niedziela, 4 grudnia 2011

Rozdział 19 - Głupi kawał



(c) Fiore





Nadeszła godzina ósma rano. Roxy dalej smacznie spała, jej przyjaciółki również. Magicy z Czerwonej Fontanny pomagali w odbudowie ich szkoły. Saladin obiecał Faragondzie, że wrócą gdy skończą. Czas leciał powoli, a łowcy czarodziejek przebywali w Chmurnej Wieży i wciąż nie mogli pogodzić się z porażką.

— Nie rozumiem tego. Jak mogliście przegrać?! — pytał zaskoczony Gantlos.

— To takie dziwne. Niby mamy potężną moc, ale i tak przegraliśmy — mówił Duman.

— Na początku szło nam całkiem nieźle. Później zaczęło robić się coraz gorzej — stwierdził Anagan.

— Od razu widać, że mnie tam zabrakło. Nie potraficie sobie poradzić beze mnie?

— Może i przegraliśmy w dziwny sposób, ale pozostawiliśmy po sobie ślad. Porządnie uszkodziliśmy budynek i wiele osób jest rannych a my cali i zdrowi — powiedział Han.

— Masz trochę racji. Nie była to jakaś totalna klapa — zgodził się Zack.

— Ogronie, dlaczego milczysz? Zwykle bierzesz udział w takich rozmowach. Wróciłeś do Chmurnej Wieży najpóźniej z nas wszystkich i cały czas jesteś... przybity, a może załamany? — pytał Anagan.

— Tak, macie rację, ale zemszczę się na niej! Nie odpuszczę tej głupiej czarodziejce! Upokorzyła mnie! — krzyczał rozwścieczony przywódca.

— O kim mowa, jeśli wolno spytać? — spytał Zack.

— O Roxy. Przybyła tam razem ze specjalistami, ale została sama. Postanowiłem się nią zająć.

— I co dalej, Ogronie? — pytał z zaciekawieniem Duman.

— Chciałem się jej pozbyć. Domyśliłem się, że gdyby nie ona to byśmy bez problemu zdobyli tę szkołę. Roxy miewa wizje a to znaczy, że cele naszych ataków mogą się lepiej przygotować do obrony.

— Tak. To jest podejrzane, że Czerwona Fontanna tak dobrze przygotowała się do obrony. Mów dalej — powiedział Anagan.

— Na początku łatwo mi z nią szło. Niemal całkowicie straciła pewność siebie. Zacząłem atakować. Przed jednym z moich ataków ochronił ją jakiś specjalista. Głupek. Dobrze, że zginął. Drugi mój atak odparła tarczą. Pocisk odbił się i sam nim dostałem. Zdenerwowała mnie, więc wykonałem kontratak. Stało się to co wcześniej przewidziałem. Roxy leżała na ziemi. Więc zdecydowałem się zakończyć jej rozdział raz na zawsze, ale nie wszystko poszło zgodnie z moim planem. Zaatakowałem najsilniejszym moim atakiem. Jej los był przesądzony, jednak w pewnym momencie ze wszystkich stron Roxy rozeszła się jakaś zielona fala. Po ułamku sekundy poczułem jej siłę. Leciałem z parę sekund przy bardzo dużej prędkości, aż w końcu miałem gwałtowne lądowanie. Minęło sporo czasu zanim zdołałem się podnieść. Jeszcze nigdy nie poczułem takiego bólu. Gdy się trochę otrząsnąłem wyruszyłem w drogę do Chmurnej Wieży — opowiadał Ogron.

— Od kiedy to Roxy może mieć taką moc? Tak silna to chyba nawet Bloom nie była — twierdził Anagan.

— Tak. I zrobiła to bez transformacji — dodał czerwonowłosy.

— Jest zbyt dużym zagrożeniem. Trzeba będzie znaleźć na nią jakiś sposób — stwierdził Duman.

— Znajdziemy go, spokojnie. Teraz pokażę wam co udało mi się wywęszyć w tej wieży — powiedział Gantlos.

— Dużo tego jest? — spytał Ogron.

— Około tuzin mrocznych zwojów. Czytając to co jest na nich napisane będziemy mogli rzucać czary.

— Jest w nich coś przydatnego? — spytał Duman.

— Na przykład oślepienie, paraliż i osłabienia. Zobaczcie sami!

Wszyscy mężczyźni podeszli do biurka. Leżały na nim rozrzucone bez ładu i składu zwoje. Ich zawartość zrobiła wrażenie na łowcach. Ogronowi poprawił się trochę humor.

— Dobra robota, Gantlosie! — odezwał się po chwili.

— Całkiem przydatne. Zrobimy z nich niezły użytek. Jest coś jeszcze? — zapytał Anagan.

— Hmm... Mamy jeszcze do dyspozycji bibliotekę. Tam też mogą być ciekawe czary — odpowiedział Gantlos.

— No dobrze, ale co zrobimy z tą Roxy? — spytał Duman.

— Wpadłem na świetny pomysł! — krzyknął Zack po chwili ciszy.

— Jaki? — zapytał przywódca.

— Udam się do Alfei razem z Han'em. Tam zaczniemy śledzić Roxy i gdy tylko nadarzy się okazja, porwiemy ją i tutaj z nią skończymy wszyscy razem. Dobry pomysł?

— W teorii dobry, ale czy dacie radę ją porwać? Przecież nie będzie sama i posiada wielką moc — oznajmił mądrze Anagan.

— Anagan ma rację. Ktoś jeszcze powinien tam z wami być, a poza tym musimy się wszyscy wzmocnić, aby nie ponieść klęski — stwierdził Ogron.

— Pójdziemy wszyscy. Nie ma sensu, żeby ktoś zostawał w Chmurnej Wieży a razem poradzimy sobie z Roxy i Winx. Oczywiście najpierw poprawimy nasze siły i zabierzemy zwoje z czarami — powiedział Gantlos.

— A jak z twoją nogą? — spytał Duman.

— Już mogę prawie normalnie chodzić. Jeszcze dzień czy dwa i będzie w porządku.

— W takim razie postanowione. Chodźmy do biblioteki! — nalegał Ogron. Wstał z krzesła i poszedł ze wszystkimi.


Tymczasem na planecie Ellmere, gdy dochodziła dziewiąta rano, Winx jeszcze spały. Specjaliści wstali sobie godzinkę wcześniej i zachowywali się cicho, ponieważ nie chcieli obudzić czarodziejek. W pewnym momencie Brandonowi przyszedł do głowy dziwny pomysł. Mężczyzna opowiedział go szeptem do Riven’a a potem wyszedł z pokoju. Wrócił po dwóch minutach ze sporym wiaderkiem w którym znajdowała się zimna woda. Riven domyślił się co on planuje. Sam musiał przyznać, że nie odważyłby się na coś podobnego.

— Pss... Brandon! Jesteś pewien? — spytał bardzo cicho.

— Tak! Będzie niezły ubaw! — odpowiedział Brandon. Następnie wylał zawartość wiaderka na głowę Stelli, która jeszcze spała. Zaczął się śmiać.

— Aaa! Co jest?! Nie umiem pływać! Tonę! Pomocy! — mówiła szybko przerażona, a potem otworzyła oczy. Była cała wystraszona i zszokowana. Gdy spojrzała na Brandona, który się z niej śmiał, wstała w mgnieniu oka i rzuciła się na niego z pięściami. Musa obudziła się pierwsza i trochę zdziwiły ją odgłosy walki w pokoju.

— Riven! Zatrzymaj ją! — powiedziała natychmiast Musa do Riven’a.

— Wiesz, to co zrobił nie było zbyt mądre, więc zasłużył sobie na lanie o poranku — odpowiedział.

