środa, 1 lipca 2015

Rozdział 53 - Unikalny sen



Któregoś dnia, tuż po skończonych zajęciach, czarodziejka smoczego płomienia wpadła na pomysł, że spędzi trochę czasu ze swoimi przybranymi rodzicami na Ziemi. Poczuła potrzebę odpoczynku od dotychczasowych zajęć i roli nauczycielki. Praca z młodymi czarodziejkami stała się wprawdzie jej pasją, jednak umysł potrzebuje czasami przerwy od codziennej rutyny. Bloom spakowała najbardziej potrzebne rzeczy w przeciągu paru minut. Powiedziała o swoich planach przyjaciółkom i dyrektorce. Została zrozumiana. Wyszła prędko z Alfei i przeniosła się magią na Ziemię. Zaskoczyła wizytą swoich rodziców, ale i ich bardzo ucieszyła. Poszła na górę, do swojego pokoju zostawić plecak, jednak usiadła przy swoim biurku na parę chwil. Do jej głowy powróciły wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to miała głowę chmurach i marzyła o byciu kimś wyjątkowym, mającym wielkie moce. Pochłaniała wiele książek fantastycznych. Oglądała jeszcze więcej filmów. Rysowała rzeczy, które wydawały jej się nadzwyczajne. Przeglądała właśnie swoje stare prace. Część z nich wisiała na ścianie, nad biurkiem, a inne zostały pochowane w teczkach i pudełkach. Zebrało się tego rzeczywiście sporo. Bloom zauważyła, jak sporo miejsc, istot i ludzi, których zobaczyła przez ostatnie parę lat, uwieczniła już dawno na jej rysunkach. To nie był przypadek — doskonale to wiedziała. Los zapisał jej bycie czarodziejką i tego akurat nie mogła podważyć.




Po kilku godzinach spędzonych na pogawędkach z przybranymi rodzicami i wspólnym oglądaniu telewizji, rudowłosej zachciało się wyjść na spacer, żeby się dotlenić. Zabrała ze sobą swojego najlepszego przyjaciela, Kiko. Opuściła mieszkanie, a przed domem ujrzała swój rower. Wprawdzie chciała się tylko przejść, jednak pomyślała, że może sobie pozwolić na małą wycieczkę rowerową.

— Tylko uważaj na siebie i wróć jak najszybciej! — Dziewczyna spojrzała za siebie i ujrzała swojego ojca. Zawsze, gdy tak mówił, czuła się jak małe dziecko, a przecież była pełnoletnia od kilku lat.

— Dobrze, nie martwcie się o mnie! — odpowiedziała i pomachała ojcu na pożegnanie.

— Jestem dorosłą i silną czarodziejką. Czy musicie się o mnie martwić? Co może mi grozić w Gardenii, moim rodzinnym mieście, które znam jak własną kieszeń? To są właśnie rodzice... — pomyślała sobie dziewczyna i uśmiechnęła się.




Przy zachodzącym słońcu jechała jeszcze długo przed siebie. Przyglądała się wszystkiemu, jak gdyby pierwszy raz widziała to miasto. Delektowała się chwilą i wiatrem we włosach. Każda taka wyprawa poprawiała jej samopoczucie. W pewnej chwili, znalazła się w okolicach dużego centrum handlowego i tam się na chwilę zatrzymała. Po chwili na namysłu uznała, że kupi sobie coś do picia.

— Bloooom! — odezwał się znajomy głos zza jej pleców.

— Hej, Mitzi! Cóż za niespodzianka… — odpowiedziała rudowłosa do znajomej, za którą nieszczególnie przepadała. Miała tylko nadzieję, że ta rozmowa nie potrwa długo.

— Kilka lat już minęło od naszego ostatniego spotkania, a ty dalej szalejesz za drogimi ciuchami i gadżetami? Zaprawdę nic się nie zmieniłaś. Ach, byłabym zapomniała. Gdzie twój motor albo skuter, hę? — mówiła w myślach Bloom.

— Fajnie cię zobaczyć — powiedziała zwyczajnie Mitzi.

— Dlaczego? Tęskniłaś za mną? — niedowierzała.

— Tak. Bardzo trudno cię złapać, bo wpadasz do Gardenii tak rzadko. Bywasz nie wiadomo gdzie. Za każdym razem odpowiadasz mi wymijająco. Zawsze tak było jak się widywałyśmy — opowiadała stara znajoma. Bloom, słysząc to wszystko, doszła do wniosku, że Mitzi stała się niezwykle spostrzegawcza. Nawet za bardzo.

— Naprawdę? Nie pamiętam tego. Czego ode mnie chcesz?

— Do jakiej szkoły się przeniosłaś i czy ją skończyłaś? Jestem naprawdę ciekawa, co to znaczy “szkoła dla wyjątkowych dziewcząt”? Tak to kiedyś ujęłaś. Jest gdzieś za granicą? Pracujesz może? — Te pytania były dla Bloom dosyć niepotrzebne i męczące.

— Chyba przyszło mi udzielać wywiadu... Musisz wtykać nosa w nie swoje sprawy? — gadała w myślach czarodziejka.

— Hmm… Wiesz, nie ma mnie często w Gardenii, ponieważ pochodzę nie z tego świata, a moja szkoła jest w innym wymiarze — odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.

— Akurat! I ja mam ci w to uwierzyć? — Odpowiedź brzmiała dla niej jak żart. Stało się jak Bloom przewidziała. Strzec należy tylko te małe tajemnice. Tych naprawdę wielkich nie trzeba, bo nikt w nie nie uwierzy.

— Chcesz wiedzieć coś jeszcze? — Bloom szykowała się już, żeby odjechać.

— Zaczekaj! Jak nazywa się ta szkoła? Czego was tam uczą? — pytała szybko.

— Wszystkiego ci przecież nie powiem. Do zobaczenia! — Rudowłosa ruszyła w dalszą podróż.




Mitzi irytowały tajemnice Bloom. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego ona taka jest i za wszelką cenę chciała się wszystkiego o niej dowiedzieć. Znalazła sobie nową misję. Zmieniła plany i poszła gdzieś indziej niż zwykle w nadziei, że dowie się czegoś ciekawego.


Bloom wróciła do domu trochę później niż zwykle, około dziewiątej popołudniu. Chwilę po tym, jak przekroczyła próg drzwi, dowiedziała się o nowościach, które miały miejsce pod jej nieobecność.

— Naprawdę Mitzi tu była? — spytała zaskoczona rodziców.

— Owszem. Pytała o twoją szkołę, pracę i dokąd na tyle wyjeżdżasz — przyznał Mike.

— I co jej powiedzieliście?

— Szczerze mówiąc, ciężko nam było powiedzieć coś sensownego — przyznał ojciec.

— Tak, to prawda. Nie zdradziliśmy jednak jakichkolwiek prawdziwych informacji. Wiemy, że Mitzi nie należy do grona twoich najlepszych przyjaciół — mówiła Vanessa.

— Dobrze zrobiliście. Spotkałam ją przy centrum handlowym. Pytała mnie o to samo. Najwidoczniej próbuje mnie rozgryźć. Eh, mam tylko nadzieję, że na tym się skończy. Jest strasznie wścibska, ale i wytrwała. Wolę nie myśleć, co mogłoby się stać, gdyby poznała moją tajemnicę. — Rudowłosa wolała jej od teraz unikać. Zdecydowanie za dużo chciała się o niej dowiedzieć. Wprawdzie pytanie o szkołę, do której uczęszcza nie jest sprawą prywatną, jednak dla czarodziejki pochodzącej z innego wymiaru, jak najbardziej.




Przez cały kolejny tydzień, gdy czarodziejka gdzieś się wybierała, rozglądała się często naokoło wypatrując Mitzi, szukającej okazji, aby zobaczyć coś dziwnego lub nadzwyczajnego. Czarodziejka starała się zachowywać wszelkie środki ostrożności nim spróbuje użyć jakiejkolwiek magii. Nie spotkała jednak wścibskiej znajomej ani razu. Ostatniego dnia jej pobytu na Ziemi, z samego rana, do domu Mike'a i Vanessy zawitała Stella. Bloom przygotowała już wcześniej plecak ze swoimi rzeczami. Pożegnała przybranych rodziców i wyszła z przyjaciółką na dwór. Cieszyła się, że poczuje trochę swobody, bo nie będzie musiała uważać na Mitzi. Zauważyła również powrót jej dawnych sił do pracy i świeżość umysłu. Czarodziejki otworzyły magiczny portal i weszły do niego. W mgnieniu oka znalazły się w Magix. Z oddali ujrzały Alfeę do której miały się udać. Niespodziewanie usłyszały krzyk za swoimi plecami. Obróciły się natychmiast i ujrzały osobę upadającą na ziemię. Minęło kilka chwil i dziewczyna podniosła się. Rozejrzała się i patrzyła z niedowierzaniem.

— Rany! Czy to jest ten „inny wymiar” o którym mi mówiłaś, Bloom? — pytała podekscytowana Mitzi, we własnej osobie.

— Bloom, skąd ona się tu wzięła? O czym ty jej mówiłaś? — odezwała się lekko zaniepokojona Stella.

— Nic wielkiego. Nie sądziłam, że mi uwierzy. Zresztą, ja sama nie mogę w to, co właśnie widzę — oznajmiła rudowłosa. Już czuła, jakie szykują się kłopoty. Mitzi pewnie łatwo nie odpuści i nie zechce o tym wszystkim, od tak, zapomnieć.

— I tak nikt nie weźmie jej na poważnie, gdy zacznie opowiadać na Ziemi, więc odeślijmy ją — zaproponowała Stella, a Bloom skinęła głową na zgodę.

— Zapomnijcie! Ja tu zostaję! Zawsze czułam, że coś przede mną ukrywasz. Teraz już wiem, co to było. Powrót na Ziemię nie wchodzi w grę! — zaprotestowała dziewczyna.

— Nikt cię nie pytał o zdanie — stwierdziła Stella i zaczęła wypowiadać zaklęcie. Mitzi natychmiast pobiegła do lasu i próby czarodziejki spełzły na niczym.

— Ja chyba śnię! Stello, uszczypnij mnie! — mówiła błagającym tonem Bloom. Stella spełniła życzenie przyjaciółki, ale to nie pomogło.

— Musimy ją znaleźć. W przeciwnym razie my albo ona wpadnie w tarapaty — stwierdziła blondynka.




Obydwie czarodziejki przeszły transformację, by móc latać i przyspieszyć poszukiwania. Rozdzieliły się i powolutku przeczesywały lasy. Wiedziały wprawdzie, że ich działanie przypomina szukanie igły w stogu siana, ale liczyły z góry na powodzenie. To jednak nie chciało nadejść. Po dłuższym czasie, obydwie unosiły się w powietrzu kilkaset metrów od Alfei. Zaczęły martwić się o Mitzi. Zbytnio ją wystraszyły chęcią odesłania na Ziemię. Do takiego doszły wniosku.

— Chyba mam pomysł! — wyskoczyła z optymizmem Bloom.

— Jaki?

— Pewnie nie znajdziemy Mitzi, ale możemy ją zwabić tutaj, do Alfei — stwierdziła rudowłosa.

— To chyba średni pomysł, nie uważasz? Wtedy zupełnie oszaleje — oznajmiła Stella.

— Już tak się stało. Lepiej niech chociaż przeżyje, prawda? Zaczekaj tutaj i jej wypatruj. Ja zaraz wrócę! — Bloom pobiegła do pokoju Winx.


Wpadła tam jakby się paliło. Ujrzała tylko Tecnę ze zdezorientowanym wyrazem twarzy na łóżku i z książką w dłoniach.

— O, hej! — powitała ją czarodziejka technologii — Jak pobyt na Ziemi? — spytała za chwilę.

— Cześć, gdzie Musa? — spytała szybko.

— Pewnie prowadzi jakieś zajęcia dla swojej klasy. Sprawdź w jej sali — zasugerowała.

— Jasne, dzięki! — Bloom zniknęła tak samo szybko jak się pojawiła.




W trakcie biegu po korytarzu szkoły, usłyszała dzwonek na przerwę. Dobrze się złożyło. Musa właśnie wychodziła z sali. Bloom zbliżyła się do niej i pociągnęła ją ze sobą. Czarodziejkę muzyki zdziwiło zachowanie przyjaciółki. W pierwszej chwili myślała, że ktoś chce ją porwać, lecz gdy poznała Bloom, nie stawiała już oporu. Została zaciągnięta przed Alfeę, gdzie zobaczyła Stellę. Wtedy rudowłosa zatrzymała się i przez chwilę próbowała złapać oddech.

— Ok. Czy teraz powiesz mi, co się dzieje? — spytała zniecierpliwiona Musa.

— Pewnie. Więc... Dobra. Wyobraź sobie, że ktoś zaginął w lesie. Mogłabyś dać mu sygnał dźwiękowy, aby udał się do Alfei i wskazówki jak tam dotrzeć? — Bloom czekała na odpowiedź.

— Tak myślę. Dla mnie to nie jest zbyt wielki problem. Mogę sprawić, że ta osoba usłyszy wiadomość w myślach. Potrzebuję jednak zwrócić się do niej po imieniu. Jak tego nie zrobię, wszyscy w zasięgu zaklęcia odbiorą tę wiadomość i będziemy mogły spodziewać się dzisiaj gości — wyjaśniła czarodziejka muzyki.

— Nam, na szczęście, zależy tylko na konkretnej osobie. Na imię jej Mitzi. Wyślesz jej wiadomość? — spytała Bloom.

— Chyba kojarzę to imię. Co wykombinowałyście? — Musa uśmiechnęła się.

— Wyjaśnimy wszystko, jak już się spotkamy całą grupą. Teraz musimy sprowadzić tę dziewczynę w bezpieczne miejsce — oznajmiła Bloom. Musa zrozumiała powagę sytuacji i wzięła się do roboty. Kilka chwil zajęło jej wysłanie wiadomości. Gdy tylko skończyła, wróciła do Alfei, żeby prowadzić kolejne zajęcia, a Stella i Bloom zaczęły spacerować przy murach budynku niczym strażniczki. Po kilku godzinach, dalej nie było rezultatów. Bloom zwątpiła i pomyślała, że dziewczynie z Ziemi mogło coś się stać. Tymczasem, dzień powoli dobiegał końca. Słońce właśnie zachodziło.

— Głupio się zachowałam. Wiedziałam, że Mitzi może mnie mieć na oku. Gdybym tylko sprawdziła, czy nie kręci się w pobliżu domu moich rodziców, nic złego by się nie stało — czarodziejka miała do siebie wyrzuty sumienia.

— Tak, tak. Faktycznie, mogłaś zachować większą ostrożność. Będziesz mieć nauczkę na przyszłość. — Stella uśmiechnęła się do czarodziejki.

— Czasu jednak nie cofniemy. Nawet my nie posiadamy takiej mocy. Z tego powodu, musimy sobie poradzić z tym problemem w typowy dla ludzi z Ziemi sposób — dodała po chwili.

— Czuję, że czekają nas męczące chwile... — narzekała Bloom.




W pewnej chwili, obydwie usłyszały szelest w krzakach. Od razu pobiegły w tamto miejsce. Bloom przypomniała sobie podobną sytuację sprzed paru lat. Wtedy z lasu przyszła Layla. Tym razem to była Mitzi. W końcu trafiła do Alfei, lecz wyglądała na ledwo żywą. Rudowłosa, mimo że nie darzyła jej uwielbieniem, bardzo ucieszyła się na jej widok. Razem ze Stellą zabrała ją do szkoły i zostawiła na łóżku u pielęgniarki. Obydwie czarodziejki pozostały jeszcze chwilę w tym pomieszczeniu. Stella patrzyła na wyczerpaną i śpiącą Mitzi i wpadła na pewien pomysł.

— Bloom, zróbmy to teraz. — Dziewczyna spojrzała na przyjaciółkę.

— Odeślemy ją?

— Lepsza okazja nam się nie trafi. Obudzi się jutro we własnym łóżku i pomyśli, że wszystko jej się przyśniło — powiedziała jasnowłosa.

— Ok, zgadzam się. Skocz tylko po Florę, żeby sprawdziła czy wszystko z nią w porządku i, w razie potrzeby, ją uleczyła.




Stella od razu poszła po czarodziejkę natury i wróciła z nią za kilka minut. Flora została częściowo wtajemniczona w całe wydarzenie i z chęcią pomogła. Mitzi nie doznała żadnych urazów, raptem kilka zadrapań i parę skaleczeń, z którymi Flora szybko uporała się magią. Bloom ze Stellą otworzyły portal. Zabrały we dwie dziewczynę, a kwiatowa wróżka poszła za nimi. Za chwilę wszystkie znalazły się na Ziemi i udały się pod dom Mitzi. Udało im się otworzyć drzwi kluczem znalezionym w jej kieszeni. Czarodziejki zaniosły ją do sypialni i ułożyły na łóżku. Musiały bardzo uważać, aby nie obudzić nikogo z domowników, bo mogłyby wpaść w poważne tarapaty.

— Świetnie, problem rozwiązany — mówiła zadowolona Stella.

— Co się dzieje? Gdzie jestem? — odezwała się niespodziewanie Mitzi. Bloom drgnęła z przerażenia. Czuła, że ciężko będzie wyjaśnić obecność jej i przyjaciółek w tym domu.

— Chwila... Co wy robicie w mojej sypialni?! — dodała zaskoczona po chwili.

— My tylko... — zaczęła tłumaczyć Stella, chociaż nie mogła znaleźć dobrej wymówki. Wszystko wskazywało na włamanie.

— Jesteśmy czarodziejkami, droga Ziemianko. Uspokój się i wycisz. To wszystko jest tylko wytworem twojej wyobraźni... Śpij dalej. Zimowy sen. — Flora uspokoiła dziewczynę i uśpiła ją zaklęciem. Jej opanowanie okazało się bezcenne. Zresztą, jak zawsze.

— Takiego snu jak ten, na pewno jeszcze nie miała — cieszyła się Bloom.


6 komentarzy :

  1. Mam przywilej skomentować jako pierwsza.
    Od 2 serii byłam twoim cichym wielbicielem. Czytałam, pochłaniałam rozdziały. Wczuwałam się w bohaterów. Nie mogłam wyczekać do następnego rozdziału. Kiedy przeczytałam już wszystkie rozdziały po dwa razy, a ulubione więcej, zdałam sobie sprawę, że muszę wykonać najgorszą czynność w życiu( zaraz po chodzeniu do szkoły). Czekać. Czekać na kolejny rozdział. Często zaglądałam, by sprawdzić, czy nic się nie pojawiło, aż nagle... ,,Rozdział 53- Unikalny sen''. Nic, tylko skakać ze szczęścia :)
    Co do rozdziału. Zawsze pierwsze rozdziały są nijakie, muszą wprowadzić i tak dalej. Ale ten jest inny. Od początku zaczyna się coś dziać. Cieszę się, że zasięgnąłeś po inną postać, na której ludzie tworzący serial skupiają się mniej, lub jest to postać epizodyczna. Jestem ciekawa jaka będzie dokładna fabuła i kiedy będzie następny rozdział.

    Jeszcze jedno pytanie: Czy mam się czegoś spodziewać po tej Roxy na nagłówku? Czyżby przeszła na stronę zła?(przynajmniej tak mi się skojarzyła)

    Pozdrawiam, czekam i podziwiam nagłówek
    Chocolatelove

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj,

      Miło się poczułem, jak przeczytałem to, co napisałaś. Dziękuję.

      Potrzebowałem czegoś w mrocznym klimacie na nagłówek i akurat ta praca fantazyme przypadła mi do gustu. Z początku planowałem właśnie powiązać nagłówek z opowiadaniem, lecz nie udało mi się to.

      Dziękuję raz jeszcze i życzę Ci miłego dnia.

      Usuń
  2. Anaganie!
    Gdy zobaczyłam, że jest nowy rozdział, miałam ochotę skakać z radości. I nadal mam.
    Zaskoczyło mnie trochę to, że Mitzie nie wiedziała o magii, która wróciła w czwartym sezonie na Ziemię. Niemniej rozdział przypadł mi do gustu.
    Od razu akcja, coś się dzieje. Zastanawiam się, czy ten wątek odegra jeszcze jakąś rolę. Sama Mitzie (zazwyczaj pomijana) zaskoczyła mnie swoją metamorfozą. Zniknęła jej uszczypliwość, dominuje w niej ciekawość, wytrwałość oraz natarczywość. Nadal jest wścibska, aczkolwiek wydaje się taka milsza (w tym momencie do głowy przychodzi mi niedorzeczna myśl, że zostanie czarodziejką, którą od razu odrzucam - te moje urojenia).
    Na razie nie wiem jeszcze, w jakim kierunku ruszy akcja, lecz już wiem, że będę czekać z niecierpliwością na kolejne rozdziały.
    Weny, bo jej nigdy dość!
    Lunaris

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zaskoczyło mnie trochę to, że Mitzie nie wiedziała o magii, która wróciła w czwartym sezonie na Ziemię."
      Faktycznie, trochę się to nie zgadza.
      Nie pamiętam już, co się stało ostatecznie z Mitzi w czwartym sezonie jak dobro wygrało. Dalej miała moce?

      Dziękuję za opinię. ;)

      Usuń
  3. Muszę przyznać, że byłam zaskoczona, kiedy zobaczyłam wpis na wb o nowym rozdziale, oczywiście w sensie pozytywnym.

    Najbardziej zaskoczyło mnie pojawienie się Mitzi. Była jedną z ostatnich osób, które mogłabym podejrzewać o pojawienie się w Twoim opowiadaniu. Ale to chyba właśnie o to chodzi, żeby zaskoczyć czytelnika, nie? :D
    Świetnie ukazałeś to, że jest wścibska i uparta.
    Ostatnia część jest najlepsza, aż uśmiech mi się pojawił. :)

    To tyle ode mnie, pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ale to chyba właśnie o to chodzi, żeby zaskoczyć czytelnika, nie?"
      Prawda. Choć myślę, że trafią się jeszcze ciekawsze rozdziały.

      Dziękuję. (:

      Usuń