sobota, 10 września 2011

Rozdział 15 - Mała wyprawa


Dochodziła północ. Wszystkie dziewczyny z klubu Winx oraz Roxy, Faragonda i Morgana, a także magicy spali już od pewnego czasu. Jednak dla łowców czarodziejek i ich wspólników oznaczało to dobry moment by zaplanować co zrobią następnego dnia.

— W takim razie co robimy? — pytał Duman.

— Na pewno nie będziemy mieszkać w tej jaskini — odparł czerwonowłosy.

— Co ci się tu nie podoba? Jest naprawdę przytulnie — nie zgodził się Zack.

— Potrzebujemy więcej miejsca i ogólnie lepszej twierdzy. Przebywanie tutaj to wstyd, nie sądzisz? — spytał Anagan.

— Gdzie wcześniej mieszkaliście? Na Ziemi?

— Trochę w opuszczonej fabryce, trochę w kanałach. Wiesz, trzeba sobie radzić w trudnym terenie.

— Nie czuliście wstydu, gdy przebywaliście w takich miejscach?

— W takim mieście jak Gardenia nie ma takich miejsc gdzie są dla nas luksusowe hotele. Nie było nam wstyd, bo daliśmy sobie jakoś radę.

— Czemu myślicie, że to miejsce jest takie fajne? — dziwił się Ogron.

— Myślimy tak, ponieważ jest ukryte głęboko w lesie. Nikt nie wie o jego istnieniu oprócz nas. Myślicie, że znajdziecie twierdzę, która będzie zakamuflowana? — spytał Han.

— To, czy nasza kryjówka będzie zakamuflowana, nie ma większego znaczenia. My nie zamierzamy się chować. Chcemy atakować, więc i tak prędzej czy później się dowiedzą — odparł.

— Ogron ma rację. Dzisiaj tu przenocujemy. Jutro znajdziemy sobie nowe miejsce. Jesteście z nami? — spytał na wszelki wypadek Gantlos.

— Tak, jesteśmy — potwierdził Zack.

Łowcy czarodziejek poszli spać, a Han i Zack wyszli pospacerować sobie po lesie i pogadać. Na niebie świeciło pełno gwiazd. Było całkiem chłodno, a dwóch mężczyzn szło przed siebie.

— Nie sądzisz, że oni przesadzają? — spytał Han.

— Z czym? — dziwił się Zack.

— Z tym, że potrzebujemy nowej kwatery. I gdzie oni chcą znaleźć twierdzę dla siebie?

— Nie wiem. Są tutaj trzy szkoły. Jest Chmurna Wieża, Czerwona Fontanna i Alfea. Może zamierzają przejąć któryś z tych obiektów?

— Możliwe, ale i tak nie uważam za konieczne poszukiwanie nowego miejsca.

— Spokojnie. Wszystko się ułoży. Zobaczysz.

— Mam nadzieję. Nie chcę żałować tego, że ich uwolniliśmy.

Mężczyźni pospacerowali jeszcze chwilę i wrócili do jaskini.


Cała noc minęła spokojnie i sprawiła, że wszyscy mogli wypocząć po ostatnim dniu. Bloom obudziła się o ósmej rano, a po niej reszta dziewczyn. Vera, Iza i Roxy szalały od samego rana na terenach Alfei. Żadna z Winx nie miała nic przeciwko temu, bo skoro nie wychodzą na zewnątrz to są bezpieczne. Czarodziejki zjadły obfite śniadanie. Następnie udały się wraz z Faragondą do biblioteki.


Morgana chciała wrócić do swojego domu na Ziemi. Sądziła, że Klaus może się o nią martwić, więc pożegnała wszystkich i teleportowała się. Pojawiła się przed domem. Otworzyła drzwi i ujrzała zmartwionego męża siedzącego na kanapie. Klaus widząc ją wstał szybko i przybiegł do niej.

— Morgano, gdzie ty się podziewałaś? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak ja się o ciebie martwiłem?! — pytał głośno. Targały nim emocje.

— Przepraszam cię. To było naprawdę pilne — powiedziała powoli.

— Nawet nie wiesz co się działo wczoraj! Od rana czułem się zestresowany. W pracy, gdy nalewałem komuś picie, ręce mi dygotały jak galareta! Dwa razy polałem sobie spodnie i raz klienta. Bałem się, że coś ci się stało. Dlaczego nie powiedziałaś mi, że nie będzie cię tyle czasu?!

