzy odnoszą liczne sukcesy. Tellan porozmawiał także z kilkoma wojownikami i oni również chwalili to miejsce. Polecali mu, aby tu dołączył. Chłopak poczuł się przekonany, ale tak ostatecznie. Później usiadł sobie na skraju powietrznej areny z Miele i obydwoje podziwiali powoli zachodzące słońce. Stolica wyglądała wspaniale o tej porze. To miejsce budziło wewnętrzny spokój i działało relaksująco. W oddali ciągnęły się w nieskończoność lasy. Udało im się nawet zobaczyć kilka wodospadów. Miele mieszkała na tej planecie od urodzenia, jednak te widoki zawsze zapierały jej dech w piersiach. Co dopiero musiał czuć Tellan?

Czas płynął szybko i chłopak prawie zapomniał, że musi wrócić do Czerwonej Fontanny. W przeciwnym razie Kodatorta się na niego wścieknie, a on wolałby raczej tego uniknąć. Trener podszedł do niego jeszcze na chwilę gdy chłopak miał się zbierać i zapytał do jakiej szkoły obecnie uczęszcza. Tellan mu odpowiedział i wspomniał, że chciałby przenieść się tutaj. Nauczyciel potwierdził, że to zrozumiał i pożegnał go. Tellan wybrał się w drogę powrotną. Na miejscu dostał to, czego się wcześniej spodziewał. Otrzymał wykład od Kodatorty za późny powrót do szkoły. Przekroczył dopuszczalną granicę aż o pół godziny. Obeszło się jednak bez żadnych konsekwencji i Tellan mógł spokojnie wrócić do swojego pokoju. Tam zadzwonił ponownie do swojego ojca i dalej starał się go przekonać do swojej decyzji. W odróżnieniu od poprzedniego podejścia, tym razem miał więcej pewności siebie. Po tym co zobaczył tego dnia, mówił bardziej z sercem o tym czego pragnie. Ojciec wyraźnie to wyczuł, lecz nie wyrażał tego w swoich słowach. Starał się pozostać neutralny. Tellan nie usłyszał potwierdzenia, że jego ojciec podejmie jakiekolwiek kroki w tej sprawie. Chłopak dalej stał na niepewnym gruncie, choć tym razem bardziej wierzył w to, że się kiedyś uda.




Kolejny dzień treningu mijał mu jak zazwyczaj. W połowie dnia ćwiczył kolejną serię ciosów mieczem, aż nagle krzyknął do niego Kodatorta i stwierdził, że chce Saladin chce go widzieć. Chłopak zaczął przypuszczać, że ma to związek z jego zbyt późnym powrotem wczoraj. Najwidoczniej za wcześnie pomyślał, że nie poniesie żadnych konsekwencji. Nie zwlekał i udał się do dyrektora.

— Witaj, Tellanie — przywitał go Saladin.

— Dzień dobry. W jakiej sprawie pan mnie wzywa?

— Nie domyślasz się? — uśmiechnął się dyrektor.

— Tak. Jestem gotów ponieść konsekwencje za moje wczorajsze spóźnienie — powiedział poważnie.

— Nie to miałem na myśli. Jesteś dobrym uczniem i to pierwsza taka sytuacja, dlatego możemy przymknąć na to oko.

— Dziękuję i przepraszam. I naprawdę nie wiem, dlaczego pan mnie wzywał.

— Dostałem wiadomość od dyrektora ze szkoły wojowników na Linphei — poinformował.

— Naprawdę? — Tellan bardzo się ucieszył.

— Owszem. Wiem już, że chciałbyś się przenieść do tamtej szkoły.

— To prawda.

— Szanuję twoją decyzję. Mogę jednak dowiedzieć się jaki jest jej powód?

— W Czerwonej Fontannie wszystko jest w porządku. Po prostu czuję, że środowisko na Linphei jest dla mnie bardziej przyjazne i podoba mi się ta planeta — wyjaśnił.

— Rozumiem. To już ostateczna decyzja czy chcesz jeszcze nad tym pomyśleć?

— Myślę, że ostateczna. Tylko czy mój ojciec nie musi wyrazić zgody?

— Porozmawiam z nim. Na razie niczym się nie przejmuj. Jak już wszystko załatwię, poproszę cię ponownie do swojego gabinetu. Gdy skończysz trening dzisiaj po południu, możesz zacząć się pakować — oznajmił Saladin.

— Dziękuję. To dla mnie bardzo ważne — powiedział z wdzięcznością Tellan.

