piątek, 14 września 2012

Rozdział 24 - On jest nikim


Podróż na planetę Trilis trwała niespodziewanie krótko. Timmy znalazł w lesie domek, który został dla nich wynajęty i wylądował. Wszyscy wysiedli z wehikułu. Naokoło nich rozciągał się gęsty las. Z każdej strony dochodziły odgłosy nocy. Słońce już zachodziło, dlatego należało się pośpieszyć, ponieważ w chatce nie było prądu. Do dyspozycji pozostawały w nocy świece, latarki i ewentualnie światło z kominka. Cała grupa ruszyła prędko wprost do chaty. Droga trwała krótko.

— Dziewczyny, tylko pilnujcie się — zwróciła się Bloom do Roxy, Very i Izy. One natomiast potwierdziły przytaknięciem, że zrozumiały.

— Dobrze. Za moment otworzymy te drzwi — oznajmił Brandon.

— Mamy klucze? — zapytała Stella a mężczyzna po prostu otworzył drzwi.

— Myślę, że nikt nie kręci się w tej okolicy, więc nie musieli zamykać ich na klucz. Zresztą, kto byłby taki mądry, aby iść do jakieś starej chaty w lesie podczas gdy w mieście ma luksusy? — spytał ironicznie Sky.

Wszyscy weszli powoli do środka. Roxy nie czuła się dobrze w tym miejscu. Wyczuwała jakąś negatywną atmosferę, energię. Nie miała wrażenia niczyjej obecności, ale była niemal pewna, że ten dom nie należał do najnormalniejszych. Czarodziejka nikomu o tym nie mówiła. Myślała, że to mało istotne i odniosła wrażenie, że i tak nikt nie opuści tej chaty, aby iść do miasta. Vera natomiast nie rozumiała czemu nie dałoby się zamieszkać w statku, którym tu przylecieli. Iza z kolei wolałaby przebywać w mieście skoro tam rzekomo dało się zaznać luksusów.


Każdy rozpakował swoje walizki. Domek do największych nie należał, ale przynajmniej zaliczał się do przytulnych. Zawierał dwie sypialnie, jedną łazienkę, małą kuchnię i pokój dzienny. Budynek miał już swoje lata co dało się poznać po jego stanie technicznym — niektóre ściany miały pęknięcia i skrzypiała podłoga. Specjaliści pomieścili się w jednej sypialni. Roxy z przyjaciółkami w drugiej, a Winx w pokoju dziennym.


Około godziny dziewiątej po południu, Bloom zwołała zebranie dla wszystkich w pokoju czarodziejek. Każdy wziął sobie coś do jedzenia i picia, a następnie zjawił się w wyznaczonym pomieszczeniu.

— Witam wszystkich zgromadzonych — zaczęła uroczyście Bloom. — Dobrze, dobrze. Cześć. Zaprosiłam was, ponieważ pozostał nam do opracowania plan zdobycia kolejnego kryształu. Trzeba też poruszyć tutaj środki ostrożności — mówiła dalej.

— Co do celu naszej podróży to mogę go spróbować namierzyć nawigacją. Nie wiem, jakie są szanse powodzenia, ale warto chociaż spróbować. Mamy jeszcze sporo czasu do jutra — stwierdził Timmy.

— Ok. Uruchom program nawigacyjny. Bloom, wrócimy gdy już skończymy — powiedziała Tecna i wyszła z Timmym na zewnątrz, aby złapać sygnał.

— W porządku. My możemy w tym czasie porozmawiać o bezpieczeństwie, ale to nie będzie długa rozmowa — obiecała Bloom.

— Chodzi o to, że nie znamy tej okolicy. Powinniśmy wszyscy zachować ostrożność. Budynek dostaliśmy za darmo, ponieważ Faragonda dogadała się z mieszkańcami tamtego miasta, ale to nie oznacza, że możemy im bezgranicznie ufać, prawda? — spytała Layla.

— Zgodzę się z wami, ale nie pozostaje nam na razie nic innego jak po prostu zachować ostrożność — uznał Sky.

— A może zrobimy mały patrol jeszcze dzisiaj? Co wy na to, magicy? — zapytał Riven.

— Dobry pomysł. Zaraz wyruszamy! — powiedział zdecydowanym głosem Nabu.

— Nie, Nabu. Zostań tutaj z nami. Razem z resztą czarodziejek opracujemy plan na jutro. Nie idź do lasu dzisiaj — mówiła z troską Layla. Najwyraźniej obawiała się o niego.

— Laylo, rozumiem że martwisz się o mnie. Same świetnie sobie poradzicie. Nocny zwiad okolic to lepsze zadanie dla magików. Mogę tobie obiecać, że będę na siebie uważał — zapewniał.

— Dobrze. Ufam ci — powiedziała.


Wkrótce wrócił Timmy z Tecną. Udało im się namierzyć położenie kryształu. W tym samym czasie specjaliści zwiedzali okolicę. Na początku obeszli dookoła budynek, a potem poszli głębiej w las. Wszędzie panowała ciemność. Gdyby nie ich latarki prawie nic by nie widzieli. Pogoda również nie sprzyjała — zimno i wilgotno. Specjaliści szli jednak dalej. Po dziesięciu minutach drogi każdy z nich usłyszał jakieś głosy. Z początku było to trochę przerażające, ale specjaliści nie zawrócili. W pewnym momencie przed ich oczyma ukazała się górka. Głosy ludzi stawały się głośniejsze. Mężczyźni weszli na górkę. Po paru chwilach ujrzeli miasto, które na oko znajdowało się około kilometr od nich. Setki kolorowych światełek komponowały się we wspaniały sposób z budynkami. Stało się to niezapomnianym widokiem dla magików. W mieście musiała odbywać się jakaś impreza. Dało się usłyszeć nawet muzykę. Specjaliści mieli ochotę wybrać się do miasta, ale wiedzieli, że nie mogą tego zrobić. Pozostali więc kwadrans na górce w pozycji leżącej i wrócili, aby dalej patrolować teren. Mężczyźni robili koło o promieniu około czterystu metrów od ich chaty. Idąc tym sposobem w pewnej chwili natknęli się na interesujący obiekt. Otóż, ujrzeli krzyż wyrastający z ziemi, którego wysokość była równa połowie wzrostu Sky’a. Przed nim znajdowała się czarna klapa, która mogła pełnić funkcję drzwi. Obramowanie klapy tworzyły spróchniałe deski. Brandon przyjrzał się dokładnie obiektowi.

— Wygląda na to, że mamy do czynienia z jakimś... grobowcem podziemnym. Z tego co widzę, ten obiekt jest już bardzo stary — stwierdził Brandon.

— To tylko grobowiec, dajcie spokój — palnął Riven. — Może minuta ciszy? — zażartował sobie.

— Sądzę, że zmarłym należy okazać szacunek. Więc bądź tak miły i nie rób nam kłopotów — powiedział Nabu.

— Czekajcie, może spróbujemy otworzyć wejście? — Brandon, nie widząc jakichś większych sprzeciwów, spróbował unieść klapę. Nie wyszło mu to.

— Cholerstwo się zacięło albo, co gorsza, jest zamknięte na klucz — oznajmił i wstał.

— W takim razie nie ruszajmy tego. Zróbmy minutę ciszy i pomódlmy się za zmarłych. Ok? — zasugerował Helia, a wszyscy przytaknęli.

— Patrzcie tam! Niedźwiedź! — wrzasnął Riven, gdy minęło pół minuty. Każdy został wyrwany z modlitwy i odwrócił się tam, gdzie wskazał magik. Jednak po zwierzęciu śladu nie było.

— Naprawdę kiepski żart, Riven! Wiesz co? Idź już powoli do domu, a my tu zostaniemy chwilę. Misja i tak jest już w sumie skończona, więc dołączymy do ciebie — mówił Nabu, którego zdenerwowała trochę lekkomyślność kolegi.

— Ok, zobaczymy się później. — Specjalista ruszył do przodu, ale nagle stracił równowagę i upadł na ziemię. Wywołało to niemałe zaskoczenie w całej grupie. Poszkodowany podniósł się po chwili i spojrzał na swoje buty. Miał związane sznurowadła. Od razu przypuścił, że to któryś z jego kolegów zrobił mu podły kawał.

— Który mi związał sznurowadła?! — krzyknął rozzłoszczony.

— Riven, niby jak mielibyśmy ci to zrobić tak, żebyś tego nie zauważył? Zresztą, widziałeś nas wszystkich cały czas. To na pewno żaden z nas — wyjaśnił Nabu.

— Kłamiesz! Pamiętam, że gdy wy się modliliście, ja przyglądałem się gwiazdom! Wtedy to pewnie któryś z was zrobił. Podpadliście mi! Wracam do chaty! Nie odzywajcie się dzisiaj więcej do mnie — Riven poszedł.

Magicy natomiast znali prawdę. Żaden z nich nie zrobił tego kawału. Mężczyźni pomodlili się za zmarłych. Wkrótce wyruszyli z powrotem do budynku.

— Dziwne, prawda? Wiemy, że żaden z nas nie związał mu tych sznurowadeł — oznajmił Sky.

— Ja zakładam, że zrobiły to duchy zmarłych. Nie okazał im szacunku, więc dostał to na co zasłużył. — Nabu wprowadził w miarę dobre wyjaśnienie. Innego na chwilę obecną nie znalazł.

— W każdym razie miejmy nadzieję, że na tym się skończy. Gorzej, jeżeli duchy zaczną go prześladować. Znowu pomyśli, że robimy go w balona — mówił Brandon.


Po niedługim okresie czasu magicy dotarli do chaty. Opowiedzieli o całym wydarzeniu czarodziejkom. Riven siedział już w pokoju i szykował się do snu. Około godziny jedenastej wszyscy leżeli już w łóżkach. Czarodziejki szybko usnęły, ale Riven nie miał ochoty spać. Udał się do pokoju Winx i usiadł przed kominkiem. Układał swoje myśli w głowie. Miał ich naprawdę dużo. Wszelakie przemyślenia, wnioski, obawy i smutek. Nie lubił dzielić się tym z innymi. To co mu zawadzało w codziennym życiu, dusił w sobie. Czasami potrafił się wyładować na treningach w Czerwonej Fontannie. Jego nienawiść do niektórych osób dodawała mu siły i chęci do walki. Riven wpatrywał się w falujący ogień jak zahipnotyzowany. Czuł jakieś odprężenie. Po chwili jednak doznał uczucia samotności. Bolało go to, że nie potrafił powierzyć całego swojego zaufania nawet najważniejszej osobie w jego życiu, czyli Musie. Nie miał pojęcia co w nim jest nie tak, że nie chciał spędzać dużo czasu ze swoją czarodziejką. Innym to przychodziło tak łatwo, naturalnie i samo z siebie. On nie potrafił przekroczyć pewnej bariery. Minęła już godzina. On ciągle wpatrywał się w ten ogień. Stało się jednak coś nadzwyczajnego. Riven zobaczył wewnątrz płomieni obraz, który potem zamienił się w film. Widział tam Musę z czterema chłopakami w tym samym wieku co ona. Nie znał ich. Czarodziejka natomiast świetnie się czuła w ich towarzystwie. Była niezwykle otwarta, taka pełna życia i szczęśliwa. Potem Riven usłyszał jeszcze dźwięk. Musa śmiała się i rozmawiała z chłopakami. Zrobiło się wesoło i przyjemnie. Widział siebie gdzieś na uboczu. Czuł przed sobą niewidzialny mur, który nie pozwalał mu się dostać do Musy. W pewnej chwili od jednego z mężczyzn padło pytanie do Musy.

— Muso, jesteś fantastyczną dziewczyną. Powiedz mi czy masz może chłopaka?

— Ja... — posmutniała. — Mam.

— Dlaczego jesteś smutna. Nie układa się wam?

— Mam wrażenie, że mnie nie rozumie — zastanowiła się przez chwilę. — Chyba nie mogę mu całkowicie zaufać, niestety. Boję się. Boję się, że nie zaakceptuje mnie taką, jaką jestem. Czasami potrafi mnie zranić.

— Jeżeli źle się przy nim czujesz to uwolnij się. Jest tylu ludzi, którym będziesz mogła zaufać, którzy polubią cię za to kim jesteś. Posłuchaj, przejdziemy się do pizzerii. Zjemy coś, pogadamy, poczujesz się lepiej. Będziesz sobą. Ja jestem cały czas samotny. Moi koledzy znaleźli swoje szczęście, a ja nie. Nie przejmuj się tamtym chłopakiem. Ktoś taki nie zasługuje na ciebie. ON JEST NIKIM. — Riven usłyszał ostatnie zdanie głośniej i w zwolnionym tempie.

— To nieprawda! Odczep się od mojej dziewczyny! Nic o mnie nie wiesz, nie znasz mnie! Wynoś się! Musa należy do mnie! — krzyczał, ale jego głos nie był słyszalny w realnym świecie. W miejscu, gdzie się znajdował jego krzyk nie przynosił żadnego skutku. Chłopak cały czas z nią rozmawiał. Riven nie mógł się ruszyć. Gdyby tylko miał taką możliwość z pewnością rozerwałby na strzępy tamtego mężczyznę. Niestety, specjalista okazał się bezradny. Czuł, że zaraz pęknie mu serce. Później zobaczył Musę i tego chłopaka gdy zostali na osobności. Wsiedli do wehikułu, pojechali do Magix i weszli do pizzerii. Całą drogę rozmawiali. Musa wyglądała jakby zaznała prawdziwego szczęścia. Riven był pewien, że już o nim nie myśli, że ona i on to już historia. Finał miał jednak dopiero nastąpić. Para przebywała w lokalu już od dłuższego czasu. Musa ze swoim nowym chłopakiem ciągle rozmawiała. Powierzała mu swoje sekrety, obawy i mówiła dużo o sobie. Chłopak odwdzięczał się tym samym. Wyglądali, jakby byli dla siebie stworzeni. W pewnej chwili oboje wstali i zaczęli się namiętnie całować. To był już ostateczny cios dla Riven’a. Znowu zaczął drzeć się w niebogłosy i ponownie bez skutku. Nadal nie mógł się ruszyć, ale pomimo tego faktu poczuł jak uginają się pod nim kolana. Upadł na ziemię, pogrążony w swoim smutku. Nie potrafił wstać. Stało się to dla niego niemożliwe. Udało mu się natomiast zerknąć na Musę z jej nowym chłopakiem. Cały czas całowali się, aż w końcu przestali. Riven’owi łzy spływały po policzkach. Musa wtuliła się w chłopaka.

— Ty jesteś moim jedynym szczęściem, kocham cię — powiedziała. Riven już nie mógł się po tym pozbierać.

— I ja ciebie również, Muso — dodał od siebie chłopak i przytulił ją mocniej.

Magik cały czas leżał i ciągle płakał. Miał nigdy tego nie robić. Tak sobie wmawiał przez tyle lat, że nie może. Teraz to jednak nie miało już znaczenia. Nie mógł się pozbierać. Stracił kontakt z tamtym światem i wrócił do rzeczywistości. Wiele mu to nie pomogło. Ciągle walczył z tym co zobaczył. Powoli i cicho poszedł do pokoju magików i położył się do łóżka. Zasnął koło trzeciej w nocy.


Roxy obudziła się około wpół do czwartej. Słyszała kroki na dworze. Potem usłyszała pukanie do drzwi wejściowych chaty. Podobnie jak reszta nie spodziewała się wizyty gościa w środku nocy. Czarodziejka wstała z łóżka i wyjrzała przez okno. Nikogo tam nie zobaczyła. Drzewa tylko falowały na wietrze. Na dworze wszystko wyglądało bardzo ponuro, szaro. Jakby drzewa wcale nie były zielone, tylko szaro—zielone. Widoczki z okna o tej porze do najpiękniejszych nie należały. Roxy wróciła do łóżka. Nagle usłyszała trzask którychś ze drzwi wewnątrz domu. Teraz zaczęła bać się jeszcze bardziej. Wskoczyła błyskawicznie do łóżka i schowała się pod kołdrę. Trzęsła się cała ze strachu. Chwilę potem usłyszała jak drzwi do pokoju w którym przebywa, otwierają się powoli. Wyjrzała spod kołdry. Drzwi od razu gwałtownie się zamknęły. Obudziło to Verę i Izę, ale obydwie były tak zaspane, żeby wkrótce znowu usnęły. Pewnie pomyślały, że to przeciąg zamknął drzwi. Roxy odnosiła wrażenie, że ktoś stoi nad jej łóżkiem. Bardzo się bała. Serce biło jej jak szalone. Myślała, że zemdleje. W końcu zasnęła pod kołdrą. Więcej dźwięków już nie słyszała.


W końcu nastał ranek. Każdy wstał o różnej porze, ale o godzinie dziesiątej wszyscy byli już po śniadaniu i gotowi do akcji. Bloom ponownie zebrała wszystkich w jednym pokoju i przedstawiła plan, który udało się wczoraj opracować. Roxy znalazła chwilę, aby opowiedzieć wszystkim o tym co działo się w nocy.

— Widzisz, Riven? Należało szanować zmarłych. Teraz Roxy musiała przeżyć noc z duchem przez ciebie — powiedział Brandon.

— Co ja mogę teraz zrobić? Nie pomyślałem. Przepraszam, Roxy. Znajdę jakiś sposób, aby przeprosić tego ducha. Zresztą, nie mam wyboru — słowa Riven’a zaskoczyły wszystkich. Każdy myślał, że specjalista wymyśli masę wymówek czemu to nie on, ale tak nie zrobił.

— Dobrze. Może pójdę z tobą do miasta? — zaproponował Nabu. — Na pewno jest tam kościół i może uda ci się pozbyć tego ducha, gdy się wyspowiadasz.

— Niech będzie. Chodźmy tam i miejmy to już za sobą. — Nabu i Riven kierowali się już do wyjścia. Musa zatrzymała Riven’a na chwilę.

— Riven, co ty takiego zrobiłeś? Nic nie rozumiem — mówiła Musa.

— Teraz nie mam czasu na wyjaśnienia. Ważne, żebym pozbył się tego ducha — odpowiedział wymijająco.

— Dlaczego ty taki jesteś? Nie możesz zostać jeszcze 15 minut? Przecież świat się nie zawali przez to!

— Wyjaśnię ci wszystko. Dowiesz się o tym pierwsza ze wszystkich czarodziejek, obiecuję. — Riven położył swoje dłonie na jej barkach i mówił jej prosto w oczy.

— A pozwolisz, że pójdę z tobą i Nabu?

— Tak. Proszę, chodź z nami — powiedział z uśmiechem. — Ze mną. — dodał po chwili.


Winx musiały iść bez Musy, Riven’a i Nabu. Nie każdy był jednak potrzebny, aby iść po kryształ, więc nie stanowiło to problemu. Wkrótce wszyscy rozeszli się. Po trochę dłuższym czasie Riven, Musa i Nabu dotarli już do miasta. Korzystając z okazji, Riven opowiedział Musie co zrobił w lesie poprzedniego dnia. Nabu pełnił natomiast rolę przewodnika. Pytał przechodniów, gdzie może znaleźć kościół. Szybko zdobył potrzebne informacje. Upłynęło parę minut i wszyscy trafili już do kościoła. Riven udał się sam do księdza i opowiedział co przewinił. Ten wyglądał na zmartwionego. Pożyczył mu swój modlitewnik i kazał iść przed ołtarz i powiedzieć modlitwy, które mu wskazał. Riven przyjął to do wiadomości. Zrobił co mu kazano i wrócił do księdza. On natomiast wydał mu kolejne polecenie. Riven musiał zostać godzinę na mszy świętej. Mało tego, nie mógł siedzieć sobie z tyłu razem z Nabu i Musą. Musiał zostać w pierwszym rzędzie. Po paru minutach msza rozpoczęła się. Riven nie wiedział za bardzo jak się zachowywać w kościele. Patrzył co robią inni i powtarzał ich ruchy i słowa. Czasem ktoś na niego dziwnie spojrzał, ale on to ignorował. Musa i Nabu nie zwracali na siebie uwagi innych. Doskonale wiedzieli jak zachować się w takim miejscu. Msza trwała dla Riven’a całą wieczność, ale to nie był koniec. Ksiądz nakazał, aby poszedł do spowiedzi. Mężczyzna mógł skorzystać z formułki i tak też uczynił. W czasie spowiedzi głupio się czuł wypowiadając kolejne grzechy. Znalazł ich całkiem sporo. Spowiedź potrwała 10 minut. Ostatnią już rzeczą, którą musiał zrobić, była półgodzinna modlitwa przed ołtarzem. Riven miał dość, ale mimo to znowu poszedł z modlitewnikiem do ołtarza, uklęknął i wypowiadał zadane modlitwy. Starsze osoby przebywające wtedy w budynku przyglądały mu się ze zdziwieniem. Specjalistę to drażniło, ale on skupiał się na swoim zadaniu. Około godziny pierwszej całe tortury skończyły się. Wszyscy opuścili kościół. Riven musiał zrobić jeszcze tylko jedną rzecz, czyli wrócić tego samego dnia tam gdzie obraził zmarłych i przeprosić ich w modlitwie. Mężczyzna postanowił jednak zająć się najpierw czymś innym.

— Nabu, jeżeli chcesz to idź już do naszej chaty. Dziękuję za pomoc. Bez ciebie kiepsko by to mogło wyglądać — przyznał Riven.

— Nie żartuj! Świetnie byś sobie poradził. Jestem tego pewien! Słuchajcie, ja jeszcze rozejrzę się po tym mieście. Fajnie tu. Może dowiem się czegoś ciekawego i spróbuję jedzenia w tych tawernach. Bywajcie! — powiedział Nabu i poszedł.


Riven i Musa udali się do małego parku w miasteczku i zajęli tam jedną ławkę. Specjalista opowiadał w żartobliwy sposób jakie to miał uczucia będąc miał w kościele. Musa nawet nie pamiętała kiedy miała okazję tak się pośmiać. Z chęcią słuchała go cały czas. Uśmiechała się do niego. Mężczyzna poczuł się tak, jakby zaczął życie na nowo. Miał wrażenie, jak gdyby wszystkie jego zmartwienia i problemy zniknęły. Jakby stał się nowym, lepszym człowiekiem.

— Muso, chciałbym tobie powiedzieć, że jesteś dla mnie fantastyczną dziewczyną. Tyle lat czułem się samotny. Nie zdawałem sobie jednak sprawy, że moje prawdziwe szczęście przez kilka ostatnich lata było tak blisko mnie. Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. I wiem, że mogę tobie ufać.

— Riven, tak bardzo się zmieniłeś przez ostatnie lata. Teraz i ja wiem, że ty jesteś dla mnie jedyny. Być może to zabrzmi głupio, ale kiedyś... Kiedyś nie miałam odwagi tobie tego powiedzieć. Bałam się, że mnie odrzucisz. Teraz wiem, że tego nie zrobisz. — Riven słuchał z uwagą tego, co mówi Musa. Był zły na siebie, że sprawiał kiedyś wrażenie takiego człowieka.

Obydwoje wstali i zaczęli okazywać sobie uczucie, które skrywali już tyle czasu. Zaczęło się całkiem nieśmiało, ale potem przybrało na sile. Riven był teraz w siódmym niebie. Już nic innego nie liczyło się dla niego bardziej w życiu niż chwila, którą właśnie przeżywał. Wyznał Musie, że ją kocha. Ona zrobiła to samo. Jeszcze usiedli na godzinę na ławce. Musa opowiadała Riven'owi swoje przemyślenia. Mężczyzna zgadzał się ze wszystkimi. Zobaczył w niej jeszcze lepszą osobę niż kiedyś znał. I dokładnie tak samo działo się w przypadku niej. Mężczyzna mógł nareszcie komuś powiedzieć o tym co go męczyło, o swoim zdaniu na temat wielu rzeczy. Musa dowiedziała się przez tę godzinę więcej o Riven'ie niż jego koledzy, specjaliści przez tyle lat pobytu z nim w Czerwonej Fontannie.