— Rzeczywiście mogłam powiedzieć zanim wyszłam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Nie wybieram się nigdzie póki co.

— Dobrze, wybaczam ci. Powiesz mi co musiałaś załatwić? — powiedział dużo spokojniej Klaus.

— Otóż, nasza kochana córka, Roxy została porwana.

— Słucham? Jak to się mogło stać? Gdzie ona jest?

— Jest w Alfei. Uwolniłam ją. To była taka wymiana. Łowcy czarodziejek są teraz na wolności.

— O nie! Wypuściłaś ich?

— Musiałam to zrobić by ocalić Roxy.

— Przecież oni są niebezpieczni!

— Wiem, usiądź. Ja pójdę zrobić herbatę, a potem opowiem ci szczegóły, dobrze?

— Ok.

Morgana poszła do kuchni. Przygotowywała napój i myślała jak to wszystko wyjaśnić jej mężowi. Za około pięć minut wróciła. Opowiedziała o wszystkim Klausowi, który był bardzo zaskoczony tym co słyszał. Później wyszła z nim otworzyć bar.


Stella, podobnie jak pozostałe czarodziejki, kartkowała wolno olbrzymią księgę o magii. Ta czynność po godzinie stała się bardzo monotonna co sprawiło, że miała dość czytania.

— Dziewczyny! Ja już dłużej nie wytrzymam! — narzekała.

— Mam dzwonić po Brandona? — spytała rudowłosa.

— Nie o to mi chodziło. Przeglądanie tych ksiąg jest strasznie nudne!

— Zależy dla kogo. Mi to odpowiada — stwierdziła Tecna.

— Mi też. Te księgi są naprawdę ciekawe — mówiła Flora.

— Mogę wyjść na dwór? Poradzicie sobie beze mnie? — pytała Stella.

— Oczywiście, ale wróć za jakąś godzinę — zgodziła się Musa.

— Dobra, spadam stąd.

Roxy wraz ze swoimi przyjaciółkami wracała do wnętrza Alfei i zobaczyła wychodzącą Stellę, która była trochę zmęczona i znudzona życiem.

— Hej, Stello! Gdzie reszta Winx?

— W bibliotece. Szukają ciągle sposobów na zwiększenie naszych mocy. Ja już nie mogłam wytrzymać, więc wyszłam.

— Może przejdziesz się z nami po lesie. Same nie możemy iść. Tym bardziej gdy łowcy są na wolności.

— Oszalałaś?! Razem z Winx nie pokonam łowców, a co dopiero osobno!

— Ok, rozumiem.

Stella znalazła sobie miejsce na ławce. Wyciągnęła telefon i zadzwoniła sobie do Brandona. Roxy z przyjaciółkami wybrała sobie pewien stolik, który stał trochę dalej od Stelli. Vera i Iza. Dziewczyny usiadły przy nim.

— Czemu chciałaś się przejść po lesie? — dziwiła się Vera.

— Tak naprawdę to nie po lesie tylko w stronę Chmurnej Wieży — oznajmiła czarodziejka zwierząt.

— Przecież tam są czarownice! — przypominała Iza.

— Pewnie jest ich mało, bo są wakacje — stwierdziła Vera.

— Głupio to zabrzmi, wiem, ale coś przeczuwam — powiedziała Roxy.

— Co takiego?

— Myślę, że coś może wydarzyć się właśnie w Chmurnej Wieży.

— I chcesz to zobaczyć? — spytała Iza.

— Tak, ale pójdę tam sama albo z wami. Stella nie chciała iść, a reszta Winx jest zajęta. Chyba same rozumiecie?

— To może być niebezpieczne. Myślę, że to nie jest dobry pomysł — wyraziła swoje zdanie Vera.

— Vera ma rację. Nie powinnyśmy oddalać się od Alfei — zgodziła się z nią Iza.

— Muszę to zrobić. Czuję, że stanie się coś złego. Nie potrafię tego dokładniej opisać. Ja po prostu to przeczuwam!

— Co o tym myślisz, Iza?

— Ok, pójdziemy. Jednak pamiętaj, że to ostatni raz kiedy idziemy gdzieś nie pytając o zgodę Winx.

— Dobrze, dziękuję.

— Jest jednak mały problem. Winx zauważą, że zniknęłyśmy — stwierdziła Vera.

— Hmm... Chodźmy szybko do biblioteki. Tam poszukamy jakiegoś czaru — powiedziała Roxy.

— Jakiego czaru? — spytała Iza.

— Potrzebujemy naszych magicznych klonów. Gdy szukałyśmy kiedyś zaklęć zauważyłam coś w tym stylu, ale myślałam, że nie będziemy w stanie wykonać tego zaklęcia.

— To stałyśmy się silniejsze od tamtego czasu?

— Tak sądzę. Do biblioteki!


Czarodziejki pobiegły szybko do biblioteki, a Stella nadal nabijała minuty na rozmowach z Brandonem. Nic nie słyszała z ich rozmów, ponieważ dziewczyny gadały szeptem. W bibliotece Roxy przeszukiwała półkę by znaleźć tą właściwą księgę. Próbowała przypomnieć sobie okładkę, tak na początek. Po trzech minutach poszukiwań miała właściwą w dłoniach. Podeszła do małego stołu na którym ją położyła. Winx przebywały na drugim końcu biblioteki, więc nie miały wglądu do tego, czego szukają młode czarodziejki. Minęło trochę czasu, a właściwy czar został odnaleziony przez Roxy, oczywiście z pomocą jej przyjaciółek. Stella, której nastrój się poprawił, wróciła po chwili. Trójka czarodziejek opuściła później bibliotekę. Roxy znalazła miejsce gdzie nikt by ich nie nakrył na tworzeniu klonów. Dziewczyny skupione na zaklęciu przywołały istoty, które niczym nie różniły się od nich w wyglądzie.

— Waszym zadaniem jest bawić się terenie Alfei! — wydała im rozkaz Roxy.

— Nie zbliżajcie się również do Winx! — dodała Vera.

— To wszystko! Róbcie to, co wam kazałyśmy! — powiedziała ostatecznie Iza, a istoty odeszły i zaczęły wypełniać polecenia. Ich klony nie potrafiły mówić, ale to teraz nie wydawało się konieczne. Miały tylko zmylić wszystkich. Dziewczyny opuściły w pośpiechu szkołę i znikły w lesie. Kierowały się do Chmurnej Wieży.


Nie minęła minuta i niebo zachmurzyło się z lekka. Wszystko wskazywało na to, że wkrótce będzie padać.

— Mam pewne obawy — wyznała Vera.

— Przecież ustaliłyśmy już, że idziemy z Roxy. Nic nas już nie zatrzyma — powiedziała zdecydowanie Iza.

— Wiem, ale mam na myśli nasze klony.

— Co z nimi nie tak? — dziwiła się Roxy.

— Nie wiemy kiedy znikną. Jesteśmy raczej początkujące w magii.

— I to oznacza, że raczej długo nie pożyją, prawda? — spytała Iza.

— To prawda. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że wytrzymają wystarczająco długo.

Czarodziejki zaczęły biec, ale droga wydawała się nie mieć końca. Martwiły się, że będzie już za późno zanim dotrą do celu. Za około pięć minut Roxy ujrzała zza drzew pewien obiekt. Nie wyglądało to na Chmurną Wieżę. Dziewczyny podbiegły bliżej. Vera rozpoznała obiekt.

— To Czerwona Fontanna! Tutaj magicy uczą się walki!

— Trzeba przyznać, że ich twierdza jest naprawdę ogromna! — Iza podziwiała twierdzę.

— Robi wrażenie! — dodała Roxy.

Droga do Chmurnej Wieży nie sprzyjała czarodziejkom. Ich podróż mogłaby potrwać zbyt długo. Na dodatek dostrzegła je trójka znanym im specjalistów.

— Roxy! Co wy tu robicie? — pytał zaskoczony Brandon.

— Aaa... Cześć, Brandon! — odparła zakłopotana.

— Spacerujemy sobie. Przecież nie możemy ciągle siedzieć w Alfei! — kłamała Vera.

— I jest jeszcze taka fajna pogoda — dodała Iza.

— Tak. Wkrótce będzie padał deszcz, patrząc na te chmury. Wspaniała pogoda na spacer — ironizował Timmy.

— Lepiej powiedzcie nam, co tu naprawdę robicie? — Sky przeszedł do rzeczy.

— Powiemy im, Roxy? — spytała Vera.

— Ja to zrobię. Wybieramy się do Chmurnej Wieży. Czuję, że stanie się tam coś złego. Chcemy się dowiedzieć, co — wyjaśniła czarodziejka.

— Winx wiedzą o tym? — zapytał Brandon.

— Chciałyśmy się przejść ze Stellą. Wspominałyśmy o spacerze po lesie. Nie zgodziła się — odparła Roxy.

— To czemu nie spytałyście reszty? — dziwił się Sky.

— Winx są zajęte. Cały czas siedzą przy księgach w bibliotece.

— Dlatego poszłyście same? Myślicie, że nie zauważą waszej nieobecności? — pytał Timmy.

— Stworzyłyśmy nasze klony — powiedziała z dumą Iza.

— Wy? — Sky nie mógł w to uwierzyć.

— Nie, nasze babcie. Przecież mówię jasno, że MY!

— Jestem pod wrażeniem. Nigdy nie słyszałem, żeby czarodziejka, która jeszcze nie zaczęła oficjalnie nauki w Alfei potrafiła zrobić coś takiego — przyznał Brandon.

— Teoretycznie to może im to zaszkodzić. Nie znają podstaw, a biorą się za zaawansowane czary. Z trudem wyjdą na prostą, jeśli będą to powtarzać — twierdził Timmy.

— Ile lat uczyłeś się w Alfei, Timmy?

— Wyglądam wam na czarodziejkę?!

— Co jak co, ale on ma rację. Musicie uważać, dziewczyny — powiedział im Sky.

— Ale co z nimi teraz zrobimy? — spytał Brandon.

— Skoro Roxy coś czuje to może zabierzemy je z nami na skuterach? Pojedziemy do Chmurnej Wieży, ale przez las.

— Będą mieć opiekę, więc czemu nie?

— Świetnie! Bardzo wam dziękujemy! — Roxy czuła, że osiągnęła swój cel.

Dziewczyny wsiadły na skutery magików. Czarodziejka zwierząt do Sky’a, Vera do Brandona, a Iza do Timmego. Grupa wyruszyła ku Chmurnej Wieży. Podróż tymi pojazdami stała się znacznie krótsza niż na pieszo co ucieszyło dziewczyny.


Bloom i Stella stały przy dużym oknie w pokoju Winx. Widziały plac Alfei, a na nim Roxy, Verę i Izę, które ciągle biegały. Rudowłosa zauważyła ich nienaturalne zachowanie. Skupiła się na czarodziejce zwierząt. Po pewnym momencie jej klon zniknął na ułamek sekundy i znów się pojawił.

— Widziałaś, Stello? — spytała Bloom chwilę potem.

— Tak. Bardzo dziwne i niemożliwe w przypadku żywych istot — odpowiedziała.

— Zobacz. Znowu to samo!

— Widzę. Chodźmy to sprawdzić!

Obydwie czarodziejki opuściły wnętrze budynku. Klony znikały, ponieważ siła trzech dziewczyn, które je stworzyły nie okazała się wystarczająco silna, by utrzymać czar na stabilnym poziomie przez tyle czasu. Bloom I Stella zbliżyły się do nich, a te przestały biegać i zatrzymały się. Nie odwróciły się nawet w ich stronę, bo czarodziejki stały się tylko przeszkodą na ich drodze. Bloom trochę to zdziwiło i przestraszyło za jednym razem. Klony w tej pozie wyglądały mrocznie i tak jakby przeciwstawiały się im.

— Hej, Roxy! — odezwała się rudowłosa. Stanęła na wprost niej. Nie zauważyła żadnej reakcji. Została zignorowana. Stella dotknęła tej istoty. Również to samo, lecz ciało klona znikało w miejscu, gdzie dotykała palcem i znowu się pojawiało.

— To nie są one! Jestem pewna, że Roxy z Verą i Izą opuściły tereny Alfei — oznajmiła pewnie Bloom.

— Jakoś ciężko mi uwierzyć, że te dziewczyny mogły stworzyć swoje klony — powiedziała zdziwiona Stella.

— Hmm... Siedziały trochę w bibliotece, więc może znalazły odpowiedni czar? Całkiem niezwykłe. Takie umiejętności bez nawet jednego roku nauki w Alfei — mówiła.

— Zgodzę się. Powiadomimy resztę dziewczyn o tych klonach?

— Musimy. Nie rozumiem, czemu Roxy uciekła.

— Wiesz, dzisiaj przyszła do mnie gdy wyszłam tutaj i mówiła, że chce przejść się po lesie.

— Nie zgodziłaś się, tak?

— Owszem. Teraz jest wyjątkowa sytuacja, a ja w razie niebezpieczeństwa nie ochronię Roxy i jej przyjaciółek.

— Rozumiem. Zrobiłabym to samo. Wracajmy do biblioteki. Powiemy o wszystkim reszcie Winx.

— Ok.


Magicy z czarodziejkami siedzieli w krzakach i obserwowali Chmurną Wieżę, ponieważ Roxy uznała, że nie wchodząc do środka, będzie lepiej i bezpieczniej. Sky wyciągnął z kieszeni telefon, który właśnie zaczął dzwonić. Dziewczyna, widząc na wyświetlaczu "Bloom! :DD", zabrała przedmiot i odebrała przychodzącą rozmowę.

— Słucham? — zaczęła.

— To ty, Roxy? — pytała rudowłosa.

— Tak, to ja.

— Gdzie jest Sky? I czemu nawiałaś z Alfei?

— Jest obok mnie. Nie nawiałam tylko wyszłam, bo czułam, że coś złego wydarzy się w pobliżu Chmurnej Wieży.

— Co ty robisz przy Sky’u? To jest mój chłopak, a nie twój! Lepiej wracajcie szybko, bo się zdenerwuję — mówiła Bloom, trochę żartując sobie z początku.

— Sky, Brandon i Timmy pilnują naszego bezpieczeństwa. Wrócimy za niedługo jak coś się wydarzy.

— Co wydarzy?!

— Jeszcze nie wiem.

— Dobra. Daj mi Sky’a do telefonu.

— Cześć Bloom! — przywitał ją.

— Hej, Sky. Dobrze się bawisz z Roxy? Czemu do mnie nie zadzwoniłeś, gdy wybrałeś się z nią i jej przyjaciółkami na wycieczkę? — pytała.

— Zależy co uważasz za “zabawę”. Nie pomyślałem o telefonie do ciebie, przepraszam. Po prostu Roxy przyszła do Czerwonej Fontanny w towarzystwie przyjaciółek. Powiedziała nam w końcu o tym co czuje. Wziąłem to na poważnie i wyruszyliśmy w małą podróż. Wrócimy wkrótce.

— Ok, uważajcie na siebie! — powiedziała i rozłączyła się.

— I co? — interesowała się Stella.

— Roxy jest w towarzystwie trzech specjalistów w pobliżu Chmurnej Wieży — odpowiedziała rudowłosa.

— Ta jej samowolka zaczyna mnie denerwować.

— Roxy już totalnie odbiło — westchnęła Musa.

— Skoro jest bezpieczna to wróćmy do pracy — zaproponowała Flora.


Łowcy czarodziejek oraz Zack i Han dotarli do Chmurnej Wieży. Zaczął padać delikatny deszcz, a niebo jeszcze bardziej się zachmurzyło. Roxy i pozostali obserwowali szóstkę mężczyzn.

— To jest świetne miejsce na naszą twierdzę! — ekscytował się Ogron.

— Masz bardzo dobry gust, Ogronie — pochwalił go Duman.

— Zgodzę się. Wchodzimy? — spytał Zack.

— Oczywiście. Nie przyszliśmy tu, by stać jak manekiny i czekać, aż gołębie na nas narobią — odparł Anagan.

Mężczyźni weszli do budynku. Roxy i resztę bardzo to zmartwiło. Byli pewni, że nie przychodzą w żadnej pokojowej sprawie. Postanowili nie mieszać się w ten konflikt. Poza tym, to było ich za mało, by przezwyciężyć siłę łowców.


Magicy zawieźli dziewczyny do Alfei. Bloom czekała cierpliwe na placu czytając sobie jakąś gazetkę i siedząc przy stoliku z dużym parasolem. Za kilka minut specjaliści wraz z Roxy i jej przyjaciółkami dotarli do szkoły czarodziejek.

— Nareszcie! Dłużej się nie dało? — mówiła zniecierpliwiona Bloom.

— Jak jest fajna zabawa, to zawsze można dłużej! — powiedział wesoły Brandon.

— Wybacz, Bloom, ale naprawdę wierzyliśmy w przeczucia Roxy i jak widać, okazały to prawdą — oznajmił Sky.

— Co takiego się stało?

— Łowcy weszli niedawno do Chmurnej Wieży. Timmy, pokaż swoje nagranie.

Timmy wyciągnął swoją nowoczesną komórkę i pokazał Bloom nagranie w jakości Full HD. Wyraźnie było na nim widać łowców czarodziejek i dwóch mężczyzn, którzy porwali wcześniej Roxy.

— No nie... Kto wie co oni mogą tam zrobić — zmartwiła się rudowłosa.

— Nie wiadomo dokładnie, ale my wiemy, że oni chcą coś zrobić, lecz oni nie wiedzą, że my coś wiemy. Mamy punkt zaskoczenia! — pocieszał Brandon.

— Ok. Roxy, jak będziesz mieć kolejne wizje to mów nam o tym od razu. Wysłuchamy cię, obiecujemy. Timmy, to nagranie powinna zobaczyć reszta Winx, a Tecna może wydrukować zdjęcia porywaczy Roxy. Nie widzieliśmy ich nigdy na żywo, więc fotografie się przydadzą.

— W porządku. Już lecę do biblioteki — poinformował Timmy.

— Wszyscy chodźcie. Ja pobiegnę do gabinetu Faragondy i opowiem jej o tym co widzieliście. Może zdąży ostrzec Gryffin — miała nadzieję Bloom.

— Świetny pomysł. Szybko, do biblioteki! — Sky poganiał wszystkich.


Magicy i Roxy opowiedzieli to co widzieli w pobliżu Chmurnej Wieży. Tecna wzięła się od razu do pracy. Timmy poszedł razem z nią.

— Pani Griffin może grozić niebezpieczeństwo! — mówiła Flora.

— Nie. Nic jej się nie stało. Broniła się, ale nie odparła ich ataku. Uciekła z jedną czarownicą, Mirtą. Podczas walki z łowcami złamała nogę Gantlosowi — powiedziała Faragonda, która właśnie weszła do biblioteki.

— Czy wiadomo już dokąd udała się pani Griffin? — spytała Bloom.

— Jest w drodze do Czerwonej Fontanny. Nabu i Helia polecieli już po nią. Przywiozą ją do nas.

— Dobrze, że nic jej się nie stało. — Stella odetchnęła z ulgą.


Gryffin i Mirta dotarły niedługo do Alfei. Faragonda od razu znalazła dla nich pokoje, a Winx i magicy przyjęli je bardzo gościnnie.





Mam nadzieję, że choć trochę się podobała ta część. :) Mile widziane komentarze. Jak popełniam jakiś błąd w pisowni, to możecie mi to zgłaszać na e-mail. Staram się pisać możliwie z najmniejszą ilością błędów.


Jeżeli chodzi o pierwszy tydzień szkoły, to przyznam, że było całkiem nieźle. Nie w każdym momencie idealnie, ale pasował mi ten tydzień. :D W tym roku będę co tydzień chodzić na szkolną siłownię. Raz już byłem. Męczy jak nie wiem co, ale szybko daje efekty.




(c) Śmietanka
Dzięki za info z którego to było odcinka. :)




(c) Jaqueline




(c) Laysha




(c) Cookie

8 komentarzy :

  1. nw. dlaczego nie ma kom. BOSKIE !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję.

      Ten rozdział jest jednym z przeniesionych z poprzedniego mojego bloga. Kiedyś miałem bloga na Onecie. Komentarzy jednak nie da się przenieść, więc pod większością rozdziałów świeci pustką.

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Spoko masz bloga rób więcej takich rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  3. To trochę dziwne! Winx są kierowane do dziewczynek 5-9, a tutaj takie słowa jak "cholera"? Powiem szczerze, że mnie to zdziwiło o.O A twoje Winx, zachowują się jak Trix...

    OdpowiedzUsuń
  4. "Naćpany ", "tępy bydlak" ? Ty to masz fantazję ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całe szczęście, że już nie mam takiej fantazji... ;)

      Usuń
  5. nie żebym się czepiał ale Mirta została przeniesiona do szkoły dla czarodziejek Alfea w 26 odcinku 1 serii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewna nieścisłość...
      Bardzo niezależne to opowiadanie od serialu.

      Usuń