piątek, 9 listopada 2012

Rozdział 25 - Serce czy Rozum?

Witajcie Winxówny! Cieszę się, że nareszcie przełamałem swoje lenistwo i znalazłem czas, aby Wam tutaj napisać tego posta. Bloga niestety zaniedbałem. Jest w sumie nowy szablon, ale postów nie było już dość dawno. Wybaczcie mi. Wiadomo, jest szkoła i milion innych spraw do załatwienia. Ale skończmy już ze szkołą. ;)


Dzisiejszy rozdział był pisany już od września tego roku, ale z większymi odstępami czasowymi. W każdym razie sądzę, że jest za krótki. Mam nadzieję, że nie wypadłem z wprawy i moje opowiadanie wciągnie choć odrobinkę.





Około godziny czwartej po południu, wszyscy skończyli już pakowanie. Nadszedł czas, aby wyruszyć z powrotem do Alfei, a następnie przygotować się na ostatnią już wyprawę. Podróż ta była wyzwaniem, które miało potwierdzić, że czarodziejki chcące posiąść większą moc są na to gotowe. Czasu pozostało niewiele. Czarownicy z Czarnego Kręgu mogli w każdej chwili przypuścić atak na szkołę czarodziejek, Alfeę. Bloom miała całkowitą pewność, że ich wrogowie opracowali już plan oblężenia i wolałaby nie znać jego szczegółów.


Wkrótce wszyscy pożegnali swoją chatkę. Wspomnienia po niej i po jej okolicy na pewno pozostaną na długo w pamięci wszystkich. Kilka chwil później statek został zapełniony pasażerami i ich bagażami. Wehikuł wzbił się w powietrze. Dwadzieścia minut po rozpoczęciu lotu zadzwoniła Faragonda, co okazało się lekkim zaskoczeniem dla zgromadzonych, ponieważ wszystko szło zgodnie z planem.

— Witajcie, Winx, specjaliści! Musimy zmienić nasz plan. To ważne! — mówiła szybko. Sytuacja wyglądała na napiętą.

— Co się stało? — spytała zszokowana Stella.

— Jestem razem z magikami, wiedźmami i innymi w Alfei. Zaczynamy przygotowywać się do obrony. Jeden ze zwiadowców dostrzegł dwie zakapturzone postaci w lesie. Mamy niemal całkowitą pewność, iż mogli być z grupy czarowników. Dlatego też musicie zmienić kierunek lotu. Proponuję od razu udać się na ostatnią planetę, żeby nie tracić czasu. Wytrzymamy do waszego powrotu. Musimy. Roxy, Vera i Iza są z wami bezpieczne, więc tym lepiej — wyjaśniła dyrektorka.

— Rozumiemy. W takim razie zmiana planów! — powiedział głośno Timmy.

— Damy sobie radę! — obiecała Layla.

— Liczę na was! Doskonale wiem, że sobie poradzicie. — Faragonda skończyła tymi słowami rozmowę.

— Historia zatacza koło. Pamiętam jak kilka lat temu walczyłyśmy z wiedźmami. Nie była to łatwa potyczka. Trzy wiedźmy posiadały moc smoczego płomienia, jak ja. Teraz jednak nie wiemy, czego możemy się spodziewać. Łowcy czarodziejek na pewno stali się silniejsi i jest ich więcej — oznajmiła Bloom.

— Masz rację. Jednakże, “Bez względu na wszystko, zawsze należy myśleć pozytywnie”, jak to powiedziała jedna Pixie — dodała Layla.

— Jak myślicie, co nas spotka w tym teście? — Musa zadała pytanie, ale jej przyjaciółki nie znały odpowiedzi.


W tym samym czasie Zack i Han spacerowali w lesie nieopodal Chmurnej Wieży. Niebo było zachmurzone i wiał chłodny, dający orzeźwienie, wiaterek. Mężczyźni, kilkanaście minut temu brali udział w przygotowaniu planu oblężenia Alfei, a teraz chodzili sami po lesie. Mieli trudności w dogadaniu się ze swoimi kolegami. Najbardziej nie spodobało im się to, że Ogron bardzo się wywyższał i brał siebie za przywódcę. Oni natomiast czuli się traktowani tak, jakby znaczyli najmniej z całego zespołu. Nie podobało im się to. Trzymali się zdania, że skoro to oni ich uwolnili to powinni być darzeni większym szacunkiem. Nadszedł już czas, aby pokazać kto tutaj rządzi. Zack z Hanem postanowili opracować własny plan działania w tej sytuacji. Upewniając się, że nikt ich nie obserwuje udali się do miasta. Droga zajęła im około jednej godziny. W międzyczasie zaczął kropić deszcz, który po paru minutach zmienił się w ulewę. Mężczyźni biegli do knajpy w mieście, w której mogliby spokojnie pogadać. Wystarczyło kilka minut sprintu i już dotarli na miejsce, wprawdzie przemoczeni do suchej nitki i zdyszani na amen, ale byli. Lokal w którym się znajdowali nosił nazwę “Na krańcu Magix”. Goście zostali od razu rozpoznani przez szefa lokalu i dostali natychmiast klucz do pokoju, ale całkowicie za darmo. Mężczyźni kupili sobie coś ciepłego do jedzenia, butelkę wody mineralnej i poszli na górę. Mieli świetny kontakt z szefem tej knajpy. Wiele razy dostawali od niego różne misje i świetnie się w nich sprawdzali. Był to dla nich sposób, aby dorobić sobie na życie. Pomimo tego, że zajmowali się wykonywaniem zadań również u innych zleceniodawców, to właśnie tutaj pracowali najwięcej i otrzymali prywatny pokój. Łowcy czarodziejek nie mieli pojęcia o tym miejscu. Zresztą, nie tylko oni. Zawsze, kiedy nawiązywali kontakt z inną grupą, nie robili tego w tym miejscu. Należało tylko i wyłącznie do nich. Nikt nie był tutaj zapraszany gościnnie. Samo pomieszczenie wyglądało przytulnie i miało całkiem sporo miejsca. W jednym z rogów pokoju stało łóżko, w innym drugie. Stój został umiejscowiony na środku pokoju, tuż przy ścianie z oknem. Obok niego postawione zostały dwa krzesła. Na podłodze leżał ciemnoczerwony dywan pokrywający większą część pomieszczenia. Mężczyźni usiedli przy stole i zaczęli rozmawiać, jedząc przy tym.

— Przypuszczam, że nie mamy szans na zwycięstwo z łowcami w bezpośrednim starciu. Musimy znaleźć inny sposób, aby dać im nauczkę — rozpoczął rozmowę Zack.

— Oni tak mnie denerwują. Co z nich za koledzy w ogóle?

— Wiemy już, że nimi nie są. Ich zachowanie nie ujdzie im jednak płazem. Nas się tak nie traktuje.

— Zgoda. Tak sobie myślę, że możemy dołączyć do Winx, nie?

— Raczej nam nie zaufają. Pomyślą, że jesteśmy szpiegami lub coś w tym stylu. W sumie to i tak nie mam ochoty się z nimi zadawać. To by było przegięcie w drugą stronę.

— W każdym razie warto spróbować pomóc im wygrać nadciągającą bitwę. Łowcy dostaną pstryczka w nos i wrócą tam skąd ich uwolniliśmy. I na tym skończy się ich historia — powiedział Han, śmiejąc się cicho przy tym.

— Może być. Będziemy musieli używać bardziej naszych zdolności do maskowania się przez następne kilka dni. Nasi przyjaciele mogą nas szukać, prawda?

— Myślałem, że to oczywiste, nie sądzisz?

— Zabrałeś te zwoje, o które cię prosiłem? — spytał Zack.

— Oczywiście, mam je w plecaku, czekaj. — Han wyjął zwoje i rozłożył je na stole.

— Cholerka, nie ma tego na paraliż i jeszcze na... anty—magiczną klatkę — dodał po chwili.

— Eh... Jak żeś szukał, skoro zapomniałeś? No trudno. Mamy trzynaście innych. Chociaż ta klatka blokująca magię przydałaby się — powiedział Zack.

— Wiem, trochę zawiodłem. Mogłem sprawdzić ze dwa razy chociaż.


W tym samym czasie w Chmurnej Wieży.

Łowcy zdążyli już zauważyć, że ich współpraca z dwoma kolegami dobiegła końca. Poznikały

zwoje, a i oni obiecali, że wrócą za kwadrans.

— Zdrajcy. Muszą za to zapłacić — palnął Gantlos.

— Widać, że nie spodobały im się nasze zasady — oznajmił Anagan, śmiejąc się lekko.

— Czy wy tego nie rozumiecie? — spytał Ogron podniesionym głosem.

— Może nas oświecisz? — zapytał zaciekawiony Duman.

— Od razu domyśliłem się, że nic z tego nie będzie. Oni są dobrymi kolegami do piwa, ale nic poza tym. Różnią się od nas. Wcale nie są na tyle źli, aby mogli odnieść z nami zwycięstwo w podboju wszechświata! Gdyby było inaczej, dogadalibyśmy się. Przecież to oczywiste — mówił

Ogron, a zgromadzeni wyglądali tak, jakby potwierdzali jego słowa.


Zbliżał się już wieczór. Statek magików już wylądował i wszyscy go opuścili. To co każdy miał teraz okazję zobaczyć przeczyło temu co znali z Alfei, Ziemi i innych planet. Ziemia, po której wszyscy stąpali przypominała szkło. Część czarodziejek nie patrzyła w dół, ponieważ pod szkłem była przepaść. Co interesujące w tej przepaści latały powolnym ruchem żółte, dające słabe światło, promyki. Naokoło naszych bohaterów rysował się las. Drzewa całkiem normalne stały w dużych doniczkach. Cóż, skoro za ziemię robiło szkło to należało i z tym sobie jakoś poradzić, bo rośliny nie miałyby jak żyć. Niebo natomiast miało ciemnobłękitną barwę, był wieczór. Chmury przemieszczały się jednak szybciej i co najmniej trzy razy tyle co na Ziemi. Może czas również leciał tu szybciej? Timmy i Tecna nie mogli złapać sygnału. Odpadła więc nawigacja. To by okazało się zbyt proste. Wszyscy szli spokojnym tempem. Nikt nie wiedział jak ma wyglądać test, więc wszystkiego można było się wtedy spodziewać. Nagle, Winx i specjaliści usłyszeli za sobą odgłos tłuczącego się szkła. Czarodziejki w odruchu wykonały transformację. Wszyscy zaczęli biec najszybciej jak tylko potrafili. Winx, gdy zaczęło brakować im sił, wzniosły się w powietrze. Bloom zabrała ze sobą Roxy, Stella Izę i Flora Verę. Magicy i Otto dalej biegli równym tempem. Najwidoczniej mieli świetną kondycję. Pomimo ich starań szkło rozbijało się na miliony kawałków coraz bliżej nich. W wieczną przepaść spadały drzewa w doniczkach i wszystkie inne obiekty. Ten sam los mógł wkrótce spotkać magików. Sytuacja stała się trudna. Tecna zdecydowała się zabrać Timmy’ego. Layla wzięła Otta, który był już wyczerpany. Wszystko trwało po prostu za długo. Dziesięć minut ucieczki przed przepaścią dało się we znaki nawet czarodziejkom. Każda miała już pasażera, a latanie z takim obciążeniem też bardzo męczy. Przepaść nadchodziła. Już tylko Sky, Brandon, Helia i Nabu biegli przed siebie. Nagle coś tknęło w Laylę. Czarodziejka wypuściła Otta, aby biegł z resztą i zabrała Nabu. To co zrobiła mocno nie spodobało się jej przyjaciółkom, ale nie mogły teraz zatrzymać się i przemówić jej do rozsądku, więc leciały dalej. Nabu mógł dalej biec, ponieważ miał doskonałą kondycję. Porównywanie Otta do niego pod tym właśnie względem było bez sensu.

— Laylo, co ty robisz? Szybko, wypuść mnie i weź z powrotem Otta! — krzyczał Nabu. Otto natomiast biegł dzielnie, ale pozostawał w tyle za magikami.

— Kochanie, ja nie chcę znowu cię stracić, wybacz — odpowiedziała, a z jej oczu popłynęły łzy. Nabu nie wiedział jak jej wyjaśnić, że nic mu się nie stanie, gdy będzie biegł z resztą specjalistów. Rozumiał ją, ale nie chciał poświęcać życia młodego specjalisty, aby on mógł żyć. Mężczyzna próbował się uwolnić z objęć Layli, ale bezskutecznie. Nie poprzestawał jednak na tym. Roxy widziała całą sytuację i była wściekła na Laylę. Chciała z całego serca pomóc swojej miłości. Tymczasem pozostali magicy, którzy uciekali przed śmiercią, ujrzeli wielki most. W tym momencie wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Sky, który biegł na przodzie, wykonał długi skok. Znalazł się na moście. Kilka chwil później dobiegli do niego Brandon i Helia. Otto biegł jeszcze szybciej. Zostało mu ze dwadzieścia metrów. W pewnej chwili szkło tłukło się już pod nim. Mimo wszystko dobiegł wystarczająco blisko, aby móc złapać się jednej z lin, według jego intuicji. Niestety, nagle stracił grunt pod nogami. Zahaczył tylko opuszkami palców o linę. Roxy, widząc to, zadziałała agresywniej, aby uwolnić się od Bloom. Jeżeli Otto miał zginąć to ona też — tak sobie pomyślała. Bloom natychmiast poleciała za nią. Jednak to nie był koniec kłopotów. Most, na którym znajdowali się magicy, stracił ziemię, na której zaczynał się jego początek. Mężczyźni trzymali się mocno. Przelecieli niezły kawałek drogi. Czarodziejki zostawiły pasażerów na drugim końcu mostu i szybko wróciły na ratunek magikom. Roxy spadała w przepaść. Widziała jeszcze Bloom lecącą za nią. Czarodziejka smoczego płomienia nie mogła już dogonić Roxy. Miała zbyt mało sił, aby lecieć z taką prędkością. Roxy znikała jej bardzo szybko z zasięgu wzroku, aż w końcu nie został po niej żaden ślad. Rudowłosa czuła się ledwo żywa i we łzach w oczach poleciała w górę. Sądziła, że los Roxy jest już przesądzony. Otta zresztą również. Roxy natomiast dalej leciała i myślała, że to już jej koniec. Jednak nie chciała bać się śmierci. Skok za Ottem był naprawdę odważnym czynem biorąc pod uwagę, że krótko go znała i nie wiedziała, czy to rzeczywiście ten jedyny. Jej odwaga została jednak doceniona. Roxy przeszła błyskawicznie transformację Believix. Miała już użyć skrzydeł, aby zwolnić lot, ale wszystko wokoło znikło. Chwilę potem odpłynęła.


Minęło około pół godziny nim wszyscy znaleźli się po drugiej stronie zniszczonego mostu. Bloom przyleciała ostatnia. Jej przyjaciółki i specjaliści od razu wypatrywali czy jest z nią Roxy. Niestety, nie widzieli ani Roxy, ani Otta. Wszyscy od razu wiedzieli co się mogło stać. Każdego ogarnął smutek. Rudowłosa wylądowała na ziemi. Była w beznadziejnym stanie. Cała roztrzęsiona, zapłakana i ledwo trzymała się przy życiu. Czuła na sobie odpowiedzialność za to co się wydarzyło. Każdego mocno to dotknęło. Upłynęło kilka minut ciszy i szlochów czarodziejek.

— Ale wszyscy wiemy, że to jej wina! — wrzasnęła Stella. Pokazała palcem na Laylę.

— Ja... Ja nawet nie wierzę, że mogłaś to zrobić! Przecież Nabu dałby sobie radę! — krzyczała Musa na Laylę.

— Dajcie mi spokój! Czy wy mnie w ogóle nie rozumiecie? Czy nie rozumiecie tego, że boję się, że znowu mogła spotkać śmierć Nabu?! — odpowiedziała równie głośno czarodziejka morfixu.

— Gadasz głupoty! Doskonale wiadomo, że Nabu by sobie poradził! — krzyczała ciągle Stella

— A co byś zrobiła, jakby stało się co innego?! Ja bym pomogła temu całemu Otto, którego prawie wcale nie znamy, a porzuciłabym Nabu, którego kocham. Jak możecie?! Przecież mi też jest przykro, że Roxy i Otto nie żyją! — ostatnie zdanie Layla wypowiedziała najgłośniej, a potem pogrążyła się w swoim płaczu.

— Zobaczymy jak to wytłumaczysz na przykład Morganie i Faragondzie. — Stella dodała jeszcze jedno zdanie.

— Stello, przestań! Rozumiem ją i wiem, że w tak nagłych sytuacjach rolę w wyborze gra serce, a nie rozum! — Flora zwróciła się do niej.

— Ale... — Nie zdążyła dokończyć zdania. Oberwała kulką morfixu od Layli. Potem zamknęła ją w różowym, przezroczystym bąblu i podeszła do niej.

— Wypuszczę cię jak się uspokoisz. Nie chcę już słuchać tych głupot kierowanych pod mój adres. — Layla odwróciła się do reszty zgromadzonych.

— Wybaczcie mi. Wiem, że teraz to może być niemożliwe, ale proszę, spróbujcie. Flora powiedziała prawdę. Przepraszam was. Nigdy nie zapomnę o tym co zrobiłam. Nienawidzę siebie. — Usiadła na ziemi i zakryła głowę nogami. Płakała.

— Laylo, źle zrobiłaś, ale rozumiem cię. Dzisiaj jest dla nas smutny dzień. Straciliśmy dwie naprawdę wspaniałe osoby. Doskonale zapowiadającego się specjalistę i dziewczynę, która w przyszłości zostałaby świetną i potężną czarodziejką. — Nabu mówił te słowa patrząc na Laylę, ale podniósł głowę i zwrócił się do reszty.

— Nie możemy się teraz poddać. Bardzo przykre jest to, co się stało, ale musimy iść dalej. Siedzenie tutaj i użalanie się w niczym nie pomoże. Wiedziałem, że ten test może okazać się niezwykle trudny, ale nie że aż do tego stopnia. Chodźcie. — Magik ruszył naprzód.

Wszyscy w milczeniu poszli jego śladem. Panowała bardzo dołująca atmosfera. Czarodziejki nie wiedziały nawet czy będą mieć tyle sił, aby walczyć z czarownikami z Czarnego Kręgu albo dotrwać chociaż do końca tego testu.


3 komentarze :

  1. Rozdział jak zawsze świetny.
    No cóż, każdy musi torchę odpocząć, więc nie mam ci za złe, że tak długo nie pisałeś. Szablon bardzo fajny. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. Tak w ogóle, to chciałbym napisać ten rozdział o bitwie jeszcze w tym roku. Może być ciężko się wyrobić. No, zobaczymy, jak wyjdzie. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Hej jestem Zuza bardzo podoba mi się Twój blog. Z początku myślałam że piszę to dziewczyna i trochę mnie to zdziwiło kiedy dowiedziałam się że to chłopak piszę bo oni raczej się nie interesują takim rzeczami. O tyle rzeczy chciałbym Cię zapytać. Ja również interesuję się Winx. Masz Facebooka to mogli byśmy sb pogadać o winx. Podaje e-mail Zuzka.wydra@o2.pl

    OdpowiedzUsuń