poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Rozdział 12 - Przygotowania do koncertu


Piątek już nadszedł. Winx miały stać się sławne. Na zegarku widniała szósta rano. Bloom otworzyła powoli oczy, przeciągnęła się i ziewnęła. Wstała z łóżka bez pośpiechu i poszła do toalety. Potem obudziła Stellę.

— Stello, wstawaj! — powiedziała rudowłosa w miarę spokojnym głosem.

— Co się stało? — zapytała zaspana Stella.

— Hmm... Dzisiaj piątek. Jak nie wstaniesz, to nie zdążysz na koncert i nie zostaniesz sławna — mówiła.

— A która jest?

— Wpół do siódmej.

— To mamy jeszcze mnóstwo czasu. Może wstaniemy o dziewiątej?

— Musimy przyjść możliwie jak najwcześniej, ponieważ inne zespoły mogą nam zająć wszystkie miejsca na scenie.

— Dobra, wstaję! Czego to się nie robi dla sławy... — powiedziała Stella i lekko się zaśmiała. Następnie Bloom obudziła resztę czarodziejek.

— A wiemy kiedy Layla przyjdzie? — spytała Musa.

— Właśnie. Musimy na nią zaczekać — powiedziała Flora.

— Tylko co zrobimy, gdy okaże się, że poszła od razu do miasta? — zastanawiała się Stella.

— Myślę, że najpierw wpadnie do Alfei. Zaczekajmy na nią na placu. Po drodze zgarniemy Roxy i jej koleżanki — zaplanowała Bloom.

— To chodźmy, bo może już na nas czekać.

Dziewczyny opuściły swój pokój i skierowały się do Roxy. Zastały ją wraz z koleżankami.

— Cześć wszystkim! Chodźcie z nami! Zaczekamy na Laylę na placu — powiedziała od razu Bloom.

— No, chodźcie dziewczyny — odezwała się Roxy.

Wszystkie czarodziejki wyszły na plac. Czekały tam całkiem sporo czasu na przyjaciółkę. Panowała cisza. Żadna z Winx nie wiedziała kiedy ona przybędzie.

— Nie żebym nie lubiła czekać, ale minęło już pół godziny, a Layli nadal nie ma. Na którą miała przyjść? — spytała Roxy.

— Może i to głupio zabrzmi, ale nie wiemy — odparła rudowłosa.

— Jak to, Bloom? Ja bym na waszym miejscu ustaliła z nią, o której ma przyjść.

— Przyjdzie, zobaczysz. Co ze specjalistami? — spytała Flora.

— Już po nich dzwonię! — Bloom wyciągnęła z kieszeni telefon i wybrała numer do Sky'a. W tym samym czasie, w Czerwonej Fontannie:

— 48! 49! — mówił Sky trenujący na siłowni. Nagle zadzwoniła jego komórka.

— 50! — dokończył i zawiesił sztangę. Podniósł się i odebrał telefon.

— Cześć, Bloom! Kiedy wychodzicie do miasta? — spytał.

— Hej! Wiesz, jest mały problem.

— Co się stało?

— Nie ustaliłyśmy o której godzinie ma przyjść Layla.

— Jestem pewien, że nie przyjdzie zbyt późno. Powiedz mi, co z Roxy?

— Ale o co chodzi?

— Czy mamy ją jakoś ochraniać? Pilnować by nie zginęła w tłumie?

Bloom odłączyła się od grupy i kontynuowała rozmowę.

— Myślę, że Roxy nie przepada za traktowaniem jej jak małe dziecko, choć z drugiej strony nie chcę, by coś jej się stało. Rozumiesz?

— Tak, rozumiem. Po za tym, taka kontrola mogłaby narobić jej wstydu przy koleżankach...

— Właśnie.

Roxy domyśliła się czemu Bloom odeszła na bok w trakcie rozmowy. W końcu rozmawiała z jednym ze specjalistów, więc mogło chodzić o pilnowanie jej.