— Ja chyba nie gadam z Riven’em — powiedziała do siebie Musa.

— Przestańcie! — wrzasnęła po chwili gdy zobaczyła, że sytuacja robi się naprawdę poważna.

— Stello! — krzyknęła Bloom. Żadnej reakcji. Stella, aby dokończyć swoje dzieło, wzięła wiadro i założyła je Brandonowi na głowę.

— Następnym razem pomyślisz, zanim zrobisz mi taki numer! Co ty sobie myślałeś?! Nie wiedziałam, że jesteś do tego zdolny! — wrzasnęła Stella potężnym, acz załamanym głosem na swojego chłopaka, a następnie usiadła na łóżku i zakryła oczy, płakała.

Wszyscy w pokoju przyglądali się Stelli i Brandowi, który leżał na ziemi, miał wiadro na głowie i jeszcze ze trzy siniaki. Zapanowała zupełna cisza. Bloom przysłoniła usta ręką. Zaczęła się martwić o zdrowie Brandona i oto czy Stella nie jest psychiczna. Wkrótce do pokoju przybył zarządca miasta, który był otoczony czterema agresywnymi strażnikami. Władca obawiał się jakiegoś ataku. Jeden ze strażników wyważył drzwi. Brandon miał pecha, ponieważ upadły na niego.

— Ał — skomentował cicho Brandon.

— Nie ruszać się! Ręce na ściany! — wydarł się jeden ze strażników.

— Spokojnie. Może nam to wyjaśnicie? — spytał Levis.

— No — zaczęła powoli Bloom. Nie wiedziała co powiedzieć.

— Zdejmiecie ze mnie te drzwi?! — zapytał Brandon. Drugi ze strażników podniósł ostrożnie drzwi sprawdzając czy w pobliżu nie ma żadnej bomby, ale widok mężczyzny z wiadrem na głowie go rozbawił.

— Co to ma być?! Dostajecie za darmo pokój w ratuszu, a wy tu robicie takie zamieszanie?! To jest ratusz! Tu nie ma żadnego miejsca na rozróby i jakieś potyczki! Każdy was słyszał! Spodziewałem się dojrzalszego zachowania w takim miejscu po Winx i magikach z Czerwonej Fontanny, ale jak widać, myliłem się! Macie pięć minut, żeby się stąd wynieść! — krzyczał Levis niemiłosiernie.

— Ale — spróbowała zacząć rozmowę Bloom.

— Żadnych "ale"! Wynocha! — wrzasnął Levis i wyszedł z pokoju. Winx i specjaliści nie mieli wyboru. Zaczęli się w pośpiechu pakować.


Minęło około pięć minut. Brandon, Riven, Bloom, Stella, Flora, Musa oraz Layla siedziały sobie na pewnej ławce przy karczmie. Wszyscy znaleźli się w wyjątkowo złym humorze. Może z wyjątkiem Rivena, który podchodził na luzie do tej sytuacji. Czarodziejki patrzyły na Stellę i Brandona z wyrzutem.

— No i co, Brandon? Jesteś z siebie dumny? — spytała Stella.

— Mów za siebie! To przez ciebie mam siniaki i podbite oko!

— Zamknijcie się oboje! Gdyby nie wasze głupie zachowanie to nie byłoby teraz żadnego problemu — powiedziała zła Musa.

— To nie ja zaczęłam! Brandon wylał mi zimną wodę na głowę! — tłumaczyła się.

— A tym musiałaś go atakować?!

— Co byś zrobiła na moim miejscu?!

— To wszystko wina Brandona. On wpadł na ten głupi pomysł — stwierdziła Layla.

— Hmm... To też wina Riven’a. Mówiłam, żeby zatrzymał Stellę — powiedziała Musa.

— Należał mu się mały wycisk. I czemu mnie w to mieszacie? — spytał zdziwiony.

— Chyba polubię Riven’a — powiedziała Stella.

— Stello — zwróciła jej uwagę czarodziejka muzyki.

— Ja nic złego nie zrobiłem, ale nawet teraz gdy jestem niewinny, wszyscy się mnie czepiają — mówił z wyrzutem Riven.

— Dobrze, stało się! Stello, panuj trochę nad emocjami. Brandonie, zacznij myśleć — mówiła rudowłosa.

— Wracajmy już do Timmy'ego. Nic tu po nas — zaproponował Brandon.

— Świetny pomysł! Sama bym na to nie wpadła! — zareagowała Stella.

— Przepraszam. Ten żart, który ci zrobiłem był głupi. Czy mi wybaczysz?

— Muszę to przemyśleć. Póki co nie masz u mnie szans.

— Ruszajmy, bo w końcu nas tu wieczór zastanie! — nalegała Bloom.

Wszyscy wstali natychmiast z ławki i poszli spokojnym tempem do ich statku. Brandon zerkał czasami na Stellę, ale ta szła tylko ze spuszczoną głową i nie zwracała na niego uwagi.


Około godziny dziewiątej Roxy obudziła się. Powoli otworzyła oczy. Następnie szybko wstała z łóżka i ubrała się. Chciała opowiedzieć przyjaciółkom o swoim wczorajszym czynie. Pragnęła również przejść się do Czerwonej Fontanny, aby poznać tajemniczego specjalistę. Upłynęło kilka chwil, a dziewczyna była już gotowa do wyjścia. Otworzyła drzwi i ujrzała Verę i Izę co ją lekko zaskoczyło.

— Cześć dziewczyny!

— Hej, Roxy! Chodź! Dyrektorka chce ciebie widzieć — powiedziała Iza.

— To coś poważnego?

— Tak, i to bardzo. Chodzi o twoje bezpieczeństwo! — odpowiedziała Vera.

— Hmm... W takim razie chodźmy. Mam tylko nadzieję, że nie będą to jakieś bezsensowne zakazy typu "nie wolno ci opuszczać Alfei". Potrafię się obronić. Wczoraj pokonałam... — mówiła Roxy, ale jej przerwano.

— Ogrona. Faragonda nam już o tym powiedziała. Wiemy wszystko i jesteśmy pod ogromnym wrażeniem. To było trudne? — spytała Vera.

— Tylko na początku. Potem poszło jak po maśle!

— Nie podkolorowałaś trochę tej historii? — zapytała Iza.

— Może troszeczkę, ale to nie ważne. Liczy się, że to ja wygrałam!

— Heh. Idziemy już do dyrektorki? — spytała Vera.

— Oczywiście! — oznajmiła Roxy.

Dziewczyny, nie śpiesząc się, udały się w kierunku gabinetu Faragondy.


Czarodziejki i magicy znajdujący się na planecie Ellmere stali już przed statkiem. Timmy prawie natychmiast zareagował na przybycie przyjaciół. Otworzył im wejście do statku. Wszyscy poszli na pokład, a Timmy od razu spojrzał na twarz Brandona, która (jak wiadomo) nie była obecnie zbyt ładna dzięki uprzejmości Stelli.

— Widzę, że dobrze wybrałem, zostając na statku — skomentował.

— O co chodzi, Timmy? — spytała rudowłosa.

— Przecież ktoś pobił Brandona! Nie widzicie jego twarzy? W tych karczmach w małych miastach zawsze tak jest — twierdził.

— Zobaczcie te blizny na jego twarzy i siniaki na rękach. Na dodatek ma podbite lewe oko! Przecież to się w głowie nie mieści co oni wyprawiają w tych karczmach. Takie coś mógł zrobić tylko jakiś zapijaczony barbarzyńca!

— Wrr — warknęła Stella.

— Stella mi to zrobiła! Dzisiaj rano.

— Ups — odparła niewinnie Tecna.

— W takim razie jakbym miał wybierać między nocowaniem ze Stellą w jednym pokoju, a w karczmie z "zapijaczonym barbarzyńcą", to wybieram karczmę! — oznajmił Timmy.

— Ty sobie lepiej nie pozwalaj! Nie zrobiłam tego bez powodu! Brandon wylał na mnie kubeł zimnej wody gdy spałam! — wyjaśniła Stella.

— Brandon. Tego się po tobie nie spodziewałam — przyznała Tecna.

— I tego ranka przez całe to zamieszanie straciłyśmy wsparcie osoby, która mogłaby nam pomóc w odnalezieniu świątyni — powiedziała Bloom.

— To nie będzie wielki problem. Przez całą noc komputer pokładowy robił skan tej planety. Wiemy z Tecną gdzie jest ta świątynia. Dwa kilometry stąd na północ — oznajmił Timmy.

— Timmy, jesteś wielki! — przyznała Layla.

— Świetna robota! Teraz możemy polecieć tam statkiem i po problemie — stwierdził Riven.

— Nie do końca. Cała droga do świątyni, jak i cała świątynia, są pokryte gęstym lasem. Nie będzie gdzie wylądować — powiedział Timmy.

— Musimy iść na pieszo — oznajmiła Tecna.

— Dokładnie.


Od pewnego czasu trwała rozmowa Faragondy z Roxy.

— Obawiam się, że łowcy czarodziejek mogą zapragnąć zemsty. Więc chciałabym zapewnić ci możliwie jak największe bezpieczeństwo — mówiła dyrektorka.

— Tylko w jaki sposób, pani Faragondo? — zapytała czarodziejka zwierząt.

— Możliwe, że już wiesz. Podstawowym krokiem będzie zakaz opuszczania Alfei.

— Nie, tylko nie to! — powiedziała niezadowolona.

— Spokojnie, Roxy. Musisz mnie zrozumieć. Nie robię ci tego na złość. Poza tym, to co musisz załatwić poza terenami Alfei?

— Hmm... Nic takiego. Po prostu lubię spacerować z Verą i Izą po lesie. Nie mogę siedzieć ciągle w zamknięciu. Gry planszowe to nie to samo co spacer na świeżym powietrzu.

— Pozostaje jeszcze plac szkoły. Tam możesz sobie pochodzić z przyjaciółkami. Zakaz zniknie gdy uda nam się pokonać łowców.

— Nie wiem. Niezbyt mi się to podoba.

— Wytrzymaj. Wkrótce znajdę dla ciebie ciekawe zajęcie, obiecuję. I jeszcze jedno zanim wyjdziesz. Saladin powiedział, że nie wpuści żadnej czarodziejki, a zwłaszcza ciebie do Czerwonej Fontanny.

— Moje plany legły w gruzach — powiedziała sobie w myślach Roxy.

— Czemu? — zapytała po chwili.

— Ponieważ nie chce narażać swojej szkoły na dodatkowe niebezpieczeństwo ze strony łowców czarodziejek. Obawiamy się, że polują na ciebie, więc schemat jest prosty. Gdzie jesteś ty, tam są łowcy.

— Rozumiem.

— Masz jakieś pytania, Roxy?

— Nie, nie mam. Do widzenia, pani Faragondo!
Trójka czarodziejek opuściła gabinet. Roxy zaproponowała by pójść do jej pokoju. Swoją wypowiedź poparła zdaniem "muszę wam coś powiedzieć". Wkrótce wszystkie znalazły się w jednym pomieszczeniu.

— Co takiego chciałaś nam powiedzieć? — spytała Vera.

— Muszę udać się do Czerwonej Fontanny — odparła.

— Miałaś wizję i chcesz ostrzec Saladina?

— Nie, Izo. To sprawa osobista. Już mówię o co chodzi. Wczoraj, gdy spotkałam się z Ogronem, pewien magik ocalił mi życie. Nie ukrywam, że był całkiem fajny. Chcę go zobaczyć, pogadać i podziękować.

— Poflirtować — zaśmiała się Iza.

— Przestań tak mówić — zwróciła jej uwagę Vera.

— Trochę mi się spodobał, niech będzie. Tylko nie mam teraz jak iść do Czerwonej Fontanny. Faragonda niie pozwoli mi opuścić Alfei, a Saladin mnie nie wpuści do swojej szkoły.

— Jeżeli to spotkanie tyle dla ciebie znaczy to pomożemy ci — oznajmiła Vera.

— Dziękuję wam. Tylko jak to zrobimy?

— Coś wymyślimy, spokojnie.





Dało się przeczytać? Nie zanudziłem tą częścią za bardzo? :)

Muszę przyznać, że naprawdę nie chciało mi się pisać nowej notki ( w tym tej części ). Nie wiem... Też tak miewacie czasami?

Dobrze. Zajmę jeszcze 5-15 minut, a potem macie wolność i satysfakcję, że doczytałyście do końca tą notkę. :)




Winxowy-Spam.blog.onet.pl


Link widoczny wyżej prowadzi do pewnego bloga z listą notek na Waszych blogach. Notki są wydzielone na daty ich opublikowania. Autorką bloga jest Śmietanka, a póki co, ja piszę tam notkę. A dlaczego wogóle o tym wspominam? Blog ten miał zniszczyć spam na winxowych blogach. I przyznam, że niemal całkowicie spełnił swoje zadanie, co naprawdę cieszy. Chociaż ostatnio zauważam, że niektóre osoby zaczynają robić spam pod notkami. Nie wskazuję palcem, bo to nie ładnie. Tak sobie pomyślałem, że może napiszecie w komentarzach, że odwiedzacie winxowy-spam? Chodzi o to, by osoby, które robią spam, nie obawiały się, że popularność ich blogów spadnie. Kto odwiedza codziennie winxowy-spam? :)


Swoją notkę uzupełniam codziennie, chyba że nie powstała żadna notka nie została opublikowana. Napiszę teraz kilka rzeczy, które warto wiedzieć w związku z tym blogiem:


  1. Staram się uzupełniać codziennie Winxowy-spam.
  2. Warto informować o nowych notkach w komentarzach na tamtym blogu. W ten sposób Twoja notka pojawi się szybciej. Czemu? Ponieważ zdarza się, że wchodzę na 3-10 minut i nie mam czasu, by wejść na prawie 50 blogów.
  3. Jeżeli Twoja notka jest ważna, lub po prostu bardzo Ci zależy, by szybko pojawiła się informacja o nowej notce, to pisz w dziale "Spam" na tym blogu. Nie pod aktualną notką. Wyjątkiem jest taka sytuacja, gdy już napisałaś konkretny komentarz i nie masz ochoty pisać drugiego.
  4. W dziale "Linki" są wszystkie blogi, które sprawdzam w poszukiwaniu nowych notek. Nie ma Ciebie? Wystarczy, że napiszesz w komentarzu pod stroną z linkami, a dodam Twój blog do linek i też będzie sprawdzany.
  5. Trochę mnie zmyla, gdy bloggerka pisze notkę i publikuje ją na datę trzy dni wcześniej itd. Blogi sprawdzam codziennie, dlatego zwykle dodaję info o nowej notce pod datą, w której rzeczywiście została napisana.


W sumie, to już wszystko, jeżeli chodzi o spam. Jak czegoś nie wiecie, to komentarze pod tą notką są do Waszej dyspozycji. Więc, proszę pytać w razie wątpliwości. :)




Pytanka


Twoja ulubiona czarodziejka?

Odwiedzasz Winxowy-Spam?

Opowiadanie było w miarę ok?

Zależy mi na odpowiedziach. Więc, jeżeli masz chwilkę, to bardzo bym prosił o odpowiedzi. Z góry dzięki! :) Na koniec jeszcze dziękuję za komentarze pod ostatnią notką. Bywajcie! :D




(c) Vivien

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz