niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 60 - Splot wydarzeń



Wstajemy każdego dnia spodziewając się tego samego co wczoraj. I tak pozostaje najczęściej miesiącami. Te same obowiązki i miejsca, bliscy przyjaciele lub mniej oraz podobne myśli i rozmowy. Próbujemy urozmaicić sobie wycinek czasu, lecz czasem chcielibyśmy zmienić coś więcej. Bywa, że zmiana nadchodzi z zewnątrz i nieoczekiwanie.


Bloom wstała powoli z łóżka i założyła kapcie. Przeszła się po pokoju. Sprawdziła czy przyjaciółki jeszcze śpią i obudziła te, które trzeba. Później przygotowywała się na kolejny dzień w roli nauczycielki. Zapowiadał się typowy i mało znaczący dzień w życiu Winx. To stawało się już nudne i rutynowe. I nagle w pokoju znalazła się Ellen. Tym razem ubrała się w krótką, białą i przewiewną szatę. Miała ze sobą plecak. Zaskoczyła swoją obecnością.

— Witajcie, Winx! Zabierzcie najbardziej potrzebny ekwipunek i wyruszamy! — mówiła głośniej niż to miała w zwyczaju Ellen.

— Chwila, chwila. Dzisiaj prowadzimy zajęcia, pamiętasz? — spytała lekko zaspana Musa.

— O nic się nie martwcie. Wszystko już załatwiłam. Jesteście oficjalnie zwolnione! — krzyknęła.

— Co? — odezwały się chórem Winx.

— Żartuję, rzecz jasna. Delegowane. Tak lepiej? — uśmiechnęła się.

— I dokąd się wybieramy? — spytała zaciekawiona Stella.

— Mogłabym powiedzieć, lecz tego nie zrobię. Niech to pozostanie niespodzianką, zgoda?

— Tajna informacja, wiemy. — Czarodziejka słońca i księżyca czuła się już przyzwyczajona do zwodniczych odpowiedzi z jej strony. — Chciałabym jednak wiedzieć jak mogę się stosowanie ubrać, więc? — dodała.

— Tam dokąd lecimy jest ciepło. Włóż na siebie coś lekkiego. Ewentualnie zabierz jakąś bluzę na noc.

— I kiedy wracamy? — spytała Bloom.

— Hmm... Tajna informacja — oznajmiła elfka z uśmiechem na twarzy.

— Nie zapomnijcie przekazać specjalistom, że też lecą! Widzimy się wszyscy za godzinę na dworze! — ogłosiła i wyszła. Winx dalej nie mogły dojść do tego co się święci.


Na placu Alfei wszyscy zebrali się koło południa. Pogoda wprawdzie sprzyjała, choć nikt nie wiedział jak pod tym względem będzie na miejscu. Elfka poinformowała wszystkich, że wybierają się na planetę Cortag. Zbyt wiele nikomu to nie mówiło, żeby nie powiedzieć, że nic. Za transport miał posłużyć, co prawda w luźnych założeniach, wehikuł magików i tak też się stało. Drobna postać zajęła miejsce blisko kierowcy statku, czyli Timmy'ego i nadszedł czas w drogę.

— Długo uczyłeś się obsługiwać tę całą elektronikę? — pytała zdumiona obeznaniem Timmy'ego w tej całej technologii.

— Po kilku latach zebrałem odpowiednio dużo doświadczenia i teraz to dla mnie bułka z masłem — oznajmił.

— Ok. Mam ze sobą mapę planet i zaznaczony punkt docelowy, trzymaj. — Podała mu papierową mapę, lecz mężczyzna jej nie przyjął i uśmiechnął się pod nosem.

— Co się stało? — spytała zaskoczona.

— Po prostu powiedz mi dokąd lecimy. Mam tutaj cyfrową mapę i będzie mi prościej z niej nawigować — wyjaśnił.

— W porządku. Ok. Niech tak się stanie — mówiła śmiejąc się przy tym.

— Cortag. Tyle wystarczy? — dodała.

— W zupełności. Lecimy — oznajmił i wystartował.