— Sądzę, że Bloom o mnie rozmawia — wyznała dziewczyna.

— Naprawdę? A czemu tak sądzisz? — pytała Vera.

— Dlatego, że poszła sobie w pewnym momencie. Pewnie nie chciała, abym to usłyszała.

— Ale o czym mogą rozmawiać? — dziwiła się Iza.

— Pewnie planują zapewnić mi ochronę na koncercie w postaci specjalistów. Nie lubię traktowania mnie jak małolatę.

— Musisz być dla nich bardzo ważna skoro tak przejmują się tym, co mogłoby się stać, gdyby coś ci się złego przytrafiło.

— Vera ma rację. I pamiętaj, że nie musisz się za nich wstydzić przy nas — mówiła Iza.

— Dziękuję wam. Może porozmawiam z Bloom i uda się coś wykombinować — rozchmurzyła się czarodziejka zwierząt.

Bloom nadal rozmawiała ze Sky'em.

— Może jej zaufamy? Jest dużą dziewczynką i chyba nie potrzebuje takich ochroniarzy jak my — rozważał Sky.

— Też tak uważam. Będzie z koleżankami, więc powinna być bezpieczna — przypuszczała Bloom.

— To my niedługo będziemy.

— Ok. Zaczekamy przed wejściem do Alfei. — Bloom rozłączyła się i zaproponowała reszcie Winx, aby wyjść przed bramę szkoły. Minęło dwadzieścia minut i przybyli specjaliści.


W krzakach kilkanaście metrów dalej siedziało dwóch mężczyzn, anonimowych.

— Czekamy tu już od szóstej rano, a one nadal nie wyszły — narzekał Han.

— Właśnie. Już dziewiąta. Zabrałeś colę? — spytał Zack.

— Tak, a chcesz sobie łyknąć?

— No. Jestem trochę spragniony — przyznał. Han podał mu napój.

— Chyba nie wzięliśmy czegoś pod uwagę — stwierdził po chwili.

— Czego takiego? — pytał Zack.

— Co jak sobie zaplanowały, że pojadą autobusem? Będziemy go gonić?

— Racja, choć nie możemy tak po prostu wyjść i biec do niego. Zdradzimy się.

— To co zrobimy?

— Biegniemy do pierwszego najbliższego przystanku. Tylko szybko, zanim pojadą.

Mężczyźni wyruszyli do miasta. Roxy przedyskutowała z Bloom sprawę ochrony. Zapewniła ją, jaka będzie ostrożna, a także wspomniała o przyjaciółkach, które umieją trochę czarować. Rudowłosa zaufała jej. Miała tylko nadzieję, że nie pożałuje tej decyzji. Dochodziła już dziesiąta, a z oddali w lesie dało się zobaczyć znajomą sylwetkę jednej z Winx.

— Patrzcie! Layla wróciła! — krzyknęła Flora i pokazała palcem na zbliżającą się postać. Nie trzeba było długo czekać na reakcję. Dziewczyny pobiegły do niej i powitały ją radośnie.

— Przyszłam na właściwą godzinę? Długo musiałyście czekać? — pytała.

— Właściwie to czekamy gdzieś od siódmej — odpowiedziała Bloom.

— Przepraszam, ale nie ustaliłyśmy o której mam przyjść.

— Tak, dziwnie wyszło. Dobrze, że jesteś już z nami. Powiedz nam, jak z Nabu — poprosiła Flora.

— Mam z nim coraz lepszy kontakt. Jeszcze w tym tygodniu wróci. Jeżeli miałoby to nastąpić dzisiaj, Sibylla powiadomi mnie telepatycznie.

— Świetnie! Wiecie, może chodźmy już do tego miasta, co? — zaproponowała Stella.

— Wsiądziemy do busa, będzie szybciej — stwierdziła Tecna.

— Dobra, idziemy — oznajmiła Bloom.

Wszyscy pognali na przystanek. Mieli szczęście, ponieważ gdy dobiegli, od razu pojawił się wehikuł. Każdy wsiadł po kolei i rozpoczęła się podróż do Magix, która nie trwała specjalnie długo. Po drodze wszyscy sobie rozmawiali o różnych sprawach, a czasem toczyli konwersacje, które nie miały większego sensu. W końcu pojazd zatrzymał się na pierwszym przystanku, gdzie od dłuższego czasu czekali anonimowi, zakamuflowani w tłumie innych ludzi.


Magix był wystrojony w piękne i rozmaite ozdoby. Tłumy ludzi przemieszczały się po ulicach, ale zostawiając pomiędzy sobą trochę miejsca, by dało się przejść. Słońce oświetlało mocno miasto. Panowała pogodna atmosfera.

— To dokąd idziemy? — spytał Sky.

— Myślę, że dobrze by było udać się do tych co zarządzają tym koncertem — zasugerowała Musa.

— A konkretniej?

— Ech... Nie wiem dokładnie. Po prostu dojdziemy do sceny i poszukamy tych ludzi.

— Sądzę, że to dobry pomysł — powiedziała Bloom.

Wszyscy natychmiast wyruszyli. Każdego członka grupy zdziwił fakt, że nie trzeba się przepychać.

— Nareszcie porządek na tych ulicach! — mówił zadowolony Brandon.

— Zgodzę się z tobą. W środę nie szło tu wytrzymać, a dzisiaj taki luz — poparł jego słowa Riven.

— Widać, że nie tylko tobie nie spodobała się panująca w mieście sytuacja. Ludzie poszli po rozum do głowy, i tyle — stwierdził Sky.

Niedługo potem grupa dotarła do centrum miasta, czyli tam gdzie znajdowała się scena.

— I co teraz? — spytała Flora.

— Musimy się rozejrzeć za tymi kierownikami — odpowiedziała Bloom.

— Patrzcie! Tam za sceną! Duży, czerwony namiot. Może tam są? — sugerowała Layla.

— Jak tam nie pójdziemy, to się nie dowiemy — oznajmiła Stella.

— Layla musi mieć rację. Jednak chodźmy tam tylko w szóstkę, by nie robić zbytniego zamieszania. Winx, za mną! — powiedziała rudowłosa.

W kierunku namiotu udały się tylko czarodziejki z Winx. Tymczasem anonimowi mieli na oku wszystko to, co robili nasi bohaterowie. Bloom jako pierwsza zajrzała do namiotu i przywitała oficjalnie znajdujące się w nim osoby.

— Ja! Jaka dziewczyna! Zostań moją żoną, bejbe! — krzyczał jeden z ludzi, a ona odwróciła się i wyszła cała speszona i zarumieniona, a dziewczyny śmiały się głośno z całej sytuacji.

— Dobrze, że Sky tego nie słyszał — powiedziała do siebie.

— Przepraszam za niego. Jest napity i nie wie co gada. Jednak sam przyznam, na trzeźwo, że jesteś ładna — odezwał się drugi głos. Bloom odwróciła się i podziękowała za komplement.

— Pewnie szukacie zarządców tego koncertu? Znajdują się w niebieskim namiocie o sporych rozmiarach. Nad wejściem wisi tabliczka. Jest na niej napisane "Kierownicy Koncertu". Na pewno traficie! — dodał, a czarodziejka podziękowała za informację i wyszła.

— Ty przestań już pić, bo będziesz się na scenie gibać! — wrzasnął trzeci głos do pijącego alkohol mężczyzny.

— "Zostań moją żoną, bejbe!" — powtórzyła zdanie Layla. Dziewczyny znowu zaczęły się śmiać.

— Tylko nie mówcie nic Sky'owi, bo pewnie się wścieknie — ostrzegła Bloom.


Następnie wszystkie Winx udały się do opisanego wcześniej namiotu. Gdy weszły, zostały powitane ciepłym głosem kierownika.

— Witam serdecznie! Możecie mówić na mnie Mark. Czekałem na was już sporo czasu. Inne zespoły zgłosiły się do mnie blisko dwie godziny temu. Teraz wyznaczymy czas na wasze wejście na scenę. Koncert zaczyna się o dwunastej, a mamy obecnie jedenastą. Kończymy o północy. Czas między godzinami od początku koncertu do dziewiątej wieczorem jest już zajęty. Możecie dojść na koniec kolejki — tłumaczył.

— Czyli zagrałybyśmy po dziewiątej?

— Tak, dokładnie. Chyba, że wolicie później?

— Możemy wystąpić jako ostatnie? — spytała Stella.

— Pewnie, lecz muszą się spełnić dwa warunki. Po pierwsze, powinien zostać określony przewidywany czas waszego występu. Po drugie, należy znaleźć inny zespół lub kilka takich, które wypełnią przerwę przed wami. Rozumiecie?

— Rozumiemy. To co? Zaczekamy, aż się znajdzie inna grupa? — spytała czarodziejka natury.

— Kto jest przeciw pomysłowi Flory, niech się teraz odezwie — powiedziała Bloom.

— Lub zamilknie na wieki — dodała Tecna.

Wszystkim w namiocie zebrało się na śmiech. Kierownikowi też.

— No dobrze. Nie słyszę sprzeciwów, więc czekamy na inne zespoły. My będziemy grać około godzinę — oznajmiła Bloom.

— Dobrze, możecie zostać tutaj jeśli chcecie — poinformował Mark.


Pozostali członkowie grupy przebywali w pobliżu sceny. Winx miały wątpliwości co do tego, że przyjdą jeszcze inne zespoły. Jednak o wpół do dwunastej wpadł pierwszy zespół, a na pięć minut przed rozpoczęciem koncertu, drugi. Jego członkowie wbiegli do namiotu cali zdyszani. Pewnie musieli biec, aby się nie spóźnić. Jednak zdążyli i wypełnili lukę w czasie. Czarodziejki załatwiły jeszcze kilka spraw organizacyjnych, a potem opuściły namiot i wróciły do specjalistów.

— No nareszcie! — powiedział Riven.

— Czemu tak długo was nie było? — spytał Brandon.

— Trzeba było załatwić trochę spraw. No i jeszcze Bloom weszła do niewłaściwego namiotu — odpowiedziała Stella.

— I kto tam był, Bloom? — interesował się Sky.

— Jakiś alkoholik i kilku normalnych facetów — odparła.

— Jak zareagowali na twoje przyjście?

— Musisz o wszystko wypytywać?

— Domyślam się, że nie chcesz o tym gadać?

— Tak — urwała rozmowę Bloom.

— Kiedy wchodzicie na scenę? — spytała Roxy.

— Na godzinkę przed północą — odpowiedziała Flora.

— Czemu tak późno?

— Trzeba pobudzić zmęczony tłum najlepszym występem! — wyjaśniła Layla.

— I co my będziemy robić przez tyle czasu? — zastanawiała się Iza.

— Może słuchać tego co grają? — zasugerowała Vera.

— Będzie dobrze, zobaczycie. Szykuje się niezła zabawa! — cieszyła się Roxy.

— Patrzcie! Zaraz wystąpi pierwszy zespół! — zwróciła uwagę Layla.

Na scenę wchodził właśnie wokalista, a za nim perkusista i gitarzysta. Wokalista chwycił mikrofon i stanął na środku, na przodzie sceny i przemówił do tłumu.

— Witam wszystkich! Jesteśmy pierwszym zespołem, który dzisiaj zagra dla was! Zżera mnie trema, a to dlatego, że pierwszy raz będę śpiewał przed tak wielkim tłumem. Nasza grupa trenuje już od kilku lat. Graliśmy już w kilku restauracjach, barach i paru innych miejscach. Teraz zagramy tutaj. Gotowi?! Raz, dwa, trzy, teraz! — mówił głośno do mikrofonu.

I rozpoczął się koncert. Wszyscy trzymali się na razie blisko siebie.


W tym samym czasie anonimowi przygotowywali się do porwania Roxy. Zack stał w półcieniu pod ścianą pewnego budynku. Czekał na towarzysza, który w końcu przyszedł.

— I jak? Zaplanowałeś już trasę, którą nawiejemy?

— Tak, ale kiedy porywamy Roxy? — spytał Han.

— Na pewno nie teraz. Pozostaje nam tylko czekać na odpowiedni moment.

— Chodź na dach. Lepiej wszystko zobaczymy.

Mężczyźni weszli możliwie szybko na jeden z budynków, uważając przy tym, by żaden z przechodniów ich nie zauważył. Potem obydwaj rozsiedli się wygodnie na przestrzeni dachu.

— Jak myślisz, czy my jesteśmy źli? — zapytał niespodziewanie Han.

— Dziwne pytanie. Wiesz, niby jesteśmy. Wszechświat byłby nudny, gdyby zabrakło w nim takich ludzi jak my.

— Naszym celem jest uwolnić łowców, lecz co potem?

— To, co będzie potem, to właśnie oni zadecydują.

— Może to my powinniśmy o tym zdecydować?

— Chyba źle to wyjaśniłem. Razem z nimi coś wymyślimy. Oni są naszymi dobrymi znajomymi, dlatego chcemy ich uwolnić.

— Racja. Ostatnio sam nie wiem jaki jest mój życiowy cel.

— Niczym się nie przejmuj. Odnajdziesz swój cel.

— Wiesz co?

— Tak?

— Zauważyłem coś w grupie Winx.

— Co takiego?

— Jest z nimi jakaś nowa dziewczyna.

— Hmm... Nie widziałem jej wcześniej. Mam nadzieję, że nie sprawi kłopotów w naszej akcji.

— Ty! Może one ją wynajęły, żeby broniła Roxy? Myślisz, że to możliwe?

— Kto wie do czego te dziewczyny są zdolne?


Delikatny wiatr dawał wszystkim poczucie wolności. Wspaniała pogoda poprawiała każdemu nastrój. Muzyka grała głośno. Nawet Faragonda, odpoczywając w swoim gabinecie, dobrze słyszała każdą nutę.


Roxy przez ostatnie kilka tygodni polubiła magiczny wymiar. Poczuła się w nim bezpieczna. Poznała nowe koleżanki, z którymi po wakacjach pójdzie do jednej klasy. Jednak czując spokój, zaczęła tracić i czujność. Wkrótce mogą nadejść nie tylko dla niej trudne czasy, ale również dla Winx, a może i jeszcze dla kogoś? Teraz nie warto o tym myśleć. Trzeba cieszyć się chwilą.





Stęskniłem się za Wami, przyznam szczerze. Widać, że dużo się działo, a to był tylko jeden tydzień. Dzisiaj znowu wyjazd na dwa, może trzy tygodnie. Jak widać udało mi się napisać kolejną część opowiadania. Jak na razie najdłuższa. Cały tydzień po trochu robiłem.


Liczę na komentarze i jeżeli ktoś wie:


Believix działa tylko na Ziemi, a w Magixie tylko Enchantix, tak to działa? - zastanawia mnie to. Jak ktoś wie, to proszę o wyjaśnienie.


(c) Carmelena

(c) Śmietanka

(c) Śmietanka

(c) Laysha

(c) Laysha

2 komentarze :

  1. Obie te transformacje działają w dwóch światach, a ta część jest super nie mogę się do czekać części kiedy będą grać Winx

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, obydwie transformacje działają we wszystkich światach, tylko Enchantix w 3 sezonie, a Believix w 4.

    OdpowiedzUsuń