piątek, 22 lipca 2011

Rozdział 11 - Początek wakacji


Wszyscy przebywali na statku specjalistów. Panowała nadzwyczaj miła atmosfera, gdyż właśnie skończył się rok szkolny i każdy miał dużo wolnego czasu.

— Nareszcie wakacje! — powiedziała triumfalnie Stella, której towarzyszył dobry humor.

— No widzisz? Tak bardzo narzekałaś na tyle pracy gdy kończył się rok. I są wakacje! — oznajmiła Musa.

— My również cieszymy się z tego powodu, ale nie lubimy się lenić, więc stwierdziliśmy, że będziemy uczęszczać na dodatkowe zajęcia w Czerwonej Fontannie — mówił Sky pogodnym głosem.

— Ktoś oprócz was też będzie chodził na te zajęcia? — spytała Bloom.

— Oczywiście! Jedna ze słabszych grup wojowników chce przychodzić. Muszę przyznać, że są bardzo ambitni i robią spore postępy — stwierdził.

— Ta! Pokażemy im, jak się walczy! — powiedział Riven, po czym zaczął się nabijać z tamtej grupy.

— Daj spokój! Kiedyś też byłeś taki jak oni, lecz mniej ambitny, opanowany i wyrozumiały — oznajmił Brandon i miał trochę racji.

— I silniejszy niż każdy z was! — odparł.

— Znowu zaczynasz się wywyższać — stwierdził Sky.

— Tak poza tym, siła to nie wszystko. Liczy się też rozum żebyś wiedział jak wykorzystać tę siłę! — powiedział mądrze Brandon.

— W zupełności się z tym zgadzam — oznajmił Sky.

— Dobra, może macie rację. Tak w ogóle, to ile jeszcze mamy tego trunku? — spytał Riven.

— Jest jedna skrzynka — odpowiedział.

— Ok, łyknę sobie trochę — oznajmił Riven, a potem poszedł wziąć sobie butelkę owego "trunku".

— Tylko nie bierz za dużo. Zostaw na piątek, wypijemy sobie po koncercie — poprosił Sky.

— Co to ma niby znaczyć?! Od kiedy wy zażywacie alkohol, hę? — spytała zaskoczona i zdenerwowana rudowłosa.

— No właśnie! Przecież to uzależnia! — dołączyła się Stella.

— Spokojnie, dziewczyny. Nie kupiliśmy tego w sklepie — odparł Sky.

— Ukradliście ze sklepu?

— Nie. Dostaliśmy dwie skrzynki w podziękowaniach — zaśmiał się mężczyzna.

— Może zdradzicie jakieś szczegóły? — spytała Bloom.

— Uratowaliśmy całkiem niedawno słabszą cywilizację przed atakami silniejszej, wrogo do nich nastawionej — wyjaśnił.

— Najlepsze jest to, że i tak obie te cywilizacje były mniej zaawansowane technologicznie od nas — wtrącił Brandon.

— To była bułka z masłem! — stwierdził Helia.

— Zmietliśmy tych najeźdźców z powierzchni ziemi. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio przeprowadziliśmy taką dobrą akcję — mówił zadowolony Timmy.

— Przecież pokonanie słabszych od siebie nie jest chyba czymś wielkim? — Tecna nie była pod wrażeniem ich czynu.

— Taki tam szczegół. Potem poszliśmy do uratowanych mieszkańców w wielkim stylu i odebraliśmy nagrodę. Trzeba przyznać, że ten trunek jest pyszny! — cieszył się Riven.

— Wiecie w ogóle, co w tym jest? — spytała czarodziejka natury.

— Nie. znasz lepiej ten trunek? — odparł Sky.

— Wstydziłbyś się! Na alkoholiczkę wyglądam?!

— Nie o to mu chodziło! Po prostu wiemy, że jesteś bardzo mądra i może mogłabyś coś wiedzieć — wyjaśnił Helia.

— Nie, nie wiem, ale dziękuję za komplement.

— Ja tylko mówiłem jak jest.

W tym momencie Flora poszła do Helii, a reszta znalazła sobie inny temat do rozmów, zostawiając zakochaną parę na osobności.

— Miło nam poznać przyjaciółki Roxy! — powitał je Sky.

— I nam również miło poznać takich wojowników. — Vera nie wiedziała co wypadałoby powiedzieć. Poczuła się trochę zakłopotana.

— Spokojnie. Nie musicie nas wywyższać. Nie ma potrzeby, by traktować nas jak wielkich bohaterów. My nie gryziemy. Możecie mówić, co wam na duszy leży. Śmiało! — mówił uspokajająco Brandon.

— Skoro jesteś taki mądry, to sam zacznij, o! — powiedziała Bloom.

— Yyy... No więc ja mam na imię Brandon. Ten facet, który siedzi obok mnie to Sky. Ten, co żłopie to Riven. Tamten podrywacz obok Flory to Helia. Statkiem kieruje nasz specjalista od technologii czyli Timmy. Wszyscy jesteśmy w jednej grupie. W naszej paczce był jeszcze jeden członek, Nabu, którego nie ma tu z nami dlatego, że został uśpiony. To taki głęboki sen. Jest duża szansa, że wróci do nas i to już całkiem niedługo. Ogólnie, naszym celem jest niszczyć wszelkie zło i pomagać innym. Teraz słuchamy was!

— Ja mam na imię Vera. Chcę być wielką i znaną czarodziejką. Interesują mnie zaklęcia takie jak telekineza — zaczęła.

— Ja jestem Iza. Czy muszę być silna i potężna? Bo ja wiem... Po prostu chcę mieć wiedzę i umiejętności. Nie muszę stać się jakoś szczególnie sławna. Uwielbiam pomagać innym ludziom. Najbardziej lubię zaklęcia powiązane z pogodą — powiedziała.

— Świetnie. Mnie już wszyscy znają, więc mogę pominąć siebie? — spytała Roxy.

— Jeżeli sobie tego życzysz, to proszę bardzo — odparł Sky.


Statek doleciał do Magixu za około pięć minut. Timmy znalazł odpowiednie miejsce i wylądował. Bloom chciała zobaczyć jak wyglądają przygotowania do koncertu, więc wszyscy poszli na plac w centrum miasta. Na ulicy kręciło się mnóstwo ludzi, a im bliżej do placu, tym tłum stawał się coraz gęstszy.

— Jej! Ilu tu ludzi! — mówił zaskoczony Sky.

— Zdecydowanie za dużo. Na dodatek przepychają się, bo chcą szybciej dojść do placu. Denerwują mnie! — powiedział poirytowany.

— Nie przypuszczałam, że będzie takie wielkie zainteresowanie tym koncertem — oznajmiła Bloom.

— Koncertem? To są dopiero przygotowania! Aż strach pomyśleć, co się stanie w piątek — twierdził Brandon.

— Musimy wcześnie przyjść, bo nie dostaniemy się na scenę, a wy nie zajmiecie dobrych miejsc w jej pobliżu — powiedziała Stella.

— Roxy, trzymaj się blisko nas, ponieważ się zgubisz — mówiła troskliwie Flora.

Po tym tekście Roxy poczuła się jak mała dziewczynka, którą pierwszy raz przestali prowadzić za rączkę. Zdenerwowała się, ale nie chciała już okazywać złości w towarzystwie Very i Izy.

— Dobrze, jestem cały czas za tobą, a za mną Vera i Iza — odparła.

Grupa szła coraz dalej. Tłum zrobił się już nieznośnie gęsty. Z oddali dało się zobaczyć scenę.

— Zatrzymajmy się tutaj. Dalej nie będziemy już iść — zdecydował Sky.

— Masz rację. Zostaniemy tutaj chwilę, a potem pójdziemy może na — rozważała rudowłosa.

— Pizzę! — wtrącił się.

— Właśnie! Zaczynam się już robić głodna — zgodziła się Musa.

— Ja też — powiedziała Tecna.

— Myślę, że nikt nie ma nic przeciwko pomysłowi Sky’a — stwierdził Brandon.

— I Bloom! Też chciałam to powiedzieć, ale Sky mnie wyprzedził — sprostowała czarodziejka.

— No niech będzie. To był też twój pomysł — potwierdził.

Wszyscy przyglądali się konstrukcji w oddali, stojąc między tłumem innych ludzi. Scena robiła wrażenie. Nie dało się nic więcej powiedzieć, bo byli jednak za daleko.

— To idziemy na tą pizzę? — pytał zniecierpliwiony Riven.

— Yyy... Nie! — odparł Sky.

— Co?! — krzyknęli wszyscy, ale Riven zrobił to najgłośniej. Ludzie w pobliżu odwrócili się w ich stronę, patrząc na nich co najmniej jak na głupich. Niektórzy mieli z nich porządny ubaw.

— Tylko żartowałem! — wyjaśnił Sky.

— Gdy jestem głodny, lepiej nie rób sobie ze mnie jaj! — odparł Riven.


Wszyscy zawrócili i skierowali się w kierunku pizzerii.

— Vera i Iza, lubicie pizzę? — zaczął Brandon.

— Pewnie, że lubimy. Nie znam nikogo, kto by nie lubił — odpowiedziała Vera.

— Pizza jest pyszna — dodała Iza.

— Racja, ale gdyby jeść ją codziennie na śniadanie i kolację, to po miesiącu stałaby się zwykłym daniem. Jak chleb — stwierdził Sky.

— Nieprawda. Pizza jest zawsze smaczna. Jakby mnie było na to stać, to jadłbym ją każdego dnia — mówił Riven.

— Moim zdaniem to dobra przekąska od czasu do czasu. Zawsze po pizzy czuję się taki ciężki — powiedział Brandon.

Grupa dotarła na miejsce za blisko dziesięć minut. Mieli szczęście, ponieważ w lokalu stał duży i wolny stolik dla wszystkich. Sky skonsultował się z resztą grupy w sprawie wyboru smaku i zamówił dwie duże pizze. Pozostało tylko cierpliwie zaczekać.

— Och! Jaki wspaniały zapach! — rozkoszowała się Flora.

— Ty pachniesz dużo lepiej, Floro — powiedział Helia.

Wszyscy wybuchli śmiechem i znowu zwrócili na siebie uwagę innych.

— A nie mam racji? — zapytał po chwili.

— Zauważyliście, że Helia stara się być jeszcze bardziej romantyczny niż zwykle? — spytał Sky.

— No. Zgadzam się w zupełności. Helia, jak chcesz podrywać takimi tekstami, to może spotykajcie się na osobności z Florą — radził Riven.

— Ej, to było nie ładne z twojej strony — zwrócił mu uwagę Brandon.

— Ale na co mu to, skoro się nabijamy z jego zalotów? Ja chcę dobrze dla niego!

— Po prostu jesteśmy zbyt mało dojrzali, by zrozumieć te teksty — twierdził żartobliwie Sky.

— Jestem dojrzały, bo nie używam takich tekstów! No nie, Musa? — spytał Riven.

— Tak, jesteś dojrzały — odpowiedziała mu zwyczajnie.

— Ja nie wiem o co wam chodzi? Każdy podrywa w inny sposób. Patrzcie na przykład jak Brandon przygląda się Stelli! — zwróciła na nich uwagę Flora.

— Zawsze muszą mnie brać za przykład? — powiedział z uśmiechem Brandon.

— Ty lepiej zobacz, jak Helia się na ciebie patrzy! — odparła Stella.

— Ja was błagam. Skończmy już ten temat, bo nie wyrabiam! — przerwał Riven.

— Ok. Będzie jak ty chcesz. Czyli tak jak zawsze — powiedział Sky.

Minęło pięć minut, a pizza leżała już na ich stole. Gdy wszyscy zjedli, wyszli z lokalu.

— To idziemy jeszcze gdzieś? — pytała Bloom.

— Sam nie wiem. Może wrócimy już? — zaproponował Sky.

— W sumie to nic tu po nas, a ludzi ciągle przybywa. Potrenujemy sobie trochę na siłowni — stwierdził Riven.

— To chodźmy na statek. My też już nie mamy nic do roboty, prawda? — spytała Stella.

— Raczej nie. Wracajmy — potwierdziła Musa.

Wszyscy udali się do wehikułu. Timmy usiadł za sterami i poleciał najpierw do Alfei, by zostawić tam dziewczyny, a następnie do Czerwonej Fontanny.





Teraz ważna informacja. Od soboty mnie nie będzie na tydzień, a potem wracam na jeden dzień i wyjazd na 2 tygodnie. Koniec siedzenia w domu! Nie wiem jeszcze, jak wyjdzie z opowiadaniami. Pisanie na komórce do wygodnych szczególnie nie należy... :)

2 komentarze :

  1. To było trochę gupie bo prawie non stop się kłucili

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieżle się uśmiałam kiedy przeczytałam o alkoholu...

    OdpowiedzUsuń