Z gabinetu wyszedł z poprawionym humorem i wrócił na arenę. Dobre samopoczucie sprawiło, że nawet trudne ćwiczenia stały się prostsze. Do późnego popołudnia pracował wytrwale. Potem wziął prysznic i wziął się za pakowanie. Wierzył, że jego ojciec zgodzi się na przeniesienie. Przecież sam najpierw z nim o tym rozmawiał dwa razy, a teraz jeszcze zrobi to Saladin. Do trzech razy sztuka. Chłopak całkiem szybko skończył i czuł się gotowy by opuścić szkołę. Nie miał na razie nic do zrobienia, dlatego położył się na łóżku i zrelaksował się. Nawet nie zauważył chwili gdy odpłynął w krainę snu.

— Tellan, dyrektor cię wzywa! — poinformował głośno jeden z niezbyt znanych mu specjalistów.

— Dzięki, już lecę — odpowiedział i wyszedł razem plecakiem i dwoma torbami.

— Wszystko już załatwione. Twój ojciec zgodził się i mówił mi, że już wcześniej nie dawałeś mu spokoju — powiedział z uśmiechem na twarzy Saladin.

— Dziękuję raz jeszcze — powiedział z wdzięcznością.

— Proszę bardzo. Liczę, że ci się tam spodoba i nie będziesz musiał żałować swojej decyzji. Trzymaj się, chłopcze.

Tellan nie mógł uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jeszcze kilka dni temu Miele pokazywała mu stolicę. Bardzo zależało jej, aby przeniósł się do Linphei. Wczoraj zobaczył z bliska szkołę wojowników i miał okazję rozmawiać z jednym z jej trenerów. W tej chwili szedł na statek aby polecieć do Linphei i zostać tam na dłużej lub na zawsze. Chłopak zadzwonił jeszcze do przyjaciółki. Ta była bardzo ucieszona i jednocześnie zaskoczona tym, że udało się to tak szybko załatwić. Tellan nie mógł się już doczekać swojej nowej szkoły i przygód, które go czekają na Linphei. Jednocześnie nie wiedział jak potoczy się jego życie na tej planecie. Czuł zarazem ekscytację jak i niepewność.


6 komentarzy :

  1. Rozdział całkiem fajny, co prawda wolę te o winx, ale nie można mieć wszystkiego :-)
    Tylko jedno mi nie pasuje. Kiedy Miele się pojawiła(gdzieś 3 sezon) wyglądała na jakieś sześć lat, czyli teraz miałaby 12-13 max, tak? Więc jakim cudem Tellam mając około 16 lat się z nią zaprzyjaźnił? Chyba że w Twoich opowiadaniach Miele jest starsza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki.

      Będą jeszcze rozdziały o Winx. Może niekoniecznie o wszystkich w znacznej mierze, ale coś się pojawi. ;)

      Dobra uwaga. Już sporo czasu minęło odkąd oglądałem trzecią serię, stąd może być ta mała nieścisłość. U mnie Miele ma około 14 lat, tak założyłem.

      Dzięki za komentarz.

      Usuń
  2. Kurcze, powtarzam się ale oddaj mi swój talent!! Naprawdę kocham twoje rozdziały i to opowiadanie ale mógłbyś napisać choć jeden rozdział o Brandonie i Stelli. Pamiętasz jak mówiłam ci, że chce wysłać ci moje opowiadania do oceny? Czytam moje opowiadania i mi strasznie wstyd bo moje nawet w 1/4 nie dorównują twoim. Chyba zacznę pisać nowe i oczywiście ci wyślę na maila. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za Twoje ostatnie komentarze.

      'choć jeden rozdział o Brandonie i Stelli'
      Rozdział o Brandonie i Stelli? Brak mi na razie pomysłu na nich, więc niczego nie mogę obiecać. Pomyślę nad tą parą w każdym razie.

      'Pamiętasz jak mówiłam ci, że chce wysłać ci moje opowiadania do oceny?'
      Tak, pamiętam. ;-)
      I ocenię, jeśli o to prosisz.

      'oczywiście ci wyślę na maila'
      Ok, w porządku.

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Czekam i czekam na nowy rozdział, bo głupio mi było komentować po trzech dniach, skoro przeczytałam go jakąś godzinę po dodaniu go na bloga. :x Tak więc skomentuję ten.

    Cieszę się, że ten rozdział znów jest poświęcony Tellanowi. Tak myślałam, że przeniesie się na Linpheę, przynajmniej tym razem intuicja mnie nie zawiodła. Myślę, że zrobił to też z powodu Miele. ;) No ale w magicznym wymiarze łatwiej się przeprowadzić, wyobrażam sobie minę swoich rodziców, kiedy jako szesnastolatka oznajmiłabym im, iż chcę się przenieść do innego miasta *planety*. :D

    Ogółem zauważyłam, że w ostatnich trzech rozdziałach w pierwszym akapicie dawałeś takie swoje myśli, może to przypadek, ale tak mi się rzuciło w oczy.

    Pozdrawiam i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super baardzo wciągające

    OdpowiedzUsuń