Około godziny czwartej po południu wszyscy stali przed chatą w lesie. Czarodziejkom udało się w miarę łatwo zdobyć kryształ. Riven natomiast zdążył już przeprosić zmarłych. Nabu popytał obywateli miasta o chatkę w środku lasu, którą dostali. Dowiedział się między innymi, że w tym domu zmarła jedna osoba. Był to ponoć człowiek zamknięty w sobie. Nie lubił rozmawiać z innymi ludźmi. Ograniczał się do absolutnego minimum. Według plotek stracił kiedyś osobę na której bardzo mu zależało. Nie potrafił pokazać swojego uczucia i ktoś go wyprzedził. Kobieta, która niegdyś coś do niego czuła zapomniała o nim. Trafiła na kogoś z kim świetnie się dogadywała. Miała z tą osobą wspólny język. Mężczyzna, który mieszkał w tamtej chacie, widział ponoć całkiem przypadkowo ich spotkanie w karczmie. Po tym co zobaczył wrócił do swojego domu i tam pogrążył się w rozpaczy. Z tego co wiadomo wychodził czasem w nocy, aby przejść się po lesie. Widział go jeden z drwali. Wracał bardzo późno. Często cierpiał na bezsenność, a już zwłaszcza po tym jak stracił osobę, która była mu kiedyś najbliższa. Mieszkańcy jednak nie wiedzieli co on robił w czasie bezsenności. Pozostały tylko przypuszczenia, że siedział przy kominku i wpatrywał się w ogień...





Dodam, że od teraz, aby komentować bloga, trzeba mieć konto. Dlaczego? Cóż, chciałbym lepiej wiedzieć, kto mnie komentuje. No i wyklucza to możliwość podszywania się.


Pewnie część z Was interesuje, jak tam u mnie w nowej szkole? Mogę to napisać krótko — wspaniale. Nauka wprawdzie będzie ciężka, ale klasa jest super za to. :D


Bywajcie!

3 komentarze :

  1. "(..._) w chatce nie było prądu. Do dyspozycji pozostawały w nocy świece, latarki i ewentualnie światło z kominka." - Ach, pełny survival, jak kiedyś u mnie na działce. xD
    Podobał mi się pomysł z "nawróceniem" Rivena. Cieszę się, że się zmienił i opowiedział wszystko Musie, chociaż na początku nie podobało mi się, jak obraził zmarłych.
    Ta historia o samotnym człowieku to jak historia Rivena.
    Świetny rozdział.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć! :D

      Tak, pełny survival, chociaż nie do końca. Timmy miał swój sprzęt, więc mógł namierzyć kryształ. Mógł również znaleźć, dla przykładu, drogę w lesie, gdyby drużyna się zgubiła. Ale w chacie to już survival był. ;) Też kiedyś tak miałem na działce. Prądu nie było. Pozostawały lampy na baterie, czasem świece. Do tego brak internetu w telefonie. Zresztą, i tak nie było jak telefonu wtedy naładować. xD

      Riven zmienił się w moim opowiadaniu, owszem. Jednak nie będę za często pokazywał go w nowym wcieleniu. Jego poprzedni charakter jest po prostu zbyt ciekawy, według mnie. :)

      "Ta historia o samotnym człowieku to jak historia Rivena."
      Dokładnie. Warto tutaj wspomnieć, że Riven dostał jakby ostrzeżenie gdy oglądał wizję (+ wtedy, gdy obraził zmarłych ;p). Uniknął tego, co spotkało byłego lokatora tego budynku. Tej samej nocy, w domu pojawił się duch (fragment z Roxy). Tak jak tamten człowiek, wracał bardzo późno, spacerował po lesie w nocy. Już pewnie wiesz, czyj to duch? :) Tak, tego kto umarł w tym domu. Tylko czemu stał nad Roxy w nocy? Może czarodziejka spała w jego łóżku? Taa... Wbić bezczelnie na czyjąś chatę bez pozwolenia i jeszcze bez pytania spać w łóżku akurat tej osoby. Wstydu nie ma! Roxy dostała nauczkę. xD

      Dziękuję, dzięki ;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. To było troche straszne ale supper !! Kocham twoje opowiadania
    Pozdrawiam i życze dobrych ocen
    Zuzupet175

    OdpowiedzUsuń