Wszyscy zastanawiali się dlaczego wyruszają w podróż. Czyżby to małe wakacje dla Winx albo kolejna misja? Każdy spekulował, a obecność tej tajemniczej postaci poprawiała wszystkim nastrój. Przez resztę podróży elfka rozmawiała ze wszystkimi, żeby ich lepiej poznać. Preferowała jednak rozmowę w cztery oczy. Łatwiej szło jej wtedy poznawanie prawdziwej osobowości danej osoby i czuła się bardziej komfortowo.

Statek doleciał na miejsce w krótkim czasie. Timmy zatrzymał się na dużej polanie. Flora zauważyła spore podobieństwo tej planety do jej rodzinnej, choć nie wyglądała ona na zamieszkaną. Ellen stała się przewodnikiem i pokierowała całą grupą w kierunku lasu. Prawie każdy cieszył się innym klimatem niż w Magix. Stella nie przepadała za takimi miejscami. Wolała bardziej cywilizowane miejsca, ładne domy, pokoje albo zamki. Riven z góry nastawił się pesymistycznie do tej wyprawy, jakby nic lepszego do roboty nie było. Helia i Flora, jak nietrudno się domyślić, uwielbiali bliski kontakt z naturą i cieszyli się dobrym samopoczuciem. Bloom oglądała wszystko do okoła. Była w tu i teraz. Tecna z Timmym czuli, że szykuje się im przerwa od technologii. Od czasu do czasu należało się schylić, gdyż gałęzie wisiały dość nisko. Nie zabrakło również spotkań trzeciego stopnia z pajęczynami, owadami oraz pokrzywami. Jedni znosili je dzielnie, inni irytowali się. Po około dwóch kilometrach leśnej wędrówki wszyscy ujrzeli opuszczoną i starą osadę pośród drzew. Panowała tam prawie całkowita cisza.

— Jesteśmy na miejscu. Cieszę się, bo bałam się, że ktoś zapragnie wrócić w połowie drogi... — zaczęła Ellen.

— To chyba dotyczyło mnie — powiedziała do siebie w myślach Stella.

— Za chwilę rozgościcie się w tych domach — oznajmiła po chwili tymczasowa przewodniczka.

— Świetnie, dziękujemy! — ucieszyła się Flora. Pobyt na łonie natury sprawiał jej czystą przyjemność.

— Długo tu zostaniemy? Nie żebym już narzekała, ale nie przepadam za takimi warunkami — mówiła Stella.

— Ile będzie trzeba — odpowiedziała neutralnie.

— Co to ma niby znaczyć? — zirytowała się czarodziejka.

— Postaraj się zaprzyjaźnić z tym miejscem i zapomnij o Alfei — nalegała.

— Świetnie... — odparła pod nosem.

— Podoba mi się ten pomysł tak samo jak Florze. To doskonała odskocznia od miejsca w którym żyjemy na co dzień — wyraziła swoje zdanie Bloom.

— Dla nas, specjalistów, takie warunki nie stanowią żadnego problemu. Będziemy się tu czuć jak w domu — stwierdził nieskromnie Sky.

— Jak to dobrze, że jesteś. Zawsze dbasz o nasz dobry wizerunek — zażartował z niego Riven.


Wszyscy dobrali się w pary. Jedna czarodziejka, jeden magik. Na każdą z par przypadał oddzielny dom. Jedynie Ellen została sama ze sobą, ale nie przeszkadzało jej to. Lubiła swoje towarzystwo. Zresztą, będzie miała co robić w najbliższym czasie. Trzeba popracować nad mentalnością całej grupy i sprawdzić jak sobie poradzą w takich warunkach. Odpowiedzialność za to spoczywała właśnie na jej barkach. Ona sama nie rozumiała, dlaczego powierzono jej to zadanie. Czasami zdarzyło jej się powiedzieć do siebie pod nosem, że wolałaby mieć w opiece ogródek niż tylu ludzi.

— Naprawdę cieszę się, że tu jestem — mówiła ucieszona czarodziejka natury.

— A myślisz, że ja nie? Na pewno mile i spokojnie spędzimy ten czas — oznajmnił Helia.

— Zapewne... Tylko nie sądzę, aby to było najważniejsze w całym tym wyjeździe. Mam dziwne przeczucie, że Ellen coś dla nas przygotuje.

— Miała nas poddać próbie, tak? Może właśnie o to w tym wszystkim chodzi?

— Dokładnie — odpowiedziała Flora.

— Stello, nie przesadzaj. Będziemy się dobrze bawić, zobaczysz! — pocieszał ją Brandon.

— Co można fajnego robić w lesie? Żadnych sklepów, a wszędzie tylko rośliny, owady i komary. To nie dla mnie — narzekała czarodziejka.

— A ja? Przecież sędzisz ze mną trochę czasu, prawda? — spytał uśmiechnięty.

— Brandonie, pewnie że tak. Tylko czemu nie na plaży? — dalej marudziła.

— Wygląda na to, że jesteśmy odcięci od świata. Zupełny brak zasięgu — oznajmiła Tecna.

— Pewnie o to chodziło w tym wyjeździe. Mamy oderwać się od urządzeń i być w kontakcie z naturą. Żadnej łączności ze światem, zero internetu... — mówił Timmy.

— Tu jest wspaniale. Tak inaczej niż w Alfei. I jesteśmy razem — cieszyła się Bloom.

— Szykuje się niezła zabawa. — Sky podzielał entuzjazm swojej dziewczyny.

— Liczyłabym na trening fizyczny, jednak Ellen nie wygląda mi trenerkę — stwiedziła Layla.

— O ile w ogóle będziemy nad czymś pracować to pewnie nad psychiką i mentalnością. To miejsce dobrze się do tego nadaje, nie sądzisz? — odpowiedział Nabu.

— Dalej nie wiem, po co tu jesteśmy — mruknął Riven.

— Przecież wszystkiego się dowiemy niebawem — tłumaczyła mu niechętnie Musa.

— Nie chcę przechodzić żadnych testów, wiesz? Nie chcę też niczego trenować. Ja już jestem gotowy na to, by chronić tamten świat, rozumiesz? Ellen niepotrzebnie tylko wszystko komplikuje.

— Ona tylko wykonuje swoje zadanie. Uszanuj to i bądź grzeczny dopóki nie wrócimy, ok? — nalegała.

— Doskonale wiesz, że nie mogę tego obiecać — odparł i skończył rozmowę.




Kolejne godziny w tym miejscu poświęcono na rozmaite treningi. Ellen wszystko najpierw szczegółowo tłumaczyła a potem przychodziła pora na ćwiczenie. W osadzie znajdował pewien plac. Elfka siedziała w siadzie skrzyżnym na niskiej, drewnianej platformie. Wokół stały chaty, a za nimi rozciągał się las. Wszyscy medytowali razem ze swoją przewodniczką. Pierwsza sesja trwała kwadrans. Potem nadszedł czas na przerwę i znowu kolejną, tym razem dłuższą, sesję. Cały cykl powtórzył się kilka razy. Najdłuższa sesja zajęła godzinę. Ellen uczyła ich także ćwiczeń oddechowych oraz słuchania głosu własnej intuicji, a także paru innych rzeczy. Umiejętności te przychodziły Florze naturalnie i bez większego wysiłku. W czasie przerw to ona rozmawiała najwięcej na ten temat z Ellen w wolnym czasie i wymieniała się własnymi doświadczeniami. Zrozumiała jak bardzo jest do niej podobna.


Nadeszła noc. Nasi bohaterowie oddalili się trochę od osady i usiedli przy ognisku, które oczywiście sami rozpalili. Jedli ręcznie smażone kiełbaski i integrowali się. Wprawdzie wszyscy znali się już od lat, poza Ellen rzecz jasna, ale w takich okolicznościach poznawali się jakby na nowo. Zdecydowanie najgłośniej ze wszystkich zachowywali się Sky z Bloom oraz Stella z Brandonem. Stanowili ducha całej zabawy. Layla i Nabu nie udzialali się zbytnio. Siedzieli blisko siebie i cieszyli się swoim uczuciem oraz przyjemną atmosferą. Dla Tecny i Timmy'ego takie wydarzenia nie były codziennością. Czuli się odrobinę nieswojo, choć starali się dobrze wykorzystać ten czas. Ciepło ogniska ogrzało wszystkich w tę zimną noc. Każdy miał jakieś zajęcie. Tymczasem Ellen siedziała w ciszy od dłuższego czasu. Prawie słowem się nie odezwała do nikogo. Od czasu do czasu obserwowała czarodziejki i magików. Zadowoliła się ich szczęściem. Jednocześnie czuła się z siebie dumna, ponieważ udało jej się to wszystko zorganizować. Przez resztę czasu wsłuchiwała się w ogień albo spoglądała na księżyc. Wszystko jednak kiedyś się kończy. Przemówiła gdy po kilku godzinach towarzystwo ucichło.

— Myślę, że na dzisiaj wystarczy, prawda? — spytała i spotkała się z potwierdzeniem ze strony grupy.

— Wobec tego, wracajmy już. Jutro obiecuję wam kolejną porcję ćwiczeń na budowanie w was poczucia wewnętrznego spokoju — mówiła dalej. Prawie każdy przyjął to z entuzjazmem. Cóż, prawie.

— Nie, nie! Jeden dzień mi wystarczy! — Riven wyróżnił się z grupy. Jeszcze chwilę wcześniej wyglądał na bardzo zadowolonego, jednak w tym momencie coś w nim pękło.

— O co ci chodzi? Przecież to jest dla nas zdrowe — zwróciła się do niego Musa.

— Idźcie. Ja z nim porozmawiam — nalegała i uspokajała sytuację Ellen.

— Nie wiem czy to dobry pomysł... — szepnął Sky do ucha Bloom. Riven i Ellen oddalali się od całej grupy.

— Myślę, że da sobie z nim radę. Ze swoim stoickim spokojem — mówiła z przekonaniem Bloom.

— O ile Riven jest wcześniej nie rozszarpie na strzępy — zażartował Brandon.




— Co cię ugryzło, Riven? — spytała grzecznie drobna postać. Poczuła do siebie żal, ponieważ jej działania spotkały się ze sprzeciwem. Chciała jak najlepiej dla wszystkich, a jednak ktoś zaprotestował.

— Próbujesz zrobić ze mnie kogoś kim nie jestem? Nie potrafię siedzieć tyle czasu w ciszy i skupiać się na śpiewie ptaków czy czego tam jeszcze prosiłaś... Ja to nie Helia czy Flora albo Nabu. Jestem inny! I nie potrafię udawać entuzjazmu, gdy coś mi się nie podoba, rozumiesz? — mówił wprost i szczerze Riven.

— Mimo wszystko chciałabym abyś dał mi jeszcze jedną szansę, proszę. Może jednak przekonasz się do tego co dzisiaj robiliśmy i będzie miło? — spróbowała go przekonać.

— Nie. Tak się nie stanie. Twoje próby są na nic. — Słowa mężczyzny krzywdziły ją, choć ten tego nie zauważał.

— W porządku. Możesz wrócić kiedy tylko chcesz. Nie trzymam tutaj nikogo na siłę — stwierdziła Ellen i zawróciła. Riven był zdumiony tym, że nie stawiała zbytniego oporu i jednocześnie uświadomił sobie, że mógł trochę przesadzić w słowach, ponieważ posmutniała w głosie. Coś go tknęło.

— Ej... To nie tak, że ja... — zaczął niezręcznie, jednak usłyszał coś za swoimi plecami i zamilkł.

— Coś słyszę — powiedział pewnie.

— Ja też. I to mnie martwi. Z oddali widać jakieś światła zmierzające w naszą stronę. Mam złe przeczucia. — Jej słowa zaniepokoiły mężczyznę. Spodziewał się raczej oznak, że wszystko jest pod kontrolą.

— Mamy kłopoty? — spytał, choć znał już odpowiedź.

— Intuicja mnie nie myli. Nie możemy wrócić teraz do osady. Uciekajmy w głąb lasu — nalegała.

— Dlaczego nie możemy walczyć? — spytał zdziwiony.

— Powiedzmy, że nie znamy naszego wroga. Wystarczy? — powiedziała szybko i pobiegła, a Riven z nią.


Obydwoje nie tracili siebie z oczu. Co pewien czas spoglądali na krótko do tyłu, żeby dowiedzieć się z czym mają do czynienia. W pewnej chwili ujrzeli coś przypominającego płonące wilki. Od tamtej pory przyspieszyli bieg. Co jakiś czas krzyczęli na zmianę o pomoc. Biegli przed siebie najszybciej jak tylko potrafili, choć i to nie pomagało. Wrogo nastawione zwierzęta już prawie ich dogoniły. Elfka czuła za sobą ciepło ich płomieni. Riven dojrzał jaskinię w gęstym lesie. Podziałał intuicją, chwycił elfkę za rękę i poprowadził ją.

— Riven! Dlaczego tam biegniesz? — mówiła ledwo drobna postać.

— Po prostu mi zaufaj! — odpowiedział i gnał prosto do celu.


Wkrótce obydwoje migiem przekroczyli wejście do jaskini. Nagle usłyszeli za sobą huk spadających głazów. Ellen pisnęła i błyskawicznie zakryła uszy. Jej wyczulony słuch w tej sytuacji okazał się największą wadą. Riven wyciągnął latarkę, żeby dało się cokolwiek zobaczyć. Przez parę następnych chwil w powietrzu unosił się drobny pył. Potwory przestały być słyszalne po kilku sekundach. Najwidoczniej odpuściły ich sobie. Zapanowała głęboka cisza.

— Jesteśmy uratowani — podsumował Riven i usiadł na ziemi, opierając się o ścianę.

— Wszystko dzięki twojej intuicji. Naprawdę dobrze się spisałeś — pochwaliła go elfka i dosiadła się do niego.

— Hmm. Może on faktycznie miał rację i nie potrzebuje mojego treningu? — powiedziała w myślach.

— Myślisz, że długo przyjdzie nam tu posiedzieć? — zapytał.

— Co? Śpieszy ci się? Ja mogę tu zostać bardzo długo...

— Tak tylko się zastanawiam, bo wróciłbym chętnie do łóżka. Tu nie jest zbyt wygodnie. — Po jego słowach zapadła cisza na dłuższą chwilę.

— Eh. Wiedziałam. — Elfka pokiwała przecząco głową. Rozczarowała ją niewłaściwa odpowiedź.

— Znów odezwała się twoja intuicja? — spytał złośliwie.

— Głupek. Nie zauważyłeś jak dziwna jest ta sytuacja? Znów jesteśmy sami ze sobą. Dlaczego? Czemu los tak chce? — spytała. Wyglądała jak gdyby bardzo pragnęła znać odpowiedź, lecz czuła, że na niego nie może liczyć w tej sprawie.

— Powiedziałbym, że to przypadek, ale pewnie ci się to nie spodoba, więc uznajmy, że nic nie mówiłem, ok? — I faktycznie, odpowiedź jej nie zadowoliła, ale tego się spodziewała, dlatego lekko to przyjęła. Odeszła od niego i stanęła bliżej głazów. Riven zaczął bawić się latarką i grą światłocieni. Wykorzystywał jej postać oraz swoje palce. W końcu się doigrał, zirytował ją, i stracił zabawkę.

— Ej, oddawaj! — krzyknął za nią.

— Zapomnij! Siedź tam i bądź cicho, bo inaczej poznasz mój gniew — odpowiedziała i usiadła sobie.

Riven wyczuł jej blef i chciał sprawdzić prawdziwą reakcję. Spróbował zaskradać się do niej i odebrać swoją własność. Miał wyciągnąć dłoń, aby chwycić przedmiot, lecz ona szybko się obróciła i go odepchnęła. Jak na tak drobne ciało to miała nawet sporo siły. Chwilę potem oberwał swoją latarką, ale chciał dać Ellen nauczkę. Zerwał się z miejsca, złapał jej ramiona i przytrzymał ją przy głazach. Drobna postać chciała się jakoś wyrwać, choć opór okazał się bezcelowy wobec kogoś kto ma więcej siły fizycznej. Dlatego też szybko sobie odpuściła jakiekolwiek próby i nic nie mówiła. Poddała się. Jednocześnie odniosła wrażenie, że coś podobnego miało już wcześniej miejsce. Tym razem czuła się jednak bardziej komfortowo, ponieważ cień skrywał jej rumieniec i nikt nie stał w pobliżu. Nikt ich nie widział. Zrobiło się całkiem przyjemnie. Riven popatrzył w jej ledwo widoczne oczy. Nie czuł żadnej złości. Odniósł wrażenie jakby ona cieszyła się z obrotu sytuacji, ale mimo to wolał poprzestać swoich działań i ją wypuścił. Wrócił jakby nigdy nic na swoje miejsce. Ona również znalazła kącik dla siebie i oddała się medytacji.

— Co się dzieje? Dokąd zmierza bieg wydarzeń? Dlaczego tak dziwnie się przy niej zachowuję? Co ona ma w sobie, że głupieję? — pytał sam siebie Riven w myślach. Elfka natomiast oczyszczała właśnie swój umysł. Wolała pomyśleć o tym co się stało, kiedy będzie już po wszystkim i na osobności.




Przez resztę czasu, jaki przyszło im spędzić w tym chłodnym, ciemnym acz przytulnym miejscu, nie zamienili ze sobą już ani słowa. Po trochę dłuższym okresie czasu usłyszeli głosy przyjaciół, którzy sprawnie odblokali przejście i obydwoje znaleźli się na wolności. Riven wstał z miejsca z takim oporem, jakby pół dnia spędził w łóżku. Musa podpiegła do niego i uścisnęła go. Zaskoczyła mężczyznę, który zrozumiał, że naprawdę musiała się o niego martwić. Ellen wyszła swoim zwyczajnym, spokojnym krokiem. Uśmiechnęła się do wszystkich. Sprawiała wrażenie jakby była wypoczęta, a historia z ognistymi wilkami i wszystkim co później miało miejsce wydarzyły się tylko we śnie. Wszyscy wrócili razem do osady. Tam każdy położył się do łóżek po wyczerpującym dniu. Dwie osoby nie mogły natomiast zasnąć tak, jakby nic się nie wydarzyło. Obydwoje próbowali zrozumieć znaczenie tamtego wydarzenia. Nawet Riven, który z początku brał je tylko za zbieg okoliczności. Nagle zaczął w to wątpić.


Następnego ranka Ellen podjęła szybką decyzję o powrocie. Zrobiła to głównie dla Riven'a, lecz wyjaśniła wszystko potworami w lesie i, wobec tego, grożącym niebezpieczeństwiem podbytu w tym miejscu. Riven tymczasem najwyraźniej przez noc zmienił zdanie, choć wcale jej o tym nie powiedział. Sam dziwił się z tego powodu, ponieważ nie miał jakoś ochoty z nią rozmawiać. Z kolei reszta grupy czuła się mocno zawiedziona, szczególnie Flora. Ellen powiedziała też, że jej zdaniem wszyscy przeszli przez próbę i nawet nie ma szczególnej potrzeby, aby tu zostawać. Pomimo faktu, iż prawda w pewnym stopniu mijała się z rzeczywistością, nikt nie przywiązał ku temu wagi. Dopiero w Alfei, Flora zastanowiła się nad tym głębiej. Przypomniała sobie wczorajszą kłótnię Riven'a z Ellen. Wtedy całe to zdarzenie nabrało dla niej sensu. Riven musiał jakoś wpłynąć na Ellen. Czarodziejka natury chciała dowiedzieć się jak to do tego doszło.


4 komentarze :

  1. Muszę przyznać, że uieszyłam się, kiedy zobaczyłam informację o nowym rozdziale na wb. Wprawdzie liczyłam na kontynuację poprzedniego rozdziału, jednak fajnie przeczytać coś nowego.

    Ellen ze swoim tajemniczym charakterem wróciła. Mam wrażenie, że Riven wpadł jej w oko. Niby tak tego nie widać, no ale. Trochę podejrzane jest to, iż tak szybko zdecydowała o powrocie, czyżby zrobiła to tylko ze względu na Rivena?
    Bardzo prawdziwe są narzekania Stelli, chociaż mimo tego i tak dużo wytrzymała. xD
    Tym razem nie przyczepię się do długości rozdziału, nawet jeśli w rzeczywistości jest krótki - chociaż na laptopie nie wydaje się być taki.

    Tak jak zawsze, pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie. Elen jest bardzo ciekawą postacią i przyznam, ze bardzo spodobał mi się rozdział. Racja ja też myślałam o kontynuacji poprzedniego opowiadania, ale jestem pozytywnie zaskoczona. Weny życzę i czekam na kolejne opowiadanie. Liczę też na jakiś wątek z Florą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję bardzo wszystkim, którzy czytają i/lub komentują moje rozdziały. Zachęcam też do napisania czasem komentarza, pozostawienia po sobie śladu. Docenię to. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział był po prostu genialny. Naprawdę zazdroszczę Ci talentu i ogromnej weny. Ciągle czekam na wątek z Brandonem i Stella bo ich w tym opowiadaniu jest chyba najmniej a uwielbiam czytać o nich rozdziały. Życzę weny chociaż masz jej pod dostatkiem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń